XVII-wieczny spór o spowiedź na odległość wydaje się teologiczną ciekawostką. Dotyka jednak wciąż aktualnego problemu: co tak naprawdę konstytuuje sakramentalny znak – sama formuła czy ucieleśnione spotkanie? Dziś AI, która z łatwością generuje tekst, tworzy iluzję podmiotu, mówiąc „ja”, choć za tym słowem nie stoi żadna osoba. Czy w świecie, który normalizuje komunikację z bytami bezosobowymi, potrafimy jeszcze ocalić teologię prawdziwego spotkania?
Czy byłoby czymś moralnie niegodziwym, gdybym, przedstawiając się jako jedyny autor niniejszego artykułu, skorzystał w nim w jakiejś mierze z fragmentu tekstu wygenerowanego przez któryś z popularnych dużych modeli językowych? Zdaje się, że istotnie, nieuczciwym byłoby niewymienienie współautora takiej pracy. Jednocześnie pojawia się jednak problem: kogo miałbym wówczas wskazać jako takiego współautora? Wydaje się, że znalazłbym się pomiędzy Scyllą nieuczciwości a Charybdą upodmiotowienia modelu sztucznej inteligencji, przypisując mu akt autorstwa. Najprostszym rozwiązaniem tego pełnego niejasności napięcia byłoby oczywiście jego zignorowanie. W ten sposób efektywnie uznałbym wykorzystane słowa za „niczyje”.
Czy takie podejście nie jest jednak jedynie krótkowzrocznym unikiem? Poniżej postaram się przedstawić szkic rozważań na temat tego, jak destrukcyjna mogłaby być społeczna normalizacja postrzegania słów jako „niczyich” i zasugerować możliwe wyjście z powyższego dylematu.
Człowiek i jego język
Gdy przyjrzymy się bliżej sposobowi, w jaki używamy naszego języka (a filozofowie XX wieku czynili to z wielkim upodobaniem), zauważymy jego interesującą właściwość: okaże się, że występuje w nim cały szereg słów, które z jednej strony są dla nas w pełni zrozumiałe, kiedy są wypowiadane, a jednocześnie są pozbawione znaczenia w oderwaniu od konkretnego kontekstu aktu mowy.
Słowa takie jak ja, tutaj, teraz, należą właśnie do takich wyrażeń, nazywanych deiktycznymi. Nie istnieje żadne „niczyje” ja – mogę sobie wyobrazić siebie wypowiadającego słowo ja i wówczas rozumiem, że mówię o mnie.
Mogę sobie wyobrazić osobę mówiącą słowo ja i rozumieć, że chodzi jej wówczas o nią samą. Nie mogę jednak określić znaczenia słowa ja bez kogoś, kto je mówi. Kiedy duży model językowy wygeneruje słowo ja, z wielkim trudem przyjść może przypomnienie sobie, że nie istnieje żaden podmiot który je wypowiada.
Być może używanie przez AI wyrażeń deiktycznych jest jedną z przyczyn, dla których tak łatwo jest nam upodmiotawiać modele językowe.
Uświadomienie sobie występowania wyrażeń deiktycznych ma bardzo ważny owoc. W swoim artykule „Speech in the Sacramental Sign” Cathal Doherty pisze:
„[…] w naszej kulturze zdominowanej przez słowo pisane, przyznany mu prymat może prowadzić do braku należytej uwagi dla języka jako ludzkiego działania. Tymczasem, niemalże trywialną obserwacją jest fakt, że mowa jest cielesnym działaniem […] Istotnie, pomiędzy słowami a działaniami nie występuje żadne przeciwieństwo. […] Co ważne, kategorie deiktyczne zakotwiczają wydarzenie mowy w siatce odniesień, która jest współdzielona przez osobę mówiącą i osobę słuchającą. Odniesienie deiktyczne jest fundamentalnie intersubiektywne” (Doherty 2025: 169-172, tłum. wł.).
Tak więc widzimy po pierwsze, że słowa jako wypowiedziane są czynem, a po drugie, że jako takie, są one czynem międzyludzkim. Odnosząc się do francuskiego filozofa żyjącego na przełomie XIX i XX wieku, Maurice’a Blondela, Doherty zauważa także:
„[U Blondela] każdy ludzki czyn podjęty w sposób wolny, wyraża ludzką intencję. […] W działaniu człowiek odsłania samego siebie. Czyn jest zawsze widzialnym ucieleśnieniem »wewnętrznego słowa« […]” (Doherty 2025: 182, tłum. wł.)
Wydaje się zatem, że zarysowuje się w ten sposób horyzont zagrożeń niesionych przez postrzeganie słów jako „niczyich”. Jeżeli bowiem mówię, to działam, a jeżeli działam, to wyrażam siebie. Jednocześnie, jako mówienie do kogoś, działanie to jest wyrażaniem siebie względem kogoś innego. Koncepcja słów „niczyich” zdaje się rozszczepiać ten integralny obraz. Wedle spojrzenia Blondela, jeśli mówię coś, co nie wyraża mnie (w tym sensie, że nie jest to moje prawdziwe działanie), to po prostu mówię nieprawdę – okłamując siebie i innych.
Istnieje także inne niebezpieczeństwo związane ze słowami „niczyimi”, które w pewnym sensie jest konsekwencją opisanego powyżej „rozszczepienia”. Dotyczy ono naszego postrzegania obecności.
Działanie i obecność – spór o spowiedź
W celu opisania tego kolejnego zagrożenia, proponuję, za Dohertym, przyjrzeć się pewnemu kazusowi, który na pierwszy rzut oka może wydawać się jedynie ciekawostką dla eklezjalnych archiwistów. Otóż na początku XVII w. wydany został dekret papieski, potępiający rozgrzeszenie ex distanti za pośrednictwem listu. Stanowił on odpowiedź na toczący się wokół tej możliwości spór, który dotyczył warunków koniecznych dla zaistnienia łaski sakramentu pokuty i pojednania. Pozór historycznej jedynie wartości tego dokumentu rozwiewa analiza dwóch sposobów pojmowania tego zagadnienia. Mowa tutaj o sposobach rozwiniętych w ramach głównych nurtów myśli scholastycznej: szkole tomistycznej oraz szkole szkotystycznej.
„W podejściu tomistycznym, czyny penitenta stanowią materię sakramentu, natomiast słowa sakramentalnego rozgrzeszenia są jego formą. Wspólnie konstytuują sakramentalny znak. Dla szkotystów z kolei, czyny penitenta są jedynie warunkami wstępnymi ważności sakramentu, a sakramentalność spowiedzi przeniesiona jest na rozgrzeszenie” (Doherty 2025: 178, tłum. wł.).
Wydaje się, że przyjmując szkotystyczną interpretację, trudno byłoby nam zrozumieć niemożliwość odbywania spowiedzi listownie, bądź – w bardziej współczesnej wersji, stanowiącej też większe wyzwanie dla utrzymywanego przez Kościół stanowiska – poprzez któryś z internetowych komunikatorów. Ciężar sakramentalnego znaku jest bowiem w tym stanowisku przeniesiony na działanie szafarza sakramentu, które jest niezależne od penitenta.
Tymczasem, podejście tomistyczne podkreśla aktywne współuczestnictwo penitenta w powstaniu znaku sakramentalnego.
„Penitent jest nie tylko pasywnym odbiorcą łaski sakramentalnej, lecz wraz z kapłanem ‘aktywnie celebruje święte misterium’ na sposób analogiczny do małżeństwa […]. Penitent nie jest w żadnym sensie szafarzem sakramentu, ale jest ‘współsprawcą’ znaku sakramentalnego, a tym samym łaski sakramentalnej, z przyczynowością narzędzia i znaku” (Doherty 2005: 180, tłum. wł.).
Widzimy zatem, że zgodnie z takim pojmowaniem istoty rzeczy, kluczowe dla znaku sakramentalnego jest współdziałanie penitenta i szafarza – każdego zgodnie z jego rolą. Zasadne jest zatem pytanie o konieczny dla zaistnienia znaku charakter owego współdziałania. Tutaj docieramy do związku z rozważanym przez nas tematem słów „niczyich”.
Słowa sakramentalnej formuły rozgrzeszenia „Ja odpuszczam tobie grzechy” zawierają dwa wyrażenia deiktyczne: ja oraz tobie. Uczynienie któregoś z nich (nawet „tymczasowo”) „niczyim”, byłoby pewnego rodzaju zaburzeniem prawdziwości całego wydarzenia.
Żeby formuła ta mogła stać się aktem mowy, musi być wypowiedziana przez osobę, do której odnosi się ja oraz wysłuchana przez osobę, do której odnosi się tobie w jakimś konkretnym tu i teraz. Karl Rahner tak opisał ten fakt dotyczący każdego słowa Bożego (w naszym wypadku słowa rozgrzeszenia):
„Słowo Boże w sensie ścisłym i w prawdziwym znaczeniu może przeto istnieć wyłącznie jako wydarzenie łaski (Gnadenereignis). Stąd też […] musi być wydarzeniem zbawczym, gdyż łaska, w której wyłącznie można to usłyszeć, jest sama jednocześnie rzeczywistością zbawczą” (Rahner 2007: 292).
Możemy oczywiście dalej zapytać: ale czy w sakramencie spowiedzi odbytym za pośrednictwem wideorozmowy, w akcie mowy uskuteczniającym słowa rozgrzeszenia nie byliby w jakiś sposób obecni kapłan i penitent? Być może, ale czy byłby to rodzaj obecności odpowiadający wydarzeniu łaski? Wydaje się, że tylko rzeczywistość na wskroś ludzkiego, ucieleśnionego spotkania tu i teraz, w której słowa ja i ty zyskują pełnię swego znaczenia, może stać się nośnikiem sakramentalnego działania Chrystusa.
Jak być obecnym w erze AI?
Nasze rozważania zawiodły nas zatem ku następującemu wnioskowi. Najpełniejszy sposób mówienia, w którym wyrażenia deiktyczne realizują głębię swojego znaczenia, ustanawia niezwykłą formę obecności – jedyną godną stać się obecnością, poprzez którą działa łaska sakramentalna. Analogiczną analizę można byłoby przeprowadzić w kontekście sakramentu małżeństwa (wyobraźmy sobie zawieranie go w formie „zdalnej”) lub Eucharystii.
Normalizacja słów „niczyich” – w których słowo ja lub ty nie ma żadnego odniesienia do biorącej udział w akcie mowy osoby może skutkować naszym uczynieniem się niewrażliwymi na tę tajemnicę międzyosobowej obecności.
Ciekawa w tym kontekście jest obserwacja papieża Franciszka z encykliki Dilexit nos:
„W erze sztucznej inteligencji nie możemy zapominać, że do ocalenia człowieczeństwa niezbędne są poezja i miłość. To, czego żaden algorytm nigdy nie będzie mógł pomieścić, to na przykład ten moment z dzieciństwa, który pamięta się z czułością […]. Wszystkie te drobne szczegóły, zwykłe-niezwykłe, nigdy nie będą mogły znaleźć się wśród algorytmów. Ponieważ […] polegają na czułości, którą się zachowuje w pamięci serca”. (Dilexit nos, 20)
Wskazane tu poezja i miłość oddają istotę przeprowadzonych przez nas rozważań. Możemy je rozumieć, odpowiednio, jako słowa mówione z głębi serca, oraz działanie i obecność będące unikalnym sposobem wzajemnego bycia ze sobą osób.
Być może powinniśmy więc ostrożnie podchodzić do rezygnowania ze znaczenia słów takich jak ja i używać ich z przynależnym im szacunkiem. Zarówno kiedy przypisujemy sobie jakąś wypowiedź – aby nie mówić nieprawdy swoim czynem – jak i wtedy, kiedy wsłuchujemy się w słowa towarzyszące sakramentom – aby mieć świadomość, że odnoszą się one do nas, teraz. Byłoby to chyba zachowanie godne osób wierzących w Boga, którego imieniem jest „Ja jestem”.
Na tertio.pl co miesiąc, w kolejne weekendy, bierzemy na warsztat inny aspekt katolickiej nauki społecznej. Tym razem tematem miesiąca jest Kościół wobec AI. Sięgamy do nauczania Kościoła – szukając nie tyle gotowych recept, ile klucza do chrześcijańskiej diagnozy naszych czasów. Pamiętając, że wiara, która nie dotyka ran świata, staje się intelektualnym eskapizmem, schodzimy również z wyżyn teorii wprost na arenę współczesności.
Bibliografia
Doherty C. (2025), Speech in the Sacramental Sign, „The New Ressourcement” 2(1), 164–188.
Papież Franciszek (2024), Encyklika Dilexit nos: o miłości ludzkiej i Bożej Serca Jezusa Chrystusa, Kraków: Wydawnictwo M.
Rahner K. (2007), Pisma wybrane. Tom II, red. G. Bubel, Kraków: Wydawnictwo WAM.