Demokracja a stabilność państwa

W ostatnich dniach pojawił się ranking najbardziej stabilnych pod względem politycznym oraz gospodarczym krajów afrykańskich. Część mediów zwróciła uwagę, że aż osiem z dziesięciu państw zajmujących czołowe miejsca w tej klasyfikacji to kraje demokratyczne, co w oczywisty sposób ma dowodzić wyższości tego systemu nad oligarchicznymi czy wyznaniowymi. Pojawia się pytanie, czy to system wybierania przedstawicieli do władz danego państwa stanowi podstawę stabilności kraju czy też jest tylko wynikiem głębiej zachodzących procesów takich jak położenie geograficzne, zróżnicowanie etniczne i religijne, możliwości gospodarcze oraz polityka państw ościennych? Przekonajmy się.

Źródła demokracji

Biorąc pod uwagę mapy uwzględniające statystyki stabilności politycznej i zestawiając je z parametrem “demokratyczności” danych państw, już na pierwszy rzut oka zauważyć można, że występuje między nimi korelacja. Jednak ten pozornie oczywisty fakt łatwo można niuansować: statystycznie koń i człowiek mają po trzy nogi. Gdy dokonamy bardziej szczegółowej analizy i weźmiemy kilka dodatkowych czynników pod uwagę, możemy zauważyć że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. 

Zacznijmy od zwrócenia uwagi na niektóre z najstabilniejszych państw obecnie na świecie, odznaczających się zresztą wysokim współczynnikiem demokratyczności. Często zaczynały nie jako liberalne demokracje. Nie były wykute w ogniu procesów państwowotwórczych poprzez ukonstytuowanie się praw i obowiązków obywateli danego kraju. Wręcz przeciwnie, początkiem kształtowania się np. współczesnej Japonii była amerykańska okupacja, narzucona siłą konstytucja oraz zasady gospodarcze identyczne jak panujące w kraju ze stolicą w Waszyngtonie. Podobnie sytuacja miała się z Koreą Południową, gdzie przez dziesiątki lat rządziły w Seulu rozmaite junty wojskowe, wspierane i utrzymywane przez ten sam rząd Stanów Zjednoczonych.

Powodem, o którym dzisiaj na zachodzie już chyba nikt nie pamięta, a dla którego te kraje przeistoczyły się w parlamentarne demokracje liberalne, było zbudowanie społeczeństwa obywatelskiego. Powstawało na bazie kapitalizmu i świadomej klasy średniej. 

Konsekwencją przyjęcia narzuconych przez Waszyngton rozwiązań i „zrepublikanizowania” społeczeństwa Korei Południowej i Japonii było uzyskanie pełnej stabilizacji politycznej tych państw, co następnie doprowadziło do demokratyzacji systemów sprawowania władzy.

Czyli demokracja może się wykluwać z dyktatury, może być też narzucona siłą, ale czy jej osiągnięcie ostatecznie zapewnia stabilizację danego państwa? Stany Zjednoczone, które w powszechnym mniemaniu uważane są za ostoję demokracji, według elektronicznej publikacji naukowej Our World in Data (OWID), uznawane są za tak samo demokratyczne jak Polska, Portugalia czy Indie. Bardziej konfundujący jest fakt, że stabilność polityczna Stanów Zjednoczonych według organizacji World Population Review  jest oceniana niewiele lepiej niż takich “ demokratycznych potęgjak Chiny, Arabia Saudyjska czy Korea Północna, a słabiej niż Republiki Kongo czy Zambii. 

Czynniki destabilizujące

Ranking stabilności politycznej krajów całego świata uświadamia, że najwyższe miejsca zajmują kraje bardzo małe, najczęściej wyspiarskie i takie, które mają niski współczynnik gęstości zaludnienia. W pierwszej dziesiątce portalu World Population Review najstabilniejszych państw na świecie mamy Liechtenstein, Andorę, Arubę, Singapur, Nową Zelandię, Islandię czy Monako. Ta sama sytuacja dotyczy Afryki – najstabilniejsze państwa to małe wyspy Mauritius, Seszele, Wyspy Zielonego Przylądka i Wyspy Świętego Tomasza i Książęca. To zestawienie jasno obrazuje, że zachodzi oczywista korelacja pomiędzy małymi państwami, zwłaszcza takimi, które są odizolowane fizycznie (jak wyspy) lub politycznie (jak małe kraje europejskie) od potencjalnych agresorów lub źródeł zewnętrznej destabilizacji. 

Spojrzawszy na dolny rząd rankingu możemy zauważyć, że są to państwa w większości średnie lub duże o dużym zróżnicowaniu religijnym, etnicznym czy też kulturowym. W bliskiej nam, Europejczykom, Turcji, która nie należy do najstabilniejszych państw naszego globu, mamy prawie 20% mniejszość kurdyjską, która stanowi główne zarzewie problemów w rejonie Azji Mniejszej. Ciekawym przypadkiem jest Islamska Republika Iranu, oceniana jako mało stabilny kraj, chociaż zarządzany silną ręką, a de facto mająca w swoich granicach wieloetniczny tygiel, gdzie oprócz Persów, spore połacie państwa zamieszkują Azerowie, Kurdowie, Turkmenii, Arabowie czy też wyjątkowo niebezpieczni dla kruchej stabilności regionu Beludżowie. Swoją drogą, ewentualny upadek reżimu w Teheranie otworzyłby istną puszkę Pandory, która wyemitowałaby kolejne krwawe konflikty i doprowadziłaby do destabilizacji sporego obszaru Azji zachodniej.

Przekaż darowiznę Fundacja Instytut Tertio Millennio jest organizacją non-profit. Każdego roku wspieramy rozwój intelektualny setek młodych z całej Polski, w duchu nauczania św. Jana Pawła II. Dzięki Twojemu wsparciu możemy się rozwijać i realizować kolejne projekty, służące młodemu pokoleniu. Dziękujemy za każdą wpłatę i zachęcamy do regularnej pomocy!

To co jednak wyróżnia najbardziej niestabilne rejony świata to związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy wojnami domowymi i dżihadem, a bezkresnymi pustyniami. Stanowią one bazę rekrutacyjną wszelkich milicji, bojówek i innych tego typu organizacji oraz gwarantuje potężną przestrzeń operacyjną, na której łatwo prowadzić działania ofensywne i następnie równie bezproblemowo można wycofać się, rozmywając swe siły w odmętach pustkowi. W państwach takich jak Syria, Afganistan, Mali, Irak czy Libia obserwowaliśmy w ostatniej dekadzie krwawe wojny domowe lub z agresorem zewnętrznym, a na zgliszczach upadłych państw powstawały organizacje terrorystyczne takie jak Państwo Islamskie czy Al-Kaida. Somalia, Demokratyczna Republika Kongo, Niger, Mali czy Burkina Faso należą do ścisłej czołówki państw objętych agresją ze strony organizacji Dżihadu. Oprócz nich Libia, Czad czy Etiopia mają równie potężny problem z innymi grupami terrorystycznymi. Oczywiście wszystkie te państwa są niekwestionowanymi prymusami w kategorii niestabilności politycznej; zarządzane są przez często zmieniające się junty wojskowe, a do tego odznaczają się specyficznym położeniem geograficznym, w obszarze pustynnym Sahary, która zapewnia wspominaną już głębię operacyjną dla bojowników i terrorystów.

Demokracja u muzułmanów

tutaj dochodzimy do sedna zagadnienia. Czy faktycznie demokracja zapewnia stabilizację, czy też – jeżeli ją przyrównać do lekarstwa – źle dawkowana może stać się ogniskiem zapalnym i źródłem obstrukcji organizmu państwowego? Siły koalicji paktu północnoatlantyckiego po walce z reżimami Talibów oraz Saddama Husajna ustanowiły w Afganistanie i Iraku nowy system rządów. Oparty, rzecz jasna, na wolnych demokratycznych wyborach wynikających z siłą narzuconej konstytucji. Nie wdając się w szczegóły – iracki tygiel religijny spowodował wybuch wojny domowej pomiędzy szyitami i sunnitami, a we wszystko wmieszały się organizacje terrorystyczne pokroju  ISIS w Iraku i Lewancie oraz kurdyjskie milicje. Afganistan dzisiaj jest rządzony przez… Talibów, przeciwko którym siły koalicji NATO i sojuszników prowadziły działania wojenne od 2001 roku. Również w tym kraju zachodnie siły “światła” próbowały zaprowadzić demokratyczny ład na obraz i podobieństwo zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych.

Zastanawiający jest stan ignorancji zachodnich elit, które nie są w stanie zauważyć, że demokracja dla wielu muzułmanów jest sprzeczna z wiarą w Allaha. Prawo normujące życie to Szariat nadany przez Boga odrzucający wszelką formę sprawowania demokracji. Warto byłoby zapytać “cichą większość” mieszkańców Iraku czy Libii, czy woleli czasy rządów militarnych, świeckich satrapów pokroju Hussaina albo Kadafiego, czy jednak obecną sytuację po ich obaleniu ?

Rozkład wielu republik, zwłaszcza tych położonych w północnej Afryce i na bliskim wschodzie wisi w powietrzu, a wprowadzenie tam demokracji jest najlepszym sposobem na procesy takie jakie Arabska Wiosna, czyli dojście do władzy organizacji religijnych takich typu Bractwo Muzułmańskie, albo obalenie słabych rządów przez organizacje terrorystyczne jak Al-Kaida i ISIS.

Ciekawym intelektualnym wyzwaniem jest wyobrażenie sobie demokratycznej reformy państwa pokroju Arabii Saudyjskiej, gdzie zamiast monarchów saudyjskich władzę przejęliby wybrani w wolnych wyborach – nota bene stanowiący znakomitą większość – sunnicy wahabici, jeden z najbardziej radykalnych, fundamentalistycznych ruchów wewnątrz Islamu. Z całą pewnością rządy pierwotnego Szariatu, ustanowione demokratycznymi metodami, byłyby spełnieniem marzeń liberalnych, zachodnich elit. 

Chrześcijańska demokracja

Warto zwrócić uwagę, że wśród czołówki najstabilniejszych państw afrykańskich, które są demokracjami, a także nie są małymi wysepkami, znakomita większość jest państwami chrześcijańskimi. Ghana, Botswana oraz Namibia to kraje, w których występuje znaczna przewaga ludności wierzącej w Chrystusa, a ich demokratyczne rządy są uznawane za stabilne i pewne. W Gabonie współczynnik „demosu” jest zdecydowanie niższy niż w pozostałych państwach, zwłaszcza po obaleniu przez juntę wojskową dotychczasowego prezydenta Ali Bongo Ondimby. Kraj ten jednak był do 2023 uważany za stabilne państwo, w którym również ludność chrześcijańska stanowiła blisko 80% społeczeństwa.  

Pytanie, czy demokracja w kraju wyznawców Jezusa Chrystusa zawsze będzie prowadzić do dobrobytu, stabilizacji i budowy państwa prawa? Wydaje się, że sytuacja nie jest tak prosta i jak pisał papież Jan Paweł II  w encyklice Centesimus Annus:

„Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm.”

XX wiek w brutalny sposób pokazał światu, że nawet w kraju chrześcijańskim, gdzie panuje demokracja, upadek wartości może doprowadzić do zwycięstwa totalitaryzmu i to w wolnych wyborach. Czy obecne liberalne społeczeństwa owładnięte ideologicznym zacietrzewieniem również zmierzają w stronę nowego totalizmu? Trudno powiedzieć, ale mimo pewnych zastrzeżeń warto zauważyć, że w większości państwa i ich społeczeństwa wychowane w duchu Nowego Testamentu odznaczają się wysokim współczynnikiem stabilności politycznej.

Przykład Afryki dowodzi właśnie tego, że oparcie się o liberalne zasady demokracji i chrześcijańską wiarę w wartość jednostki i siłę nadziei prowadzi do ogólnego spokoju wewnątrz kraju, który z koeli prowadzi do nie tylko stabilizacji jako administracja, ale także rozwoju rynku i społeczeństwa. Z tym, że to stabilność stanowi bazę dla demokracji jako procesu, a nie na odwrót.

Kiedy stabilizacja?

Demokracja najlepiej funkcjonuje w państwach, w których występuje najwyższy odsetek świadomej klasy średniej, niezależnej finansowo, a przez to niepodatnej na socjalno-protekcyjną demagogię elit politycznych.  Ta amerykańska wywodzi się z republikańskiego charakteru narodu, a jej obecne osłabienie wiąże się z procesem niedomagania klasy średniej względem, często podatnych na populizmy, uboższych klas społecznych. Źródłem budowania klasy średniej, która będzie stanowić polityczne zaplecze demokracji w danym państwie, jest kapitalizm i uczciwe zasady konkurencji, w oparciu o prawo i ład konstytucyjny. Korea Południowa czy Japonia stały się sprawnymi państwami demokratycznymi, ponieważ został im przymusem – przez okupanta czy wojskową juntę – narzucony system kapitalistyczny, oparty na praworządności. Wytworzył, świadomą swego obowiązku wobec społeczeństwa klasę średnią. 

Zachód dokonał swoistej kastracji demokratycznych zasad, które zostały spłycone do hołdowania samemu procesowi skreślania kandydatów na listach wyborczych w tzw. “wolnych wyborach .  W tych samych “wolnych wyborach”, które odbyły się w Autonomii Palestyńskiej, spragnieni wolności Palestyńczycy wybrali większością głosów organizację dżihadystyczną Hamas. Trudno uwierzyć żeby pokój, ład i sprawiedliwość miały przynieść wybory takie jak nieraz organizowano w afrykańskich krajach, gdzie często analfabetyczni obywatele dokonywali elekcji kandydatów zaznaczając ikony z bębenkiem lub baobabem jako symbolami plemion, czy, jak kto woli, ekwiwalentu partii politycznych. Ta fetyszyzacja demokracji, ograniczająca się do skreślania nazwisk czy symboli na karcie wyborczej, prowadzi do jej bezkrytycznego implikowania społeczeństwom zupełnie nieprzygotowanym do tego skądinąd trudnego procesu zarządzania państwem. A przecież Jan Paweł II we wspominanej już encyklice  Centesimus Annus wskazywał:

Autentyczna demokracja możliwa jest tylko w Państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej. Wymaga ona spełnienia koniecznych warunków, jakich wymaga promocja zarówno poszczególnych osób, przez wychowanie i formację w duchu prawdziwych ideałów, jak i “podmiotowości” społeczeństwa, przez tworzenie struktur uczestnictwa oraz współodpowiedzialności.

 

Marcin Lupa
Marcin LupaAbsolwent Wydziału Prawa i Administracji UWr poświęcający swój czas wolny na rekonstrukcję historyczną przedwojennego Wojska Polskiego oraz studiowanie historii XX wieku. Z zamiłowania biegacz i miłośnik górskich wędrówek, interesujący się geopolityką, astronomią, muzyką, książkami (od biografistyki i literatury faktu po klasyki fantastyki) i filmami wojennymi.