Sekularyzacja warszawskich urzędów – standardy w miejsce krzyży

cross-wall

„Warszawa jako pierwsze miasto w Polsce zakazuje krzyży w urzędzie, a urzędnikom eksponowania symboli religijnych na biurkach” donosi Gazeta Wyborcza – Rafał Trzaskowski podpisał już zarządzenie. Wątpliwości wzbudza monitorowanie pracy urzędników i traktowanie krzyża wyłącznie jako symbolu religijnego, z pominięciem wymiaru kulturowego.

Na platformie X prezydent Warszawy tak skomentował sprawę:

„Każdy ma prawo do swojej wiary (lub jej braku). Także urzędnicy i urzędniczki. A każdy, kto przychodzi do urzędu załatwić swoją sprawę, ma prawo czuć się jak w neutralnym urzędzie. Po prostu.”

„Nie dajmy się zwariować. Nikt nie zamierza prowadzić w Warszawie walki z jakąkolwiek religią. Stolica zawsze będzie też szanować swoją tradycję – stąd elementy religijne choćby podczas obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Ale Polska jest państwem świeckim. A Warszawa jest tego państwa stolicą. Kropka”

Zdejmowanie krzyży jest realizacją opublikowanych przez warszawski ratusz szesnastu „Standardów równego traktowania”, które „mają na celu przeciwdziałania wszelkiej dyskryminacji i nierówności”. Zalecenia są skierowane wyłącznie do pracowników biur i urzędów dzielnic.

Sekularyzacja urzędów, czyli co?

Jedna z definicji sekularności (laickości), którą posługuje się Charles Taylor (jeden z najwybitniejszych współczesnych filozofów) w swojej obszernej monografii „A Secular Age” jest właśnie ta dotycząca przestrzeni publicznych. Chodzi o pozbawianie ich odwołań do Boga, religijnych wierzeń czy też jakiejś „ostatecznej rzeczywistości”. W jego ujęciu ten proces wiąże się również właśnie z normami, które przyjmujemy. To właśnie dzieje się w Warszawie.

Moim zdaniem opisane powyżej standardy i prawa, które mimo iż są zrozumiałe i nie napawają mnie świętym oburzeniem, niosą ze sobą zagrożenia zarówno dla jednostek, jak i społeczności.

Monitorowanie urzędników

Primo, największe wątpliwości wzbudza monitorowanie pracy urzędników zawarte we wspomnianych standardach:

„Standard 15: W urzędzie funkcjonuje system monitorowania realizacji standardów równego traktowania. Pełnomocnik ds. równego traktowania przygotowuje raport z wyników monitoringu i koordynuje wdrażanie niezbędnych zmian w urzędzie.”

Zbliża to moim zdaniem warszawskie urzędy do idei, w której wyrażona przez jednego z ojców liberalizmu, Johna Stuarta Milla, zasada określana jako harm principle” przestaje obowiązywać – w miejsce podejścia wolnościowego wkracza kontrola państwa nawet w tych osobistych działaniach, które innym ludziom nie czynią żadnej wymiernej krzywdy. Taki rodzaj sprawdzania pracy urzędników od razu nasuwa skojarzenia (miejmy nadzieję, że dalekie) z chińskim „systemem zaufania społecznego”.

Czy naprawdę w miejsce autentycznego zaufania między pracodawcą a pracownikiem chcemy wprowadzać zasady kontrolujące, czy zwrócono się odpowiednio do klienta (forma imienia i zaimki określające płeć) lub przypadkiem nie położono na biurku krzyżyka?

O krok bliżej do rozdziału radykalnego

Secundo, pozbawianie instytucji publicznych jakiegokolwiek kontekstu religijnego zbliża Warszawę do „radykalnego rozdziału” religii i życia publicznego – traktowanego przeze mnie jako mniej liberalny z podanego już wcześniej powodu – w miejsce „przyjaznego rozdziału”.

Za kanoniczną formę tej pierwszej relacji we współczesnej Europie uchodzi ta francuska. Od 1905 roku obowiązuje tam ustawa (oczywiście od tamtego czasu znowelizowana) „O rozdziale Kościołów od państwa”. Zakaz eksponowania symboli religijnych we wszystkich budynkach administracji publicznej obowiązuje we Francji od 1972 roku. W 2004 roku natomiast weszła w życie ustawa zabraniająca „ostentacyjnego” noszenia symboli religijnych w szkołach publicznych. Paradoksalnie, mimo iż francuski prawny porządek rozdziału jest uznawany za liberalny, jest moim zdaniem raczej ograniczeniem wolności, przede wszystkim słowa i wolności wyznania.

„Przyjazny rozdział” natomiast wciąż funkcjonuje w większości europejskich państw. Chodzi o wzajemną autonomię instytucji religijnych i państwa – bez ingerencji jednych w sprawy drugich. Jest to również swoją drogą model popierany przez Kościół od czasów Soboru Watykańskiego II i przejawia się choćby w konkordacie. Istotnym objawem tego rozdziału jest również traktowanie obecności symboliki religijnej jako części składowej praw człowieka.

Przytoczone fakty wskazują w mojej ocenie na paradoksalne odejście Francji w sferze wolności religijnej od liberalnych ideałów mających swój wyraz w „Deklaracji praw człowieka i obywatela” z 1789 roku, która wprost w artykule IV stwierdza: „Wolność polega na możności czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu […]”. Jeśli zakaz eksponowania krzyża jest już faktem, to powinien być ostatnim polskim krokiem na tej drodze francuskiego prawodawstwa – jeśli nie z powodów religijnych, to właśnie z wolnościowych.

Krzyż to symbol kulturowy

Tertio, krzyż w Polsce w dalszym ciągu jest symbolem wartości ogólnoludzkich i stanowi istotny element antykomunistycznej pamięci historycznej i naszej tożsamości. Nie trzeba przypominać, że odcinająca się od religijnych konotacji PZPR, kultywująca ideały komunistyczne, pozbawiała religijnych odniesień wszystkie sfery życia.

To właśnie krzyż przywrócony w przestrzeni publicznej był znakiem triumfu 1989 roku. Co więcej, według wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z marca 2011 roku, krzyż jest również symbolem kulturowym – dziedzictwem obecnym na całym europejskim kontynencie, symbolem „pasywnym”, który nie narusza niczyjej wolności.

Zdaję sobie sprawę, że dzisiejszy kontekst jest inny – wierzę prezydentowi Trzaskowskiemu, że nie chce odwracać się od tradycji, a zależy mu jedynie na inkluzywności. Myślę jednak, że w tym przypadku jego dobra intencja nie zostanie spełniona – korzenie zostaną przycięte.

Zachowanie tego ważnego składnika polskiej tożsamości, jaką jest religia chrześcijańska, jedynie umacnia zapisy Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka uchwalonej przez ONZ w 1948 roku.

Ludzkie wartości nie cierpią zawieszenia w eterze – jeśli kultura i religia ulegają rozszczepieniu, w miejsce tej ostatniej pojawia się coś innego. Sam ten fakt nie byłby jeszcze taki zły, ale w rzeczywistości substytutem religii staje się dla wielu osób podawana przez wielkie media papka, mająca na celu nie dobro wspólne, lecz stary, dobry, kapitalistyczny zysk.

Trzeba brać pod uwagę budowanie powszechnej świadomości na ogólnoludzkich wartościach, co opiera się w dużym stopniu właśnie na sposobach funkcjonowania otaczających nas instytucji. Usunięcie krzyży z przestrzeni publicznej działa na niekorzyść tego bilansu – w miejsce symbolu odwołującego do uniwersalnych wartości (w których przecież umocowana jest wspomniana deklaracja ONZ) w warszawskich urzędach proponuje się… nic. Większą neutralność, miejsce której zajmuje to, co wpychający się we wszelkie sfery życia algorytm lub bezwładność ludzkiej woli po całym dniu pracy podpowie przy następnym sięgnięciu po telefon – nowy, aksjologicznie bezobjawowy serial, patostreamerskie igrzyska i tak dalej. Oczywiście, wiele niereligijnych, świadomych osób sięgnie po klasykę literatury, dobry film albo podcast. Zaryzykuję jednak użycie tutaj słowa bardzo istotnego dla tego sporu (choć w innym kontekście) – mniejszość.

Jarosław Herman
Jarosław HermanAbsolwent elektroniki i telekomunikacji na AGH, obecnie student filozofii na UJ. Studiował również w krakowskim DSFT, a od kilku lat jest zaangażowany w dominikańskim DA “Beczka”. Pasjonuje się teologią i życiem Kościoła, szczególnie w kontekście społecznym i etycznym. Zainteresowany również nowymi technologiami. Prywatnie barista i miłośnik gór.