Zabiegi Antony’ego Blinkena o doprowadzenie do wymarzonej przez Waszyngton normalizacji stosunków pomiędzy Królestwem Saudów a Izraelem, przypominają czasy poprzedniej administracji rządowej. Właśnie wtedy zięć prezydenta Trumpa (a oficjalnie starszy doradca), Jared Kushner, dokonywał ekwilibrystycznych, dyplomatycznych i retorycznych „wygibasów”, aby pozyskać przychylność państw arabskich dla Tel Awiwu. Podróżując niczym Lawrence z Arabii od pustyni do oazy, amerykański dyplomata dokonywał wielu niedorzecznych ustępstw, aby tylko ustabilizować region w oparciu o nawiązanie relacji między dawnymi wrogami. Obrotny republikanin był w znacznie lepszym położeniu niż obecny sekretarz obrony USA, którego wysiłki mogą spełznąć na niczym, jeżeli tylko rząd Benjamina Netanjahu powie: „Weto!”.
Blinken porozumiał się z Saudami
Według ostatnich wypowiedzi Antony’ego Blinkena na Światowym Forum Ekonomicznym w Rijadzie, USA jest o krok od podpisania przełomowego dokumentu normalizującego stosunki między Izraelem a Arabią Saudyjską:
„Dwustronna praca Arabii Saudyjsko-Amerykańskiej dotycząca normalizacji stosunków z Izraelem jest bardzo blisko ukończenia.”
Wiele osób może uznać słowa sekretarza stanu jako kolejną iterację zapewnień o bliskim końcu rozmów trójstronnych, z których jak do tej pory nic nie wynikało. Warto jednak podkreślić, że również strona saudyjska podkreśliła, że umowa pomiędzy USA i Królestwem jest w zasadzie gotowa do podpisania. Minister spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej, książę Faisal bin Farhan, na tym samym Forum Ekonomicznym przyznał:
„W najbliższej przyszłości oczekuje się zawarcia umów dwustronnych między Królestwem a Stanami Zjednoczonymi, odpowiadając jednocześnie na pytanie dotyczące negocjacji między obydwoma krajami w sprawie umowy o bezpieczeństwie.”
Czego może dotyczyć umowa o bezpieczeństwie między Rijadem a Waszyngtonem? Mówiąc wprost Mohammed bin Salman (MBS) szuka szeryfa, który byłby w stanie zapewnić parasol militarny nad Królestwem, gdy to przechodzi obecnie szereg zmian gospodarczych oraz obyczajowych. Saudowie chcą zmienić swoją sytuację strategiczną, dostrzegając, że obecny model „stacji benzynowej pośrodku pustyni” jest nieadekwatny do zmieniającej się sytuacji technologiczno-rozwojowej całego świata.
MBS, odkąd de facto sprawuje władzę w Królestwie, zainicjował szereg wybitnie skomplikowanych inicjatyw, takich jak „Saudyjska Wizja 2030”, a także plan stworzenia z Arabii Saudyjskiej turystycznego centrum Bliskiego Wschodu. Z drugiej strony doznał zaskakującej i kompromitującej klęski militarnej w starciu z rebeliantami Huti w Jemenie, którzy są wspierani przez Iran, czyli największego rywala KSA (Kingdom of Saudi Arabia) w regionie. Ta świadomość słabości wojskowej od wielu lat pcha Rijad w objęcia amerykańskiego „wujka Sama”, który jednak na wczesnym etapie prezydentury Bidena mocno przystopował zapędy państwa z półwyspu arabskiego. Sytuacja zmieniła się diametralnie po ataku Hamasu z 7 października i obecnie to Waszyngton wydaje się być mocniej zdeterminowany, aby ostatecznie osiągnąć „deal”.
Dwustronne porozumienie amerykańsko-saudyjskie w sprawie cywilnej współpracy nuklearnej jest jednym z deklarowanych przez KSA warunków normalizacji stosunków z Izraelem (obok amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa i drogi do państwowości dla Palestyńczyków). Tajemnicą poliszynela jest fakt, że śmiertelny wróg zarówno Saudów jak i Tel Awiwu, czyli Iran, jest krok od pozyskania broni nuklearnej.
Dla Rijadu sprawą palącą staje się potrzeba pozyskania podobnych zdolności, na co zresztą Amerykanie długo nie chcieli pozwolić. Wydaje się, że obecne negocjacje są bliskie pozytywnego zakończenia, a Saudyjczycy uzyskają wsparcie w dziedzinie technologii nuklearnych. Współpraca w tej kwestii ma obejmować co prawda tylko cywilne wykorzystanie atomu, ale prawdopodobnie KSA będzie mogło szybko przejść z zastosowania cywilnego na bardziej ofensywne i śmiercionośne.
Pozostaje tylko ostatnia kwestia, czyli sprawa Palestyny.
Klucze do pokoju trzyma Netanjahu
Jak można się domyślić, sprawa rozwiązania dwupaństwowego to dla Arabii Saudyjskiej istotna część negocjacji trójstronnych. Faktem jest, że jeszcze w lutym przecieki z tychże rozmów normalizujących donosiły, że Królestwo zaakceptuje wytyczoną, jasną „ścieżkę do państwowości” palestyńskiej. Sugeruje to, że podstawowym wymogiem MBS w stosunku do Izraela nie jest uznanie Palestyny jako państwa. Na wspomnianym Forum Ekonomicznym książę Faisal ponownie podkreślił:
„Potrzebujemy wiarygodnej i nieodwracalnej ścieżki do ustanowienia państwa palestyńskiego. Większość pracy została już wykonana. Mamy ogólny zarys tego, co naszym zdaniem powinno się wydarzyć na froncie palestyńskim.”
Wygląda więc na to, że KSA jest gotowe do normalizacji stosunków z Izraelem i zadowoli się bliżej nieokreśloną w oficjalnych komunikatach „ścieżką” do państwowości palestyńskiej. Problem w tym, że taka „ścieżka” może się okazać gwoździem do trumny obecnej koalicji.
Skrajnie prawicowi politycy w rządzie Netanjahu z miejsca odrzucają każdą propozycję zakończenia wojny, która miałaby prowadzić do palestyńskiej państwowości. Doprawdy trudno uwierzyć, aby ministrowie Ben Gvir i Becalel Smotricz promujący osadnictwo na Zachodnim Brzegu, a samych Palestyńczyków nazywający „nazistami”, byli teraz skłonni porzucić ideały własnych partii i przyklepać saudyjsko-amerykańsko-izraelski „deal”.
Ponadto, po raz kolejny sytuacja wewnętrzna i opinia publiczna mogą skłaniać premiera Izraela do odrzucenia wezwań USA oraz KSA o wytyczeniu „ścieżki do państwowości” dla Palestyny.
W lutym Izraelski Instytut Demokracji przeprowadził ankietę wśród Izraelczyków, pytając, czy popierają porozumienie mające na celu zakończenie wojny, które obejmowałoby długoterminowy spokój wojskowy, gwarancje ze strony Stanów Zjednoczonych oraz porozumienie z państwami arabskimi, takimi jak Arabia Saudyjska. Przeciwnych takiej umowie było aż 51% respondentów, 36% było za, a 13% niezdecydowanych.
Wysoki rangą amerykański urzędnik ujawnił saudyjskiej stronie internetowej „Elaf” 2 maja, że premier Benjamin Netanjahu odrzucił amerykańską propozycję omówienia utworzenia państwa palestyńskiego w ramach porozumienia obronnego między Stanami Zjednoczonymi a Arabią Saudyjską. Anonimowy urzędnik oszacował, że w związku ze stanowiskiem premiera, Izrael prawdopodobnie straci historyczną szansę na zawarcie pokoju z Arabią Saudyjską i może w przyszłości zostać wciągnięty w dalszą eskalację brutalnego konfliktu w regionie.
Mając na uwadze trudną sytuację wewnętrzną, osaczony z każdej strony premier Netanjahu będzie prawdopodobnie kierował się politycznym oportunizmem, a nie strategicznym interesem państwa Izrael. Jeżeli nie zajdzie zmiana w zasadniczych uwarunkowaniach dotyczących procesu normalizacji, zakładającego wdrożenie rozwiązania dwupaństwowego jako jednego z warunków, ten przełomowy akt zapewniający pokój milionom ludzi na Bliskim Wschodzie, może skończyć w niszczarce Antony’ego Blinkena.