Jestem przekonany, że jeśli zadałoby się wybranemu losowo Polakowi czy Polce pytanie, czy zna (lub przynajmniej kojarzy) postać świętego papieża Jana Pawła II, odpowiedź byłaby twierdząca. Kto z nas jednak rzetelnie starał się kiedykolwiek o zrozumienie, dlaczego jego świętość uznaje cały Kościół katolicki? Stawiam tezę, że odsetek takich osób jest niski. Można by nawet postawić stwierdzenie, że wiele osób modlących się za jego wstawiennictwem, choć przekonanych o jego świętości, samo w nią nie wnika.
Idąc za współczesnym katolickim rozumieniem modlitwy, uznajemy w niej silną rolę umysłu i kierowania woli ku Bogu. Katolicy wyznają co niedzielę wiarę „w świętych obcowanie” (KKK 955: Łączność pielgrzymów z braćmi, którzy zasnęli w pokoju Chrystusowym, bynajmniej nie ustaje; przeciwnie, według nieustannej wiary Kościoła umacnia się jeszcze dzięki wzajemnemu udzielaniu sobie dóbr duchowych). Czy jednak wybierając sobie świętego za orędownika, przewodnika i przyjaciela w wierze, nie powinniśmy go uprzednio choćby odrobinę poznać? Bliskie osoby najczęściej poznaje się stopniowo – czy swoista relacja ze świętym nie jest podobnym procesem? Warto pojąć jego świętość, aby móc przyjąć ją za przykład i swoisty drogowskaz na dalszą drogę życia.
Wychodząc od tego przydługiego wprowadzenia, mógłbym się tu z pewnością od razu zacząć rozwodzić nad tym, że cała internetowa, ośmieszająca otoczka Jana Pawła II, przysłania jego faktyczną postać. Pozwolę sobie jednak skupić się bardziej na kwestii, czy może nawet wynikające ze szczerych, dobrych chęci nadużywane lub „odklepywane” nabożeństwa stanowią drugie dno tego problemu. Postaram się tu nie poruszać więc samego tematu świętości, umniejszanej mniej lub bardziej przyzwoitymi żartami. Chciałbym raczej, żebyśmy przyjrzeli się temu, czy to właśnie sam kult nie wypacza obrazu papieża.
Można zaobserwować pewną zależność między pobożnością związaną z Janem Pawłem II a ilością treści ośmieszających. To jednak sami wierni czy artyści (choć najczęściej z dobrych pobudek) potrafią się do tego przyczynić. Na terenie naszego kraju znajdziemy niezliczoną ilość „papieskich dzieł sztuki”, często bez głębszej symboliki. Część z nich samą swoją aparycją odrzuca grono odbiorców, szczególnie tych, którzy nie uważają, że prezentują one człowieka świętego. Doskonałym przykładem jest słynny pomnik przy Muzeum Narodowym w Warszawie, przedstawiający papieża stojącego w czerwonej sadzawce i trzymającego głaz nad głową. Chociaż instalacja miała ukazać Jana Pawła II jako silną postać, o decydującym znaczeniu dla współczesnej Polski i Europy, to pomnik momentalnie stał się obiektem żartów w sieci.
Zaciera się świadectwo, jakie zostawia nam życie i dzieła Karola Wojtyły, jego wkład we współczesną (szczególnie chrześcijańską) filozofię, czy obecny stan naszego regionu oraz Kościoła. Zamiast tego światu serwuje się plastikowe figurki i obrazki, czy wreszcie monumenty. Wydawać się może, że papież stał się centralną postacią jakiejś nowej religii. Człowiek, nawet wierzący, może czuć się momentami tym kultem „zbombardowany”, albo przygnieciony.
Tymczasem w żywocie świętego papieża trudno dopatrywać się pychy, a wręcz dostrzec można pokorę wobec Boga, a także oddanie Maryi, którą darzył szczególną miłością. By człowiek stał się narzędziem działania łaski Bożej, ze swojej natury wymaga to niesamowitej pokory (KKK 2021: Łaska jest pomocą, jakiej udziela nam Bóg, byśmy odpowiedzieli na nasze powołanie i stali się Jego przybranymi synami. Wprowadza nas w wewnętrzne życie Trójcy Świętej).
Święci się nie pysznią, my jednak wynosimy ich czasami tak wysoko, że zapominamy dokąd ich ślady powinny nas prowadzić. Gubiąc sens całej drogi, a jako cel dostrzegając jedynie plecy naszych świętych braci, możemy stać się ślepi na Światło, które oni oglądają.
Kult świętego pozbawiony rozumnego ukierunkowania (choćby i był z perspektywy wiary skuteczny), może być postrzegany jako śmieszność – zarówno w środowisku ludzi wierzących, jak i tych, którzy w istnienie Boga wątpią. Może to wynikać nie tyle z braku szacunku, co z zewnętrznego, racjonalnego oglądu, który szczególnie bez światła wiary rzeczywiście może wskazywać na niedorzeczność takiego kultu.
Ogromna ilość wypaczeń zasłania nam bogaty obraz Jana Pawła II, ale chcę raczej wskazać na to, że czcić świętych należy tak świadomie, jak to tylko możliwe, broniąc przez to ich dobrego imienia zarówno wśród chrześcijan, jak i osób niewierzących. Święci to nasi bracia i przychodzą nam z pomocą, ale byli też zwykłymi ludźmi, stąpali po tej samej ziemi. Teraz są już w pewien sposób ponad naszymi ziemskimi sprawami, ale nie znaczy to, że my nie możemy dbać o ich dobre imię na ziemi, żeby byli dla innych ludzi świadkami chwały Bożej, zamiast mnożenia i magicznego traktowania figurek i obrazków. Święci sobie poradzą. Pytanie brzmi, czy my tracąc z oczu ich prawdziwy obraz, nie zgubimy się w drodze, jaką każdy chrześcijanin ma do przejścia.
Publikacja z okazji XXIV Dnia Papieskiego pod hasłem „Św. Jan Paweł II. Ewangelia starości i cierpienia”.