Dzień Judaizmu: Konkret, a nie idea

Cel Dnia Judaizmu jest wewnętrzny – ma służyć przede wszystkim dobru i formacji samych katolików, dobru wzajemnych relacji między katolikami i żydami, oraz szeroko rozumianemu dobru wspólnemu. Nie są nim ani prozelityzm, ani wypracowywanie wspólnego stanowiska w sprawach wiary, a tym bardziej jakiś religijny synkretyzm.

Z zaskoczeniem przeczytałam na stronie Instytutu Tertio Millennio tekst pani Gabrieli Szewczuk W oczekiwaniu na Dzień Ateizmu. I chociaż wiem, że ani prezentowane przez Autorkę poglądy, ani sposób ich wyrażania nie są stanowiskiem Instytutu, to poruszana przez nią kwestia wymaga reakcji, tym bardziej że niestety wpisuje się w gorszącą antyżydowską kampanię jednego z kandydatów na urząd prezydenta RP, jaką mogliśmy niedawno oglądać na naszych ulicach. Mam nadzieję, że ta koincydencja nie była przez nią zamierzona. Traktuję zatem wspomniany tekst jako formę pytania o drogę i przedstawienie własnych obaw, a odpowiedź na sam tekst jako okazję do rzucenia światła na poruszane kwestie.

Zacznę od przedstawienia kilku faktów. Kościół katolicki podjął dialog z innymi religiami po Soborze Watykańskim II w myśl deklaracji soborowej Nostra aetate z 1965 roku. Papież Paweł VI wraz z ojcami soborowymi zapisali tam między innymi:

„Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi. Głosi zaś i obowiązany jest głosić bez przerwy Chrystusa, który jest »drogą, prawdą i życiem« (J 14,6), w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego i w którym Bóg wszystko z sobą pojednał. Przeto wzywa synów swoich, aby z roztropnością i miłością przez rozmowy i współpracę z wyznawcami innych religii, dając świadectwo wiary i życia chrześcijańskiego, uznawali, chronili i wspierali owe dobra duchowe i moralne, a także wartości społeczno-kulturalne, które u tamtych się znajdują”.

Dzień Judaizmu został ustanowiony w Kościele w Polsce w 1997 roku, a więc nie obowiązuje w całym Kościele (podobne dni są w niektórych austriackich i włoskich diecezjach). Jest sprawą decyzji lokalnego Episkopatu. I ten lokalny kontekst jest tu szczególnie ważny, o czym za chwilę. Celem Dnia Judaizmu jest, jak czytamy w materiałach Episkopatu przygotowanych na obchody tego dnia w 2025 roku, „pomagać katolikom w odkrywaniu judaistycznych korzeni chrześcijaństwa, w pogłębianiu świadomości tego, że religia żydowska nie jest wobec naszej religii rzeczywistością zewnętrzną, lecz czymś wewnętrznym, oraz że nasz stosunek do niej jest inny aniżeli do jakiejkolwiek innej religii (Jan Paweł II)”.

Cel Dnia Judaizmu jest zatem wewnętrzny, ma służyć przede wszystkim dobru i formacji samych katolików, dobru wzajemnych relacji między katolikami i żydami, oraz szeroko rozumianemu dobru wspólnemu. Nie są nim ani prozelityzm, ani wypracowywanie wspólnego stanowiska w sprawach wiary, a tym bardziej jakiś religijny synkretyzm. Wspomniany wyżej „inny stosunek” wyraża się między innymi tym, że jest obchodzony w przeddzień rozpoczęcia Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, a specjalna Komisja ds. Judaizmu działa w Watykanie przy Dykasterii ds. Popierania Jedności Chrześcijan, nie zaś – jak na przykład Komisja ds. Islamu – przy Dykasterii ds. Dialogu Międzyreligijnego.

Lokalny kontekst Dnia Judaizmu – powód, dlaczego ustanowił go właśnie polski a nie na przykład australijski Episkopat – może wydawać się oczywisty, ale jak wynika z tekstu pani Gabrieli Szewczuk wcale takim nie jest, skoro nie wspomina o nim ani słowem. Jest nim między innymi „wyjaśnianie wiernym tragedii Zagłady Żydów i ukazywanie antysemityzmu jako grzech” (to znowu materiały na tegoroczny Dzień Judaizmu). Judaizm zatem, a zwłaszcza w Polsce, to nie „idea”, jak pisze Pani Szewczuk, ale wiele wieków wspólnej historii chrześcijan i żydów. W historii tej były karty jasne i piękne, ale też skrajnie tragiczne. Pamięć o Zagładzie, która w dużej mierze dokonywała się rękami chrześcijan w chrześcijańskiej Europie i pochłonęła ponad 3 miliony polskich obywateli, nie jest pamięcią łatwą. Okazją do rozmowy o niej jest właśnie Dzień Judaizmu.

Podczas Dnia Judaizmu nie spotykamy się z „ideą”, ale właśnie z konkretnymi ludźmi z bardzo konkretną historią, którzy przyjmują nasze zaproszenie do modlitwy nad Słowem Boga i do refleksji nad tym, co robić, aby przeciwdziałać wzajemnym uprzedzeniom i przemocy. Czy jest to cel utopijny i zbyt radykalny? Ewangelia jest radykalna. Czy przeczy logice świata? Tak, ale przecież jesteśmy wezwani, aby przenikać światłem Ewangelii każdą ludzką działalność (stosunki międzynarodowe też, odpowiadając Pani Szewczuk). Nie mamy innej etyki co do spraw prywatnych i publicznych, a samo chrześcijaństwo nie jest doktryną polityczną.

Dzień Islamu, czyli zwyczajowa nazwa na Dzień Modlitw Poświęconych Islamowi, ma naturalnie inny charakter i inny kontekst. Został ustanowiony przez polski Episkopat na prośbę Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów w tym samym roku co Dzień Judaizmu. Tutaj na pierwszy plan wysuwają się kwestie działań na rzecz pokoju, dobrych relacji i wzajemnego poznania. Są to cele zdecydowanie skromniejsze i nie dotyczą naszej własnej tożsamości, ale same spotkania wydają się być coraz ważniejsze, jeśli weźmiemy pod uwagę wzrastającą liczbę muzułmanów w naszym kraju.

Na koniec tej części poświęconej faktom warto wspomnieć, że ani współczesny judaizm, ani współczesny islam nie są monolitami. Stanowią raczej zbiory różnych ruchów i odłamów religijnych o wspólnym rdzeniu, których stosunek do chrześcijaństwa jest różny: od życzliwości do wrogości. Tym ważniejsze i tym cenniejsze są spotkania, których zasadą jest wzajemna życzliwość, i które polegają przede wszystkim na modlitwie (czasem wspólnej, jak w przypadku chrześcijan i żydów, a czasem co najwyżej w obecności przedstawicieli innych religii, jak w przypadku z muzułmanami). Modląc się, uznajemy, że wzajemne porozumienie przekracza nasze ludzkie możliwości i musi być dziełem samego Boga. Doświadczenie wielu lokalnych kościołów katolickich pokazało też, że spotkania ekumeniczne i międzyreligijne mogą mieć dobre owoce w postaci wspólnych wystąpień w kwestiach prawa do obecności religii w sferze publicznej, małżeństwa i rodziny, ochrony życia, prawa do wychowania religijnego i w wielu innych.

To wprowadzenie mam nadzieję wyjaśnia, że ani Dzień Judaizmu, ani Dzień Islamu (ani inne międzyreligijne rady, w których uczestniczą katolicy w innych krajach) nie służą ani wzajemnemu nawracaniu, ani wypracowywaniu wspólnych lub rozbieżnych stanowisk doktrynalnych. Te ostatnie sprawy są rozstrzygane przez katedry teologii. Celem tych spotkań nie jest też jakikolwiek synkretyzm religijny. Nie jest nim rozmycie własnej katolickiej tożsamości, czego wydaje się obawiać Pani Szewczuk, czy jakieś jej zaprzeczenie przez sam fakt spotkania z osobami wyznającymi inne religie, ale właśnie jej pogłębienie i lepsze zrozumienie (zwłaszcza w kontekście judaizmu). Nie chodzi też o to, aby było „ładnie” i miło. Przepracowywanie konkretu własnego życia (nie idei!) może być trudne i bolesne, jeśli pamiętamy, że „Cokolwiek uczyniliście jednemu (…)”. Znakiem rozpoznawczym chrześcijan od pierwszych wieków była kultura braterskiej miłości, jaką wokół siebie tworzyli. Można powiedzieć, że to, co przyciągało do nich niechrześcijan był sposób ich życia. Tym konkretem do dziś jest właśnie dobre, pełne szacunku traktowanie również tych, którzy nie podzielają naszej wiary, bez względu na to czy będą to pojedyncze osoby, grupy, czy może całe nacje.

 

Obrazek wyróżniający (kadrowany): Abraham i aniołowie, Aert de Gelder, ok. 1680–85

Instytut Tertio Millennio, stawiając sobie za cel popularyzację nauczania społecznego Kościoła, ceni pluralizm opinii służący prawdzie, przy zachowaniu kultury dyskusji i wzajemnego szacunku. Publikowane teksty przedstawiają opinię autorów, które nie zawsze odzwierciedlą poglądy redakcji. Zapraszamy do polemiki z naszymi autorami, również na łamach tertio.pl.

Elżbieta Ciżewska-Martyńska
Elżbieta Ciżewska-MartyńskaSocjolog, historyk idei, adiunkt w Katedrze Historii Idei i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka m.in. nagradzanej książki "Filozofia publiczna Solidarności. Solidarność 1980–1981 z perspektywy republikańskiej tradycji politycznej" (NCK 2010). Jej badania dotyczą myśli i dziedzictwa środkowoeuropejskiego ruchu dysydenckiego lat 70. I 80 XX wieku, historii idei politycznych XIX i XX wieku oraz socjologii ruchów społecznych. Visiting scholar na Uniwersytecie Columbia oraz visiting fellow na Uniwersytecie Princeton. Związana z Instytutem Tertio Millennio od 2002 roku.