„Kościół po Synodzie nie będzie taki sam”. Taki hurraoptymistyczny (moim zdaniem) tytuł rozmowy z prof. Aleksandrem Bańką zachęcił mnie do powiedzenia „sprawdzam” utartej praktyce spotkań z wiernymi. Czy wizyty duszpasterskie, potocznie zwane kolędami, są narzędziem ku Kościołowi synodalnemu i przyczyniają się do realizacji takich wartości jak komunia, uczestnictwo oraz misja?
Istnieją tematy okołokościelne niezwykle łatwo generujące pseudointelektualny ping-pong. Przerzucanie się argumentami, które już wszyscy znają, festiwal uzasadnień emocjonalnych mających przeważyć ludzki rozum, który zgodnie z wierszem Miłosza jest piękny i niezwyciężony.
Z drugiej strony, gdy słyszymy jako wytłumaczenie dla danego działania zwrot „tak było zawsze” i bezrefleksyjnie podążamy utartym szlakiem, nie świadczy to najlepiej o funkcjonowaniu organizacji. Wizyty duszpasterskie to stały punkt na mapie aktywności duszpasterskiej Polski od grudnia do końca stycznia. Zjawisko absorbujące mnóstwo energii oraz czasu. Czy poza wyrobieniem kroków przez księży, ma to jeszcze jakiś sens? Stare schematy często przestają być skuteczne, gdy nie są dostosowane do towarzyszących im okoliczności.
Nie jest nam obce klerykalne pustosłowie, za którym nie idą żadne zmiany. Ile razy słyszeliśmy o tożsamości chrzcielnej i godności wypływającej z tego sakramentu, która jednak nie ma odzwierciedlenia w codziennym funkcjonowaniu wspólnot. Zapowiedzi, że z obrad synodu uczestnicy wracają z konkretnymi zaleceniami do zaaplikowania w Kościołach lokalnych, niosą nadzieję, która ponoć nie może zawieść.
Zgodnie z dokumentem końcowym XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów zbawienie dokonuje się przez relacje (jedno z najważniejszych synodalnych słów). Kolęda wymaga więc resetu – a może wyłącznie liftingu lub sanacji?
Różne odcienie płótna
„Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując” (kanon 529 Kodeksu Prawa Kanonicznego).
„To zależy” to ulubiona odpowiedź w świecie prawników, za którą można przytulić pokaźną sumkę. Wizyta duszpasterska jest bez wątpienia wyrazem wypełniania przez proboszcza wymagań przepisów prawnych (por. KPK 529).
Odwiedziny duszpasterskie mogą prowadzić do realnego spotkania pasterza z wiernymi, ale ze względu na napięty harmonogram i terminarz, równie dobrze może być groteskowym odegraniem rytuału, z głową odliczającą, ile mieszkań zostało do końca, by wylądować w ramionach Morfeusza i powtórzyć proces następnego dnia.
W niektórych domach kolęda to prawdziwe święto. Pejzaż Polski to również wioski, w których ludzie oczekują na przyjście lokalnego duszpasterza z błogosławieństwem. To dla wielu szansa zjedzenia posiłku z ukochanym towarzyszem ważnych wydarzeń rodzinnego życia, jak narodziny wyczekiwanego potomka, sakramentalne wyznanie miłości wobec ukochanej osoby czy śmierć najbliższej osoby. Są takie miejscowości, gdzie każdy zna każdego i jest w stanie rzeczywiście odpowiedzieć na potrzeby drugiego.
Kolęda to też możliwość odwiedzenia osób samotnych, starszych czy chorych. To idealna przestrzeń do realizowania opcji preferencyjnej na rzecz ubogich, tych, którzy są ofiarami różnych form wykluczenia ze względu na swój wiek, zdrowie czy sytuację finansową. To świetna możliwość zrobienia pierwszego kroku do poznania problemów tych, którzy mają szczególne miejsce w Sercu Boga (dokument końcowy synodu 19, za Evangelii gaudium).
Wizyta duszpasterska może być początkiem strukturalnego zajęcia się chorymi, osamotnionymi czy biednymi na terenie parafii. Jednorazowe odwiedziny kapłana mogą stanowić pomost do budowania lokalnej sieci osób chętnych pomagać takim osobom przez robienie zakupów czy ofiarowanie swojego czasu.
PESEL nie kłamie. Ludzie starsi stanowią znakomitą większość uczestników codziennych liturgii i zasługują na podmiotowe traktowanie przez przedstawicieli wspólnot.
Nie ma listonosza, ale jest koperta
Gdyby zadać pytanie w Familiadzie, kto odwiedza domostwo raz do roku, to obok duchownego pojawiłyby się takie odpowiedzi jak kominiarz czy pracownik urzędu miasta z podatkiem od nieruchomości. Jak nie pomylić tych sytuacji?
Budowanie relacji to proces. Kultura synodalności nie może opierać się na jednorazowych incydentach oderwanych od powszedniego funkcjonowania. Zażyłości nie tworzy się odosobnionym aktem 5 minut rozmowy. Taka wizyta duszpasterska łatwo może się przekształcić w teatrzyk, jak często odbieramy chociażby wizytacje biskupie.
Zamiast pomalowanej trawy, jest idealnie wysprzątane mieszkanie, zamiast wierszy na cześć biskupa, jest pełne frazesów mówienie ogólników – nikt nikogo nie słyszy naprawdę.
Nie sposób również uniknąć problemu przyjmowania kopert z ofiarą. Pośpieszna wizyta księdza (do odwiedzenia jest kilkadziesiąt rodzin), nawet bez złej woli, może nie być postrzegana jako więziotwórcza, ale choć zakochani być może żyją wyłącznie powietrzem, to wspólnota ma jednak swoje potrzeby finansowe. Opieka materialna stanowi znak, że dana rzeczywistość jest dla mnie istotna, ale warto, żeby zwrotny komunikat też jednoznacznie pokazywał, że jestem dla wspólnoty ważny, wart poświęcenia uwagi, wysłuchania.
Być może należałoby jasno komunikować, że ofiara nie jest obowiązkowa, gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ktoś w tej chwili ma istotniejsze wydatki niż dołożenie się do nowej dzwonnicy. „Czas to miłość”, jak mawiał prymas Wyszyński. Zachowanie musi czytelnie dawać odpowiedź na to pytanie.
Jedność jako harmonia różnic
Wizyta duszpasterska cieszy się umiarkowaną renomą. Może powszechne wyobrażenie nie pochodzi z piosenki Pawła Kukiza, ale znamy miejskie legendy i anegdoty o odwiedzinach duszpasterza. W niektórych przypadkach już dawno zaczęły się one mijać z prawdą, ale bywa, że noszą w sobie ziarna ludzkich doświadczeń.
Jeśli w większości sytuacji unieważnia się drugiego człowieka i deprecjonuje jego podmiotowość, nie sposób liczyć na to, aby traktował spotkanie jako upragnione doświadczenie.
Kolęda może być wisienką na torcie synodalnego funkcjonowania parafii, jeżeli jest efektem żmudnej i sukcesywnej pracy przez 365 dni. Spes non confundit. Nadzieja zawieść nie może.