Dogmat to nie zagrywka polityczna

Dogmat – słowo, które współcześnie budzi wiele negatywnych emocji: Z jednej strony czasami wiąże się z wewnętrznym sprzeciwem wobec narzucającej się nam czyjejś wizji świata; z drugiej – wręcz przeciwnie – z lękiem przed indywidualnym sposobem myślenia czy nierozsądnym postrzeganiem ich jako wykładni, której mamy smutny obowiązek się podporządkować.

Warto zacząć od okoliczności ogłoszenia dogmatu o Wniebowzięciu Maryi w 1950 roku przez papieża Piusa XII. Pozwoli to zobaczyć nieco szerzej kontekst, w którym następuje ustanowienie pojedynczego dogmatu, aby później rozważyć kwestię dogmatów w szerszej perspektywie, a zwłaszcza roli, którą pełnią one w Kościele.

Egzemplifikacja zdrowej dogmatyki

Dogmat o cudownym zabraniu Maryi do nieba wraz z duszą i ciałem był znaczącym wydarzeniem z co najmniej 3 powodów. Po pierwsze – był to akt uwielbienia Boga w Jego planie zbawienia człowieka. Posłanie Chrystusa, którego skutkiem miało być usprawiedliwienie nas przed Bogiem i powtórne pojednanie rodzaju ludzkiego ze Stwórcą, w Maryi zaczyna się dokonywać w sposób zupełny, ponieważ plan ten zakłada, że człowiek będzie przebywał w niebie wraz z duszą i ciałem (wiara w powszechne zmartwychwstanie umarłych).

Nie ma bardziej wzniosłego sposobu na oddanie czci Bogu niż pełnienie Jego woli. A jaka jest wola Stwórcy? Bóg zaś „wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,4). To właśnie dokonuje się w Maryi przez jej wzięcie do nieba. Kościół, ogłaszając uroczyście ten dogmat, potwierdza nasze uczestnictwo w realizacji Bożego planu wobec ludzi.

Po drugie – okoliczności eklezjalne. Wiara w szczególne wywyższenie Maryi, którego Bóg dokonał poprzez uchronienie jej ciała od rozpadu, była od wieków obecna w Ludzie Bożym. Powód ten ukazuje nam, że na ustanowienie tego dogmatu nie mieli wpływu tylko „watykańscy urzędnicy”, ale po prostu modlący się Kościół, który jest prawdziwie prowadzony w wierze przez Ducha Świętego.

Po trzecie – okoliczności historyczne. Mamy rok 1950. Największy i najbardziej wyniszczający konflikt zbrojny na świecie zakończył się dopiero 5 lat temu. W tych nadal mrocznych czasach, w których Europa dopiero próbuje się podnieść z letargu wojny, z placu św. Piotra w Watykanie rozchodzi się na cały świat orędzie nadziei, które przypomina, że jesteśmy wezwani do życia wiecznego, wraz z naszą naturą, która choć jest zraniona przez grzech, jest ostatecznie dobra.

Dogmat – zagrywka polityczna?

Można pochopnie postawić zarzut dotyczący tego, że ogłoszenie dogmatu o Wniebowzięciu było czysto polityczną zagrywką. Ludzie żyjący w niezwykle trudnych czasach powojennych, dostali to czego oczekiwali. Ponadto wiele ludzi dzisiaj generalnie kwestionuje zasadność dogmatów. Stwierdzają oni, że niezmienne prawdy wiary to w rzeczywistości narzędzia ślepego podporządkowywania sobie ludzi przez duchowieństwo. Czy rzeczywiście tak jest? Warto przyjrzeć się tym zarzutom i postarać się na nie odpowiedzieć w sposób racjonalny.

Definicja dogmatu mówi, że jest to twierdzenie ogólnie przyjęte przez członków danej wspólnoty. I tak na przykład w starożytnej Grecji nazywano postanowienie władz polis, do którego wszyscy się mieli podporządkować, czy też pewną tezę obowiązującą w konkretnej szkole filozoficznej. Celem tego podporządkowania nie było dobro pojedynczego człowieka, ale szerszej grupy osób (tu: mieszkańców polis czy uczniów szkoły filozoficznej). Chodziło o to, aby wspólnota ludzi posiadała dla siebie pewne uniwersalne spoiwo, by umożliwić funkcjonowanie w społeczności.

Tak więc pod względem funkcjonalnym pojęcie dogmat na przestrzeni wieków zachowało pewne niezmienne aspekty. Odnosząc się jednak wprost do rzeczywistości Kościoła, należy dodać jeszcze specyficzne funkcje dogmatów, którymi są (poza jednoczeniem wspólnoty) ochrona prawd wiary i prowadzenie wiernych do zbawienia. Nie dziwi zatem fakt, że w Kościele ogłoszone dogmaty były i są ustanawiane w sposób autorytarny, powszechnie obowiązujący całą wspólnotę ochrzczonych.

Wobec tego ich celem nie jest podporządkowywanie sobie innych ludzi, ale w przypadku Kościoła – dogmaty „służą rozumowi i ludzkiej wolności, aby otwierały się one na horyzont transcendentalny i doszły w ten sposób do zjednoczenia z Bogiem w prawdzie i miłości” (kard. G. L. Müller Dogmatyka katolicka). Dogmaty katolickie wzywają ochrzczonych, by wzrastali w wierze i poznawaniu Boga. Są one gwarantem poznawania Go w prawdzie, a nie według swojej indywidualnej wizji.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego (KKK) czytamy w punkcie 491: „W ciągu wieków Kościół uświadomił sobie, że Maryja, napełniona »łaską« przez Boga (Łk 1, 28), została odkupiona od chwili swego poczęcia” (por. dogmat o niepokalanym poczęciu Maryi). Interesującym wydaje się sformułowanie „Kościół uświadomił sobie” – wynika z tego, że był czas, kiedy nie był tego faktu świadomy. Obserwacja ta pozwala nam przejść do kolejnego pytania, czyli o cechy dogmatów katolickich.

Jak traktować dogmaty?

Dogmaty są odkrywane, a nie wymyślane, ponieważ dotyczą Objawienia, które z definicji pochodzi nie od nas, ale od Boga. Objawienie jest tajemnicą; niezależnie od liczby dogmatów, nie da się w pełni objąć go rozumem.

Tak, dogmaty wymagają więc od nas wiary. Nie oznacza to jednak, że są one czysto abstrakcyjne. Owszem, często dotyczą rzeczy i zjawisk nie z tej rzeczywistości lub opisują fakty, których nasz rozum nie jest w stanie zupełnie pojąć, gdyż są one „ponad rozumem” (na przykład dziewicze poczęcie Syna Bożego). Pomimo tego analiza dogmatów (pod względem ich treści i przesłanek, na podstawie których zostały ustanowione), może nam pomóc dostrzec ich logikę i zasadność, bo pochodzą one od Boga, który jest porządkiem wszystkich rzeczy.

Natomiast powszechna obowiązywalność dogmatów wynika z faktu, że Kościół jest wspólnotą, która co prawda wymaga, aby jego członkowie byli posłuszni jego rozporządzeniom i zasadom, ale równocześnie dba o głębsze zrozumienie przez nich, z czego one wynikają.

Nie chodzi więc o „życie pod dyktando dogmatów”, ale o „życie według dogmatów”, które zawierają w sobie najważniejsze prawdy o Bogu. W przypadku dogmatu o przeistoczeniu chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa podczas liturgii powinniśmy zastanowić się, z czego to wynika i co oznacza dla Kościoła, a także w jaki sposób ja – konkretny człowiek żyjący w XXI wieku – mogę autentycznie żyć według wiary, zamiast jedynie spełniać przykry obowiązek uczestnictwa w mszy.

Nasza rzeczywistość w swej dynamice niechętnie przyjmuje to, co niepodważalne i niezmienne, podczas gdy zrozumienie zasadności trwałej doktryny pozwala na bardziej swobodne i rzeczywiście wolne poruszanie się w tematyce religii, teologii czy filozofii.

Kościół sam mówi o dogmatach, że są one „światłem na drodze naszej wiary; oświecają ją i nadają jej pewność. I na odwrót, jeśli nasze życie jest prawe, to nasz rozum i nasze serce są otwarte na przyjęcie światła dogmatów wiary” (KKK 89). Parafrazując słowa autora listu do Hebrajczyków, możemy stwierdzić, że dogmaty są „dowodami tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11, 1).

Kacper Beker
Kacper BekerStudent psychologii oraz pasjonat teologii, a zwłaszcza liturgiki. Członek wspólnoty DDA "Beczka" w Krakowie. "Emerytowany" debatant, co najlepiej pokazuje swoim zamiłowaniem do długich dyskusji i rozmów.