O determinizmie, wolnej woli i przeznaczeniu mówi się dużo. Najczęściej płytko i nienaukowo. Jeśli naukowo, to nie raz czysto scjentystycznie, neurobiologicznie, z pominięciem aspektu psychologicznego i filozoficznego. Dopiero te aspekty dopełniają obrazu człowieka, który nie jest kartezjańskim automatem (gdyby tę jego szkodliwą teorię odnieść nie tylko do zwierząt, ale i ludzi), ale istotą świadomą, rozumną, posiadającą wewnętrzne stany. Mowa o takich przeżyciach, które są jak najdalsze od biologicznego programu uruchomionego w naszych mózgach.
Fatalne argumenty fatalizmu
Myśląc o tym temacie zdroworozsądkowo raczej nie wątpimy o tym, że nasze życiowe wybory są wolne. Oczywiście, są uwarunkowane wieloma czynnikami – sytuacją życiową, wychowaniem, możliwościami finansowymi, intelektualnymi, podejmując jednak taką czy inną decyzję, mamy przekonanie, że możemy wybrać inaczej. Czy to przekonanie ma jakieś znaczenie? Czy wewnętrzne przeżycia tego rodzaju są tylko ułudą, efektem naszej psychofizycznej konstrukcji?
Zanim przejdę do odpowiedzi na to pytanie, warto przytoczyć wybrane elementy tego sporu. Według niektórych odmian determinizmu wystarczająca ilość informacji o świecie i człowieku pozwala na przewidzenie każdego jego przyszłego działania, może nawet myśli czy uczuć. Mogliby tak powiedzieć niektórzy fataliści, przynajmniej ci, którzy takiego przewidywania nie uznaliby za „bawienie się w Boga”, uznawanego za twórcę tego przeznaczenia. Takie przewidywanie ze 100% pewnością jest praktycznie niemożliwe – zwłaszcza współczesna fizyka kwantowa zaprzecza takiej możliwości (można jedynie mówić o pewnym prawdopodobieństwie).
Niektórzy starożytni stoicy prezentowali właśnie taką wersję fatalizmu. Według nich każde wydarzenie w świecie jest wynikiem łańcucha przyczyn, więc wszystko jest metafizycznie zdeterminowane i nie można od tego uciec. Przyjęcie takiego stanowiska prowadzi do kuriozów. Jeśli na przykład los chorego jest predestynowany, to po co dzwonić do lekarza, by przyszedł go zbadać? Skoro ten człowiek ma wyzdrowieć i jest do tego potrzebny lekarz, to wydaje się konieczne uznanie przez fatalistę, że wizyta u chorego będzie miała miejsce nawet wtedy, gdy nikt nie wykona telefonu. Skoro wiemy, że doktor i tak przyjdzie, to po co po niego dzwonić?
Takie podejście przez przeciwników fatalizmu bywa nazywane „leniwym argumentem”. Można jednak niuansować takie stanowisko, tak jak jeden z czołowych stoików epoki hellenistycznej, Chryzyp. Uważał on, że niektóre zdeterminowane zdarzenia są od siebie zależne. Doktor nie przyjdzie jeśli się po niego nie zadzwoni, a pacjent nie wyzdrowieje, jeżeli doktor nie przyjdzie. Konsekwencje działań mogą być zdeterminowane, ale tylko jeśli są poparte naszymi działaniami. Można mieć oczywiście wiele zastrzeżeń do tego wyjaśnienia.
Lek na determinizm
Innym problemem związanym z determinizmem jest kwestia odpowiedzialności – skoro działania człowieka (na które nie miał on wpływu) są wynikiem jakichś wcześniejszych przyczyn, to nie są one w jego mocy – nie odpowiada więc za nie.
Dlatego wielu stoików (ale i dzisiejszych filozofów) przyjmuje kompatybilizm, według którego wolna wola oraz determinizm mogą współistnieć. Pozwala, by móc utrzymać moralną odpowiedzialność człowieka za swoje czyny.
Wolność, nierozerwalnie związana z kwestią determinizmu, ma wiele definicji. Jedną z najważniejszych jest „wolność do”, czyli możliwość „uczynienia inaczej” (również działania lub niedziałania) oraz posiadanie siły i zdolności do rozstrzygnięcia takiego czy innego wyboru. W takim ujęciu również im większa liczba możliwości, z jakich możemy wybierać, tym większa wolność. Urzeczywistnia się ona przez rozum i wolę człowieka. Tak pojmowana wolność jest istotna w omawianej dyskusji. Staje się ona punktem wyjścia dla fenomenologów (to w uproszczeniu filozofowie zajmujący się wewnętrznymi doświadczeniami człowieka, jego przeżyciami) – między innymi Maxa Schelera i Nicolaia Hartmanna.
Wcześniej omawiane przykłady były niejako patrzeniem z zewnątrz na działania i proces decyzyjny człowieka. Fenomenolodzy natomiast refleksję nad wolną wolą prowadzą z perspektywy pierwszoosobowej. Ta perspektywa uwzględnia doświadczenie wątpienia, ryzykowania, usiłowania. To żywy strumień wewnętrznych przeżyć, często dojmujących. Moim zdaniem ten punkt widzenia jest znacznie bardziej użyteczny dla życia i szczęścia przeciętnego człowieka. Bardziej niż aprioryczne, biologiczne, czy kauzalne rozważania o wolności. Niezależnie od tego, czy przyjmie się stanowisko kompatybilstyczne czy indeterministyczne.
Istotę różnicy między oceną wewnętrzną i zewnętrzną doskonale opisuje sam Scheler:
„Determinizm nic nie wie o podejmowaniu postanowień, o nabrzmiewaniu życia, […] lecz zakłada je jako już gotowe […]. Potem dodatkowo łączy je [postanowienia] razem w następujące po sobie i warunkujące się przyczynowo procesy, lecz w ogóle nie spostrzega przy tym stawania się każdego z tych procesów od strony wewnętrznego działania życia. Zatem [deterministyczne] traktowanie rzeczy nie prowadzi nigdy do takiego ich doświadczania, które mogłoby jakoś pokryć się ze znaczeniem słowa «wolny»” (Scheler 1963, Rozważania dotyczące fenomenologii i metafizyki wolności).
Według niego wolności nie da się pojąć poprzez rozważania teoretyczne. Konieczne jest przeżywanie świata, a nie jedynie jego bierne obserwowanie.
Wolność a panowanie nad sobą
Wolność według Schelera wiąże się także z możliwością przeciwstawienia się „determinującemu” oddziaływaniu popędów i podniet. Również działanie z przyzwyczajenia nie jest tym, co można by przypisywać człowiekowi prawdziwie wolnemu. Jest to zupełnie inne (moim zdaniem etycznie, a więc praktycznie ważniejsze) znaczenie determinizmu. Według tego rozumienia człowiek niepanujący nad sobą jest najbardziej zdeterminowany i najmniej wolny. Zgodnie z tą koncepcją, dla zobrazowania, np. osoba pijana ma ograniczoną wolność, ponieważ bardziej podlega impulsom niż nakazom woli. Podobnie byłoby z każdą formą uzależnienia, na przykład od mediów społecznościowych, gdzie impulsywnie przechodzi się do coraz to nowszych i niekończących się treści.
W myśl tego ujęcia często działanie wolne jest jednocześnie zgodne z rozumem, a pozbawione wolności – sprzeczne z nim. Jest to dość jasne w świetle przytoczonych przykładów. Nie jest tak zawsze, ponieważ nieraz działanie rozumu może być zgodne z impulsami.
Są przecież kleptomani, którzy kradną nie tylko pod wpływem impulsu. Mogą kraść na przykład również z przekonaniem, że społeczeństwo z jakichś względów jest im coś winne.
Można wskazać, że przeciwstawienie się popędom może być przecież zdeterminowane jako wypadkowa wielu czynników, spośród których najważniejsze i niedyskusyjne wydają się geny oraz czynniki środowiskowe (m.in. wychowawcze). Nawet opór wobec popędów może już w punkcie wyjścia być zdeterminowany przez ludzką konstrukcję psychofizyczną. Niewątpliwie jednak warto skupić się na fenomenie przeżywania tych wewnętrznych rozterek, którym mało kto odmówiłby realności.
Prawy Hartmann kontra smutny Schopenhauer
Nickolai Hartmann dowodząc istnienia wolnej woli polemizował z Schopenhauerem, którego ideę dobrze wyraził Einstein: „Człowiek może czynić co chce, ale nie chce tego, co chce”. Takie założenie wyklucza ludzką autonomię, uniemożliwia wolność osoby i jej woli, co jest warunkiem moralności. Dlatego N. Hartmann w swoim dziele „Ethik” z 1926 roku opisuje wewnętrzne przeżycia ludzkie, które mają być świadectwem wolności.
Po pierwsze zwraca uwagę na „świadomość samookreślania się”, czyli przekonanie o byciu sprawcą swoich własnych aktów oraz działań. Prawie każdy człowiek może potwierdzić, że ma takie przekonanie. W przeciwieństwie do świadomości „fatalistycznego bycia określanym”, która jest raczej niszowym doświadczeniem.
Po drugie N. Hartmann opisuje doświadczenie odpowiedzialności w kontekście przypisywania sobie sprawstwa. Dzieje się to, gdy ktoś przejmuje w jakimś obszarze inicjatywę, a zatem i konsekwencje swoich działań. Istotne jest tutaj to, że ta osoba sama chce tej odpowiedzialności i konsekwencji w razie niepowodzenia. Jest to w pewnym sensie opozycyjne wobec naturalnych skłonności człowieka do usprawiedliwiania się zewnętrznymi czynnikami.
Zawsze jest łatwiej obwinić kolegę, sprzęt, okoliczności, pogodę, itd. Wzięcie na siebie odpowiedzialności, wyzbycie się pokusy postąpienia zgodnie ze skłonnością i ucieczki od trudnych emocji świadczy o istnieniu wolności.
Trzecie doświadczenie również wiąże się z odpowiedzialnością. Jest to świadomość winy. To przeżycie pojawia się jako następstwo jakiegoś działania, które narusza wartość. Nie zależy ono od woli osoby i jej egoistycznego interesu. Nietrudno przecież wyobrazić sobie człowieka, który z głodu kradnie jedzenie, a jednak czuje się winny. Poprzednie dwa fenomeny mogły być z łatwością interpretowane ewolucjonistycznie, jako przystosowanie organizmu do warunków życia. W przypadku poczucia winy nie jest to takie proste. W skrajnym przypadku może ono przecież uczynić człowieka permanentnie nieszczęśliwym (gdy wina jest przez lata „pielęgnowana”), wpędzić w depresję.
***
Determinizm zazwyczaj nie polega na odczuwaniu przymusu przy każdym działaniu. Przeciwnie, czasami akcjom może towarzyszyć wyraźne uczucie wolności. Determinizm uznaje jednak, że każde działanie ma swoją przyczynę w całym łańcuchu przeszłych czynników. Ich wykazanie nie może jednak zaprzeczyć doświadczeniu wolności, które przejawia się na różne sposoby, nie tylko te opisane powyżej. Warto więc brać sprawy we własne ręce, a nie być tylko biernym uczestnikiem wydarzeń świata. Tylko czy wolność jako odpowiedzialność jest dziś jeszcze w cenie?