- Alexander Bard i Jan Söderqvist przekonują, że w świecie przyszłości władzę przejmą netokraci, nowa arystokracja sieci kontrolująca główną walutę – informację.
- Informacja będzie ważniejsza od pieniądza a ekonomia dostępu będzie determinowała świadomość oraz życie jednostek.
- Uniwersalny przekaz kulturowy katolicyzmu obejmujący ponad miliard ludzi stanie się albo kontrkulturowym wzorem wprowadzania wiernych do coraz wyższego sacrum informacyjnego albo podatnym na manipulację przedmiotem gry ważniejszych członków sieci.
Prawdziwe imię Brana
W walijskim poemacie Cad Goddeu (co przetłumaczyć można jako “Bitwę Drzew”) wielki czarodziej Gwydion pokonuje swojego przeciwnika Brana zgadując jego prawdziwe imię, ukryte pod różnymi przydomkami. Znajomość imienia, a przez to istoty danej osoby, daje czarodziejowi nadludzką władzę i ostatecznie triumf. Dysponuje informacją niczym laleczką voodoo, może nią manipulować, kłuć, wywyższać, błogosławić czy potępiać – jego słowa zostaną uznane za prawdziwe, ponieważ jest on właścicielem imienia swojego przeciwnika. Informacja współcześnie coraz częściej staje się imieniem Brana a coraz rzadziej, pojmowanym w sposób XX-wieczny, obiektywnym stwierdzeniem faktu.
Władza nad nią, a przede wszystkim kontrola jej tworzenia oraz wysyłania w świat, staje się kluczem do tworzenia imaginarium społecznego. Podobnie jak u Gwydiona wiedza będzie determinowała zdolność danej jednostki, grupy czy korporacji do wycięcia kawałka świadomości konsumującego informacje proletariatu (opinia społeczna w żyjących ciągle i dyskursywnie portalach społecznościowych to przeżytek).
Kościół Przyszłości jest więc z zewnętrznych dla siebie powodów Kościołem biorącym udział w wojnie memetycznej w której memy kulturowe, skojarzenia, świadomość członków Kościoła staje się równoważna czy nawet ważniejsza od stałości instytucjonalnej, czystości prawnej czy ciągłości rytualnej. Każdy z jej członków staje się drżącą częścią pajęczej sieci, która albo wprawia w drżenie lokalną strukturę, swoich znajomych i czytelników albo staje się poważnym punktem odniesienia dla innych. Żeby to zobrazować należałoby wyobrazić sobie nie jednego, nie dwóch lecz tysiące Augustynów wchodzących w dyskusję z takim samym tysiącem manichejczyków obserwowanych na żywo przez kilka tysięcy cichych obserwatorów nazywanych też milczącą większością. Wiedza jak dyskutować, informacja o interlokutorze, jego istocie, nim samym, staje się przedmiotem władzy podatnej na transformacje, manipulacje i odniesienia.
Poglądy religijne mogą w takim świecie osiągnąć zadziwiający status.
W netokracji istnieją dwie główne grupy społeczne: netokraci zarządzający biegiem rzeki informacyjnej (wyobrażam sobie wyraźnie suwaki poglądów społecznych, które netokraci mogą albo przesuwać w stronę “wyrugowania za świadomości społecznej” albo “upowszechnienia w świadomości społecznej”) oraz konsumtariat – całą resztę wykluczonych z zarządzania przebiegiem informacji, poddanych przedmiotowemu i subtelnemu modelowaniu. Wyższość transformacji mentalnych wieku XXI nad propagandą XX wieku jest taka, że ta druga zawsze zaczynała z punktu startowego dążąc do innego punktu. Z przeciwników komunizmu propagandziści czerwonej gwiazdy chcieli zrobić komunistów, z przeciwników narodowego socjalizmu propagandziści III Rzeszy chcieli zrobić narodowych socjalistów et cetera, tak czy inaczej była to liniowa relacja dwóch punktów.
Wojna memokulturowa
Tymczasem w transformacjach mentalnych XXI wieku rażąca będzie modalność oraz sytuacyjność modelowania konsumtariatu oraz nieskończonego flow informacyjnego w niemal każdej kwestii.
Kościół jest wyjątkowym podmiotem informacyjnym – nadawcą, odbiorcą i twórcą. Ma potencjał by stać się jądrem atomowym poglądów człowieka XXI wieku poddanemu ciągłej zmianie. Wymagać tego będzie jednak mocniejsze rozróżnienie kolejnych progów informacyjnych członka Kościoła w komunii, bierzmowaniu, małżeństwie itd. Sprawowanie sakramentów musi być, w takich warunkach, sprawowane znacznie bardziej rygorystycznie.
Obecnie sakramenty (czego skrajnym przykładem niech będzie dostępność komunii dla amerykańskich polityków popierających prawo do aborcji) stają się “imieniem Brana” – podatną na manipulację z zewnątrz laleczkę voodoo, której istota jest dostępna wszystkim czyli, de facto, nikomu.
Zamiana łaciny na języki narodowe liturgii katolickiej była jednym z większych błędów strategicznych Kościoła XX wieku. Zrozumiałość, oczywistość i językowa wspólnota mentalna nie były problemem dopóty, dopóki Kościół posługiwał się nią we wszystkich spotkaniach wewnętrznych.
Brak wspólnego języka zabiera bowiem możliwość ukrycia się i otwartej rozmowy “w swoim własnym obozie”. Bez niej wartość informacyjna Kościoła spada ponieważ spada jej zrozumiałość. Wysoki poziom wejścia w język łaciński przed XX wiekiem rozwiązywał ten problem i ograniczał wpływ obcych memów kulturowych na Kościół.
Kościół może stać się solidną podstawą memokulturową olbrzymiej ilości ludzi. Zamiast być częścią sieci staje się rogiem ściany na której sieć się opiera. Musi jednak liczyć się z tym, że będąc jądrem informacyjnym różnych jednostek często będzie narażony na ataki memów z zewnątrz – tych, które ciągną sieć, kontakty, memy w swoją stronę. Nie jest to stan ani pokoju (z powodu ciągłego drżenia i zmian w netokratycznym systemie władzy) ani wojny (z powodu jednostkowości “walczących”), lecz dziwnego drżenia duszy podatnej na pewność, zwątpienie, algorytmy i wpływ boskiej ręki.
Znaleźć miejsce na katolicki uniwersalizm
Zwrot od uniwersalnych pojęć Kościoła ku rozczłonkowaniu na różnorakie grupy jest procesem wspólnym dla całego XXI wieku. Tak jak XX wiek definiowała centralizacja, rozporządzenie jednych przez drugich, silna władza egzekutywna, tak wiek XXI definiuje plurarchia – nieustanna skłonność netokratów do ucieczki ze środowiska, w którym się znajdują i do przenoszenia się z miejsca na miejsce, gdy nie odpowiada im aktualna sytuacja. Mówiąc krótko: pluralizm, decentralizacja i mnogość pośredników w autorytecie. Myślenie XX-wieczne uosabia papież Jan Paweł II – jeden papież na cały świat, papież globalny, papież rozporządzający z góry wszystkim co widzi i czego się domyśla. Myślenie XXI wieku uosabia np. kapłan mszy trydenckiej Bractwa Św. Piusa, którego status jest poddawany w wątpliwość, któremu wierni bądź to bardziej ufają niż chociażby inni duchowni, bądź którego wierni się boją jako fałszywego proroka, który przemawia po łacinie (co przyciąga) i który rygorystycznie rozporządza sakramentami. Jest to proces dotyczący wszystkiego, nie tylko Kościoła, najmocniej widoczny w polityce państwowego szczebla.
Uniwersalna nauka religijna Kościoła ma więc pełne prawo do bycia wiecznie wartościową informacją systemu netokratycznego – świętym Graalem każdego nowego arystokraty, władcy algorytmów. Ta informacja, jednak, przekazywana czy to w sakramentach czy to w kazaniach czy postach katolickich twórców internetowych nie może zmieniać swojej treści choć musi zmieniać swoją formę. Musi również zachowywać pewien stopień niezrozumiałości i głębi bo inaczej mogłaby się stać łatwym przedmiotem manipulacji. Wyobrażam sobie jednak możliwość w której to wrodzy Kościołowi netokraci w całości ograniczają rzekę informacji tworzących wyobraźnię religijną.
Dla takich sytuacji Kościół musi stworzyć aparat nacisku, aparat korzyści i ryzyka który skutecznie sprzeciwi się nieuchwytnym netokratom i zmieni ich myślenie społeczne a przede wszystkim religijne.
Stan wyjściowy Kościoła Przyszłości systemu netokratycznego wciąż jest dobry. Portale społecznościowe jak i wyobraźnia społeczna wywołuje samoistnie nowych Augustynów, nowych konwertytów i nowych ambasadorów religijnego myślenia. Należy ich znaleźć, dać im mówić i umożliwić tkanie sieci. Sieci, której konsekwencją, może być Zbawienie jednostki zagubionej pomiędzy tysiącem wysp sensu i treści.