- Trwający od 4 do 28 października synod w Rzymie był bezprecedensowym wydarzeniem w Kościele katolickim.
- W głosowaniu brała udział duża rzesza osób świeckich (w tym kobiet), a jego forma była zupełnie nowatorska w Kościele. Synodalna, a według niektórych – demokratyczna.
- Cały synod był miejscem wymiany opinii, ale określały go kwestie najbardziej obecne w publicznej debacie, również te kontrowersyjne.
- Potwierdza się konsekwentnie liberalny kierunek obrany w Kościele przez papieża Franciszka.
Synod w pigułce
Słowo synod pochodzi od greckiego σύνοδος (synodus) oznaczającego zgromadzenie, zebranie, spotkanie. To swego rodzaju rada w Kościele, zwoływana w celu podjęcia decyzji w sprawach doktrynalnych czy administracyjnych.
W Kościele katolickim jest to zgromadzenie biskupów, które dotyczy również spraw nauki wiary, jak również służy rozważaniu problemów związanych z działalnością Kościoła. Jego celem jest także “pobudzanie ścisłej łączności między Biskupem Rzymu i biskupami” (Kodeks Prawa Kanonicznego [KPK], nr 342). Zadaniem synodu jest “rozpatrywanie przedstawionych mu spraw i wysuwanie wniosków, nie zaś ich rozstrzyganie i wydawanie dekretów (…)” (KPK 343).
Instytucja synodu została powołana w Kościele katolickim w 1965 roku przez papieża Pawła VI. Od tego czasu zgromadzenia w trybie zwyczajnym mają miejsce co 3 – 4 lata. Jednakże synody „nadzwyczajne” można zwoływać w celu zajęcia się konkretnymi sytuacjami. Istnieją także synody „specjalne” dla Kościoła na określonym obszarze geograficznym, jak np. ten, który odbył się w dniach 16.11-12.12.1997 r. dla Kościoła w Ameryce.
Synod najbardziej kontrowersyjnych kwestii
Synod o synodalności o tytule „Dla Kościoła Synodalnego: uczestnictwo, komunia i misja” otwarty 9 października 2021 roku nie miał być jednorazowym wydarzeniem, lecz procesem podzielonym na trzy etapy: lokalny, kontynentalny i powszechny w Rzymie. Kard. Mario Grech, sekretarz Synodu tak skomentował tę koncepcję: „chodzi o to, by w jak największym stopniu zaangażować w ten proces cały Lud Boży, aby każdy mógł się wypowiedzieć”.
Faza lokalna (diecezjalna) synodu trwała od 17 sierpnia 2022 r. Jej celem były konsultacje, które w praktyce przybierały różne formy. Zasadniczo skierowano do wszystkich wiernych pytania do rozważenia. Warta uwagi jest strona podsumowująca prace poszczególnych diecezji, synod.org.pl. Zbierano wszelkie pomysły (zwykle bez poddawania ich debacie) i przekazywano do diecezji. One dokonywały syntezy, tak aż opinie wiernych z całego świata, poprzez fazę kontynentalną, napłynęły do Watykanu.
O ostatecznej formie synodalnych syntez decydowały zespoły diecezjalne i krajowe, naturalnie na czele z biskupami. W rozmowach synodalnych brali udział również konserwatyści, ale wydaje się, że na etapie kolejnych syntez ich głos niknął. To siłą rzeczy był system większościowy. Obiektywność zaś zależała od tych, którzy dokonywali syntez. Istnieje ryzyko, że tematy podejmowane na synodzie w Watykanie są efektem ich wyboru spośród synodalnych syntez przez papieża oraz jego współpracowników w sposób nie do końca obiektywny. W takiej sytuacji głos tradycyjnej części Kościoła staje się mniej słyszalny albo zupełnie zanika.
W myśl definicji synodu biskupów jako takiego, szum medialny pochopnie wiążący go z rozstrzyganiem co do spraw związanych z błogosławieństwem par tej samej płci czy święceniami kobiet wydaje się przesadzony. Same rozmowy jednak właśnie te kwestie podejmowały.
Samo Vatican News w ten sposób podsumowało główne zagadnienia końcowego dokument synodu: „kobiety i świeccy, diakonat, posługa i magisterium, pokój i kwestie klimatu, ubodzy i migranci, ekumenizm i tożsamość, nowy język i odnowione struktury, stare i nowe misje (także digitalne), słuchanie wszystkich i pogłębianie nawet najbardziej kontrowersyjnych kwestii”.
Oprócz podejmowania obecnych w zachodniej kulturze kwestii są również inne nowatorskie elementy zakończonego synodu. Jak zawsze wzięli w nim udział przede wszystkim biskupi, ale było on też wyjątkowo mocno ubogacony obecnością osób świeckich. Polskim przedstawicielem kontynentu europejskiego był prof. Aleksander Bańka.
Synodalna parlamentarność
Synodalność według niektórych mediów oznacza „szeroko zakrojony program odnowy Kościoła”. Według papieża, synodalność jest tym, „czego Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia”, bo jest to “konstytutywny element Kościoła”. Jest jeszcze Vademecum Synodu o synodalności. Jak samo stwierdza, nie jest zbiorem zasad. W związku z tym również i zawarte w nim definicje są rozmyte, mało precyzyjne: “Oświeceni przez Słowo Boże i zjednoczeni w modlitwie będziemy w stanie rozeznać jakie procesy mogą pomóc w poszukiwaniu woli Bożej i podążać ścieżkami, na które Bóg nas wzywa”. Można z tego jedynie wywnioskować, że najwyraźniej tak, jak można by się było spodziewać, Synod o synodalności miał za zadanie stwierdzić, jaka metoda prowadzenia Kościołem jest dziś tą właściwą.
Papież Franciszek podkreśla, że synod nie jest parlamentem, ale zważywszy na wspomnianą innowacyjną formę synodu, jaką jest możliwość głosowania i szerokiego udziału osób świeckich (również kobiet), mogą nasuwać się skojarzenia z demokracją. Przynajmniej założenia są jednak inne – chodzi o słuchanie całego Ludu Bożego, przy jednoczesnym pozostawieniu zadania rozeznawania biskupom. Czy rzeczywiście jest to cały Lud Boży jest kwestią wątpliwą. Pomimo obecności wspomnianych grup, brak było tych kluczowych. Jak pisze George Weigel odwołując się do fundamentalnego znaczenia parafii w życiu Kościoła, “jeśli na Synodzie o synodalności jest jakiś pracujący proboszcz, to go nie znalazłem”.
„Dokument podsumowujący zakończony etap Synodu zakłada, że pewne zasygnalizowane kwestie wymagają głębokiej analizy i dalszych prac” powiedział dr hab. Aleksander Bańka. Rzeczywiście tak jest. Stwierdza, że przed październikiem 2024, kiedy to ma mieć miejsce drugi etap watykańskiego synodu, zbiorą się zespoły teologów. Być może zatem dopiero po zakończeniu synodu jesienią 2024 podjęte zostaną wiążące decyzje. Niektórzy jednak wskazują, że skoro podobnie jak teraz będą na nim obecni nie tylko biskupi i prezbiterzy, to będzie to raczej zgromadzenie chrześcijan, tak więc ratyfikacja jego postanowień będzie nieważna (por. KPK 343).
Jako zadanie synodu przedstawia się “słuchanie siebie nawzajem, a zwłaszcza tych, którzy znajdują się na marginesie, rozeznając znaki czasu”. Chyba wystarczająco wiele razy papież Franciszek podkreślał znaczenie mniejszości w Kościele, by stwierdzić, że jest to jeden z tematów określających jego pontyfikat.
Niektórzy hierarchowie, np. kardynał Gerhard Ludwig Müller, wskazują, że to raczej model skupiający się na wielodzietnych rodzinach powinien być tym dominującym, bo być może papież Franciszek pamięta o małych grupach w Kościele, ale zaniedbuje zwykłych katolików starających się żyć wiarą i słuchać Kościoła. Między innymi takie rozłożenie akcentów na synodzie budzi sprzeciw konserwatywnych środowisk w Kościele.
Kryzys klimatyczny czy małżeństwa? Tematyka synodu
W Synodzie o Synodalności wzięły udział 464 osoby, a 365 z nich głosowało nad każdym paragrafem końcowego dokumentu synodu (za albo przeciw). Wymagana była większość dwóch trzecich głosów. Znakomity teolog i były generał zakonu kaznodziejskiego (dominikańskiego), ojciec Timothy Radcliffe z klasztoru w Oxfordzie, stwierdził mówiąc o poprzednich synodach, że „w środku był papież, wokół kardynałowie, potem biskupi i po kolei pozostali. Nie było prawdziwego dialogu, a każdy czytał teksty, przygotowane nawet przed synodem. Teraz doszło do nadzwyczajnej zmiany.” Brzmi dobrze? Być może, ale wydaje się, że mogło się to przekładać na mniej merytoryczny i mniej uporządkowany poziom debaty.
Niektórzy wskazują na związek Synodu o synodalności z niemiecką drogą synodalną, w której również brało udział wielu świeckich, a 1/3 wszystkich uczestników stanowiły kobiety. Co więcej, na watykańskim synodzie to nie tylko Lud Boży w sensie ludzi ochrzczonych ma głos, ale również osoby formalnie do niego nie należące. Nie oznacza to jednak, że te osoby są decyzyjne. Mają swój głos, ale o doktrynie decyduje Kościół na czele z biskupami i papieżem.
Na pewno Synod o synodalności nie był tak radyklanie liberalny w swoim przebiegu, a tym bardziej postanowieniach, jak ten niemiecki.
Prof. Aleksander Bańka pisze, że „Synod o synodalności jest po to, żeby spróbować powrócić do źródeł, do pewnego sposobu przeżywania relacji z człowiekiem i z Bogiem, który otwierał pierwotny Kościół na moc Ducha Świętego i rozpalał go ogniem ewangelizacji oraz misji.”. Brzmi to dość ogólnie, bardzo charyzmatycznie i nieortodoksyjnie. O owej „pierwotności” pisał George Weigel na łamach „First Things”. Wskazał, że owa przywracana starożytna synodalna praktyka chrześcijańska „przez wieki leżąca odłogiem na chrześcijańskim Zachodzie” a „nigdy nie utracona na chrześcijańskim Wschodzie” (jak wydaje się twierdzić papież) przez ani jednego duchownego katolickiego czy prawosławnego nie jest uznawana za to, co w ich kościołach rozumie się przez synod. Oznacza to, że mamy do czynienia z zupełnym novum.
Słowa takie jak „synodalność, kobiety, LGBT, klimat, rozwiedzeni, rasizm, ksenofobia” dominowały w tematyce obecnego synodu, o czym mogą świadczyć Vademecum synodu, instrukcja „Instrumentum Laboris”, nieprzypadkowo skierowane do papieża zaraz przed synodem dubia, czy dokument końcowy. Natomiast słowa „grzech, powołania, małżeństwo, cnota, Jezus Chrystus, zmartwychwstanie, wolność religijna, Msza Święta, ojcostwo, życie intelektualne, spowiedź, aborcja” były właściwie nieobecne.
Co jest powodem takiego stanu rzeczy? Wczytując się w syntezy diecezjalne i krajowe lokalnego etapu synodu można dojść do wniosku, że tam również obecne były tematy z pierwszej grupy, adresujące problemy z nagłówków gazet. Nie należy się temu dziwić. Mimo odżegnywania się papieża od skojarzeń synodu z parlamentarnością czy demokracją, to siłą rzeczy dominują takie tematy, które za sprawą publicznej debaty odgrywają w ludzkim myśleniu pierwsze skrzypce. Tylko czy to jest dobre dla Kościoła? Czy rzeczywiście Kościół jest od tego, by słuchać świata i odpowiadać na jego postulaty? Czy może sam powinien takowe wysnuwać i promować, inspirując się w pierwszym rzędzie Ewangelią i Tradycją?
Na podobne zestawy słów, jak również neokolonialny charakter synodu zwracał uwagę George Weigel. Kwestie z pierwszego zestawu, charakterystycznych przecież dla kultury zachodniej, chociażby dla Kościoła afrykańskiego przecież nie istnieją. Powszechny charakter synodu wydaje się nie być zrealizowany.
Wnioski z synodu – psychologia czy teologia?
Każdy paragraf dokumentu końcowego synodu wydanego po polsku parę dni temu był poddany głosowaniu. W synodzie wzięło udział 54 kardynałów (co ciekawe, liczba ta jest zbliżona do liczby głosujących na synodzie kobiet). Papież miał duży wpływ na skład osobowy synodu. Nie można mu odmówić szukania balansu, bo oprócz osób popierających działania papieża Franciszka, byli również obecni konserwatywni kardynałowie, tacy jak Gerhard Ludwig Müller. Być może ich obecność przyczyniła się do tego, że tematy i samo słownictwo obecne w dokumencie końcowym nie są aż tak bardzo socjologiczne i inspirowane mainstreamem, chociaż do tematów kluczowych dla Kościoła opartego na Tradycji i Piśmie Świętym i języka teologicznego jest im daleko.
Dokument składa się z trzech głównych części. Pierwsza zatytułowana „Oblicze Kościoła synodalnego” ma prezentować teologiczne podstawy synodalności. Drugą część zatytułowano „Wszyscy uczniami, wszyscy misjonarzami”. Mówi ona o wszystkich zaangażowanych w życie Kościoła, z akcentem na osoby świeckie. Ostatnia część to „Tkanie więzi, tworzenie wspólnoty”. Chodzi tu o dialog ze światem. Dokument końcowy to zbiór wrażeń, impresji, ale brak tutaj konkretów. Zresztą nie rości sobie prawa do tego, by o czymś rozstrzygać. Zarysowuje jednak drogi, jakimi chce chodzić Kościół.
Forma synodu sprzyjała powstawaniu również takich rozwiązań, które nie znajdują uzasadnienia w Objawieniu, a raczej w dzisiejszej kulturze, oraz tematów mieszczących się w sferze politycznej poprawności. Na szczęście nie wszystkie takie są. W rozdziale „Zgromadzeni i posłani przez Trójcę” dokumentu końcowego znajdujemy odwołania do Tradycji i Magisterium Kościoła. Wciąż jednak akcent położony jest na specyficznie rozumiane „rozeznawanie”. Zapewnienia dokumentu o scalaniu intelektualnego i emocjonalnego doświadczenia wiary w praktyce synodu, czyli w „rozmowie w Duchu Świętym” niebezpiecznie balansuje na krawędzi dualizmu rozum – uczucie, przechylając się mocno w stronę tego ostatniego. Rolę wydaję się odgrywać bardziej psychologia niż teologia.
W Vademecum synodalnym wydanym już w 2021 roku czytaliśmy: „Nie chodzi o angażowanie się w debatę po to, by przekonać innych. Jest to raczej przyjmowanie tego, co mówią inni, jako sposobu, w jaki objawia się Duch dla wspólnego dobra (1 Kor 12, 7).” Brzmiało to niebezpiecznie w tym kontekście, jakby synod chciał zrezygnować z dochodzenia do prawdy na drodze dyskusji. Dokument końcowy wydaje się od tego odżegnywać. W rozdziale „Rozeznanie w Kościele i pytania otwarte” zarysowana jest ważna koncepcja, która jest jednocześnie propozycją na kolejną sesję synodu. Chodzi o „wspólne rozeznawanie kontrowersyjnych kwestii doktrynalnych, duszpasterskich i etycznych”. Ma się ono odbywać „w świetle Słowa Bożego, nauczania Kościoła, refleksji teologicznej i doświadczenia synodalnego”, poprzez „dyskusje między ekspertami o różnych kompetencjach i z różnych kręgów”. Podkreśla się też konieczność udzielenia głosu osobom, których kontrowersje bezpośrednio dotyczą. Jest to obiecująca perspektywa. Pytanie tylko, który głos będzie rozstrzygający. Kościoła czy większości.
Bezwiedny populizm
W demokracji, w polityce, chodzi o to, by wygrać wybory. Później wystarczy już tak manipulować przekazem, by wyborcy myśleli, że wyborcze obietnice (często będące tematami zastępczymi) są realizowane. Jednocześnie realizuje się politykę w kuluarach, niewidoczną dla przeciętnego medialnego konsumenta.
Papieżowi Franciszkowi, w przeciwieństwie do niektórych polityków, nie można odmówić dobrych intencji. Można natomiast mieć obawy, czy bezwiednie nie działa w podobny sposób. W praktyce bowiem synodalność może oznaczać realizację w Kościele modelu, który jest wyrazem wykreowanego przez media przekazu, a nie głosu każdego, dlatego, że ginie on w głosie wszystkich. W dużym stopniu okazuje się on być głosem mediów, bo to one mają na nas największy wpływ. I w ten sposób to czwarta władza dochodzi do głosu w Kościele, a nie Kościół sam w sobie.
Można mieć wątpliwości czy to dobra alternatywa dla pogłębionej refleksji kolegium biskupów, kardynałów, z których wielu jest znakomicie wykształcona, zarówno filozoficznie, jak i teologicznie, a nieraz nawet szerzej. Oczywiście we współpracy z ekspertami w swoich dziedzinach. Już Jan Paweł II właściwie na porządku dziennym (zapraszał ich do siebie na posiłki) rozmawiał z naukowcami, by móc podejmować trafniejsze decyzje. Mimo szalejącego antyklerykalizmu to solidność, autentyczność, mądrość i głęboka wiara wielu księży i biskupów jest dla Kościoła zbawienna.
Trudno ocenić, czy ostatecznie Synod o synodalności okaże się być wyrazem depozytu wiary Kościoła odniesionego do problemów świata, czy też jedynie słuchaniem go i dostosowywaniem do niego swojego przekazu, a nawet nauczania. Wyrokować będzie można po ostatniej sesji, w październiku 2024 roku. Póki co – niestety – szala zdecydowanie zbyt mocno przechyla się na tę drugą, nieortodoksyjną stronę.