11-letni chłopiec zastrzelony przez Izrael za rzucanie kamieniami. O zasadzie proporcjonalności

27 października w okupowanym mieście Nablus na Zachodnim Brzegu 11-letni palestyński chłopiec został zastrzelony przez izraelskich żołnierzy po tym, jak rzucił kamieniami w wojskowe pojazdy wracające z jednej z operacji militarnych w regionie. Zaskoczyła mnie popadająca w skrajności reakcja internetowej publiczności na to wydarzenie. Z jednej strony hołubiono brutalną siłę i eliminację słabszych jednostek, bez uwzględnienia humanitarnych oraz etycznych aspektów sprawy, z drugiej – wyrażano narodowowyzwoleńczą egzaltację palestyńskiego ruchu oporu, przyrównywaną do historii polskich walk o niepodległość.

„[…] pokój zapanuje w takiej mierze, w jakiej cała ludzkość zdoła odkryć swoje pierwotne powołanie, aby być jedną rodziną, w której godność i prawa osób – niezależnie od stanu, rasy czy religii – będą postrzegane jako nadrzędne i bardziej istotne niż jakiekolwiek różnice i podziały”.

Jan Paweł II, Światowy Dzień Pokoju, 2000 rok

Co się wydarzyło w Nablus?

IDF prowadzi dochodzenie w sprawie zabicia 11-letniego chłopca zastrzelonego przez IDF na Zachodnim Brzegu. Na filmie widać, jak młody człowiek faktycznie przez dłuższą chwilę rzuca kamieniami w przejeżdżające pojazdy opancerzone. Przejeżdża obok niego co najmniej kilka z nich, jednak dopiero z ostatniego padają strzały, które okazują się śmiertelne. Żołnierze z tyłów jadącej kolumny zapewne widzieli, jak młody człowiek rzuca czymś w poprzednie pojazdy. Mogli mieć niemal 100% pewność, że nie jest to granat, zwłaszcza że takie sytuacje często zdarzają się na Zachodnim Brzegu. Na filmie sytuacja wygląda tak, jakby ostrzał został przeprowadzony z ostatniego wozu, i to z takiej odległości od chłopaka, że bez RPG-7 lub robotycznej ręki nie byłby on w stanie czymkolwiek dorzucić do tego pojazdu.

Haaretz przypomina, że wcześniej w październiku, według Ministerstwa Zdrowia Palestyny, 12-letni chłopiec zginął od ognia IDF w obozie dla uchodźców Qalandiyah na północ od Jerozolimy. Według danych Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka (OHCHR), od początku 2024 roku izraelskie wojsko zabiło 36 dzieci w nalotach oraz 129 przy użyciu ostrej amunicji. Większość tych dzieci zginęła od strzałów w głowę lub górną część tułowia.

Międzynarodowe prawo humanitarne

Warto sobie uświadomić, że nie każde zabójstwo cywila na wojnie nosi znamiona zbrodni wojennej. W kontekście międzynarodowego prawa humanitarnego oraz prawa użycia siły występuje zasada proporcjonalności, która stanowi podstawę do orzeczeń o popełnianiu przestępstw ze strony sił zbrojnych danego kraju w trakcie trwania konfliktu zbrojnego. Jej głównym celem jest zapewnienie, że działania podejmowane przez państwa lub inne podmioty międzynarodowe są adekwatne do zamierzonych celów i nie powodują nadmiernych szkód w stosunku do osiąganych korzyści.

Celem jej zastosowania jest minimalizacja cierpienia ludności cywilnej, co w konsekwencji oznacza, że nawet jeśli atak jest skierowany przeciwko celowi wojskowemu, nie powinien on powodować strat wśród cywilów lub zniszczeń dóbr cywilnych. W kontekście omawianego konfliktu pomiędzy Izraelem a Hamasem i Palestyńczykami należy też przypomnieć, że według zasady proporcjonalności odpowiedź na agresję musi być proporcjonalna do skali i charakteru ataku. Nie może ona przekraczać tego, co jest konieczne do odparcia ataku i przywrócenia bezpieczeństwa.

Gdy jednak już zamkniemy książki prawnicze i zmierzymy się z realnym problemem w prawdziwym konflikcie zbrojnym, sytuacja nie wydaje się już tak oczywista. Weźmy jako przykład izraelskie naloty na szpitale, w których Hamas urządził sobie podziemne siedziby czy też składowisko broni. Według międzynarodowego prawa humanitarnego, jeśli taki obiekt jest wykorzystywany do celów wojskowych, może utracić swoją ochronę i stać się uzasadnionym celem militarnym. Atak powinien być proporcjonalny, co oznacza, że straty wśród ludności cywilnej i zniszczenia dóbr cywilnych nie powinny być nadmierne w stosunku do spodziewanej korzyści militarnej. Co więcej, znajdujący się w środku cywile powinni zostać ostrzeżeni o planowanym nalocie.

Na podstawie krążących w Internecie filmików czy też propagandowych sloganów obu stron, trudno określić z całą pewnością, czy Izrael dokonuje zbrodni wojennych w palestyńskich szpitalach. Każdy wypadek należałoby badać osobno, na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego, po przesłuchaniu uczestników wydarzenia.

To są niestety sytuacje skrajnie skomplikowane w ocenie prawnej, a co dopiero w sytuacji, gdy siedzimy w wygodnym fotelu w odległości tysięcy kilometrów od miejsca wydarzenia… Dlatego wstrzemięźliwość w ocenach byłaby wskazana.

Prawo zamiast darwinizmu

Żyjąc w czasach ciągłej polaryzacji społecznej, niemal każdy z nas trafia do swojej bańki informacyjnej, na podstawie której kreuje się jego subiektywna wizja otaczającego go świata. Obraz pozostaje zniekształcony, a obciążona tym zjawiskiem osoba zaczyna traktować informacje spoza własnego obszaru informacyjnego jedynie jako kłamstwa i propagandę „tych złych”.

Mam wrażenie, że nawet w tak odległym i niemającym bezpośredniego wpływu na nasz naród konflikcie jak ten toczący się w Ziemi Świętej, bańki informacyjne i polaryzacja stron doprowadziła do powstania dwóch obozów kibicowskich.

Opinie sieciowych chuliganów z ramienia Izraela bądź Palestyny bardziej przypominają karczemno-stadionowe kłótnie między fanatykami Legii i Lecha, niż poważne dyskusje na temat skomplikowanych kwestii polityki międzynarodowej.

W opisywanym na początku artykułu przypadku, jeden obóz, wyznający brutalny społeczny darwinizm, posunął się do wygłoszenia opinii, że każdy, kto atakuje pojazd wojskowy – nawet 11-letnie dziecko rzucające kamieniem – może, a nawet powinien zostać zastrzelony. Uzasadniano to tym, że stanowi zagrożenie dla żołnierzy, a nawet jeśli obiektywnie takiego zagrożenia nie stwarza w danej chwili, to, jak argumentowano, za 10 lat zamiast kamienia może użyć granatu.

Racjonalizacja nieuzasadnionej brutalności i tworzenie ad hoc teorii deterministycznych o nieuchronnym losie jednostki przypomina marksistowską dialektykę. Przypomnę słowa Jana Pawła II wygłoszone we wspomnianym już orędziu:

„Wojna jest zawsze porażką ludzkości. […] Należy zatem z całą mocą przypomnieć o obowiązku przestrzegania międzynarodowego prawa humanitarnego, zwłaszcza w odniesieniu do ochrony ludności cywilnej i osób niebiorących bezpośredniego udziału w działaniach wojennych”.

O zasadzie proporcjonalności w międzynarodowym prawie humanitarnym pisałem powyżej. Słowa papieża powinny wskazywać drogę, którą jako społeczeństwo powinniśmy obrać i którą należy promować, zamiast gloryfikowania nieuzasadnionej brutalności wobec słabszych.

Hamas to nie Armia Krajowa

Na koniec chciałbym krótko przypomnieć (czego niektórzy, kierując się nienawiścią do Izraela, zdają się nie dostrzegać), że palestyńskie organizacje – nie tylko te o podłożu religijnym, takie jak Islamski Palestyński Dżihad czy Hamas, ale również świeckie frakcje działające w ramach Organizacji Wyzwolenia Palestyny – w żaden sposób nie przypominają Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich ani Narodowych Sił Zbrojnych.

Twierdzenie, że Palestyńczycy „tak jak my na początku XX wieku” walczą o niepodległość, nie jest prawdą – to fałszywa analogia.

Po pierwsze państwo palestyńskie nie istniało nigdy, a świadomość narodową Palestyńczycy uzyskali, gdzieś pewnie w latach 60. czy 70. Poprzedniego wieku. To oczywiście nie jest zarzut, tylko stwierdzenie faktów. Ich struktura społeczna i uzyskana świadomość narodowa są raczej wynikiem plemiennego charakteru całej ludności, co z perspektywy Europejczyków może wydawać się zupełnie niezrozumiałe. Polacy mieli swoje państwo przez 800 lat, które zostało im brutalnie odebrane zarówno przez zaborców, jak i własną nieudolność w sprawowaniu rządów.

Polacy, nawet jeżeli używali metod terrorystycznych w osiąganiu celów politycznych jak PPS w XIX wieku, to były one wymierzone w aparat władzy lub wojsko. Nigdy celem polskiej polityki frakcji podziemnych nie była ludność cywilna (choć nie oznacza to, że nie ponosiła ofiar), w przeciwieństwie do frakcji palestyńskich, które zarówno w czasach walk OWP o wyzwolenie Palestyny, jak i obecnie poprzez brutalny terroryzm organizacji dżihadystycznych, świadomie kierowały swoje działania przeciwko niewinnym mieszkańcom.

Nie zmienia to oczywistego faktu, że Palestyńczycy ze swojej perspektywy mają prawo do walki o niepodległość, natomiast w żaden sposób ich sytuacja nie przypomina sytuacji narodu polskiego w całej swej historii.

Artykuł jest częścią serii „Globalne Południe pod Lupą”, w którym Marcin Lupa (współautor @GlobPoludnie na platformie X) informuje o wydarzeniach w tej części świata, szukając rozwiązań opartych o sprawiedliwość społeczną, naturalną godność i prawa człowieka.

Marcin Lupa
Marcin LupaNa portalu prowadzi autorski cykl "Globalne Południe pod Lupą". Absolwent Wydziału Prawa i Administracji UWr poświęcający swój czas wolny na rekonstrukcję historyczną przedwojennego Wojska Polskiego oraz studiowanie historii XX wieku. Z zamiłowania biegacz i miłośnik górskich wędrówek, interesujący się geopolityką, astronomią, muzyką, książkami (od biografistyki i literatury faktu po klasyki fantastyki) i filmami wojennymi.