Kłamstwo węgierskiego katolicyzmu

Wśród naszych sąsiadów ciężko szukać przyjaciół porównywalnych do Węgrów, z którymi my, Polacy, utrzymujemy personalną przyjaźń wywodzącą się z sentymentalnych więzi historycznych. Na czym jednak polega ta zażyłość? Wartości chrześcijańskie, na które powołuje się zarówno polska prawica, jak i partia premiera Viktora Orbána, okazują się nie być tożsame, a historia katolicyzmu w naszych krajach znacząco się różni – od jej początku, aż po współczesność.

Warto zacząć od przypomnienia, że Węgrzy nie są nawet naszymi sąsiadami – po prostu przyjęło się tak o nich mówić i myśleć. Dzieje się tak głównie dlatego, że Węgrzy sąsiadowali z Polakami w przeszłości oraz stanowili dla nas najmniejsze zagrożenie militarne, a przez większość historii żywili do nas pozytywny stosunek.

Pokój na granicy nie zawsze oznaczał jednak zbieżne cele polityczne. Choć nasze narody niejednokrotnie nie występowały politycznie po tej samej stronie, to poczucie tej wspólnoty dziejowej sprawiało, że pomimo różnic potrafiliśmy uczynić dla siebie nawzajem wiele dobrego.

Wielka przyjaźń polsko-węgierska obfituje nie tylko w swoją legendę i piękną historię, ale także mity, które obalane doprowadzają do występowania zjawiska dysonansu poznawczego. Jednym z takich mitów jest właśnie tytułowe kłamstwo węgierskiego katolicyzmu.

Kiedy piszę artykuły praktycznie zawsze czuję jakieś konkretne emocje, które towarzyszą mi podczas pracy nad tekstem. Nie będę ukrywał zatem tego, że tekst ten nie jest dla mnie przyjemny, gdyż stanowi próbę przedstawienia pewnej rzeczywistości często przez Polaków niedostrzeganej, mylonej albo nawet nieświadomie zakłamywanej. Niemniej jednak warto zabrać głos na ten temat i pozwolić czytelnikowi niezaznajomionemu z tematem poszerzyć horyzonty, zaś świadomemu przypomnieć tę wiedzę. Sama idea tekstu podyktowana jest właśnie chęcią zwrócenia uwagi na „kalkę świadomościową” dotyczącą religijności Polaków i Węgrów.

Prawda o Węgrach

Wyobraźmy sobie scenkę rodzajową. Oto znajdujemy się, przykładowo, na imprezie z rówieśnikami ze studiów, klasy lub pracy. Od słowa do słowa dyskutujemy o polityce, dyplomacji regionalnej lub o sąsiadach naszego kraju. Nagle pada hasło „Węgry”. Dyskusja toczy się dalej, ktoś z naszych znajomych zaczyna kreślić polityczną wizję regionu i w narracji zawiera jeden wielki, wręcz kardynalny, błąd logiczny – przypisuje Węgrom mentalność Polaka-katolika.

Akcja nabiera tempa, bo ktoś z grupy wykonuje upierdliwą czynność „factcheckingu” lub posiada szerszą niż większość Polaków wiedzę na temat Węgier. Wyjmuje więc telefon, szybko wstukuje w wyszukiwarkę rzeczony naród i klika w pierwszy link będący odnośnikiem do Wikipedii, przechodzi do sekcji „wyznania religijne”… i jego oczom ukazuje się taki oto obraz:

Dziesięciomilionowy naród katolickich Węgrów według najbardziej powszechnego źródła encyklopedycznego składa się jedynie w 39% z katolików.

Obraz jeszcze straszniejszy ukaże się tym, którzy postarają się poszukać jeszcze głębiej, bo oto mogą dotrzeć do wyników spisu powszechnego na Węgrzech z 2022 roku. Jego uczestnicy mogli również dobrowolnie odpowiedzieć na pytanie o wiarę. Zgodziło się na to 60% badanej populacji. Połowa tych, którzy zdecydowali się udzielić odpowiedzi, czyli 2,9 miliona Węgrów, zadeklarowało, że są katolikami, z czego 2,6 miliona wskazało, iż są wyznawcami religii rzymskokatolickiej, a 165 tysięcy na wyznanie greckokatolickie.

„Jak to możliwe? Przecież na Węgrzech rządzi jakby nasz PiS, tylko pomarańczowy! Media mówią o upadku wartości demokratycznych i swobód obywatelskich! Grzmią o skrajnej prawicy u władzy! Przecież ci Węgrzy walczyli z komuną tak samo jak my, a ich prymas był więziony tak samo jak nasz! Jakim cudem naród tak nam podobny, okazuje się być tak bardzo niepodobny? Fakt, mówiono coś o tym, że premier Węgier jest protestantem, ale przecież my też kiedyś mieliśmy premiera Buzka…” – mniej więcej taki zapis dysonansu poznawczego może pojawić się u osób świeżych w temacie, ale niestety tak właśnie wygląda ta rzeczywistość.

Jeżeli ten przykład to za mało, to spróbujmy przenieść się wyobraźnią właśnie na południe, czyli przykładowo do Budapesztu. Przechadzając się po ulicach, niedaleko Mostu Wolności, natknąć się możemy na dość duży plac nazwany na cześć Jana Kalwina, na którego środku, centralnie naprzeciwko kalwińskiego zboru, znajduje się jego pomnik. Jeżeli wdamy się w rozmowę z jakimkolwiek miejscowym (pod warunkiem, że zna jakiś cywilizowany język), może udzielić nam odpowiedzi, że w Budapeszcie jest mało protestantów, a jeśli chcemy ich szukać powinniśmy udać się do Debreczyna.

Jeżeli ten dysonans poznawczy za bardzo szumi nam w głowie, zawsze możemy udać się w poszukiwaniu katolickich miejsc na mapie Budapesztu. I oto, niedaleko placu Kalwina, naszym oczom ukażą się budynki Katolickiego Uniwersytetu Petera Pazmanyego w Budapeszcie (Pázmány Péter Katolikus Egyetem). Jeśli w ten sposób szukaliśmy odtrutki, to ktoś ze spotkanych tam naukowców lub studentów, może opowiedzieć nam anegdotkę o tym, że choć Viktor Orban jest kalwinistą, to wysłał swoje dzieci właśnie na katolicki uniwersytet (PPKE), nie zaś na Uniwersytet Budapesztański Loránda Eötvösa (ELTE – Eötvös Loránd Tudományegyetem).

Tutaj zaczynają się prawdziwe schody, które śmiało można leczyć statystyką z 2022 roku, kiedy to 16% respondentów zadeklarowało, że należy do Kościoła ewangelicko-reformowanego, a 3,1%, że do Kościoła luterańskiego. 27% respondentów zadeklarowało z kolei, że nie są osobami religijnymi. Pozwolę sobie przypomnieć raz jeszcze, że tylko 60% osób biorących udział w spisie powszechnym zdecydowało się jakiekolwiek zabranie głosu w sprawie deklaracji swojej religii. Można zatem domniemywać, że około 40% narodu Węgierskiego to osoby nie tyle bezwyznaniowe, co indyferentne religijnie: niechętne do epatowania swoją religią, letnie czy nieświadome. Domniemywanie kończy się w momencie, gdy poznamy takiego Węgra i rzeczywiście powie nam wprost, że wiara nie ma dla niego większego znaczenia. Takie osoby mówią o sobie często jako o „nihilistach”, ale nie dlatego, że nie kierują się w życiu żadną wartością, ale dlatego, że nie wyznają konkretnej religii lub filozofii.

Regres katolicyzmu postępuje również w porównaniu z poprzednimi spisami powszechnymi na Węgrzech. W ubiegłym roku jako katolicy deklarowało się 2,9 miliona osób, w 2011 roku podobną deklarację złożyło 3,7 miliona Węgrów, a w roku 2001 respondentów deklarujących się jako katolicy było 5 milionów.

Katolicyzm po węgiersku

Historia religii katolickiej na Węgrzech ma odrębny początek niż ta znana nam z Polski. Jeżeli przyjrzymy się bliżej, to okazać się może, że Polacy jako jedyny naród swoją historię rozpoczynają wraz z momentem chrztu władcy naszego kraju – Mieszka I. Nie zachowały się bowiem żadne informacje dotyczące władców, kultury i społeczności przedchrześcijańskiej Polski. Dostępne mamy jedynie pomniejsze strzępki informacji. Był to fakt szeroko dyskutowany i zwalczany w okresie PRL’u. Wszyscy przecież pamiętamy sławetne słowa I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki, wygłoszone z okazji obchodów millenijnych państwa Polskiego, gdzie mówił, że „jakoś tak się zdarzyło, że państwo polskie wytworzyło się na równi z jego chrystianizacją”.

Natomiast w momencie chrztu Węgier w 974 roku, ich organizm państwowy był niemalże stuletni. Węgrzy bowiem liczą swoją państwowość od 896 roku, czyli najazdu plemion madziarskich na Wielką Nizinę i rozpoczęcia honfoglalás – „zajmowania ojczyzny”.

Nie można też powiedzieć, że historia katolicyzmu na Węgrzech jest podobna do naszej, gdyż oto już po przyjęciu chrztu król Węgier Stefan I został koronowany z nadania papieskiego i ofiarował swój kraj Matce Boskiej, tworząc koncepcję Máriaországa (kraju Maryi) i po swojej śmierci został kanonizowany. W ten sposób powstała jeszcze jedna koncepcja państwowa Węgrów: korona świętego Stefana, czyli wszystkie tereny wchodzące w skład królestwa Arpadów, pierwszej dynastii osiadłych w Panonii Madziarów.

W trakcie formowania się państwa węgierskiego jeszcze jeden uduchowiony i wielki swoimi czynami król dostąpił nimbu świętości. Był nim pochodzący z dynastii Arpadów św. Władysław, którego syn Emeryk również został uznany świętym. Można powiedzieć, że Polacy nie mieli tyle szczęścia do świętych władców, gdyż jedynym królem Polski, który został kanonizowany przez Kościół katolicki, jest św. Jadwiga Andegaweńska (kanonizowana prawie 600 lat po swojej śmierci). Co symptomatyczne, była ona córką Ludwika Węgierskiego.

Dalsza historia religii katolickiej na Węgrzech nie obfituje już w tak spektakularne przypadki, jednakże warto odnotować skąd wzięli się tam protestanci. Po tragicznej w skutkach dla naszych południowych przyjaciół bitwie pod Mohaczem doszło do swego rodzaju rozbioru Węgier, ale równie dobrze można użyć słowa rozpadu. Po śmierci Ludwika II Jagiellończyka zgromadzenia szlacheckie wybrały na króla Jana Zápolyę, co jawnie godziło w układ Jagiellonów z Habsburgami, który mówił, że korona Węgierska przechodzi na Ferdynanda I.

Zápolya uznał się za lennika Osmanów i zwrócił się do sułtana o pomoc, co poskutkowało wojną austriacko-turecką. Pomimo wielu prób uzyskania niepodległości w 1541 roku doszło do podziału Węgier na trzy części: austriacką, turecką oraz na zależne od Turcji Księstwo Siedmiogrodu.

To właśnie w tureckiej i siedmiogrodzkiej części Węgier najbardziej kwitła reformacja luterańska i kalwińska, gdyż w Austrii Habsburgów zwalczano protestantyzm.

Z racji na tolerancyjny charakter Księstwa Siedmiogrodu kalwinizm nie dość, że szybko się tam rozwinął, to główne rody szlacheckie rozpoczęły proces konwersji na to właśnie wyznanie. Historia katolicyzmu na Węgrzech okresu nowożytnego to w znakomitej większości historia pod panowaniem Habsburgów. Dlatego też w 1868 r., po przekształceniu się Austrii w Austro-Węgry i zrównania Węgrów prawami okazało się jak bardzo niejednorodnym wyznaniowo narodem pozostają.

Ogromne znaczenie katolicyzmu objawiło się raz jeszcze na Węgrzech po II wojnie światowej, kiedy to doszło do ogromnych represji osób duchownych. Kościoły katolicki i reformowany zbliżyły się do siebie w okresie komunizmu, kiedy to władza inwigilowała i prześladowała obie instytucje. Wtedy to brawurową walką skierowaną w stronę komunistycznego okupanta zasłynął prymas Węgier József Mindszenty. Trudny los prymasa Węgier podyktowany był jego nieprzejednaną postawą sprzeciwu wobec komunistów. Pierwotnie więziony przez komunistów w 1956 roku, został uwolniony na kilka dni podczas powstania w Budapeszcie, tylko po to, aby później stać się kimś w rodzaju „więźnia domowego” przetrzymywanego w Ambasadzie USA w Budapeszcie. Dopiero w 1971 r. został przetransportowany do Rzymu, gdzie przestał pełnić urząd prymasa Węgier.

Ze współcześnie ważnych wydarzeń należy wspomnieć o tym, że w dniach 5-12 września 2021 r. w Budapeszcie odbył się Kongres Eucharystyczny prowadzony przez papieża Franciszka. Religijność Węgrów oraz obecność młodych ludzi wywarła na Ojcu Świętym tak wielkie wrażenie, że w dniach 28–30 kwietnia 2023 r. postanowił wybrać się na Węgry z podróżą apostolską pod hasłem „Chrystus jest naszą przyszłością”.

Ponadto współcześnie Kościół katolicki na Węgrzech dalej odgrywa znaczącą rolę. Z danych Węgierskiego Zgromadzenia Narodowego wynika, że aż 625 placówek edukacyjnych zarządzanych jest przez Kościoły. Oznacza to, że ponad 20% dzieci na Węgrzech uczy się w instytucjach kościelnych.

Umyka naszej uwadze w tym wszystkim jeden ciekawy aspekt dotyczący katolicyzmu na Węgrzech. Jak wspomniałem powyżej, około 165 tysięcy Madziarów zadeklarowało wyznanie grecko-katolickie. W porównaniu do 40-milionowej Polski, gdzie grekokatolików jest jedynie 55 tysięcy, Węgrzy przewyższają nas trzykrotnie ilością unitów obrządku wschodniego, przy jednocześnie czterokrotnie mniejszej ilości obywateli państwa. Obrządek grekokatolicki jest bardzo prężny na Węgrzech i raczej jest w sytuacji wzrostowej. Ponadto na Węgrzech można spotkać wielu wierzących grekokatolickich, pochodzących z mieszanych rodzin rzymskokatolickich, którzy sami o sobie mówią, że są birytualistami. Mamy wtedy do czynienia z osobami, które uczęszczają nie tylko na Boską Liturgię, ale także na Vetus Ordo Missae.

Klucz do duszy Węgrów

Odpowiedź na pytanie dlaczego myślimy o Węgrach jak o Polakach-katolikach, znajduje swoje odzwierciedlenie w historii naszych dwóch narodów, ale jest także bardzo mocno związana ze sferą psychologiczną, jak również wchodzi w swoistą grę pozorów. Polska i Węgry mają długą historię współpracy, sięgającą średniowiecza. W XVI wieku, w czasie kontrreformacji, zarówno Polska, jak i Węgry znajdowały się w strefie wpływów katolickich, a Kościół katolicki odgrywał istotną rolę w umacnianiu tożsamości narodowej. Polacy i Węgrzy często postrzegają siebie nawzajem jako „bratnie narody”. To poczucie wspólnoty wpływa na stereotypowe przekonanie, że Węgrzy są w podobnym stopniu katolikami jak Polacy. Choć historycznie Węgry były krajem katolickim, współczesne dane pokazują bardziej złożony obraz religijności. Węgry są obecnie bardziej zróżnicowane wyznaniowo, a duża część społeczeństwa jest niereligijna lub praktykuje inne formy chrześcijaństwa, takie jak kalwinizm. Jednak takie dane są często nieznane szerokiej opinii publicznej w Polsce.

Obecna polityka Węgier, prowadzona przez rząd Viktora Orbána, kładzie duży nacisk na wartości chrześcijańskie i obronę cywilizacji chrześcijańskiej. W narracji medialnej i politycznej akcentuje się wartości chrześcijańskie, co może tworzyć wrażenie, że Węgrzy są silnie katolickim narodem. Takie podejście jest odbierane przez polskie społeczeństwo jako potwierdzenie katolickości Węgrów, chociaż w rzeczywistości tożsamość religijna na Węgrzech jest bardziej zróżnicowana. Polacy, patrząc na Węgrów, mogą nieświadomie skupiać się na tych grupach i instytucjach, które faktycznie reprezentują katolicyzm. W ten sposób ignorują inne, liczniejsze grupy wyznaniowe, takie jak protestanci, lub ludzi bezwyznaniowych. Katolicyzm może być też postrzegany jako „dominująca” religia na podstawie historycznych lub symbolicznych przesłanek, a nie aktualnej liczebności wiernych.

Oto w tym krótkim artykule podzieliłem się z czytelnikiem dosyć trudną wizją prawdy na temat narodu węgierskiego. Mam nadzieję, że jakkolwiek nie byłaby ona straszna, to została ona przyswojona bez próby wyparcia. Fakt dotyczący węgierskiego katolicyzmu jest raczej naturalny i wydaje mi się, że najlepszą rzeczą, jaką można zrobić, jest po prostu przyjęcie go do serca i zrozumienie. Jeszcze lepszą rzeczą byłoby jednak zgłębienie samemu tego węgierskiego fenomenu, zbadanie go i odrzucenie prostych mitów, które sam mogłem stworzyć w tym artykule.

Franciszek Jakub Onufry Jóźwicki
Franciszek Jakub Onufry JóźwickiDoktorant historii na UKSW, absolwent historii i filologii klasycznej UKSW. Jego zainteresowania naukowe oscylują wokół historii społecznej i naukowej Cesarstwa Bizantyńskiego. Członek Polskiej Korporacji Akademickiej Aquilonia wielokrotnie piastujący stanowiska prezydialne. Amator fotografii tradycyjnej oraz kolekcjoner narzędzi fotooptycznych. Ekspert Fundacji Polsko-Węgierskiej, prywatnie hungarofil. Publikował na łamach "Magyazynu" oraz katolickich czasopism "Siejmy" i "Idziemy". W jego kręgu zainteresowań leży teologia, antropologia, etnografia i religioznawstwo. W życiu dąży do ideału filozofa, którym jego zdaniem zdecydowanie był Franciszek Fischer.