19 stycznia weszło w życie zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem, wynegocjowane przy udziale Kataru, Egiptu i USA. Z moralnego punktu widzenia można powiedzieć, że każde działanie, które prowadzi do przerwania działań zbrojnych będzie słuszne, gdyż ograniczy liczbę ofiar konfliktu. Ta na pozór oczywista prawda, może jednak nie wytrzymać pod naporem pytań próbujących dociec, dlaczego akurat teraz zdecydowano się na ten krok, który można było równie dobrze podjąć już pół roku temu.
„Cierpienie ludzkie budzi współczucie, budzi także szacunek — i na swój sposób onieśmiela. Zawiera się w nim bowiem wielkość swoistej tajemnicy. (…) człowiek w swoim cierpieniu pozostaje nietykalną tajemnicą”.
św. Jan Paweł II, Salvifici doloris
Patrząc na trwający już 15 miesięcy konflikt z czysto humanitarnej i ludzkiej perspektywy, trzeba stwierdzić, że to najwyższy czas na zakończenie działań zbrojnych w Gazie i zapewnienie pokoju zarówno jej mieszkańcom, jak i uwięzionym przez Hamas zakładnikom. Chociaż statystyki często bywają dehumanizujące, potrafią pokazać skalę cierpienia obu stron konfliktu:
7 października i zakładnicy
- Liczba osób zabitych w Izraelu podczas ataku z 7 października: około 1200
- Liczba zakładników wziętych do Gazy: 251
- Liczba zakładników w Strefie Gazy, którzy prawdopodobnie żyją: 62, w tym dwóch sprzed 7 października 2023 roku
- Liczba jeńców w Strefie Gazy, o których uważa się, że zginęli: 36, w tym dwóch sprzed 7 października 2023 roku
Wojna w Gazie po 7 października
- Liczba zabitych Palestyńczyków w Strefie Gazy: ponad 46 000 (prawdopodobnie połowa to kobiety i dzieci)
- Liczba Palestyńczyków rannych w Strefie Gazy: ponad 109 000
- Liczba bojowników zabitych przez Siły Obronne Izraela (IDF): ponad 17 000
- Liczba zabitych izraelskich żołnierzy od 7 października 2023 roku: 840
Przesiedlenia
- Liczba Palestyńczyków przesiedlonych w Strefie Gazy: około 1,9 miliona
- Procent przesiedlonej ludności Gazy: około 90%
- Liczba Izraelczyków przesiedlonych w wyniku ataków z Gazy w szczytowym momencie: ponad 75 500
Te liczby pokazują z jak dramatycznym konfliktem mamy do czynienia. Złość narasta, gdy weźmie się pod uwagę to, że obecne zawieszenie broni jest… niemal identyczne w treści do tego wynegocjowanego w maju.
Tuż po zawarciu porozumienia, gazeta „Yedioth Ahronoth” rozmawiała z jednym z urzędników, który uczestniczył w procesie negocjacji i przekazał zatrważające informacje: „Czytasz, co tam jest napisane, wiesz, co było w poprzednich propozycjach, i ogarnia cię przerażenie, myśląc, że można było to wszystko podpisać wcześniej. Cena krwi, którą zapłacono, to niekończący się ból, któremu można było zapobiec”.
Z drugiej strony, biorąc pod uwagę w jaki sposób rozegrały się wydarzenia od czerwca można stwierdzić, że zakończenie wojny na tamtym etapie byłoby totalną porażką Izraela zarówno na froncie wojny w Gazie, jak i w Libanie przeciw Hezbollahowi. Wrzesień i październik były kulminacją działań IDF wymierzonych w przywódców obu organizacji, doprowadzającą do interwencji lądowej sił izraelskich w Libanie. Gdyby rozejm nastąpił w maju lub lipcu, nie doszłoby do odstraszających uderzeń na Iran i dekapitacji kierownictwa Hezbollahu i Hamasu. Nasrallah i Sinwar prawdopodobnie nadal sprawowaliby rolę przywódców, ciesząc się ze zwycięskiej kampanii wojennej przeciwko Izraelowi, opłakując pamięć męczenników.
Nie zmienia to jednak faktu, że zniszczenia Gazy byłyby znacznie mniejsze, wielu ludzi (w tym kobiet i dzieci) nie zginęłoby pod gruzami zawalonych domów, a co najmniej kilkunastu zakładników wciąż byłoby żywych. Warto jeszcze zwrócić uwagę na kolejny aspekt tego przeciągającego się konfliktu – co właściwie osiągnął Izrael w czasie 15 miesięcy kampanii wojennej?
Zwycięski Hamas
Izrael postawił sobie dwa cele te wojny. Moim skromnym zdaniem są one ze sobą sprzeczne i nie da się osiągnąć jednego z nich kosztem tego drugiego:
- Zniszczenie Hamasu
- Uwolnienie wszystkich zakładników
Po 15 miesiącach wojny i odbiciu zaledwie kilku zakładników przez IDF, pewne jest, że ich los jest uzależniony od negocjacji pomiędzy stronami. Mając kartę porwanych w ręku, Hamas stawia wygórowane żądania. Chce w szczególności utrzymać swoją władzę w Gazie. Zresztą wstępne ustalenia w sprawie fazy 2 i 3 umowy o zawieszeniu broni de facto pozostawiają Muzułmański Ruch Oporu jako administratorów cywilnych i bezpieczeństwa w enklawie.
Odzyskanie uprowadzonych jest zatem możliwe tylko w sytuacji uznania Hamasu za suwerena w Gazie, co w pełni podkreślałoby zupełny bezsens tej wojny, gdyż takie warunki Izrael mógłby prawdopodobnie uzyskać już w grudniu 2023 roku.
Co do zniszczenia Hamasu – materiały filmowe, które pojawiły się zaraz po wejściu w życia zawieszenia broni, świetnie wizualnie podsumowały realizację tego celu. Setki bojowników jadących triumfalnie po ulicach Khan Younis otoczone przez euforycznie podekscytowany tłum cywilów, w tym kobiet i dzieci. Taki był obraz, który trafił do całego świata. Hamas nie jest zniszczony, zachował pełną władzę cywilną, czego zasługą jest niechęć izraelskich wojskowych, w tym Herzi Haleviego, do udzielania pomocy humanitarnej mieszkańcom Gazy. Ten, kto rozdaje żywność i paliwo ludności cywilnej, ten w rzeczywistości nimi rządzi w enklawie, która funkcjonuje właściwie tylko w oparciu o międzynarodową pomoc humanitarną.
Brygady Al-Qassam faktycznie zostały rozbite, struktura dowodzenia ewidentnie została złamana, wyeliminowani zostali właściwie wszyscy dowódcy wyższego szczebla, a Hamas utracił zapewne większość ze swojego arsenału rakietowego. Natomiast organizacja terrorystyczna zyskała właściwie nieprzebrane rzesze chętnych do wstąpienia w jej szeregi.
Na 2 miliony mieszkańców aż 300 tysięcy to młodzi mężczyźni, którzy chętnie wezmą odwet na izraelskim wrogu. Jeżeli do tego wszystkiego, zgodnie z obecnym porozumieniem, Izrael będzie musiał faktycznie wycofać całe siły zbrojne z Gazy, to odbudowa potencjału organizacji może być krótsza niż się powszechnie uważa, zważywszy na możliwości jej wzmacniania ze strony zewnętrznych „aktorów”.
Patrząc z tej perspektywy trudno nie uznać podpisanego właśnie układu pomiędzy Hamasem a Izraelem za klęskę Jerozolimy, gdyż nie jest ona w stanie zrealizować wszystkich celów. Dlatego uzasadnionym pozostaje pytanie: czy aby na pewno zmierzamy do końca wojny w Palestynie?
Pauza operacyjna
Na posiedzeniu gabinetu, które zatwierdziło umowę, Netanyahu oświadczył, że Biden i Trump przekazali gwarancje, że „jeśli negocjacje dotyczące drugiego etapu umowy zakończą się niepowodzeniem, a Hamas nie zaakceptuje naszych wymagań dotyczących bezpieczeństwa, wrócimy do intensywnych działań zbrojnych przy wsparciu Stanów Zjednoczonych”. Równocześnie premier Izraela w minionym tygodniu wyraził zamiar utrzymania sił IDF w korytarzu Filadelfia (granica między Gazą a Egiptem) i kontynuowania walk po pierwszym etapie umowy:
„Ochrona korytarza Filadelfia i strefy bezpieczeństwa. Kiedy mówię o ochronie korytarza Filadelfia, nie tylko nie zmniejszymy tam naszych sił – wręcz przeciwnie, zwiększymy je, co stoi w sprzeczności ze wszystkimi doniesieniami, które słyszę. Zobowiązaliśmy się w umowie, że Izrael zachowa pełną kontrolę nad korytarzem Filadelfia i strefą bezpieczeństwa otaczającą całą Strefę Gazy”.
Jak mają się te zapowiedzi do obecnie podpisanego porozumienia? Właściwie nic nie stoi na przeszkodzie by je zrealizować, gdyż porozumienie nie zakłada, że po pierwszej jego fazie musi nastąpić druga. Równie dobrze po upłynięciu 42 dni IDF może wrócić do Strefy Gazy i rozpocząć kolejny etap walk z Hamasem. Ten makiaweliczny plan, który oznaczałby dalsze cierpienie ludności Gazy i prawdopodobnie przypieczętowałby los zakładników, z politycznego punktu widzenia miałby sens dla Netanyahu. Byłby on w stanie utrzymać swoją rozłażącą się na boki koalicję nadal przy władzy, zwłaszcza że Minister Finansów Bezalel Smotrich zapowiedział odejście z rządu, jeżeli ten nie wznowi działań zbrojnych. Poza tym ponosząc bardzo małe koszty, Izrael odbiłby 33 zakładników z rąk Hamasu za cenę 1000 palestyńskich więźniów (większość stanowią kobiety i dzieci). Jest to bardzo prawdopodobny scenariusz, zwłaszcza że Netanyahu będzie mógł liczyć na pełne poparcie zaprzysiężonego 20 stycznia 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych przy takiej operacji w Gazie.
Donald Trump zapowiadał, że „będzie piekło” jeżeli Hamas nie wypuści wszystkich zakładników. Sądząc po jego determinacji, może być on skłonny do dużych ustępstw wobec premiera Izraela w jego wizji prowadzenia kolejnego etapu wojny w enklawie.
Kluczowi darczyńcy międzynarodowi dla tego terytorium, w tym Zjednoczone Emiraty Arabskie i nowa administracja prezydenta Trumpa, podkreślali, że Hamas – uznawany przez wiele krajów zachodnich za organizację terrorystyczną – nie może pozostać u władzy w Strefie Gazy po zakończeniu wojny.
W takim wypadku pozostanie Hamasu jako suwerena w Gazie faktycznie jawi się jako mało prawdopodobne, skoro większość kluczowych graczy w regionie szczerze i chętnie pozbyłaby się tej organizacji raz na zawsze. Tylko co dalej? Izrael może uganiać się za bojownikami organizacji do 2050 roku, ale to problemu rządów dżihadystów w Strefie nie rozwiąże. Potrzebne jest trwałe rozwiązanie polityczne, które mogłoby zakończyć rządy Hamasu w Gazie i zapewnić ludności cywilnej godne prawo do życia. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
Alternatywa wobec Hamasu
Premier Kataru szejk Mohammed bin Abdulrahman Al Thani powiedział we wtorek w Davos, że ma nadzieję, iż Autonomia Palestyńska powróci do sprawowania władzy w Strefie Gazy, gdy tylko wojna z Izraelem dobiegnie końca. „Mamy nadzieję, że AP powróci do Gazy. Mamy nadzieję, że zobaczymy rząd, który naprawdę zajmie się problemami ludzi tam mieszkających. A jeszcze długa droga przed nami, jeśli chodzi o Gazę i zniszczenia”.
Sama Autonomia Palestyńska poinformowała, że jest gotowa do przejęcia władzy w enklawie obecnie zarządzanej przez Hamas: „Rząd palestyński, działając na mocy dyrektyw prezydenta Abbasa, zakończył wszelkie przygotowania do przejęcia pełnej odpowiedzialności za Strefę Gazy”. Skoro są chętni do zarządzania tym wyjątkowo poszkodowanym przez historię miejscem, a do tego są międzynarodowo uznawani przez większość państw na świecie to w czym problem?
W grudniu 2023 roku premier Izraela stwierdził, że: „Gaza nie będzie ani Hamasstanem, ani Fatahstanem. Zresztą jest to w pewnym sensie „chciejstwo” większości sceny politycznej Izraela, która jakby automatycznie psuje wszystkie możliwe międzynarodowe konfiguracje na zarządzanie Gazą po wojnie.
Z jednej strony upór w zwalczaniu Autonomii Palestyńskiej w jej dążeniu do przejęcia urzędów w Gazie jest nawet zrozumiały. AP odznaczała się w przeszłości nieudolnością w rządzeniu tym terytorium, czego dowodem było jej wygnanie przez Hamas po zaledwie dwóch latach z powrotem na Zachodni Brzeg. O korupcji, która trawi ten twór powstały w latach 90. na mocy układów z Oslo, powiedziano już bardzo wiele. Żarliwa radość niektórych funkcjonariuszy i polityków tej organizacji z czynów Hamasu z 7 października każe się zastanowić, czy AP będzie skutecznie blokować organizacje dżihadystyczne, czy też będzie tylko ich oficjalną „przykrywką”, aby mogły w spokoju przygotowywać się do działań zbrojnych przeciwko Izraelowi.
Nie są to wyssane z palca insynuacje. Jeszcze w wakacje przedstawiciele Fatahu, czyli głównej partii AP, spotykali się w Chinach z kierownikami pozostałych organizacji palestyńskich – w tym między innymi Hamasu i Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu – próbując negocjować utworzenie Rządu Jedności Narodowej. „Dziś podpisujemy porozumienie o jedności narodowej i mówimy, że drogą do ukończenia tej podróży jest jedność narodowa” – powiedział wysoki rangą urzędnik Hamasu Mousa Abu Marzouk na konferencji prasowej w Pekinie.
Z drugiej strony nie ma obecnie innego podmiotu, który mógłby zastąpić Hamas lub przynajmniej go kontrolować po stronie palestyńskiej. Dyplomaci zaangażowanych państw omawiali podczas negocjacji różne modele z udziałem międzynarodowych sił pokojowych do zarządzania enklawą, w tym model, który przewidywałby, że Zjednoczone Emiraty Arabskie i Stany Zjednoczone, wraz z innymi państwami, tymczasowo nadzorowałyby zarządzanie, bezpieczeństwo i odbudowę Strefy Gazy, dopóki nie przejmie jej zreformowana Autonomia Palestyńska. Być może taka, która mogłaby być zaakceptowana przez Izrael. Pytanie czy sama AP miałaby ochotę na wiarygodną reformę pozostaje otwarte, a odpowiedź prędzej znajdziemy w ustaleniach konferencji pekińskiej niż z ust przedstawicieli tej organizacji. Inny model, popierany przez Egipt, zakładałby, że Gazą zarządzałaby wspólna komisja złożona z przedstawicieli Fatahu i Hamasu, co również wydaje się być nieakceptowalne dla Izraela.
Obecne zawieszenie broni być może doprowadzi do tymczasowego pokoju, ale nie rozwiąże problemów z Gazą. Jeżeli Izrael na tym etapie zakończy konflikt, będzie musiał do niego powrócić w przyszłości, aby dokończyć realizację celu zniszczenia Hamasu. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak wznowienie działań wojennych za miesiąc i dogrywka w zniszczonej enklawie.
Ale czy doprowadzi nas to do jakiegoś przełomu politycznego, który mógłby zapewnić Gazańczykom sprawiedliwe i normalne życie, a także zapewniłby bezpieczeństwo obywatelom Izraela?
W cyklu „Globalne południe pod Lupą” Marcin Lupa informuje o wydarzeniach na Globalnym Południu, szukając rozwiązań opartych o sprawiedliwość społeczną, naturalną godność i prawa człowieka. Autor współtworzy profil Globalne Południe (@GlobPoludnie) na platformie X.
Obraz (przycięty) autorstwa Mike Finn na licencji CC BY 2.0.
Instytut Tertio Millennio, stawiając sobie za cel popularyzację nauczania społecznego Kościoła, ceni pluralizm opinii służący prawdzie, przy zachowaniu kultury dyskusji i wzajemnego szacunku. Publikowane teksty przedstawiają opinię autorów, które nie zawsze odzwierciedlą poglądy redakcji. Zapraszamy do polemiki z naszymi autorami, również na łamach tertio.pl.