XXI wiek stał się początkiem ery smartfonów i samochodów elektrycznych. Niniejsze zdobycze technologiczne opierają się na wykorzystaniu akumulatorów litowo-jonowych, których immanentną cechą jest możliwość wielokrotnego ich ładowania i rozładowywania. Do ich budowy niezbędne jest wykorzystanie kobaltu, na który popyt stale rośnie wraz z rozwojem urządzeń elektronicznych[1]. Jednak pod elegancką nowoczesną technologią kryje się brutalna prawda. Demokratyczna Republika Konga (DRK), w której znajduje się 60% światowych złóż kobaltu, jest w centrum sporów dotyczących jego wydobycia, a jej mieszkańcy są ofiarami tej eksploatacji[2].
W samym środku prac wydobywczych w kopalniach znajduje się niezliczona armia dzieci – w 2014 roku szacowano ich liczbę na 40 tysięcy. Pracują boso, w głodzie i brudzie, bez wytchnienia, w naprzemiennych warunkach ulew i upałów, będąc bite za niezadowalająco wykonywane zadania. To takie osoby zarabiają miliony dla ogromnych korporacji w Chinach. To pod kontrolą tego kraju znajduje się 15 z 19 głównych kopalń kobaltu w DRK, które w większości prowadzone są nieformalnie i bez odpowiednich środków ostrożności.
Tunele kopalni są tworzone bez należytych narzędzi, często gołymi rękami, do tego nieraz zawalając się podczas deszczu. Górnicy poruszają się w nich z użyciem dziur w skale, bez lin czy zabezpieczeń. Wydobyty kobalt jest zaś sortowany i myty za pomocą rąk kobiet i dzieci niewyposażonych w rękawice czy maski[3].
Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem klasyfikuje różne związki kobaltu jako prawdopodobnie lub możliwie rakotwórcze dla człowieka[4]. Pierwiastek ten i jego pochodne są czynnikami toksycznymi. Narażenie na nie może powodować m.in. różne reakcje alergiczne, nieżyt nosa i astmę, zmiany zapalne i martwicę nabłonka dróg oddechowych, kaszel, niewydolność oddechową, przewlekłe zapalenie oskrzeli i płuc czy fetotoksyczność (opóźnienie rozwoju płodu)[5]. Raporty dowodzące ogrom problemów zdrowotnych u osób nie tylko pracujących w kopalniach, ale również mieszkających w ich pobliżu, są niezliczone.
Przemysł wydobywczy kobaltu w DRC budzi poważne pytania etyczne dotyczące globalnego łańcucha dostaw i odpowiedzialności korporacyjnej. Zanim wydobyty kobalt trafi do chińskich fabryk ogniw litowo-jonowych, które następnie sprzedadzą je firmom technologicznym, przechodzi przez ręce wielu pośredników, z których każdy pobiera swoją prowizję. Szacuje się, że do pracownika kopalni trafia od 1 do 3 dolarów dziennie. Niestety, większość z nich nie może również zmienić pracy, ponieważ wydobycie metalu jest ich jedyną możliwością zarobkowania.
Czy taka jest cena elektromobilności, o jaką walczymy?
Kilka lat temu Stany Zjednoczone i Unia Europejska wdrożyły dyrektywy dotyczące „minerałów konfliktowych”, które nakładają na producentów przetwarzających owe minerały wymagania dotyczące udowadniania pochodzenia ich z legalnych źródeł.
Niestety jednak kobalt nie jest objęty tymi dyrektywami, wobec czego korporacje technologiczne nie są zobligowane do sprawdzania pochodzenia materiałów budujących baterie[6][7].
Pojawiają się głosy, że taka sytuacja nie będzie trwać wiecznie. Tak jak w energetyce widzimy stopniowe odchodzenie od węgla na rzecz gazu ziemnego i w końcu wodoru, tak samo kobalt może być pierwiastkiem przejściowym przed powszechnym użyciem ogniw litowo-jonowych niezawierających tego budulca.
Obecny udział technologii niewykorzystującej kobaltu w produkcji akumulatorów litowo-jonowych sięga 14% i ma wynieść 20% w 2030 roku, wobec czego zapotrzebowanie na kobalt będzie się zmniejszało. Fakt ten został zauważony i od kilku lat rząd Demokratycznej Republiki Konga stara się o maksymalne skrócenie łańcucha pośredników, dzięki czemu w kraju ma zostawać więcej pieniędzy. Założona kilka lat temu organizacja rządowa Entreprise Générale du Cobalt (EGC) opublikowała standardy dotyczących prac kopalnianych. W teorii EGC uzyskała kontrolę nad rynkiem wydobywczym i jego rozwojem, a także monopol na zakup całej lokalnie produkowanej rudy przed jej przetworzeniem i wysłaniem. Pojawiają się jednakże głosy, iż organizacja działa opieszale w kwestii skupowania metalu oraz że próby wprowadzania innych rozwiązań nieustannie prowadzą do chaosu decyzyjnego i impasu[8]. Jak widać, tort finansowy prędzej zgnije, niż zostanie sprawiedliwie podzielony. Czy zatem nie jesteśmy w stanie nic zrobić?
Choć osoby nawołujące do zaprzestania korzystania z produktów firm technologicznych najprawdopodobniej kierują się szlachetnymi pobudkami, to jednak odejście od kupowania smartfonów najpewniej nie przysłuży się poprawie jakości życia Kongijczyków, a jedynie pozbawi ich środków do życia i spowoduje większe niepokoje społeczne. Tak jak zostało wspomniane, dla wielu z nich nie istnieje inna możliwość pracy, a rozwiązania potencjalnie umożliwiające zwiększenie ich płac znajdują się w centrum sporów lokalnych rządów. Z drugiej strony dalsze kupowanie dóbr technologii przyczynia się do dostarczania kapitału skorumpowanym urzędnikom. Co jest lepszym rozwiązaniem?
Czasami lepiej jest zaakceptować brutalność tego świata, choćby po to, by uniknąć jeszcze gorszej alternatywy.
***
[1] Li M., Lu J. (2020), Science, Cobalt in lithium-ion batteries
[2] Shengo M. L., Kime M., Mambwe M. P., Nyembo T. K. (2019), Journal of Sustainable Mining, A review of the beneficiation of copper-cobalt-bearing minerals in the Democratic Republic of Congo.
[3] Sky News (2017), Special report: Inside the Congo cobalt mines that exploit children [Wideo, YouTube]
[4] IARC Monographs on the Identification of Carcinogenic Hazards to Humans (dostęp dn. 17.07.2024)
[5] Sapota A., Daragó A. (2011), CIOP – Państwowy Instytut Badawczy, Kobalt i jego związki nieorganiczne – w przeliczeniu na Co.
[6] Conflict Minerals Disclosure (dostęp dn. 17.07.2024)
[7] Conflict Minerals Regulation: The regulation explained (dostęp dn. 17.07.2024)
[8] Rutkowski T., Podróż bez Paszportu. (2023). Kobalt we krwi. Dlaczego przemysł wydobywczy niszczy życie Kongijczyków? [Wideo, YouTube]