- Uznany międzynarodowo – i międzypokoleniowo! – pisarz fantastyki oraz literaturoznawca. Najsłynniejsze naukowo jego dzieło to praca doktorancka na Oxfordzie, w której omawia historię i lingwistykę „Poematu o Beowulfie”, która do dzisiaj należy do kanonu oxfordzkich prac naukowych.
- Najszerszej popularności przysporzył mu cykl opisany w „Hobbicie” i „Władcy Pierścieni”, mówiący o walce dobra ze złem w Śródziemiu.
- Trudno jednak w pełni odczytać treści zawierane w jego fantastyce bez zrozumienia kontekstu całościowego podporządkowania swojego życia Bogu i katolickiej religii.
Przesiąknięty wiarą
Do postaci Johna Ronalda Reuel Tolkiena katoliccy publicyści wracają coraz częściej i coraz chętniej. Nic w tym dziwnego – ten angielski pisarz fantastyki (przez niektórych, nieco błędnie, uważany wręcz za twórcę tego gatunku!) jest skarbnicą postaw chrześcijańskich, szczególnie katolickich. „Wiarę papistyczną”, jak określiłby ją jego przyjaciel, Clive Staples Lewis, była kluczowym motorem jego działań zarówno na polu autorskim, jak i w codziennym życiu. Wychowywany w niej od najmłodszych lat przez matkę, a potem opiekującego się nim jako sierotą księdza Francisa Morgana, nie był w stanie oddzielać jej od swoich czynów i myśli do tego stopnia, że nie potrzebował zastanawiać się „jak wpleść wątki katolickie do swojego dzieła?” – po prostu pisząc orientował się, że odruchowo je zawiera, jakby podświadomie.
Nie można uznać, że katolicyzm był dla niego łatwym wyborem. Pamiętajmy, że urodził się i dorastał przed II Wojną Światową, kiedy ekumenizm między Kościołem katolickim a anglikańskim de facto nie istniał. „Ostatecznym fundamentem Kościoła anglikańskiego jest nienawiść do naszego Kościoła” gorzko wspominał w liście do swojego syna, Christophera.
Po śmierci jego ojca w 1897 roku matka, Mabel, zdecydowała się na konwersję na katolicyzm, obejmując nią także swojego syna. Był to początek drogi naznaczonej cierpieniem spowodowanej uprzedzeniami. Odwróciła się od nich cała rodzina wyznająca anglikanizm. Kolejnym ciosem była śmierć matki, o którą zresztą Tolkien obwiniał do końca życia swoich krewnych, którzy jego zdaniem mogli pomóc finansowo w leczeniu, ale odmawiali ze względu na „papizm” Mabel.
Również na polu miłości jego wiara okazała się problematyczna, chociaż w ogóle cała sprawa jego ożenku dla ówczesnych była niemałą aferą-mezaliansem. Edith Brath, którą poznał w wieku 16 lat, była od niego nie dość że starsza, to jeszcze była innego wyznania (anglikańskiego) a do tego pochodziła z nieprawego łoża. Pod zakazem swojego wychowawcy i opiekuna, ks. Francisa, młody John zmuszony był zerwać kontakt ze swoją ukochaną na pięć lat, aż do osiągnięcia 21. roku życia. Czas ten poświęcił na ukończenie studiów, ale nie zapomniał o miłości; gdy tylko minął ustalony czas od razu rozpoczął ponowne staranie się o względy Edith. Historia miłosna Tolkiena o ile ciekawa (była inspiracją dla jednego z największych jego dzieł, „Beren i Luthien”!) to nie stanowi istotnego pola dla dalszej treści; warto będzie do niej wrócić, bo jest naprawdę piękna. Podkreślić należy, że Edith do całego swojego „skandalicznego” bagażu dodała w imię miłości łatkę konwertytki, przyjęła bowiem katolicyzm.
Wiara to oczywista towarzyszka życia
Wedle poglądów Tolkiena człowiek dzięki religii nie tylko ustala granice i normy zachowania, co jest utylitarnym jej wymiarem, ale przede wszystkim umożliwia ona człowiekowi poznawanie Boga – Stwórcy, Nauczyciela oraz Zbawiciela. Rozważania swoje zawarł w krótkim podsumowaniu:
Można zatem powiedzieć, że głównym celem życia dla każdego z nas jest powiększać zgodnie z naszymi zdolnościami, i za pomocą wszelkich dostępnych nam środków, naszą wiedzę o Bogu i pod jej wpływem wielbić Go oraz Mu dziękować.
Religia u Tolkiena była podstawą tożsamości, zarówno jako jednostki, jak i członka katolickiej mniejszości. Starał się implementować zasady uniwersalnie w chrześcijaństwie pojmowanego
dobra, sprawiedliwości do swojego życia, łącząc je z typowo katolickim umiłowaniem Maryi, świętych i obyczajów oraz Tradycji. Cenił sobie w modlitwie samą trudność jej procesu, nie unikał niewygód a wręcz doceniał je w możliwość dowartościowania samej modlitwy. W liście do syna, Michaela, zawarł niezwykłą wskazówkę:
„Polecam ci jako ćwiczenie: przyjmuj komunię w okolicznościach obrażających twój smak. Wybierz sapiącego lub bełkoczącego księdza albo dumnego i pospolitego zakonnika. A także kościół pełen zwykłego, mieszczańskiego tłumu, źle wychowanych dzieci (…), młodzieńców bez krawatów, kobiet w spodniach i bez przykrytych włosów. Przystąp do komunii z nimi i módl sięza nich. Będzie (…) lepiej niż na mszy pięknie odprawionej przez wyraźnie świętego człowieka” (swoją drogą ujmujące jest uznawanie młodzieńców bez krawatów za przeszkodę w godnym przeżywaniu Mszy)”
Kult maryjny Tolkiena związany był z ogólnym jego zainteresowaniem i czcią wobec żeńskich postaci z Nowego Testamentu. Właśnie łukaszową Ewangelię miał sobie upodobać najbardziej ze względu na największą ilość damskich charakterów, sam podkreślał, że to właśnie kobiety pierwsze ujrzały Zmartwychwstanie. Uwielbiał zaszywać się w kapliczkach i ołtarzach poświęconych NMP. Zagadywał w nich często dzieci by opowiedzieć im o Maryi i jej wielkiej miłości; „To było typowe: kochał dzieci i miał dar świetnych z nimi relacji. „Mamusiu, czy możemy zawsze chodzić do kościoła z tym miłym panem?” pytały często zauroczone opowieścią dzieci” wspominał jego przyjaciel, George Sayer.
Znane jest podejście tego wielkiego pisarza do Eucharystii. Uwielbiał adorować ją i uznawał za centralny punkt i najważniejszą zaletę Kościoła:
[Kościół Katolicki] to Kościół Prawdziwy, umierająca, ale żywa, przekupna, lecz święta (…) świątynia Ducha Świętego. (…) Ma najwyższą zasługę w tym, że zawsze bronił Przenajświętszego Sakramentu. (…) Największą reformę naszych czasów przeprowadził św. Pius X [chodzi zapewne o reformę zezwalającą na codzienną komunię dla dzieci], przewyższającą wszystko, co – choć też ogromnie potrzebne – osiągnie później II Sobór Watykański.
Starał się codziennie przystępować do Komunii Świętej, a gdy było to niemożliwe nie zwlekał chwili by przystąpić do spowiedzi. Niespokojne było jego sumienie nawet gdy już za życia uznawany był za prawdziwie wiernego chrześcijanina i przykładnego katolika.
Boski dar
Kreatywność, zdolność twórczości artystycznej traktował jako dar od Boga o którym w jednym z wierszy napisał:
wciąż tworzymy zgodnie z prawem
wedle któregośmy zostali stworzeni
(we make still by the law
in which we’re made)
Umiejętność człowieka do wymyślania, tworzenia i opisywania historii i opowieści uznawał za jeden z elementów stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boga, najwspanialszego przecież Stwórcy i kreatora całego piękna jakie nas otacza. Wiara w wartości chrześcijańskie: wierność, łagodność, Miłość, sprawiedliwość, bezkompromisowe rozróżnienie Dobra i Zła były dla Tolkiena do tego stopnia oczywiste, że gdy rozpoczynał tworzenie swojego świata fantastycznego, mimo, iż sprzeciwiał się symbolizmowi, to nie uciekł od moralnej bazy, podstawy. Orientując się w tym postanowił nie iść pod wiatr i implementuje je na swoją fantastykę: w Śródziemiu panuje monoteizm, choć bardziej instynktowny i mistyczny, moralność dotycząca związków, pracy itd. odpowiada tej katolickiej. W liście do swojego przyjaciela, ks. Roberta Murraya SJ napisał:
Władca Pierścieni jest zasadniczo dziełem religijnym i katolickim; początkowo niezamierzenie, lecz w poprawkach świadomie
Nośniki chrześcijańskiej i katolickiej grupy wartości w Śródziemiu nie wynika więc z symbolizmu, ale z przesiąknięcia istotą tych spraw. Boromir, rycerz, który ulega pokusie posiadania Pierścienia ale opamiętuje się i walczy do śmierci w obronie bezbronnych nie jest symbolem nawrócenia – on jest jego wzorem; Gandalf, czarodziej – istota nie ludzka a niebiańska – który zostaje wysłany do Śródziemia by doradzać ludzkim królom przeciwko Złu nie symbolizuje mądrości, surowości ale także łagodności które przypisuje się Chrystusowi – on jest odbiciem, reflektem tychże cech. Na podobnej zasadzie św. Franciszek nie symbolizuje Miłości Chrystusa, ale jej naucza – mimo, że nie jest przecież Bogiem. Księżniczka Eowina, skoro o św. Franciszku mowa, bowiem jej historia zawsze mi przypominała o nim, również porzuca poszukiwanie sławy na polu bitwy by pomagać rannym i cierpiącym. Znowu – to nie jest symbol pokory i piękna służby, to jest zachęta do porzucenia egoizmu na rzecz oddania.
Błogosławiony pisarz?
Ze względu na ten właśnie religijny i pouczający wymiar dzieł, ale również za sprawą głębokiej praktyki religijności (wychowanie najstarszego syna, Johna, na księdza, uczestniczenie w katolickiej wspólnocie, świadczenie o nieśmiertelności i wierności Kościołowi) angielskie wspólnoty katolickie wystosowały prośbę w 2014 o otwarcie procesu kanonizacji. Kościół co prawda nie otworzył takowej procedury, ale w 2015 roku arcybiskup Birmingham w liście napisał:
Zaszczytem jest dla mnie prosić [wiernych] o upowszechnienie wiedzy o katolickiej wierze Tolkiena, i wpływie, jaki miała na jego twórczość i życie.
W 2017, w rocznicę śmierci, Oratorium Oxfordzkie odprawiło Mszę Świętą w intencji kanonizacji. Intencję tę również polecam czytelnikom!