- Wojna na Ukrainie ze względu na zaangażowanie państw szeroko rozumianego zachodu oddziałuje na ogólnoświatową sytuację polityczną.
- Po półtorej roku krwawych, militarnych starć pojawia się coraz więcej głosów o możliwym zakończeniu wojny.
- Rozważane są ewentualne warianty traktatu pokojowego, który byłby akceptowalny dla obu stron – ale również trwały.
Arabia Saudyjska „gołąbkiem” pokoju
Dwa miesiące temu, w dniach 5-6 sierpnia odbyło się spotkanie w Dżuddzie, w Arabii Saudyjskiej, gdzie dyplomaci szczebla doradców ds. bezpieczeństwa narodowego, między innymi także ci reprezentujący kraje tzw. globalnego południa, mogli przedyskutować dziesięciopunktowy plan pokojowy prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Co istotne Polskę na szczycie reprezentował prezydencki minister Marcin Przydacz; co więcej, przedstawiciele Rosji – a więc strony konfliktu – nie zostali zaproszeni na konferencję.
Warto podkreślić, że inicjatorem spotkania była Ukraina, która próbuje zmienić wojenną percepcję w krajach globalnego południa, które są nastawione w najlepszym wypadku neutralnie do konfliktu z Rosją lub wręcz sprzyjają Moskwie. Inicjatywa choć należała do Kijowa, to została wykorzystana przez Arabię Saudyjską do zaakcentowania swojej obecnej linii politycznej. W jej ramach Rijad stara się uchodzić za kraj z jednej strony próbujący rozwiązywać konflikty z innymi państwami, pokojowy i nieagresywny, a z drugiej strony jako ważny gracz na światowej szachownicy. Nie da się ukryć, że to właśnie Saudowie są największym triumfatorem tego szczytu. Kraj, pod przywództwem Muhammada ibn Salmana, w poprzednich latach angażował się w konflikt w Jemenie oraz był znany ze sponsorowania radykalnych ruchów muzułmańskich w regionie. Obecnie polityka Arabii Saudyjskiej przeszła metamorfozę i Saudowie starają się mocno zaakcentować swoją pokojową postawę. Warto przypomnieć między innymi o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych oraz gospodarczych, z dotychczasowym śmiertelnym wrogiem Rijadu, czyli Iranem, a także o wizycie Recepa Erdogana w Arabii Saudyjskiej i podpisaniu potężnych kontraktów zbrojeniowych między krajami, które również w przeszłości nie darzyły się sympatią. Spotkanie w Dżuddzie to kolejny element gry politycznej, jaką największe państwo Półwyspu Arabskiego prowadzi w ramach własnych wysiłków dyplomatycznych.
Chińska obecność
Trudno nie zauważyć, że książę Muhammad ibn Salman swoją strategię „pokojowego domu Saudów” zaczerpnął od chińskiej dyplomacji. To właśnie Państwo Środka stało za pojednaniem Rijadu i Teheranu w kwietniu bieżącego roku. Pekin już od wielu lat próbuje jawić się w oczach świata jako państwo zainteresowane wyłącznie pokojową rywalizacją gospodarczą, będące orędownikiem poszanowania prawa międzynarodowego. Ponadto Chiny mają spory zasób możliwości wpływania na kraje azjatyckie oraz globalnego południa. Można przypomnieć choćby konferencję z maja bieżącego roku, czyli szczyt Azji Środkowej, lub ciągłe starania o rozszerzenie inicjatywy pasa i szlaku.
Mimo oficjalnie tej niemalże „hipisowskiej” postawy w stosunkach międzynarodowych, Chiny ambitnie realizują swoje cele oraz prowadzą ostrą bezpardonową walkę polityczną ze Stanami Zjednoczonymi. To właśnie rywalizacja z Waszyngtonem stoi za postawą Chin względem wojny na Ukrainie, gdzie Chińczycy sprzyjają (choć nieoficjalnie) rosyjskim okupantom.
Dlaczego w takim razie Państwo Środka zdecydowało się brać udział w konferencji zorganizowanej przez Arabię Saudyjską “na prośbę” Wołodymyra Zełenskiego?
Pierwszym powodem niewątpliwie jest próba ciągłego budowania wizerunku państwa pokojowego, które stara się być rozjemcą zwaśnionych stron. Zresztą to właśnie Pekin zaproponował pierwsze konkretne rozwiązania, jeszcze w 2022 roku, odnośnie możliwości zakończenia konfliktu. Tak bardzo wyśmiewana w Polsce przez co poniektórych inicjatywa pokojowa Chin de facto może stać się podstawą późniejszych rozmów pokojowych. Jeżeli Państwo Środka odegrałoby kluczową rolę w procesie zakończenia wojny, jego międzynarodowe „akcje” poszłyby jeszcze wyżej.
Drugim powodem chińskiej aktywności i pojawieniu się na spotkaniu w Dżuddzie jest kwestia omawianych 10 punktów Prezydenta Zełenskiego. To właśnie charyzmatyczny przywódca Ukrainy ujął w swej propozycji zakończenia wojny punkt dotyczący poszanowania integralności terytorialnej granic swojego kraju. Z tym punktem chętnie zgadzają się Chińczycy, gdyż akcentuje on prawowitą przynależność wyspy Tajwan do Państwa Środka. Trzecim powodem może być fakt, że Pekin nie chciałby być postrzegany permanentnie jako zausznik Rosji w kwestii ukraińskiej, ale jako już opisywany powyżej „gołąbek pokoju”.
Ukontentowana Ukraina
Można odnieść wrażenie, że Ukraińcy byli zadowoleni z rozmów podczas szczytu w Dżuddzie. Co prawda nie został wydany wspólny komunikat państw biorących udział w konferencji, ale mogło to wynikać także z dość niskiej rangi dyplomatycznej uczestników. Delegacja ukraińska doceniła fakt, że większość krajów-uczestników zgadzała się z punktami planu Zełenskiego, a zwłaszcza z tymi dotyczącymi poszanowania integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy. Niestety głównym problemem, który dzielił uczestników konferencji jest punkt dotyczący wycofania sił rosyjskich na granicę z roku 2014.
W kuluarach szczytu w Arabii Saudyjskiej trudności wynikały z tego powodu, że nie wszystkie kraje rozumieją, dlaczego Rosja musi wycofać się z Ukrainy, by ta wojna się zakończyła. Najtrudniejsza jest właśnie kwestia dotycząca tego, że Rosja musi wyjść z terytorium Ukrainy. “Niektóre kraje, oczywiście nie wszystkie (…), w dalszym ciągu myślą, że to są kwestie jakichś terytorialnych niuansów. Że Rosja atakuje Ukrainę ze względu na jej ziemie na wschodzie Ukrainy” – oświadczył Podolak na antenie Radia Swoboda.
Trudno wyobrazić sobie poszanowanie integralności terytorialnej Ukrainy ze stacjonującymi wojskami rosyjskimi w Donbasie, na Zaporożu i na Krymie. Z rozmów wynika, że wiele państw za warunek konieczny do rozpoczęcia procesu pokojowego uważa zaprzestanie działań stricte militarnych w obecnych granicach kontroli. Oznacza to oczywiście zamrożenie konfliktu, na które Kijów nie może się zgodzić. Niestety z perspektywy ukraińskiej tląca się wojna i niepewne rokowania pokojow, są korzystne dla strony rosyjskiej, która miałaby czas na zgromadzenie odpowiednich sił i środków, do ewentualnej „dogrywki” w formie kinetycznej.
Czy spotkanie w Dżuddzie było przełomowe?
Jan Paweł II w encyklice Centesimus Annus zauważył, że warunkiem koniecznym do zawarcia trwałego i fundamentalnego traktatu pokojowego między narodami jest pojednanie:
prawdziwy pokój nigdy nie jest wynikiem zwycięstwa militarnego, ale zakłada przezwyciężenie przyczyn wojny i autentyczne pojednanie między Narodami. Tymczasem istniejąca przez wiele lat w Europie i w świecie sytuacja była raczej nieobecnością wojny, aniżeli autentycznym pokojem.
Wydaje się, że spotkanie w Dżuddzie w żaden sposób nie doprowadziło do radykalnej zmiany postawy państw uczestników w kwestii wojny na Ukrainie. Na pewno strona ukraińska zyskała w kwestii wizerunkowej, jako państwo szukające rozwiązań pokojowych, które docenia znaczenie też odległych od własnych granic krajów. Można użyć sformułowania, że spotkanie w Dżuddzie było elementem szerszego procesu pokojowego, do którego zarówno Ukraina jak i Rosja nieuchronnie się zbliżą, gdy zostaną wyczerpane wszelkie możliwości militarnego rozstrzygnięcia wojny.
Problemem jest natomiast to, że na obecną chwilę obie strony wydają się być zdeterminowane do trwania w kinetycznej formie konfliktu, licząc na przechylenie szali na swoją korzyść. Pojednanie między narodami, które jest podstawowym warunkiem potrzebnym do zawarcia trwałego pokoju, jest na obecnym etapie wojny niemożliwe. Dlatego na pozytywne efekty konferencji takich jak ta w Dżuddzie możemy jeszcze długo poczekać.