Inscenizacja w 85. rocznicę wybuchu II wojny światowej

Na Dolnym Śląsku największy konflikt w historii kojarzy się głównie z działaniami 1. Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej pod dowództwem marszałka Iwana Koniewa oraz z rozpaczliwą obroną Wrocławia do pierwszych dni maja 1945 roku. Wyjazd do południowo-wschodniej Polski (kiedyś południowo-zachodniej) niejako przenosi nas do innego państwa, w którym mieszkańcy związani są historią własnych rodzin i ziemi – z losami II Rzeczpospolitej, którą fizycznie pogrzebał ciężki but żołnierza Wehrmachtu we wrześniu 1939 roku. 

„Ojciec jest tym, który wraz z matką daje życie nowej istocie ludzkiej. Ze zrodzeniem przez ojca i matkę wiąże się pojęcie ojcowizny, które stanowi tło dla terminu  »ojczyzna«”.

Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość

Rejon małopolski to jedna z historycznych kolebek naszej Ojczyzny – to tutaj w czasach budowania potęgi Piastów mieściła się stolica ówczesnej Polski, to tutaj miała miejsce słynna batalia pod Racławicami, a w poprzednim stuleciu rozegrały się tutaj wydarzenia, które doprowadziły do zwycięstwa Niemców w kampanii roku 1939.

Pamięć o wydarzeniach sprzed bagatela 85 lat nadal jest silnie zakorzeniona w tych stronach. Wzrok przykuwają pomniki i cmentarze. Nie są to zapuszczone stare mogiły przypominające radzieckie nekropolie na terenie Wrocławia. Tutaj każdy ma swojego przodka, który w ten czy w inny sposób otarł się o historyczną zawieruchę wieku XX. 

W Biskupicach Radłowskich, gdzie trafiliśmy w piątek 6 września, pierwsze co przyciąga uwagę przejeżdżającego turysty to monumentalny, a zarazem prosty i jakże estetyczny pomnik ku czci poległych w krwawej bitwie żołnierzy Armii Kraków, jaka miała tu miejsce pomiędzy 7 a 8 września. Umiejscowienie monumentu nie jest przypadkowe – spoczywa on tam, gdzie rozpoczynał się most nad Dunajcem, o który żołnierze 6 i 21 Dywizji Piechoty z Grupy Operacyjnej „Boruta” stoczyli heroiczną walkę.

Co wydarzyło się 85 lat temu?

W trakcie odwrotu Armii Frontu Południowego nad San szczególną rolę miała odegrać nowo utworzona armia „Małopolska”, której zadaniem było utrzymanie południowego odcinka frontu. Generał Kazimierz Fabrycy dowodził szczupłymi siłami w ramach Armii „Karpaty”, a kontakt z armią „Kraków” udało się nawiązać dopiero 7 września.

Grupa Operacyjna „Boruta”, przyjmująca nazwę od nazwiska dowódcy gen. Boruty-Spiechowicza, otrzymała rozkaz wycofania się na Wisłokę, a potem za San. Decyzja gen. Fabrycego o wcześniejszym wycofaniu 24 Dywizji Piechoty znad Dunajca skomplikowała sytuację. Oddziały grupy dotarły do lasów radłowskich, planując przeprawę na Dunajcu w Bobrownikach i Biskupicach Radłowskich nocą 7–8 września. Brygada płk. Maczka, która przeszła przez Dunajec, broniła przeprawy w Radomyślu Wielkim.

W międzyczasie Niemcy zajęli Tarnów i ruszyli na Radłów, a niemiecka 2 Dywizja Pancerna oraz oddziały 4 Dywizji Lekkiej nacierały od zachodu i południa. Grupa Operacyjna „Boruta” została operacyjnie okrążona, a niemiecka piechota, w tym trzy dywizje piechoty 17 korpusu (44, 45 i 7), umacniały pierścień wokół niej.

Wojska niemieckie zajęły Radłów, zmuszając polskie oddziały do odwrotu pod naporem ich sił pancernych. W tym samym Radłowie, czternastu żołnierzy Wojska Polskiego zabarykadowało się w radłowskiej szkole i prowadziło ostrzał, blokując siły Wehrmachtu zmierzające w kierunku Biskupic i kluczowego dla przeprawy mostu. Odmówili kapitulacji, za co hitlerowcy użyli miotaczy ognia, zabijając wszystkich obrońców. Według relacji miejscowych obrońcy śpiewali „Mazurka Dąbrowskiego”, gdy Niemcy podpalali szkołę.

Kontratak 4 Pułku Strzelców Podhalańskich doprowadził do czasowego przejęcia kontroli nad miejscowością. W tym czasie zniszczono lub czasowo wyeliminowano z walki około 20 niemieckich pojazdów. Niemcy skutecznie zaatakowali znacznymi siłami i odbili Radłów, co zmusiło polskie oddziały do wycofania się w stronę Biskupic Radłowskich. Około godziny 19:30 jedna trzecia oddziałów 6 Dywizji Piechoty zdołała przeprawić się przez most, gdy niemieckie czołgi z 2 Dywizji Pancernej ruszyły w stronę przeprawy, ostrzeliwując polskich żołnierzy.

Doszło do bitwy, w wyniku której Biskupice Radłowskie zostały niemal doszczętnie zniszczone, a most został wysadzony przez spanikowanego polskiego sapera. W wyniku tego jedyna przeprawa przez Dunajec przestała istnieć, a polskie oddziały znalazły się otoczone z jednej strony rzeką, a z drugiej strony niemieckimi siłami. Kontratak Polaków, którzy nie wiedzieli o tym, że most jest zniszczony, mimo wysokich strat przyniósł korzyści dla oddziałów Wojska Polskiego znajdujących się po zachodniej stronie rzeki. 

Niemcy, z powodu dużych strat i zmęczenia, zatrzymali się, co pozwoliło resztkom 6 Dywizji Piechoty i 21 Dywizji Górskiej przeprawić się przez Dunajec w mniejszych grupach, w miejscach, gdzie rzeka była na tyle płytka, że można było ją przejść pieszo.

Bitwa nad Dunajcem, chociaż przyniosła ogromne straty dla Grupy Operacyjnej „Boruta”, dzięki poświęceniu żołnierzy 21 Dywizji Górskiej i jej dowódcy, generała Kustronia, spowodowała, że zgrupowanie generała Spiechowicza uniknęło całkowitego zniszczenia. W walkach zginęło około 250 polskich żołnierzy, a około 700 zostało rannych lub dostało się do niewoli. Ilu utopiło się w Dunajcu, nikt nigdy nie policzył. Niemcy stracili ponad 100 żołnierzy. 

Upamiętnienie

W Biskupicach Radłowskich w sobotę 7 września miałem okazję brać udział w świetnie przygotowanej inscenizacji historycznej, która (na ile to możliwe) wiernie oddawała okoliczności wydarzeń sprzed 85 lat.

Zgromadzone wokół tłumy ludzi mogły zobaczyć około 100 rekonstruktorów, niesamowite efekty pirotechniczne oraz ogromną ilość sprzętu i pojazdów wojskowych. Było na co popatrzeć.

Dla osób biorących udział w rekonstrukcji, dzień mijał na ćwiczeniach i próbach odbywających się w temperaturze 30 stopni w cieniu. Mimo odwodnienia i wyczerpania aurą, po nikim nie było widać trudów tego dnia. Pamięć o prawdziwych bohaterach, którzy stoczyli śmiercionośną bitwę na progu Biskupic Radłowskich 85 lat temu powodowała, że wstyd było narzekać na warunki atmosferyczne.

W drugim dniu wydarzeń upamiętniających wybuch II Wojny Światowej i jej przebieg przenieśliśmy się do Radłowa. Tutaj na cmentarzu odbywała się msza za wszystkich poległych we wrześniowym kataklizmie, a także miejscowi oficjele składali kwiaty pod pomnikiem przypominającym o 14 polskich żołnierzach, którzy zginęli z rąk okupanta w miejscowej szkole. 

Jako rekonstruktorzy „wrześniowcy” stanowiliśmy skromną, aczkolwiek estetyczną oprawę dla tego wydarzenia, które przyciągnęło potężne tłumy na cmentarz parafialny. Już sama msza miała swój podniosły charakter, a ksiądz wygłosił mocne patriotyczne kazanie, nie owijając w bawełnę (jak to niestety ma najczęściej miejsce w dolnośląskich parafiach) – wskazał na upadek autorytetów w oczach człowieka jako głównej przyczyny demoralizacji społeczeństwa. Występując w ornacie z wyhaftowanym hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna” przypomniał o tym, jak nierozerwalny jest związek Kościoła katolickiego z wartościami patriotycznymi. 

„»Ojczyzno moja kochana, Polsko! Bóg Cię wywyższa i wyszczególnia, ale umiej być wdzięczna!«. Tymi słowami z Dzienniczka Siostry Faustyny pragnę was pożegnać, drodzy bracia i siostry, moi rodacy! Obejmuję spojrzeniem duszy całą Ojczyznę”.

Fragment pożegnalnego przemówienia Jana Pawła II podczas ostatniej, VIII podróży do Ojczyzny (2002 rok).

Marcin Lupa
Marcin LupaNa portalu prowadzi autorski cykl "Globalne Południe pod Lupą". Absolwent Wydziału Prawa i Administracji UWr poświęcający swój czas wolny na rekonstrukcję historyczną przedwojennego Wojska Polskiego oraz studiowanie historii XX wieku. Z zamiłowania biegacz i miłośnik górskich wędrówek, interesujący się geopolityką, astronomią, muzyką, książkami (od biografistyki i literatury faktu po klasyki fantastyki) i filmami wojennymi.