Ludzie sumienia są „wezwani, by być głosem prześladowanych, aby żadne porozumienie pokojowe (…) nie uczyniło naszej wiary, godności czy wolności przedmiotem targu. Prawdziwy pokój nie może istnieć bez sprawiedliwości. Niesprawiedliwy pokój to kryminalna kpina, która doprowadzi jedynie do większej niesprawiedliwości i cierpienia” – pisze George Wiegel, cytując oświadczenie ukraińskich biskupów.
Ci, którzy pragną być budowniczymi pokoju na arenie międzynarodowej, powinni przeczytać odważne słowa biskupów Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, którzy uosabiają katolickie przywództwo episkopalne w jego najwspanialszym wymiarze.
24 lutego Stały Synod Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego opublikował niezwykłe oświadczenie, wydane pod przewodnictwem arcybiskupa większego Swiatosława Szewczuka, który trzy lata temu został oznaczony jako cel natychmiastowego zabójstwa, jeśli rosyjskie wojska wkroczą do Kijowa. Taki dokument mógł zostać sformułowany jedynie przez ludzi, którzy odczytują znaki czasu – nie poprzez „sztukę układów”, lecz przez pryzmat głębokiej wiary.
Oświadczenie Stałego Synodu jest tym bardziej uderzające w kontekście wydarzenia z 28 lutego w Gabinecie Owalnym, kiedy prezydent i wiceprezydent Stanów Zjednoczonych zdawali się sprzeciwiać temu, by prezydent Ukrainy wyjaśniał im rzeczywistość życia w jego kraju.
Biskupi nie przebierali w słowach opisujących sytuację Ukrainy: „O świcie 24 lutego 2022 roku pierwszy alarm lotniczy rozbrzmiał nad naszą ziemią i przez 1097 dni i nocy nie zamilkł”.
W tym czasie „zniszczono 3500 budynków szkolnych i uniwersyteckich, ponad 1200 szpitali, 670 kościołów, tysiące kilometrów dróg, setki tysięcy domów, elektrownie i fabryki”. Odbudowa tych zniszczeń potrwa dekady.
Jednak „jeszcze trudniejsze będzie przywrócenie i uzdrowienie życia rozbitego przez wojnę (…). Dziesiątki tysięcy żołnierzy i cywilów noszą ciężkie rany, a niezliczeni inni cierpią z powodu niewidocznego bólu traumy. Tysiące naszych dzieci zostało wyrwanych ze swojej ojczyzny i są wychowywane w nienawiści do niej. Niezwykłego wysiłku będzie wymagało sprowadzenie blisko siedmiu milionów uchodźców i zapewnienie bezpiecznego powrotu czterech milionów osób wewnętrznie przesiedlonych – aby mogli znów mieć swój dom”.
Jednak pośród tej wszechogarniającej tragedii wydarzyło się coś wzniosłego – coś, co obala wielokrotnie powtarzane twierdzenie Władimira Putina, że Ukraina nie jest prawdziwym narodem ani prawdziwym krajem: „Nie staliśmy się narodem zdefiniowanym przez wojnę – staliśmy się narodem zdefiniowanym przez poświęcenie. Ukraina znajduje się w czołówce dziesięciu najbardziej hojnych krajów świata według indeksu dobroczynności [WGI]. Setki tysięcy – mężczyzn i kobiet, młodych i starszych – chwyciło za broń, by bronić swojej ojczyzny, swoich wartości i samego daru życia. Wielu złożyło najwyższą ofiarę. Na całej naszej ziemi żółto-niebieskie flagi na grobach świadczą o ich miłości i naszej wdzięczności (…). Ta wojna jest próbą naszego człowieczeństwa. W obliczu głębokiego zła i cierpienia Ukraińcy odpowiedzieli poświęceniem i determinacją. To właśnie dzięki temu poświęceniu trwamy”.
Agresor tymczasem stał się współczesnym Molochem, krwiożerczym kananejskim bóstwem, przeciwko któremu prorocy starożytnego Izraela podnosili głos. Prezydent Donald Trump i wiceprezydent J.D. Vance zdają się postrzegać Rosję jako potencjalnego partnera w budowaniu pokoju. Ukraińscy biskupi zachęcają każdego, kto chce być mediatorem pokoju, do przeanalizowania rosyjskich działań od 2022 roku i ich konsekwencji dla pokoju, który zasługuje na swoją nazwę:
„Rosja niesie śmierć, zniszczenie i eliminację wolności religijnej. Na okupowanych terytoriach nasi bracia i siostry w wierze – duchowni i wierni różnych wyznań – są więźniami agresora. Okupanci odebrali już życie 67 pastorom z różnych Kościołów. Wielu przeszło przez niewolę, a inni nadal są więzieni”. Co to oznacza?
Oznacza to, że ukraińscy przywódcy religijni, a w istocie każdy człowiek sumienia, są „wezwani, by być głosem prześladowanych, aby żadne porozumienie pokojowe (…) nie uczyniło naszej wiary, godności czy wolności przedmiotem targu. Prawdziwy pokój nie może istnieć bez sprawiedliwości. Niesprawiedliwy pokój to kryminalna kpina, która doprowadzi jedynie do większej niesprawiedliwości i cierpienia”.
Dla pewnych realistów polityki zagranicznej najsłynniejsze zdanie z Wojny peloponeskiej Tukidydesa stało się mantrą: „Silni robią, co chcą, a słabi cierpią, co muszą”. Ten wyraz najbardziej prymitywnej Realpolitik, który od dwóch tysięcy lat jest odrzucany przez katolicką naukę, został ostatnio przywoływany kilkakrotnie.
Ukraińscy biskupi greckokatoliccy mają jednak inną wizję tego, co jest realistyczne, i powinna ona inspirować cały Kościół powszechny na progu Wielkiego Postu:
„Staliśmy się narodem na Drodze Krzyżowej (…). [Jednak] światu ogłaszamy: Ukraińcy wierzą w triumf Bożej prawdy. Nawet pośród smutku i ruin pozostajemy ludem nadziei. Wierzymy w Zmartwychwstanie, bo wiemy: Bóg jest z nami – z prześladowanymi, uciśnionymi, opłakującymi i cierpiącymi. W Nim pokładamy całą naszą ufność. I dlatego stoimy, walczymy, modlimy się. Wiemy, że pewnego poranka usłyszymy długo wyczekiwane słowa: ‘wojna się skończyła’ i wzniesiemy nasze modlitwy dziękczynne przed tronem Wszechmogącego”.
Ci, którzy pragną być prawdziwymi budowniczymi pokoju, powinni uważnie wsłuchać się w odważne słowa niezwykle odważnych ludzi, którzy uosabiają katolickie przywództwo episkopalne w jego najczystszej formie.
Tekst został pierwotnie opublikowany na łamach National Catholic Register, 4 marca 2025 roku. Tłumaczenie redakcji Tertio.
Zdjęcie wyróżniające (kadrowane): Elena Tita / the Collection of war.ukraine.ua