Święte czy grzesznice? Kobiety i wiara w średniowieczu

Photo by Lance Reis on Unsplash

Zarówno starożytność, jak i średniowiecze nie były epokami, w których kobiety miały szczególnie dużo do powiedzenia. Ze względu na patriarchalny charakter ówczesnych społeczeństw ich rola najczęściej ograniczała się do spełniania powinności związanych z przynależnością do określonego stanu społecznego. Jesteś córką zajmującego się uprawą roli chłopa? Najprawdopodobniej czeka Cię sprawiedliwe współdzielenie jego ubogiego losu, przy jednoczesnym otrzymywaniu mniejszych porcji jedzeniowych niż on. A może Twój ojciec to ceniony rzemieślnik zajmujący się obuwiem? Chociaż na przejęcie jego zakładu w przyszłości szanse nie będą zbyt duże (zwłaszcza, jeśli miałaś braci), to przy odrobinie jego dobrej woli będziesz miała okazję zdobyć nieco wiedzy i umiejętności niezbędnych w tym fachu. Szanse na poprawę kobiecego losu rosły więc wprost proporcjonalnie do zasobności ojcowskiego portfela. Z nim ściśle powiązany był posag, niezwykle ważny przy matrymonialnych negocjacjach. Te bowiem stanowiły preludium do jednego z najważniejszych wydarzeń w życiu młodej, często kilkunastoletniej kobiety, która w momencie zaślubin przenosiła się spod ojcowskiej pod mężowską kuratelę. 

 

 

 

Maryja – nowa Ewa? 

Przekonanie o kobiecej słabości, grzeszności oraz konieczności opieki miały według ówcześnie żyjących biblijne korzenie. Zrywająca w Edenie owoc i dająca go Adamowi Ewa przez wieki uznawana była za pierwowzór zła. W związku z tym nie podkreślano tego, że jej obecność była odpowiedzią na pierwszą rzecz, niepodobającą się Bogu na świecie: czyli samotność Adama. Ignorowano również bierność biblijnego mężczyzny, którego milczenie dostrzec można zarówno podczas rozmowy kobiety z wężem, jak i w czasie podejmowanych przez nią później działań.

Wobec tego ani wygnanie z Edenu, ani konsekwencje związane z grzechem pierworodnym nie były rozpatrywane z perspektywy odpowiedzialności współdzielonej – winą obarczono Ewę, która od tego momentu, niczym mitologiczna Pandora, była postrzegana jako sprowadzająca na gatunek ludzki zgubę. 

Sama przynależność do określonej płci wiąże się także ze sferą seksualną, która bywała (i po dziś dzień bywa) wykorzystywana do uzasadniania kobiecej słabości i konieczności bycia pod męską kontrolą. Ewa, wraz z jej cielesnością, przez wieki na zasadzie kontrastu była zestawiana z uznawaną za kobiecy wzór Maryją. Dychotomia ta może się odnosić do perspektywy wierności i zaufania słowom Boga. W przypadku Bożej rodzicielki – większego zawierzenia Bożemu, nie własnemu planowi, tak jak to miało miejsce w przypadku towarzyszki Adama. Znacznie bardziej problematyczne jest jednak zestawianie ze sobą tych dwóch postaw i podkreślanie przede wszystkim niepokalanego poczęcia oraz dogmatu związanego z wiecznym dziewictwem Maryi, co nader chętnie czyniono wieki temu. Takie podejście przyczyniło się do demonizowania seksualności i prezentowania jej jako czegoś niepożądanego, co znacznie lepiej byłoby wyeliminować. 

Matki, żony i kochanki 

W związku z traktowaniem seksualności jako zła koniecznego, myślenie o pożyciu intymnym w średniowieczu było mocno zaburzone. Uznawano co prawda, że jest konieczne dla poczęcia dziecka i przedłużenia gatunku, aczkolwiek wiele aktywności seksualnych uważano za zakazane lub co najmniej niestosowne. Regulacjom podlegały nie tylko związane z tym praktyki, ale także czas ich wdrażania. Wszelkiego rodzaju święta, przystępowanie do komunii, określony czas ciąży i połogu – to tylko niektóre okoliczności sugerujące seksualną abstynencję. Wbrew pozorom średniowiecze nie było jednak epoką, w której temat ten traktowano jako całkowite tabu. Prostytucja była zjawiskiem dość powszechnym, jej praktykowanie uważano za grzech ciężki, ale jednocześnie sądzono, że „kobieta publiczna jest dla społeczeństwa tym, czym (…) w pałacu kloaka. Usuń kloakę, a cały pałac zostanie zanieczyszczony„. Przez długi czas autorstwo tych słów przypisywano św. Augustynowi lub św. Tomaszowi, aczkolwiek obecnie sądzi się, że w rzeczywistości zapisał je Ptolemeusz z Lucca w dziele „De regno continuatio” (co stanowiło kontynuację nieukończonego tekstu św. Tomasza „De regno„, stąd błędne przypisywanie autorstwa). Korzystanie z usług prostytutek (którymi zostawały m.in. kobiety wykorzystane seksualnie) niekiedy pojmowano więc jako ukłon w stronę mężatek, które dzięki kobietom lekkich obyczajów mogły żyć w większej czystości, nieotoczone rozmaitymi seksualnymi propozycjami swoich mężów. Wszakże wychowanie w szczególnej cnotliwości było czymś, do czego przygotowywano je od najmłodszych lat. 

Edukacja w klasztornych murach 

Kobiety, które uważały, że małżeństwo – zwłaszcza tak wcześnie zawierane – nie jest czymś, czego szczególnie pragną, nie miały zbyt wielu alternatyw. Jedną z nich było wstąpienie w klasztorne mury, gdzie nie tylko oddalała się od nich wizja zamążpójścia, ale także przybliżała możliwość edukacji, za którą często wówczas, zwłaszcza w odniesieniu do kobiet, odpowiadały właśnie klasztory. Co prawda kobieca działalność o charakterze teologicznym nie była tak znana (czego wyjątek stanowią m.in. teksty autorstwa Katarzyny ze Sieny, która choć była niepiśmienna, zadbała o to, aby spisywano jej mistyczne doświadczenia i wysyłano do przedstawicieli władzy duchownej i świeckiej), ale ich przeżycia duchowe spisywano najczęściej w formie listów, pamiętników i swobodnych notatek. Kontrolę nad sprawowali mężczyźni – najczęściej spowiednicy wspomnianych kobiet, wśród których wymienia się m.in. św. Brygidę oraz św. Hildegardę. Stereotypowe, aczkolwiek zgodne z kontekstem kulturowym epoki, myślenie o paniach reprezentowały często same zainteresowane – to też miało miejsce chociażby w przypadku św. Hildegardy, która twierdziła, że: „Niewiasta jest słaba. W mężczyźnie widzi ona to, co może dać jej siłę […] dlatego podlega ona mężczyźnie i zawsze musi być gotowa, by mu służyć„. Warto jednak podkreślić, że pomimo takich przekonań nie tylko została przełożoną żeńskiej wspólnoty działającej przy męskim zakonie benedyktyńskim, ale także udało się jej doprowadzić do powstania dwóch nowych klasztorów.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/ba/Hildegard_von_Bingen.jpg

Co ciekawe, życie zakonne w średniowiecznym świecie niekiedy bywało nie tyle alternatywą dla małżeństwa, ale jego… następstwem! To właśnie miało miejsce w życiu św. Brygidy, która od najmłodszych lat pragnęła żyć w dziewictwie i poświęcić się Bogu. Jej rodzina miała względem niej zupełnie inne plany; wydano ją za mąż, urodziła 8 dzieci, lecz wcale nie rozpaczała z powodu losu, który ją spotkał. Wraz ze swoim mężem przeżyła 28 szczęśliwych lat. Po jego śmierci pozbyła się dóbr materialnych i skoncentrowała na życiu duchowym. Doznawała licznych objawień, które m.in. dzięki staraniom jej spowiednika, zebrano w cieszącą się dużym zainteresowaniem księgę „Objawienia niebiańskie„. Warto dodać, że jej widzenia musiały wcześniej zostać przetłumaczone na łacinę. Z tego też powodu kobiety pozbawione klasycznej edukacji nie miały zbytnio szans na podzielenie się swoimi przemyśleniami ze światem. Udało jej się również założyć zgromadzenie zakonne, które dzisiaj znamy pod nazwą Zakonu Najświętszego Zbawiciela (Zakon Brygidek). 

Co (nie) przystoi królowej?

Wydawać by się mogło, że w najlepszej sytuacji znajdowały się więc kobiety urodzone w możnych rodach. Niestety – pomimo większego dostępu do wiedzy także ich los nie spoczywał w ich rękach. Związane z nimi plany matrymonialne rzadko opierały się na uczuciach, ważniejsze były potencjalne korzyści wynikające z danego sojuszu. Małżeństwa najczęściej zawierały w młodym wieku, czego przykładem jest chociażby św. Jadwiga Śląska. To właśnie ona w wieku 12 lat została żoną Henryka Brodatego, z którym miała 7 dzieci. Taka liczba nie była wówczas niczym zaskakującym – rola żony i matki była uważana za główną kobiecą powinność, niezależnie od miejsca zajmowanego w drabinie społecznej, w związku z czym bezpłodność rozpatrywano w kategoriach kary za grzechy i uznawano za dostateczny powód pozwalający na społeczny ostracyzm. Zarówno Jadwiga, jak i jej mąż, byli ludźmi bardzo pobożnymi i po latach wspólnego pożycia postanowili złożyć śluby czystości. Od tego momentu jeszcze bardziej skupili się na sprawach duchowych – fundowali kościoły, szpitale, przytułki oraz angażowali się w akcje dobroczynne. Jadwiga dodatkowo decydowała się na szereg umartwień, takich jak chodzenie bez obuwia w czasie silnych mrozów. Pomimo tak rozwiniętej wiary (i związanym z nią zapewne posłuszeństwem) widoczny był w niej pewien oportunizm. Gdy bowiem temat noszenia obuwia został podjęty przez jej spowiednika, zgodziła się na noszenie butów – czyniła to jednak, zawieszając je sobie przez ramię na sznurku. Przejawy silnej osobowości dostrzec można także w historii Izabeli I Kastylijskiej (nazywanej również Izabelą I Katolicką), która przyczyniła się do powstania Królestwa Hiszpanii oraz odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba, czy też innej, choć nie mniej znanej (acz często mylonej) królowej Jadwigi, czyli Jadwigi Andegaweńskiej, bez której teologia na dzisiejszym Uniwersytecie Jagiellońskim mogłaby nie istnieć.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/63/Jadwiga_by_Bacciarelli.jpg

Krwawe oblicza lęku

Jak nietrudno się domyślić, przejawy kobiecej samodzielności i wymykanie się społecznym regułom związanym z przynależnością do określonej płci, nie spotykały się ze szczególnym entuzjazmem. W związku z tym z dużą podejrzliwością podchodzono do tych, które zajmowały się aktywnościami uznawanymi za zarezerwowane dla mężczyzn – a takich kobiet, wbrew pozorom, nie brakowało. Wystarczy tutaj wspomnieć chociażby o Matyldzie Toskańskiej (znanej także jako Matylda z Canossy), która dowodziła zbrojnymi oddziałami, starając się m.in. umocnić władzę papieską, w podeszłym wieku wstąpiła do klasztoru i jako pierwsza kobieta spoczęła w bazylice św. Piotra. Znacznie smutniejsza historia wiąże się z postacią Dziewicy Orleańskiej, czyli Joanny d’Arc, która przyczyniła się do sukcesów armii francuskiej w czasie wojny stuletniej. Jej zaangażowanie w sprawy militarne, które zapewne byłoby znacznie trudniejsze, gdyby nie męski strój, który przywdziewała także w więzieniu, chroniąc się w ten sposób przed nadużyciami seksualnymi, doprowadziło do wytoczenia jej procesu o herezję. W jego wyniku została skazana na śmierć i dwukrotnie spalona na stosie po to, aby jej szczątki nie mogły zostać potraktowane jako relikwie.

Z ryzykiem zapomnienia po dziś dzień mierzą się także kobiety zaangażowane ówcześnie w działalność naukową, wśród których wymienia się m.in. zajmującą się ginekologią Trotulę z Salerno, pisarkę Christine de Pisan, czy też Doroteę Bocchi, wykładającą medycynę i filozofię na Uniwersytecie Bolońskim, jedynej uczelni od początku otwartej na kobiety. Niestety, wiele kobiet zajmujących się tym, co według ówcześnie żyjących było niestosowne lub przynajmniej budziło niepokój, kończyło podobnie jak wspomniana Joanna d’Arc. Pomimo tego, że historie o polowaniach na czarownice pełne są mitów i niesprawdzonych informacji, nie da się zaprzeczyć temu, że wiele kobiet wyróżniających się pod różnymi względami na tle społeczeństwa uznawano za przedstawicielki sił nieczystych. Tę krwawą kartę historii zaczęto jednak zapisywać dopiero pod koniec średniowiecza, w związku z czym jest to temat na zupełnie inną historię…

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Christine_de_Pisan_and_her_son.jpg

Magdalena Maciejewska
Magdalena MaciejewskaAbsolwentka pedagogiki, dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistyczno-Społecznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Doktorantka IV roku pedagogiki w Interdyscyplinarnej Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych UMK, która obecnie zgłębia temat tożsamości dziewcząt należących do wspólnoty religijnej, wcześniej zaś interesowała się zaangażowaniem osób niewidomych w życie Kościoła. Miłośniczka literatury i języka polskiego oraz popularyzatorka nauki, która stara się wprowadzać innowacje do współczesnej oświaty na rozmaitych szczeblach. Pasjonatka pracy z dziećmi i edukacji domowej, angażująca się w działalność wielu organizacji pozarządowych. Prywatnie szczęśliwa żona i mama, która uważa, że relacje międzyludzkie to jedna z najlepszych inwestycji na świecie.