Górski Karabach i turecka gościnność

Turcy rozwieszają flagi państwowe na jednym z budynków publicznych
  • Ostatnie wydarzenia w Górskim Karabachu nasuwają pytanie o sytuację chrześcijan w państwach tureckojęzycznych. 
  • Mimo, że wszystkie te państwa ustrojowo są świeckie, to w praktyce religia ma wciąż ogromny wpływ na ich funkcjonowanie. 
  • Rodzima pamięć o chrześcijańskim Bizancjum zaniknęła już niemal całkowicie — odsetek chrześcijan w Turcji w obliczu ludobójstwa w czasie I wojny światowej spadł z prawie 25% w 1914 r. do niecałych 0,5% obecnie. 
  • Sekularyzacja i laicyzacja Turcji dokonane Mustafę Kemala Atatürka, a także kolejne reformy zbliżające ten kraj do europejskich standardów, nie uczyniły tego kraju dobrym do życia dla chrześcijan. 
  • Jednocześnie autentyczna gościnność Turków, nawet wobec chrześcijańskich turystów (w szczególności w północno-wschodniej części, czyli w historycznym Poncie) powoduje rozdźwięk w stosunku do traktowania tureckich chrześcijan. 

 

 

 

 

Krótka historia chrześcijaństwa w Azji Mniejszej 

Przedchrześcijańska, grecka kultura wniknęła w IV wieku p.n.e. na tereny Azji Mniejszej (stanowiącej 97% terenu dzisiejszej Turcji) za sprawą Aleksandra Wielkiego, wypierając stamtąd wpływy Imperium Perskiego. W II wieku p.n.e. teren ten po rozpadzie na wiele królestw hellenistycznych (m.in. Pont), zaczął opanowywać Rzym. W I wieku n.e. na tych terenach rozkwitało chrześcijaństwo. W Apokalipsie św. Jana przeczytać można o Siedmiu Kościołach w Azji (które wyjątkowo nie były metaforą). Obecność chrześcijan w tamtych rejonach była potwierdzana przez niechrześcijańskie, pisemne przekazy. 

W 330 roku n.e. stolica Cesarstwa Rzymskiego przeniesiona została przez cesarza Konstantyna do miasta Bizancjum („Nowy Rzym”, następnie przez wieki Konstantynopol, natomiast od czasów osmańskich potocznie, a dopiero od 1930 roku oficjalnie —Stambuł). Konstantyn, nazywany dziś „Wielkim” był pierwszym rzymskim cesarzem, który nawrócił się na chrześcijaństwo. Już w 313 roku n.e. za sprawą edyktu mediolańskiego ogłosił wolność jego wyznawania w całym cesarstwie. Niestabilność Cesarstwa Rzymskiego, uwarunkowana przez cały szereg czynników, doprowadziła do stopniowego zakończenia jego panowania w rejonie Azji Mniejszej, począwszy od V wieku n.e. w silnym powiązaniu z upadkiem jego zachodniej części, umownie oczywiście od 476 roku. 

Kolejny okres to Cesarstwo Bizantyjskie (nazywane tak w praktyce od XIX wieku). Cesarze byli różnego pochodzenia – greckiego, rzymskiego, ormiańskiego i nie tylko, ale kontynuowali sukcesję rzymską. Chrześcijaństwo dominowało w Bizancjum aż do upadku Konstantynopola w 1453 roku, gdy Imperium Osmańskie mające swoje początki w XIV wieku opanowało Anatolię, kładąc kres cesarstwu wschodniorzymskiemu. W ciągu wieków osmańskiego panowania, chrześcijanie stanowili znaczną część społeczeństwa imperium (np. patriarchat w Konstantynopolu nie przestał istnieć). Były okresy względnej tolerancji religijnej, jak również prześladowań i dyskryminacji. W XVI wieku Imperium Osmańskie było u szczytu potęgi.  

W XVIII i XIX wieku Imperium Osmańskie zaczęło słabnąć i tracić terytoria na rzecz europejskich mocarstw. W I wojnie światowej walczyło po stronie państw centralnych. Po przegranej wojnie Mustafa Kemal Atatürk jako dowódca wojskowy w walce o niepodległość zapobiegł podziałowi terytorium Turcji przez Grecję, mocarstwa ententy czy walczących o niepodległość Kurdów. Jako współtwórca i pierwszy prezydent Republiki Turcji od roku 1923 do śmierci w 1938 roku, przeprowadził szereg reform politycznych, gospodarczych i kulturalnych, przekształcając Imperium Osmańskie w nowoczesne i świeckie państwo narodowe. Zlikwidował kalifat wprowadzając demokrację parlamentarną; alfabet z arabskiego zmienił na łaciński. Wprowadził równość płci i prawa kobiet (również wyborcze) i świeckie szkolnictwo. 

Ormianie nie tylko w Górskim Karabachu 

Turcja, z której dzisiejszych terenów pochodził Apostoł Narodów, a w której jeszcze 100 lat temu żyło kilka milionów chrześcijan, dziś jest prawie wyłącznie muzułmańska. Nawet za czasów Imperium Osmańskiego liczba wyznawców Chrystusa znacznie przewyższała obecną. To późnoosmańskie ludobójstwa (Ormian, Greków i Asyryjczyków) i przymusowe emigracje z przełomu XIX i XX wieku były główną przyczyną zaniku chrześcijaństwa. 

W latach 1915-1917 miało miejsce masowe eksterminowanie i deportowanie ormiańskiej ludności w Imperium Osmańskim, którego władze podejrzewały Ormian o sympatyzowanie z rosyjskimi siłami. Szacuje się, że zginęło od 0,6 do 1,5 miliona Ormian. Doszło również do masowej rzezi ludności asyryjskiej, znanej jako Sayfo (po syryjsku „miecz”). Zamordowanych mogło zostać nawet do 300 tysięcy osób. Ludobójczą politykę prowadzono także wobec Greków. Turcja oficjalnie zaprzecza, jakoby podczas I wojny światowej wojska otomańskie były w stanie zorganizować kampanię mającą na celu eksterminację chrześcijańskich Ormian. 

Niektórzy Ormianie o kontynuację prześladowań oskarżają największego tureckiego bohatera narodowego, wspomnianego już Mustafę Kemala Atatürka. Nie ma jednak bezpośrednich dowodów na to, że był on zaangażowany w te zbrodnie. Ludobójstwo Ormian było przeprowadzone przez siły Imperium Osmańskiego. Atatürk był jednym z ważniejszych dowódców armii osmańskiej armii podczas I wojny światowej, ale jego rola w tych wydarzeniach nie jest jasna. 

Jak pisze Dariusz Rosiak w reportażu „Ziarno i krew. Podróż śladami bliskowschodnich chrześcijan”, kurdyjscy przywódcy potępiają zachowanie muzułmanów wobec Ormian, Asyryjczyków czy Greków z początku XX wieku, czego nie można powiedzieć o przywódcach tureckich. Kurdowie mimo udziału w ludobójstwie i bycia muzułmanami, sami również byli dyskryminowani przez Turków. Jeden z rozmówców w książce przyznaje, że rzeź chrześcijan jest wciąż dla Turków tematem tabu. 

 

Chrześcijanie w Turcji dzisiaj 

“To tutaj zaczęła się historia chrześcijaństwa. Tutaj Barnaba i Paweł założyli pierwszą nieżydowską wspólnotę chrześcijan, tutaj przybył Piotr, tutaj powstała Ewangelia Mateusza. I do dziś mieszkają tu potomkowie apostołów i pierwszych chrześcijan.” – powiedział o. Domenico, włoski kapucyn od 20 lat mieszkający w Antiochii, wskazując, że dziś w mieście jest około 1000 chrześcijan.

My się nie spieramy. Mamy swoją wiarę, niech inni zostaną przy swojej. Nie jestem tu po to, żeby się spierać, tylko żeby prowadzić dialog. Z udziałem chrześcijan, pielgrzymów, również Turków. Codziennie przychodzą do naszego kościoła.” – mówił dalej. 

Wśród mieszkańców południowej Turcji są muzułmanie, spośród których nieliczni przeżywają trudności dobrze ukazujące stosunek do chrześcijan: “Córka chce wyjść za Ormianina? Ślub córki z chrześcijaninem? To przecież skandal na całe miasto! Ludzie nas odrzucą! Nikt z nami nie będzie chciał rozmawiać, wszyscy sąsiedzi poczują się obrażeni”. 

Prawo zabrania mi pojawiania się publicznie w stroju chrześcijańskiego duchownego” przyznał o. Estephanos, który oprowadzał polskiego dziennikarza po najstarszym na świecie zachowanym monastyrze Syryjskiego Kościoła Ortodoksyjnego — Mor Gabriel. To południowa Turcja, ale na północy jest podobnie. Siostry zakonne czy księża nie mogą pokazywać się w swoich strojach poza obrębem bardzo nielicznych kościołów czy klasztorów. 

Władze udają niewiniątko w stosunkach z chrześcijanami, teoretycznie spełniają wszystkie nasze postulaty, zapewniają realizację praw – powiedział dalej ojciec Estephanos. – Ale naród turecki żyje w wielkim samozakłamaniu.” Istotnie, czytając jak traktowani są chrześcijanie, odnosi się wrażenie, że prezydent Erdogan próbuje pokazać Europie, że jest tolerancyjny, ale to hipokryzja. „Turcy uważają, że Europa jest pogańska, a kłamstwo wobec pogan nie jest grzechem. Wobec pogan albo chrześcijan, to wszystko jedno, wolno kłamać bezkarnie”. Te słowa mnicha stanowią silny kontrast z zasadami gościnności wynikającymi z Koranu, rzeczywiście przestrzeganymi przez Turków.  

Chrześcijańskie dziedzictwo rejonu Anatolii jest przytłaczająco wielkie. Czytając rozmowy Rosiaka z mieszkającymi na południu Turcji ostatkami chrześcijan (m. in. w miastach Antiochia czy Mardin), można odnieść wrażenie, że są oni pogodzeni z utratą kolebki chrześcijaństwa, z tym, że ostatni chrześcijanie powoli znikają z tamtych rejonów. „Tylko człowiek ogromnej wiary mógłby jeszcze twierdzić, że przetrwamy” powiedział Rosiakowi ojciec Estephanos. Ma jednak nadzieję, że nie zabraknie nowych mnichów, składając wszystko w ręce Boga. Dodaje również: “Czuję, że na Bliskim Wschodzie nowa misja Boga będzie polegać na odnowieniu wiary dzięki nawróconym muzułmanom. W Egipcie tysiące muzułmanów przechodzą na chrześcijaństwo. 

 

Turecka gościnność z pierwszej ręki 

We wrześniu tego roku miałem okazję przez kilka tygodni przebywać wśród mieszkańców tureckich prowincji — głównie zamieszkanych przez kilkadziesiąt mieszkańców wioseczek w Górach Pontyjskich. Wędrowałem po tych terenach w 30-osobowej grupie katolików z Polski. Żaden uczestnik tej wyprawy nie doświadczył żadnej formy dyskryminacji. Przeciwnie, byliśmy przyjmowani z ogromną życzliwością i gościnnością. Na lokalnych drogach prawie każdy samochód witał nas klaksonem. Pytano nas z uśmiechem skąd jesteśmy i dokąd zmierzamy (nie filozoficznie). 

Atatürk był wszechobecny. Banknoty, pomniki, tureckie flagi z jego sylwetką. Jego popularność można porównać do tej, jaką cieszy się w Polsce Jan Paweł II. 

Na autostop tam, gdzie w miarę często jeździły samochody, czekało się zaledwie5-15 minut. Język nie był barierą. Trochę machania rękami, podanie nazwy miejsca docelowego i można było jechać. 

Na wysokości 2800 m n.p.m. zaskoczyła nas mgła. Zbliżał się zachód słońca. Mieliśmy jeszcze około godzinę lub dwie do miejsca, gdzie chcieliśmy rozbić namioty. Dwie osoby jechały autostopem szutrowymi, górskimi drogami z uwagi na stan zdrowia. Trzech młodych Turków zaproponowało im nocleg we własnym domu. Ostatecznie zaproszono całą 30-osobową grupę. Ci Turcy ze Stambułu mający w górach domek letniskowy zapewnili nam darmowy nocleg, mnóstwo jedzenia, herbatę i jeszcze więcej. Bezinteresownie. 

Wyjechaliśmy stopem do wysoko położonej wioski. Mieszkańcy jednego z domów zaprosili nas do siebie, poczęstowali lokalnym serem, miodem, oliwkami, herbatą, dżemem, chlebem… Wszystkim co mieli. Rozglądaliśmy się za miejscem na namioty. Niepotrzebnie. Zaproponowano nam nocleg w salkach pod meczetem oraz w prywatnym domu obok. 

Jedliśmy raz obiad w restauracji w niewielkim miasteczku. Później szukaliśmy taniego noclegu. Spytaliśmy właściciela. Powiedział, że możemy spać w restauracji. Jedyny warunek — wstać przed 7:30, bo później robi zupę. 

W innym małym mieście rozłożyliśmy namioty na bruku pomiędzy meczetem a szkołą. Mieliśmy recytowaną mszę polową, jak codziennie, w różnych miejscach. Często czuliśmy pewne napięcie, ale nigdy nie spotkaliśmy się nawet z wrogim spojrzeniem. Zaproponowano nam za to skorzystanie z pomieszczeń w szkole. 

Na ulicy zaczepił mnie raz starszy Turek. Ani słowa w żadnym znanym mi języku. Skorzystałem z tłumacza. Chciał nam pomóc, jeśli czegoś potrzebujemy. Zaprowadził nas do kantoru oraz dobrej restauracji. 

Gdy szliśmy jedną z górskich dróg, z przejeżdżającego samochodu wychylił się młody Turek. Dobrze mówił po angielsku. Okazał się być inżynierem i menedżerem pracującym w okolicy. Zadzwonił po kolegę, by załatwić darmowy transport dla kilkunastu osób. Pojechaliśmy. Był przystanek na poczęstunek. Nasz dobrodziej powiedział, że gościnność wynika z Koranu. Jeszcze nie dopiliśmy herbaty, a już zostaliśmy poinformowani, że w wioseczce niżej czekają na nas kanapki. Pojechaliśmy dalej, by już chwilę później się nimi zajadać. 

Raz mieliśmy okazję zobaczyć, że dla lokalnych chrześcijan Turcja nie jest dobrym miejscem do wyznawania religii niebędącej islamem. Zagrożenie było wynikiem nastawienia niektórych fundamentalistów, nie miało charakteru systemowego. Istniało, mimo że kościół był zupełnie nienarzucającym się elementem miasta, do którego uczęszcza kilkunaście – kilkadziesiąt osób, zwykle zza granicy. Policja zabezpieczała kościół przed ewentualnymi zagrożeniami. 

 

Słodko-gorzkie oblicze relacji z chrześcijanami 

Gościnność w północnej Turcji mimo religijnych konotacji nie miała w sobie cienia formalizmu. Wychodzi więc na to, że jedne prawa sprawiają, że jako turyści czuliśmy się życzliwie przyjęci, a inne są przyczyną niesprawiedliwości wobec mniejszości żyjących w Turcji. Problemu nie można jednak zawężać do samego Koranu, albo jednego wymiaru polityki czy kultury. 

Prawdą pozostaje jednak fakt, że chrześcijaństwo w Turcji umiera, czego smutnym symbolem i jednocześnie przykrym podsumowaniem wspaniałej historii jest przywrócenie kilka lat temu najwspanialszej bizantyjskiej świątyni, jaką jest Hagia Sophia, statusu meczetu. Chyba że krew, dosłowna lub będąca metaforą takiej czy innej formy prześladowania lub dyskryminacji, istotnie zamieni się w ziarno.  Tak, jak stało się to u zarania chrześcijańskich dziejów na tych terenach i cały czas się dzieje w różnych miejscach świata. 

Jarosław Herman
Jarosław HermanRedaktor naczelny portalu. Absolwent elektroniki i telekomunikacji na AGH, obecnie student filozofii na UJ. Studiował również w krakowskim DSFT, a od kilku lat jest zaangażowany w dominikańskim DA “Beczka”. Pasjonuje się teologią i życiem Kościoła, szczególnie w kontekście społecznym i etycznym. Zainteresowany również nowymi technologiami. Prywatnie barista i miłośnik gór.