Pełna okupacja Strefy Gazy: anatomia porażki ludzkości

Wikimedia Commons, Destruction of Gaza

Od października 2023 roku, w wyniku bezprecedensowej ofensywy wojskowej Izraela w Strefie Gazy, zginęło co najmniej 61 158 Palestyńczyków. Z drugiej strony sztywne stanowisko Hamasu w sprawie zakładników i zakończenia wojny, w którym los Gazańczyków jest jedynie narzędziem politycznym przeliczanym na liczbę męczenników złożonych na ołtarzu wyższej sprawy, zmusza Netanjahu do najtrudniejszej decyzji od 7 października. Premier musi wybrać: ratować zakładników czy doprowadzić do zniszczenia Hamasu. Wydaje się, że decyzja już zapadła — pisze Marcin Lupa.

Premier Izraela, Benjamin Netanjahu, stoi dziś przed dramatycznym wyborem – nie tylko strategicznym, ale i moralnym. Z jednej strony ma generała Eyala Zamira, szefa sztabu IDF, promującego ostrożną i etapową ofensywę, która miałaby oszczędzać wyczerpanych rezerwistów. Z drugiej strony – rośnie presja polityczna ze strony ministra finansów Bezalela Smotricha, domagającego się jednoznacznego, ostatecznego uderzenia na Strefę Gazy. Spór ten nie dotyczy wyłącznie taktyki – to spór o istotę samej wojny: czy jej celem ma być totalna destrukcja Hamasu, czy też odzyskanie zakładników i zabezpieczenie granic.

Strategia a moralność wyboru

Jak trafnie zauważa Amit Segal z Keszet 12, od 7 października Hamas zmienił charakter swojej komunikacji – z brutalnej na wyrachowaną, przedstawiając obrazy „opieki” nad zakładnikami. Dla wielu Izraelczyków to nie tylko cynizm, lecz świadoma strategia „półrozpadu”: tak jak materiał radioaktywny, Hamas „uwolnił” część porwanych, by resztę uczynić bronią przetargową. W izraelskim rządzie i armii dojrzewa świadomość, że okres tymczasowych zawieszeń dobiegł końca. Netanjahu musi w końcu powiedzieć społeczeństwu prawdę: nie da się jednocześnie całkowicie zniszczyć Hamasu i ocalić wszystkich zakładników. Cele wojenne, sformułowane blisko dwa lata temu przez gabinet wojenny, okazały się wewnętrznie sprzeczne – i, jak wielokrotnie pisałem, dziś dochodzimy do ściany takiego postrzegania konfliktu.

To zarazem moment głębokiego, duchowego wyboru. Generałowie spierają się o logistykę, ale w istocie chodzi o pytanie o cierpliwość, poświęcenie i sens. Czy naród izraelski zaakceptuje kolejne miesiące wojny bez końca, czy też opowie się za decydującym ciosem – mimo ryzyka? Jak zauważa gen. rez. Yaakov Amidror, pełne zajęcie Gazy zajmie około sześciu miesięcy, a pierwszy krok mają wykonać ci, którzy już zapłacili najwyższą cenę: rezerwiści.

Jednak cenę tej wojny ponoszą nie tylko – i nie przede wszystkim – izraelscy żołnierze. To przede wszystkim cywile z Gazy, a także ci, którzy ukrywają się wśród nich – bojownicy dżihadu – są ofiarami tego brutalnego konfliktu.

Od października 2023 roku, w wyniku bezprecedensowej ofensywy wojskowej Izraela w Strefie Gazy, zginęło co najmniej 61 158 Palestyńczyków (w tym 193 osoby zmarły z głodu), a ponad 151 442 zostały ranne – poinformowało Ministerstwo Zdrowia Gazy (zarządzane przez Hamas) w komunikacie z 6 sierpnia.

Łączna liczba Palestyńczyków zabitych podczas prób zdobycia pomocy humanitarnej osiągnęła już 1 655, a ponad 11 800 zostało rannych w podobnych okolicznościach. Od wznowienia izraelskich ataków 18 marca 2025 r. zginęło kolejne 9 754 osób, a 39 401 zostało rannych – mimo obowiązującego wcześniej porozumienia o zawieszeniu broni.

Od 2 marca 2025 roku wszystkie przejścia graniczne pozostają zamknięte, co skutecznie uniemożliwia regularny dopływ pomocy humanitarnej dla 2,4 mln mieszkańców Strefy Gazy. Według Biura Mediów Rządowych w Gazie (zarządzanego przez Hamas), od 27 lipca Izrael dopuścił jedynie 843 ciężarówki z pomocą, podczas gdy realne potrzeby wynoszą 6 000 ciężarówek w ciągu 10 dni.

Dane statystyczne rzadko oddają rzeczywisty obraz piekła, jakie rozgrywa się na obszarze objętym konfliktem zbrojnym. Liczby przytoczone powyżej mówią jednak wprost o skali przemocy i głodu, który w coraz większym stopniu dotyka cywilów uwięzionych w enklawie. Za każdą z tych liczb kryje się konkretne cierpienie – historia rodziny, dziecka, starca, z których większość nie miała żadnego wpływu na bieg tej wojny.

Sztywne stanowisko Hamasu w sprawie zakładników i zakończenia wojny, w którym los Gazańczyków jest jedynie narzędziem politycznym przeliczanym na liczbę męczenników złożonych na ołtarzu wyższej sprawy, zmusza Netanjahu do najtrudniejszej decyzji od 7 października. Premier musi wybrać: ratować zakładników czy doprowadzić do zniszczenia Hamasu.

Wydaje się, że decyzja już zapadła. Był to wybór dramatyczny politycznie, surrealistyczny z wojskowego punktu widzenia, ale pokazujący determinację obecnego rządu. Gabinet Netanjahu – kalkując w tym wypadku logikę Hamasu – jest gotów poświęcić bardzo wiele, by zrealizować własną mesjanistyczną wizję zwycięstwa.

Pełna okupacja Strefy Gazy

Gabinet premiera Izraela przyjął wieczorem przełomową decyzję – zatwierdzono plan pełnej okupacji Strefy Gazy. Operacja ma rozpocząć się od miasta Gaza, gdzie przewidziano ewakuację ludności cywilnej oraz oblężenie pozostałych bojowników Hamasu. Pomimo ostrzeżeń szefa sztabu gen. Eyala Zamira – który alarmuje o zagrożeniu dla zakładników, braku planu humanitarnego dla ponad miliona cywilów oraz wyczerpaniu sił IDF – rząd Benjamina Netanjahu wchodzi w decydującą fazę wojny. Decyzja spotkała się z ostrą krytyką opozycji, m.in. Yaira Lapida i Ya’ira Golana, którzy określają ją mianem „katastrofy na pokolenia”, motywowanej politycznym i ideologicznym ekstremizmem.

W oficjalnym dokumencie rządowym zapisano pięć strategicznych zasad zakończenia wojny, które mają wyznaczyć przyszłość Gazy po upadku Hamasu:

1️⃣ Całkowite rozbrojenie Hamasu – likwidacja jego potencjału militarnego.
2️⃣ Uwolnienie wszystkich zakładników, zarówno żywych, jak i ciał poległych.
3️⃣ Demilitaryzacja Strefy Gazy – trwała eliminacja zagrożeń dla Izraela.
4️⃣ Stała kontrola bezpieczeństwa przez Izrael – bez możliwości zewnętrznej ingerencji.
5️⃣ Powołanie cywilnej administracji zastępczej, niezależnej zarówno od Hamasu, jak i Autonomii Palestyńskiej.

To plan, który ma na nowo ukształtować polityczny krajobraz Gazy, lecz jego realizacja niesie ryzyko długotrwałej okupacji, eskalacji przemocy i pogłębienia kryzysu humanitarnego. Jak podkreślają krytycy, stawką są nie tylko losy zakładników, ale również duch i fundamenty izraelskiej demokracji.

Paradoksalnie, przyjęty plan nie wyklucza zawarcia częściowego porozumienia z Hamasem – mimo wcześniejszego stanowiska Izraela, że możliwy jest wyłącznie kompleksowy układ. Ten wewnętrzny kompromis rozczarował niemal wszystkich: od ministra finansów Bezalela Smotricha, przez ministra spraw zagranicznych Gideona Sa’ara, po szefa sztabu gen. Zamira.

Plan przewiduje ponad miesiąc przygotowań, a mieszkańcy Gazy mają opuścić miasto do 7 października. Następnie ma rozpocząć się miesiąc intensywnych działań militarnych w Gaza City – mimo świadomości ogromnych kosztów: ofiar, presji międzynarodowej i skali wyzwań logistycznych.

IDF szacuje, że cała operacja potrwa trzy miesiące i wymaga zaangażowania trzech dywizji, ze względu na rozbudowaną sieć pułapek i improwizowanych ładunków wybuchowych.

Ostatecznie Netanjahu przeforsował plan, powołując się na argument, że upadek Gaza City może przyspieszyć rozpad Hamasu. Celem – jak zaznaczył pełnomocnik ds. zakładników Gal Hirsch – jest zwiększenie presji na Hamas w celu wymuszenia porozumienia. Jednak nawet według izraelskich władz: rzeczywiste zwycięstwo militarne zostaje odłożone w czasie.

Świat się przygląda

Mimo rosnącej presji międzynarodowej, prezydent Donald Trump nie sprzeciwia się planom pełnej okupacji Strefy Gazy, obejmującym również centralne rejony i samo miasto Gaza. Jak ujawniają izraelscy i amerykańscy urzędnicy, administracja USA przyjęła strategię „braku interwencji”. Według źródeł portalu Axios, szczególne emocje u prezydenta wywołało wideo opublikowane przez Hamas, ukazujące izraelskiego zakładnika zmuszanego do kopania własnego grobu.

Równolegle administracja Trumpa zapowiada czterokrotne zwiększenie liczby centrów pomocy humanitarnej w Gazie, prowadzonych przez organizację Gaza Humanitarian Foundation (GHF) – z obecnych 4 do 16. Nowe punkty mają powstać na północy i w centrum Strefy Gazy, w rejonach, gdzie przesiedlana będzie ludność cywilna. Jednak ONZ i międzynarodowe organizacje pomocowe krytykują to podejście, apelując do Waszyngtonu o przywrócenie dostępu do pomocy przez dotychczasowe kanały, w dużej mierze zablokowane przez Izrael.

Zablokowanie tych kanałów – jak argumentują izraelskie źródła – nie było bezpodstawne. Wielu pracowników UNRWA to członkowie Hamasu, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, że za podział pomocy humanitarnej przed wojną odpowiadał „rząd Gazy”, czyli właśnie ta organizacja. W praktyce oznaczało to, że palestyńscy pracownicy UNRWA pełnili podwójną rolę – jako urzędnicy agencji ONZ i funkcjonariusze ugrupowania dżihadystycznego.

ONZ i organizacje humanitarne ostrzegają, że działalność GHF naraża cywilów na śmierć, zmuszając ich do przedzierania się przez aktywne strefy działań wojennych, by dotrzeć do punktów pomocy. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy setki Palestyńczyków zginęły w drodze do tych centrów, a co najmniej 20 – na ich terenie. Z kolei GHF oskarża ONZ o chaos organizacyjny, brak logistyki i śmierć cywilów, do której – jak twierdzi – dochodzi w wyniku paniki i nieudolnej dystrybucji pomocy.

Tymczasem, po miesiącach napięć i publicznych oskarżeń, po raz pierwszy doszło do bezpośredniego spotkania przedstawicieli ONZ z kierownictwem GHF. Do rozmów, które odbyły się w środę w misji USA przy ONZ w Nowym Jorku, doprowadziła administracja Trumpa. Dotychczas ONZ – zgodnie z wytycznymi sekretarza generalnego António Guterresa – odmawiała jakichkolwiek kontaktów z GHF, zarzucając tej organizacji brak neutralności i polityczne uwikłanie. Spotkanie odbyło się w warunkach wyjątkowej dyskrecji: obowiązywał zakaz używania telefonów oraz zasada nieprzypisywania wypowiedzi uczestnikom. Mimo braku porozumienia co do współpracy w Gazie, uzgodniono jedno: obie strony wstrzymają publiczne ataki medialne.

W tym samym czasie Europa skupia się na jałowych dyskusjach i pozorowaniu sprawczości. W dniach 28–30 lipca w Nowym Jorku odbyła się międzynarodowa konferencja ONZ poświęcona uznaniu państwa palestyńskiego oraz reformie Autonomii Palestyńskiej. Współorganizatorami wydarzenia były Arabia Saudyjska i Francja, a wśród uczestników znalazł się m.in. premier Mohammad Mustafa. Choć spotkanie miało na celu przerwanie politycznego impasu, zabrakło na nim zarówno przedstawicieli USA, jak i Izraela – co samo w sobie podważało jego praktyczne znaczenie.

Najgłośniejszym punktem konferencji ONZ były deklaracje: prezydent Emmanuel Macron zapowiedział uznanie Palestyny we wrześniu, a brytyjski minister spraw zagranicznych David Lammy zagroził, że Wielka Brytania również dokona uznania, jeśli nie nastąpi deeskalacja w Gazie. Jednocześnie – co brzmi wręcz groteskowo – przedstawiciele konferencji wezwali rząd Izraela do jasnego poparcia dla „rozwiązania dwupaństwowego” i przekazania Gazy pod administrację palestyńską.

Oderwanie od realiów strategicznych i politycznych regionu spotkało się z ostrą reakcją ze strony USA. Rzeczniczka Departamentu Stanu, Tammy Bruce, określiła konferencję jako „zniewagę”, dodając, że Stany Zjednoczone nie będą uczestniczyć w reżyserowanych wydarzeniach mających na celu stworzenie pozorów znaczenia. Krytycy wskazują, że presja ze strony Europy jest nie tylko nieskuteczna, ale wręcz kontrproduktywna – zwiększa determinację Hamasu i marginalizuje realne potrzeby polityki bezpieczeństwa Izraela. Co więcej, część postulatów – jak „zjednoczenie Gazy z Zachodnim Brzegiem” czy „jedna broń, jedno prawo” – brzmi naiwnie lub wręcz absurdalnie w kontekście realiów po 7 października. Bez faktycznej zgody Izraela – regionalnego mocarstwa dysponującego bronią nuklearną i poparciem USA – nie ma mowy o wdrożeniu któregokolwiek z tych rozwiązań.

Pierwszym państwem, które zdecydowało się na bardziej praktyczne działanie w kontekście zapowiadanej okupacji miasta Gaza przez IDF, okazały się Niemcy. Ogłoszono wstrzymanie eksportu uzbrojenia, które mogłoby zostać wykorzystane na tym terytorium. Kanclerz Friedrich Merz, dotąd znany z jednoznacznie proizraelskiego stanowiska, uzasadnił tę decyzję „nasileniem operacji wojskowych zatwierdzonych przez izraelski gabinet”. Merz podkreślił, że nie jest to wyraz zmiany postawy wobec Izraela, lecz reakcja na skalę i charakter obecnych działań wojennych.

Porażka ludzkości

„[…] Niech będzie umożliwiony przewóz pomocy humanitarnej, aby zapewnić każdemu człowiekowi to, co niezbędne. I tak samo niech będzie na Bliskim Wschodzie, w Palestynie i Izraelu, i wszędzie, gdzie toczą się walki – niech będzie poszanowana ludność! […] Proszę, niech będzie wysłuchane ich wołanie o pokój – wołanie ludzi, który są zmęczeni przemocą i chcą, aby ustała wojna, która jest katastrofą dla narodów i porażką ludzkości!”.
— papież Franciszek, Anioł Pański, 28 stycznia 2024 roku

Wojna w Strefie Gazy wyjątkowo dobitnie pokazuje porażkę ludzkości. Z jednej strony widzimy upadek instytucji prawa międzynarodowego, brutalną okupację i pacyfikację terenów palestyńskich, ale z drugiej strony wszystko to jest efektem cynicznej i świadomej postawy dżihadystycznych bojowników, którzy – ukryci wśród cywilów – wykorzystują ludzką wrażliwość do osiągania celów politycznych. W przypadku tego konfliktu trudno znaleźć rozsądne rozwiązanie, które można by było wdrożyć ad hoc, uwzględniając realia konfliktu oraz skomplikowaną sytuację panującą w tym regionie.

Myli się rząd Netanjahu, że rozpoczynając okupację miasta Gaza doprowadzi do zmiękczenia stanowiska Hamasu w kwestii zakładników i zakończenia wojny na własnych zasadach. Myli się Hamas, który sądzi, że Izrael prędzej czy później zmięknie i pozwoli wszystkim wrócić do business as usual, a dżihadyści nadal będą rządzić Gazą jak do tej pory. Myli się Donald Trump i jego administracja sądząc, że sama GHF jest w stanie wykarmić prawie dwumilionową enklawę w 16 punktach wydawania jedzenia. Mylą się państwa europejskie, które sądzą, że efektem tej wojny może być wdrożenie „rozwiązania dwupaństwowego”. Nie oszukujmy się – ten okręt już odpłynął.

Rację ma niestety jedynie prawo brutalnej siły, krwawej łaźni, w jakiej skąpana jest obecnie Strefa Gazy – a nie widać światełka w tym tunelu, które wskazywałoby na poprawę losu tych, którzy doświadczają okropności wielkiej wojny w Palestynie.

W cyklu „Globalne Południe pod Lupą” Marcin Lupa informuje o wydarzeniach na Globalnym Południu, szukając realistycznych rozwiązań opartych o sprawiedliwość społeczną, naturalną godność i prawa człowieka. Autor współtworzy profil Globalne Południe (@GlobPoludnie) na platformie X.

Marcin Lupa
Marcin LupaNa portalu prowadzi autorski cykl "Globalne Południe pod Lupą". Absolwent Wydziału Prawa i Administracji UWr poświęcający swój czas wolny na rekonstrukcję historyczną przedwojennego Wojska Polskiego oraz studiowanie historii XX wieku. Z zamiłowania biegacz i miłośnik górskich wędrówek, interesujący się geopolityką, astronomią, muzyką, książkami (od biografistyki i literatury faktu po klasyki fantastyki) i filmami wojennymi.