Stoickie postrzeganie samotności

Stoicyzm to nie tylko rozwijana i stosowana do dziś starożytna szkoła filozoficzna. To również system, z którego czerpała chrześcijańska myśl co najmniej od czasów św. Augustyna (na przykład jego koncepcja woli). Jego elementy do dziś mają bardzo praktyczne zastosowanie i wciąż warto do nich sięgać – niezależnie od wyznawanego światopoglądu. Jednym z problemów, z jakimi pomaga się on zmierzyć, jest samotność – zmieniająca swoje oblicza, ale towarzysząca ludzkości od zawsze.

Gdyby zapytać się dzisiaj przypadkowego przechodnia o to, czym jest samotność, co byśmy usłyszeli? Zapewne, iż jest to ludzka tragedia, że jest bardzo uciążliwa, bądź że jest to bardzo przykre zjawisko, które czyni ludzkie życie nieszczęśliwym. Nie powinno nas to dziwić – w dobie łatwej komunikacji i powszechnego dostępu do informacji samotność zdaje się nam być czymś niedorzecznym. Stała się czymś obcym. Dodatkowo w jedno zlało się nam bycie samemu i samotność. Często przecież spotykamy się z sytuacją, gdy zatroskana babcia żali się, że jej ukochany wnuk jest kawalerem albo matka wyraża niezadowolenie z panieństwa córki. W czym zatem leży sedno tej „zarazy” w naszym społeczeństwie? Co jest źródłem tego stanu rzeczy?

Stockie wewnątrz i na zewnątrz

Z pomocną dłonią przychodzą nam jednak filozofowie, szczególnie zaś stoicy. Ci antyczni myśliciele mieli bardzo proste spojrzenie na świat. Dzielili go bowiem nam dwie podstawowe części. To, co wewnętrzne i to co jest zewnętrzne. To, na co człowiek ma wpływ i to, czego człowiek nie kontroluje. Jest to podział, który jest niezmienny, niezależnie czy mówimy o Epiktecie, Senece czy Marku Aureliuszu. Czym są zatem te wspomniane rzeczy, na które wpłynąć nie możemy? Są to przede wszystkim rzeczy takie jak sława, popularność czy bogactwo. One bowiem nigdy nie są zależne od człowieka (stoikom chodzi tu o stuprocentową kontrolę). Stoicy idą w tę samą stronę, co znane powiedzenie, że sława na pstrym koniu jeździ. Oddaje to dość dobrze podejście stoików do tego typu rzeczy.

Zatem co zostaje w naszej mocy i jakie ma to dla nas znaczenie? Odpowiedź jest dość prosta: To wszystko, co zostaje w gestii naszego umysłu – w tym uczucia i myśli. Stoicy przyznają, że mogą one pojawiać się samoczynnie. Twierdzą natomiast, że człowiek posiada narzędzia w postaci rozumu, duszy i sumienia, by je rozpoznać i okiełznać. Jest to dla stoików bardzo istotne, gdyż to nie w otaczającym nas świecie widzą główny problem naszych boleści, ale w osądach na jego temat.

Czy jednak jeśli ktoś mnie uderzy, nie poczuję bólu? Oczywiście, że tak, ale on często znika wraz z raną. Jak wskazywał jednak Seneka czy Epiktet, poza bólem otrzymanego ciosu, zadajemy sobie kolejny – jeszcze bardziej groźny. Jest to cios ze strony naszych własnych wyobrażeń. Sami dla siebie potrafimy być katami, gdy lamentujemy nad nieszczęściem, jakie nas spotkało. Choć lekarz wyleczył rany, nadal pozostaje w nas zgorzknienie z powodu tych lamentów. Według stoików trzeba je zatrzymać. Każdy cios, również ze strony silniejszego, da się przyjąć z godnością. Nawet śmierć silniejsza od każdego zwykłego człowieka możemy przyjąć z odwagą jak starego przyjaciela, a nie jak ścigający nas koszmar.

Nie chodzi o kwestionowanie istnienia bólu. Wręcz przeciwnie. Stanowi on przecież nieodłączną część ludzkiego życia. Każdy człowiek go odczuwał i będzie odczuwał, bo nasze ciało jest tak a nie inaczej skonstruowane. Boleśniejsze są jednak nasze osądy o tym bólu,  które w opinii stoików można w każdej chwili zmienić, gdyż w pełni kontrolujemy nasze wrażenia o otaczającym nasz świecie.

Samotność a bycie samemu

Jak to się ma do samotności? Czy ona sama w sobie nie jest czymś złym? Stoicy postawiliby tutaj grubą kreskę między byciem samemu a samotnością. To pierwsze, to przede wszystkim stan fizycznego oddalenia od ludzi, na który człowiek nie ma w ujęciu stoików wpływu. Idąc zatem ich logiką, nie powinna być to rzecz, którą należy się zajmować. Nie jesteśmy w stanie zmusić ludzi do przebywania z nami i sami nie chcemy być do tego przymuszonymi. Mamy obowiązki, które przecież przynoszą dobro społeczeństwu – również tym, którzy z powodu ich wykonywania są sami.

Samotność  natomiast, którą rozumiemy jako stan emocjonalny, jest w pełni pod kontrolą naszego umysłu. Nie jest przecież powodem do utrapienia, gdy lekarz nie rozumie hermetycznych żartów znajomych historyków. Jedynie słuchając ich i wdrażając się w to zagadnienie, ma szansę je zrozumieć. Jeśli natomiast uzna to za marnotrawienie czasu, nie musi się w to zagłębiać. Jego umysł musi zatem pojąć, że problemem nie jest brak zrozumienia żartu, ale to, że chce go pojąć od razu. Brak zrozumienia nie oznacza bycia gorszym rozmówcą. Zadaniem i zdolnością lekarza jest medycyna, którą zajmuje się również dla dobra tych czy innych znajomych.

Przekaż darowiznę Fundacja Instytut Tertio Millennio jest organizacją non-profit. Każdego roku wspieramy rozwój intelektualny setek młodych z całej Polski, w duchu nauczania św. Jana Pawła II. Dzięki Twojemu wsparciu możemy się rozwijać i realizować kolejne projekty, służące młodemu pokoleniu. Dziękujemy za każdą wpłatę i zachęcamy do regularnej pomocy!

Czy samotność jest zła?

Odpowiadając na pytanie o to, czy samotność jest zła, stoicy zwracają uwagę, że to my sami nadajemy samotności taki czy inny charakter. Zarówno bycie samemu, jak i samotność, są zgodne z naturą świata i człowieka, występowały zawsze i nie znikną również przyszłości. To nie nasza reakcja decyduje on o tym, czy dane zjawisko jest złe. To nasze ludzkie mniemanie o danych zjawiskach kreuje je jako złe. Same zaś jako zgodne z naturą nie są ani złe, ani dobre. Pośród nich również samotności nie powinniśmy postrzegać jako złej samej w sobie.

Skoro samotność nie jest zła, to czy powinniśmy nadal patrzeć na człowieka jako istotę społeczną? Stoicy uważają, że człowiek nie żyje tylko dla siebie. Wręcz przeciwnie, powinien dedykować swoje życie innym – całej społeczności ludzkiej. Przykładem takiej postawy jest ta najbardziej znanego stoika, a zarazem cesarza Rzymu – Marka Aureliusza. Był on oddany sprawom publicznym, które przypadły mu w udziale jako władcy.

Nieprzejmowanie się samotnością nie jest więc zachętą do pełnej izolacji. Człowiek, jako istota społeczna, powinien dążyć do życia z ludźmi i działać dla dobra wspólnego poprzez wywiązywanie się ze swoich obowiązków. Samotność tego nie wyklucza, nawet jeśli rozumiemy ją na te dwa wymienione wyżej sposoby. Bycie samemu daje nam przestrzeń do refleksji, możliwość spokojnego rozwijania zainteresowań, co może wnosić wiele dobra do otaczającego nas świata. Uczucie odosobnienia nie jest tragedią, która wyklucza udział w społeczeństwie. To nie krzywda, lecz informacja, że potrzebna jest jakaś zmiana. Niezależnie od przyczyny takiego stanu, stoicy wskazaliby, że można stać się lepszym dzięki odpowiedniemu stosunkowi do niego.

Świat nieograniczonego kontaktu

Dobrze przeżywana samotność może więc przynosić dobro w bliższych i dalszych społecznych relacjach. Dziś jednak trudno jest odciąć się od dochodzących od innych informacji, niezależnie od powodu, dla którego chcemy to zrobić. Informacja rządzi światem, wydaje się wręcz być podstawą egzystencji nowoczesnego człowieka. Nie żyjemy już w antycznym Cesarstwie Rzymskim czy jakimkolwiek greckim polis.

Świat jednak zmienił się tylko co do swych szczegółów, ale jego reguły pozostają są takie same. Wojny wciąż wybuchają i giną w nich ludzie, a choć kiedyś zabijano się z gladiusem w dłoni, a dziś czyni się to karabinem, to nie zmieniło się to, iż przeciwnika należy zabić lub trwale okaleczyć, aby zwyciężyć. Tak samo jak kiedyś przebiega również życie ludzkie, na przykład w młodym wieku: Dzieci i młodzież kształcą się, by podjąć swoje obowiązki. Rzymską młodzież kształcili co prawda greccy niewolnicy, a współczesnych uczniów wolni i równi nauczyciele – niewiele zmienia się jednak w naturze tego procesu.

Informacja również od zawsze odgrywała w ludzkim życiu kluczową rolę. Dzisiejsza możliwość przekazania w ciągu kilku sekund słów „kocham cię” na odległość setek kilometrów, jest jedynie zewnętrznym przejawem miłości, który nie determinuje niczego w kwestii samotności. Informacja powinna mieć swoją wagę oraz być przekazana w odpowiednim momencie.

Stoicy podkreślali, jak ważny jest umiar, uważając nadmiar za sprzeczny z naturą. Powszechność informacji tym bardziej domaga się roztropności w korzystaniu z nich. Seneka zwraca uwagę, że ważna jest nie ilość otrzymanych treści, ale to, co dobrego mogą przynieść. Zachowanie ważnych słów na właściwą okoliczność i pielęgnowanie w sobie miłości (mimo samotności), może być również dziś lepszym rozwiązaniem.

Marek Aureliusz dobrze znosił nieraz długie oczekiwanie na odpowiedź ze strony swojego przyjaciela i mentora – Frontona. Ważna była sama wartość ich relacji i wspólne zamiłowania. Stały kontakt pozbawiony treści nie ma wartości. Może być nawet marnowaniem czasu, który mógłby być lepiej wykorzystany. Nie oznacza to jednak rezygnacji z szybkiego kontaktu z bliskimi. Byłaby to ostatnia rzecz, na którą zgodziłby się Marek Aureliusz, gdyby miał dostęp do takich możliwości. Nie można jednak dać się przytłoczyć nadmiarowi informacji i uzależniać od niego poczucia własnej wartości.

***

Podsumowując – jak z samotnością radzą żyć stoicy? Przede wszystkim należy pamiętać, że samo jej przeżywanie nie jest złem. Nie wszystko jest w naszej mocy, można jednak zastanowić się nad przyczyną pozostawania w samotności i podjąć kroki, by z niej wyjść. Można ćwiczyć swoje rozpoznawanie i rozumienie dobra i zła,  a także postrzeganie otaczającego nas świata.

Samotność, choć bolesna i uciążliwa, może stać się szansą na dobro. Trzeba stawiać czoła problemom, aby stać się lepszym, a przez to pomóc innym w wychodzeniu z samotności. Nie należy się też jednak izolować – celem powinno być życie dla innych, dla świata, i choćby on czasami nas odtrącał, pozostajemy jego częścią. Nie możemy się na niego zamknąć, a on – na nas. We wszystkim należy więc znaleźć umiar – bez niego niewiele można osiągnąć.

Na koniec warto powtórzyć jedną radę, pod którą jak jeden mąż podpisali by się zarówno Epiktet, Seneka jak i Marek Aureliusz: Zawsze można zacząć żyć lepiej, niezależnie od okoliczności. Wszystko bowiem, co jest do tego potrzebne, jest w mocy naszego umysłu i sumienia.

W cyklu „Kultura w witrażu” przyglądamy się szerokiemu spektrum dzieł kultury nawiązujących do chrześcijaństwa. Kierujemy się roztropną troską o dobro wspólne, szukając uniwersalnej solidarności – ponad podziałami.

Rafał Kanas
Rafał KanasStudent historii na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego. Badawczo zajmuje się historią krucjat, a od niedawna dziejami królestwa Chorwacji w średniowieczu. Po godzinach również filozof – "amator". Jest wielkim miłośnikiem stoików, św. Tomasza, a przede wszystkim Erazma z Rotterdamu.