18 października Międzynarodowy Trybunał Karny odrzucił wniosek izraelskiego rządu o wycofanie nakazu aresztowania wysokich rangą urzędników izraelskich: premiera Benjamina Netanyahu i byłego MON Yoava Gallanta. To dobra okazja, by uporządkować pojęcia „ludobójstwa” oraz „zbrodni przeciwko ludzkości” i przypomnieć stanowiska papieży w sprawie Strefy Gazy.
Czym jest ludobójstwo?
Ogólnie rzecz biorąc, nie ma jednej definicji „ludobójstwa”. Twórcą terminu jest polski prawnik, Rafał Lemkin, który po raz pierwszy użył słowa genocide w swojej książce Axis Rule in Occupied Europe. Wyjaśnił w niej, że pojęcie to pochodzi ze „starogreckiego słowa genos (rasa, plemię) i łacińskiego cide (zabijanie)” i że oznacza ono:
„[…] zniszczenie narodu lub grupy etnicznej […] niekoniecznie oznacza natychmiastowe zniszczenie narodu, chyba że dokonuje się tego poprzez masowe zabójstwa wszystkich jego członków. Ma ono raczej oznaczać skoordynowany plan różnych działań mających na celu zniszczenie podstawowych fundamentów (essential foundations) życia grup narodowych, w celu unicestwienia samych grup. Celem takiego planu byłby rozpad instytucji politycznych i społecznych, kultury, języka, uczuć narodowych, religii i egzystencji ekonomicznej grup narodowych, a także zniszczenie osobistego bezpieczeństwa, wolności, zdrowia, godności, a nawet życia jednostek należących do takich grup. Ludobójstwo jest skierowane przeciwko grupie narodowej jako całości, a związane z nim działania są skierowane przeciwko jednostkom nie w ich indywidualnym charakterze, ale jako członkom grupy narodowej”.
Dość szeroko wyjaśniona koncepcja „ludobójstwa” była w istocie novum, ponieważ skala systematycznej eliminacji, jaką starała się osiągnąć III Rzesza w czasie II wojny światowej, nie była wcześniej przedmiotem osądu w historii (co nie oznacza, że „ludobójstwa” się nie odbywały – raczej sprawcy nie byli osądzani ani zjawisko to nie było rozpoznawane jako osobna kategoria). Jednak ani Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK), ani Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości (MTS), ani polskie prawo nie posługują się fragmentem Axis Rule… w swojej wykładni, ale reprezentują własne definicje. W naturalny sposób są one zbliżone do tej Lemkina.
Należy w tym miejscu wyjaśnić różnicę między MTK a MTS. Ten pierwszy jest sądem międzynarodowym, który ściga osoby fizyczne za złamanie praw określonych w Statucie Rzymskim z 1998 roku, a objęte jego jurysdykcją są tylko te kraje, które go podpisały i ratyfikowały (w gronie tym brakuje m.in. Stanów Zjednoczonych, Rosji, Arabii Saudyjskiej, Izraela – chociaż jest w nim Palestyna – i sporej części Azji, w tym Chińskiej Republiki Ludowej i Indii). Państwa „członkowskie” MTK mogą aresztować osoby spoza układu, ale tylko pod warunkiem, że przebywają na ich terytorium. Notabene, z powodów np. dyplomatycznych, nie zawsze ma to miejsce. MTK z ONZ jest powiązana przez ustanowienie Sekretarza Generalnego ONZ depozytariuszem, ale to kwestia logistyczno–techniczna. Słowem – wyrok MTK nie jest obowiązujący w krajach ONZ ipso iure. MTS z kolei jest organem ONZ, co oznacza, że obejmuje swoim zasięgiem wszystkie kraje Organizacji (praktycznie cały świat), a jego rolą jest rozstrzyganie sporów. Co ważne, nie w każdej sprawie państwo oskarżone ma obowiązek automatycznie poddać się jurysdykcji MTS, ale „Konwencja o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa” stanowi (podobnie jak wiele innych traktatów), że jej strony z góry zgadzają się, że ew. spory w jej sprawie sądzone będą przez MTS. Z tego względu Izrael musiał przystąpić do sprawy wytoczonej mu przez Republikę Południowej Afryki, o której więcej w dalszej części tekstu.
To napisawszy, możemy pochylić się nad definicją „ludobójstwa” w sensie formalnym. Jest to najlepsza droga, ponieważ MTS, MTK i polskie prawo są w stosunku do Izraela i Strefy Gazy beznamiętne, podczas gdy różnego rodzaju publicyści, komentatorzy, organizacje (zwłaszcza te regionalne) z łatwością wpadają w osąd zaćmiony emocjonalnym stosunkiem do jednej lub obu stron. Tak więc MTS, jako agencja ONZ, przyjmuje definicję z Konwencji, która w artykule II wyrażona została następującymi słowami:
W rozumieniu Konwencji niniejszej ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich:
a) zabójstwo członków grupy,
b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy,
c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego,
d) stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy,
e) przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy.
Przy czym „zbrodnia ludobójstwa może mieć miejsce w kontekście konfliktu zbrojnego, międzynarodowego lub niemiędzynarodowego, ale także w kontekście sytuacji pokojowej”. MTK używa tej samej definicji „ludobójstwa” i określa trzy inne zbrodnie, które ma za zadanie ścigać: zbrodnie przeciwko ludzkości („poważne naruszenia popełnione w ramach ataku na ludność cywilną na dużą skalę”), zbrodnie wojenne („poważne naruszenie konwencji genewskich w kontekście konfliktów zbrojnych”) i zbrodnię agresji („użycie siły zbrojnej przez państwo przeciwko suwerenności, integralności lub niepodległości innego państwa”). Polskie prawo stanowi, że zbrodni ludobójstwa dopuszcza się ten,
§ 1. Kto, w celu wyniszczenia w całości albo w części grupy narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub grupy o określonym światopoglądzie, dopuszcza się zabójstwa albo powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu osoby należącej do takiej grupy,
§ 2. Kto, w celu określonym w § 1, stwarza dla osób należących do takiej grupy warunki życia grożące jej biologicznym wyniszczeniem, stosuje środki mające służyć do wstrzymania urodzeń w obrębie grupy lub przymusowo odbiera dzieci osobom do niej należącym.
Natomiast zbrodnie przeciwko ludzkości popełnia ten, kto bierze „udział w masowym zamachu lub choćby w jednym z powtarzających się zamachów skierowanych przeciwko grupie ludności podjętych w celu wykonania lub wsparcia polityki państwa lub organizacji”.
Co robi Izrael w Strefie Gazy?
Posługiwanie się precyzyjnymi określeniami brzmieć może dla niektórych uczestników ulicznej debaty publicznej jak burżuazyjna semantyka, cyniczne czepianie się słówek etc. Zrozumieć trzeba jednak, że słowa naprawdę dużo ważą (zwłaszcza w dyplomacji, stąd słuszna wstrzemięźliwość MSZ Radosława Sikorskiego, który mówi o „tragedii”, ale nie „ludobójstwie”). Nawet profesor Michael Spagat z Uniwersytetu Londyńskiego, światowej klasy ekspert w dziedzinie śmiertelności w konfliktach zbrojnych, który przeprowadził badania dowodzące, że liczba zgonów spowodowanych działaniami Izraela w Strefie Gazy jest skrajnie niedoszacowana – nawet biorąc pod uwagę statystyki kontrolowanego przez Hamas Ministerstwa Zdrowia – stwierdził, że określenie „ludobójstwo” jest póki co przesadne.
Mimo to, określenie „ludobójstwo” zostało globalnie przyjęte jako określenie na działania Izraela (zarówno sił zbrojnych, jak i wojska oraz innych służb) w Strefie Gazy po 7 października. Jego stosowanie wygląda jednak głównie na próbę dramatyzowania wydarzeń, które i bez tego określenia są straszne, tragiczne, w dużej mierze po prostu złe. Nie będę zajmował się w tym artykule próbą niuansowania działań Izraelskich Sił Obronnych (IDF), których akcje zmierzające do likwidacji Hamasu i innych grup terrorystycznych (jak np. Islamski Dżihad, PIJ) prowadziły – często intencjonalnie – do wysokich strat wśród cywilów. Repertuar ciosów wymierzonych w ludność był szeroki: tzw. masakry mączne (strzelaniny do tłumu zbierającego się wokół dostaw humanitarnych), wykorzystywanie cywilów jako żywe tarcze, bombardowanie obiektów infrastruktury cywilnej. Obie strony konfliktu przedstawiały odmienne narracje, powtarzane na okrągło. Strona gazańska mówiła o aktach ludobójstwa, natomiast izraelska o kłamstwach/manipulacjach Hamasu albo o specyfice walki w Strefie, gdzie terroryści celowo umieszczają swoje tunele, magazyny etc. w szpitalach, dzielnicach mieszkalnych, obozach dla uchodźców.
Nie da się zaprzeczyć zatem, że Izrael popełnia w Strefie Gazy liczne „zbrodnie wojenne” i „zbrodnie przeciwko ludzkości”… i właśnie za to poszukiwani są premier Netanyahu i MON Gallant (znamienne, że na razie jego następca, MON Israel Katz, nie jest ścigany – a należy do bardziej radykalnego obozu niż Gallant, którego powodem zwolnienia była zbytnia pobłażliwość!). Narażę się być może jeszcze bardziej, przypominając, że jednym z podstawowych założeń prawnych w naszej cywilizacji jest zasada domniemania niewinności, nakazująca uważać oskarżonego za niewinnego, dopóki wina nie zostanie udowodniona, co jest z kolei niemożliwe bez postawienia przed sądem. Tak, podobnie ma się sprawa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. To frustrujące, wiem, ale prawo i typowa dla niego beznamiętność nie powstały, by kogoś zadowolić, a żeby dążyć do sprawiedliwości.
Co stoi zatem na drodze, by mówić o „ludobójstwie”? Kluczowym aspektem jest „zamiar zniszczenia w całości lub części” narodu palestyńskiego. Bombardowanie cywilów, strzelanie do dzieci i kobiet, upokarzające traktowanie i demolowanie prywatnej własności z pewnością należy do zbrodni wojennych, ale ich nagromadzenie w miejscu i czasie to „zbrodnia przeciwko ludzkości”, a nie „ludobójstwo”. A chyba zgodzimy się, że „zbrodnie przeciwko ludzkości” są wystarczające, by kogoś z całą mocą potępić i dążyć do jego powstrzymania. Nie trzeba rozszerzać horroru rzeczywistości wątpliwymi wyobrażeniami o „ludobójstwie”, często opieranymi w atmosferze teorii spiskowych o wypowiedzi izraelskich radykałów, takich jak Bezalel Smotrich czy Itamar Ben-Gvir. Często w tym kontekście przywoływana jest opinia Rady Praw Człowieka, która we wrześniu 2025 r. stwierdziła, iż „władze Izraela i siły bezpieczeństwa Izraela dopuściły się i nadal dopuszczają się aktów ludobójstwa”. Wskazanie tego jako stwierdzenie, że ONZ uznało działania izraelskie za „ludobójstwo”, jest jednak nadinterpretacją. Takie sformułowanie („akty ludobójstwa”) oznacza, że zauważalne są działania typowo składające się na ludobójstwo, ale bez dowodu intencji.
Jedyną obecnie drogą prawną do uznania tezy o ludobójstwie w Strefie Gazy, jest tocząca się w MTS od prawie dwóch lat sprawa RPA vs Izrael. Pretoria uznała, że podjęte przez Jerozolimę działania w pierwszych tygodniach walki z Hamasem „mają charakter ludobójczy, ponieważ mają na celu doprowadzenie do zniszczenia znacznej części palestyńskiej grupy narodowej, rasowej i etnicznej” poprzez masowe przesiedlenia, ograniczenie wjazdu pomocy humanitarnej (Strefa Gazy w dużej mierze polegała na niej już przed 7 października 2023 r.), zabijanie cywilów oraz stosowanie retoryki wzywającej do fizycznej eliminacji Palestyńczyków. MTS nie tylko uznał wniosek za warty rozpatrzenia (a więc zaakceptował, że istnieje „prawdopodobieństwo” [plausibility], że Izrael popełnia „ludobójstwo”), ale również nałożył w styczniu 2024 r. na Izrael tzw. środki tymczasowe (na czas gromadzenia materiału dowodowego – przy czym należy podkreślić, że nie jest to „uznanie winy”, tylko „ostrożnościowy środek zapobiegawczy”), które wymagają od Izraela podjęcia takich akcji, które:
– zapobiegną ewentualnym aktom ludobójstwa;
– zapewnią, by jego siły zbrojne nie dokonywały aktów mieszczących się w art. II Konwencji;
– będą zapobiegać i karać bezpośrednie i publiczne podżeganie do ludobójstwa;
– umożliwiają dostarczanie pilnie potrzebnej pomocy humanitarnej i podstawowych usług dla ludności w Strefie Gazy;
– powstrzymają zniszczenie dowodów związanych z zarzutami popełnienia czynów w Konwencji objętych.
W 2024 r. MTS wdrożył dwie modyfikacje środków tymczasowych, jedna wymuszała na Izraelu podjęcie nowych, pełniejszych kroków w celu zapobiegnięcia głodowi, a druga nakazała mu powstrzymanie inwazji na Rafah (z tej pierwszej, jak twierdzi, wywiązał się, tę drugą również – ale sposób jej sformułowania budził kontrowersje). W tym momencie oczekujemy do 12 stycznia 2026 r., kiedy Izrael ma przedstawić swoje dowody na wypełnianie tych środków oraz odpowiedź na oskarżenie RPA. Do wyroku MTS zapewne więc upłynie jeszcze wiele czasu, w którym sąd będzie rozpatrywał merytorycznie zarzuty RPA wobec Izraela. Jerozolima może chociażby wskazać dwa porozumienia o zawieszeniu broni jako dowód na brak „zamiaru zniszczenia w całości lub części” mieszkańców Strefy jako grupy oraz wypełnianie nałożonych środków tymczasowych. Ponadto strona izraelska podkreśla, że jej inwazja na Gazę nastąpiła w ramach usprawiedliwionej samoobrony, co komplikuje ocenę jego zobowiązań w ramach Konwencji.
Nie oznacza to oczywiście, że użycie terminu „ludobójstwo” jest na zawsze wykluczone. Ostateczna ocena może zależeć od udowodnienia zamiaru, a to – zgodnie z praktyką MTK i MTS – jest najtrudniejszym elementem do wykazania. Do tego czasu pozostajemy więc w sferze „zbrodni wojennych” i „zbrodni przeciwko ludzkości”, nie „ludobójstwa”.
Stanowisko Kościoła jest oczywiste
Jak już napisałem, nie trzeba stwierdzić „ludobójstwa” w Strefie Gazy, by uznać postępowanie Izraela za rażąco wykraczające poza usprawiedliwioną obronę i sprzeczne z moralnymi standardami. Zwracał uwagę na to w końcówce swojego ziemskiego życia papież Franciszek. „To jest okrucieństwo. To nie jest wojna” mówił w grudniu 2024 r., nazywając Gazę miejscem, „które obecnie jest synonimem śmierci i zniszczenia, ale które jest bardzo starożytnym miastem, gdzie w pierwszych wiekach chrześcijaństwa rozkwitały klasztory”; za pokój w Strefie modlił się też podczas styczniowego Anioła Pańskiego (nie tylko raz – wielokrotnie nawiązywał do cierpienia mieszkańców Palestyny i Izraela). Nie przeszkadzało mu to w roztropny sposób ująć zagadnienie „ludobójstwa”:
„Według niektórych ekspertów to, co dzieje się w Strefie Gazy, nosi znamiona ludobójstwa. Należy to dokładnie zbadać, aby ustalić, czy mieści się to w technicznej definicji sformułowanej przez prawników i organy międzynarodowe”.
Również papież Leon XIV nie pozostaje obojętny. Podczas swojego pierwszego niedzielnego błogosławieństwa jako papież, 11 maja, powiedział:
„Głęboko boli mnie to, co dzieje się w Strefie Gazy. Niech natychmiast nastąpi zawieszenie broni! Niech zostanie udzielona pomoc humanitarna wyczerpanej ludności cywilnej i niech zostaną uwolnieni wszyscy zakładnicy”.
W lipcu wyraził „głęboki ból z powodu ataku armii izraelskiej na katolicką parafię Świętej Rodziny w mieście Gaza”, dodając, że „ten akt jest kolejnym wśród nieustających ataków militarnych wymierzonych przeciwko ludności cywilnej oraz miejscom kultu w Gazie” i apelując o „natychmiastowego wstrzymania barbarzyństwa wojny oraz do pokojowego rozwiązania konfliktu”. We wrześniu mówił, że „nie ma przyszłości opartej na przemocy, przymusowym wygnaniu, zemście. Narody potrzebują pokoju: kto naprawdę je kocha, pracuje na rzecz pokoju”.
Wyraźny głos przeciwko wojnom, zwłaszcza na Ukrainie i w Strefie Gazy, wybrzmiał z przemowy arcybiskupa Paula Richarda Gallaghera, watykańskiego sekretarza ds. stosunków z państwami, przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ w ramach 80. Debaty Ogólnej. Zwracając uwagę, że „pokój to nie tylko brak wojny czy konfliktu” powiedział, że „naruszenia – takie jak ataki na osoby cywilne, szpitale, szkoły i kościoły – są poważnymi zbrodniami wojennymi”; co więcej „obecnie z rozpaczą obserwujemy również niesprawiedliwe wykorzystywanie głodu jako broni”. Podkreślił, iż „Stolica Apostolska uważnie śledzi sytuację na Bliskim Wschodzie, mając na uwadze osiągnięcie sprawiedliwego i trwałego pokoju między Izraelem a Palestyną, opartego na rozwiązaniu dwupaństwowym, zgodnie z prawem międzynarodowym i wszystkimi stosownymi rezolucjami ONZ” – co ciekawe, tzw. Plan Trumpa stanowiący podstawę obecnego zawieszenia broni, przewiduje właśnie dążenie do takiej reformy działania Autonomii Palestyńskiej i jej kontroli nad Gazą, by mogły powstać „warunki dla wiarygodnej drogi do samostanowienia i państwowości Palestyny”. Abp Gallagher przypomniał także niezwykle ważne pytanie papieża Leona XIV:
„Jak, po wiekach historii, ktokolwiek może wierzyć, że akty wojny przynoszą pokój i nie obracają się przeciwko tym, którzy je popełniają?”
