Wielki reformator czy Książę Ciemności z Rijadu?

Mekka, Al-Kaba na tle miasta Mekka, modlący się tłum i nowoczesne miasto

Mohammed bin Salman bin Abdulaziz Al Saud – książę koronny i premier Arabii Saudyjskiej – to postać wyjątkowo ciekawa i niejednoznaczna. Z jednej strony postrzegany jest przez wielu zachodnich dziennikarzy i aktywistów jako krwawy dyktator, a z drugiej interesy niemal każdy polityk i biznesmen na globie chciałby z nim zrobić warte miliardy dolarów.


Gdy w listopadzie 2017 roku MBS (Mohammed bin Salman) zorganizował ekstrawagancką konferencję, nazywaną „Davos na Pustyni”, z udziałem czołowych postaci światowych rynków finansowych i technologicznych, obracał się w kręgu takich tuz biznesu jak Jeff Bezos, Ari Emanuel czy Masayoshi Son. Zaledwie 32-letni książe, dowiódł że jest jedną kluczowych postaci na światowych rynkach inwestycyjnych, a wszystkich zebranych porwała wspaniała wizja stworzenia futurystycznego miasta, czyli tzw. Projekt NEOM-u, a także Wizja 2030, która dotyczyła reformy, opartej na petrodolarach, skostniałej gospodarki saudyjskiej. MBS potrafił oczarować do tego stopnia biznesmenów, dziennikarzy, a także polityków zagranicznych, że gdy jesienią tego samego roku dokonał bezpardonowej akcji pacyfikacyjnej książąt oraz urzędników oskarżanych o niegospodarność i korupcję, zamykając ich w specjalnie do tego przygotowanym hotelu-więzieniu Ritz-Carton, wielu z jego zachodnich apologetów było zszokowanych. Jakim cudem ten energiczny reformator i wizjoner mógł pokusić się o autorytarne, a często też brutalne potraktowanie oponentów oraz konkurentów, którzy byli zazwyczaj także jego bliską rodziną? Przekonajmy się.

Siódmy syn

Mohammed bin Salman jest synem króla Salmana i wnukiem wielkiego Abd al-Aziza Al Su’uda – człowieka, o którym mawiano, że z wierzchu wielbłąda dokonał zjednoczenia Arabii Saudyjskiej i stał się jej pierwszym królem. Tak się złożyło, że Abd al-Aziz miał bardzo liczne potomstwo o zróżnicowanym wieku, co umożliwiło na przestrzeni lat poziomą sukcesję na tronie saudyjskim.  Zasiadali na nim kolejni synowie pierwszego króla, aż do obecnie dzierżącego ten tytuł Salmana ibn Abd al-Aziz Al Su’ud (ojca MBS).
Obecny król przez lata zajmował stanowisko gubernatora Rijadu, stolicy państwa i głównej siedziby dynastii. Uważany za powściągliwego i, jak na rodzinę królewską, oszczędnego cierpliwie czekał na moment, kiedy to on zostanie władcą Arabii Saudyjskiej. U jego boku dorastała cała świta potomków, z których ani najbystrzejszy (jak się wydawało), ani szczególnie garnący się do nauki, psotliwy choć sympatyczny, dorastał pierwszy syn trzeciej żony Salmana, bohater naszej opowieści: Muhammad. Wtedy jeszcze gubernator Salman, odznaczał się surowością w wychowaniu swoich dzieci, jednak jego (w ogólnym rozrachunku) siódmy syn był traktowany zupełnie inaczej niż starsi bracia. Stał się ulubieńcem ojca. Nie wyjechał za granicę edukować się na najbardziej renomowanych uczelniach jak inni. Swe małoletnie lata spędzał na objadaniu się hamburgerami z McDonalda, które uwielbiał, na zabawach ze swym młodszym bratem Chalidem (obecnie MON Arabii Saudyjskiej) lub grając w gry typu Age of Empires, w których gracz musi zbudować wirtualne królestwo i podbić sąsiednich rywali (choć, jak sam przyznaje, ulubioną grą jest… seria Call of Duty). Dlaczego w takim razie niewyróżniający się młodzieniec został w przyszłości najbardziej wpływową postacią w Zatoce Perskiej?
MBS to niewątpliwe bardzo bystry człowiek, a jako ulubieniec króla Salmana, uczestniczył w naradach i życiu pałacowym w Rijadzie, bacznie obserwując ojca oraz innych członków rodziny. Wyciągał wnioski i szybko się uczył. Jego stosunki z rodzicem były wyjątkowo zażyłe; odkąd pomógł królowi wyjść z uzależnienia od leków przeciwbólowych, stały się jeszcze silniejsze. Bycie świadkiem rozgrywek wewnątrz saudyjskiej familii, spowodowało że MBS stał się mistrzem w sondowaniu zagrożeń i potrafił z całą bezwzględnością na nie reagować. Można powiedzieć, że był obdarzony zupełnie niesaudyjskim charakterem. Ambitny, pracowity, stanowczy i asertywny wobec obcych biznesmenów oraz polityków, w tym amerykańskich, czym wyjątkowo różnił się od reszty Saudów, znanych z uległości i grzeczności względem obcych. Rozbrajający uśmiech oraz emanująca energia Muhammada przyciągały do niego wielu ludzi, którzy w przyszłości stali się jego najbliższymi współpracownikami.

Wizjoner, reformator i twitterowicz

W 2015 roku, po śmierci króla Abd Allaha bin Abd al-Aziza i objęciu tronu przez jego brata Salmana, MBS został mianowany ministrem obrony narodowej. Otworzyło to nowy rozdział w jego karierze i stawiało pośród najważniejszych osób w państwie. Od tego momentu możemy mówić o duopolu władzy, w którym to król Salman żyrował zarówno działania reformatorskie młodego księcia, jak i jego politykę międzynarodową, wyjątkowo zresztą agresywną na tamten moment.
Ideą Muhammada było prowadzenie państwa na stricte konserwatywnych zasadach politycznych, realizowanych bezwzględną polityką wewnętrzną, przy jednoczesnej liberalizacji obyczajowej życia obywateli. Oczekiwał, że przyniesie to poprawę nastrojów i wzbogacenie się społeczeństwa Arabii Saudyjskiej. Surowe zasady wahabizmu [doktryna zakładająca powrót do czystej, pierwotnej wersji Islamu – przyp. autora] ograniczały mieszkańców Arabii Saudyjskiej już od końca lat 70-tych, gdy doszło do zbrojnego opanowania Wielkiego Meczetu w Mekce przez kilkuset zwolenników radykalnych szejków Dżuhajmana ibn Muhammada al-Utajbiego i Muhammada ibn Abdullaha al-Kahtaniego. To właśnie po tym wydarzeniu saudyjscy królowie postanowili zreformować system, ale w kierunku szerszego prawa szariatu i większego wpływu religijnych ulemów [muzułmańskich uczonych i teologów – przyp. red.] sprawujących rząd dusz nad społeczeństwem. Kunktatorstwo rodziny królewskiej wynikało ze śmiertelnego zagrożenia, jakim mogły być kolejne religijne rewolucje fanatyków, podbudzanych przez koranicznych radykałów.
Jednak w XXI wieku Arabia Saudyjska stała się już innym krajem, a demografia sprzyjała zmianom w prawie i liberalizacji życia. Znakomitą większość społeczeństwa stanowili ludzie przed 30-tym rokiem życia. Powstrzymywani przez szariat od uczestniczenia w spotkaniach w miejscach publicznych pomiędzy kobietami i mężczyznami, ograniczeni w możliwościach zaznawania rozrywek na modłę zachodnią, młodzi Saudyjczycy wykazywali się wyjątkową aktywnością w mediach społecznościowych, co szybko przykuło uwagę MBS. Młody książę zauważył, że na platformie Twitter można zdobyć wiele informacji nt. opinii społeczeństwa; rosła w nim też pokusa, aby przy pomocy portalu (dzisiaj należącego do Elona Muska jako X), wypromować własną osobę jako wielkiego reformatora i przyjaciela młodych. W tym celu działający na rzecz Muhammada Bader Al-Asaker, prezes fundacji założonej przez MBS-a, zdołał nakłonić jednego z pracowników Twittera do szpiegowania na rzecz dworu saudyjskiego i przekazywania informacji na temat opozycyjnych komentatorów udzielających się na portalu. Ponadto środowisko książęce stworzyło całą armię trolli internetowych, zarówno osób fizycznych, jak i fikcyjnych kont, która wspierała młodego polityka oraz toczyła zażarte wojny z jego oponentami.

Działalność reformatorska MBS nie ograniczała się do trollowania oponentów w sieci, ale do wprowadzenia autentycznych i rewolucyjnych zmian w królestwie. Opierając swoją wizję na młodym społeczeństwie, książę chciał dać zasmakować spragnionym wolności od religijnego fundamentalizmu Saudyjczykom życia podobnego do tego które wprowadzał w Abu Zabi Muhammad ibn Zajid Al Nahajjan.

Połączenie nowoczesności, bogactwa oraz swobód miało według księcia przynieść uwielbienie wśród społeczeństwa dla rządzącej dynastii.

Reformy księcia bin Salmana

70 procent wszystkich obywateli Arabii Saudyjskiej to ludzie poniżej trzydziestki i jeśli mam być szczery, nie zamierzamy zmarnować kolejnych 30 lat życia na szarpanie się z ekstremistycznymi ideami (…) Zniszczymy je jeszcze dzisiaj, natychmiast

Książę Muhammad bin Salman podczas konferencji Future Investment Initiative w 2017 roku;
słowa te najlepiej pokazują, jaką mentalność i jakie idee towarzyszyły mu w próbach
reformowania skostniałego systemu Arabii Saudyjskiej.

Warto w tym miejscu przytoczyć jakie reformy, oraz w jakich dziedzinach, odznaczają lata działalności księcia koronnego Muhammada bin Salmana jako szarej eminencji, następnie ministra a obecnie premiera Arabii Saudyjskiej.

Reforma obyczajowa – podstawowym celem zmian w przestrzeni społecznej było doprowadzenie do większej integracji pomiędzy kobietami mężczyznami w kraju. Dzisiaj kobiety już mogą prowadzić pojazdy oraz uzyskiwać paszporty bez zgody męskiego opiekuna. Królestwo zachęca do brania czynnego udziału w wydarzeniach publicznych – zarówno sportowych jak i koncertach muzycznych czy też korzystania z kin – których funkcjonowanie było wcześniej zakazane przez prawo. Dla ludzi zachodu takie możliwości wydają się oczywistością, ale dla ogarniętej fundamentalizmem Arabii Saudyjskiej zmiany te oznaczały niemal rewolucyjny liberalizm.

Wizja 2030 – uzależniona od eksportu ropy naftowej Arabia Saudyjska charakteryzowała się do tej pory prymitywnym i nieefektywnym modelem gospodarczym. Już w 2016 roku MBS zaproponował wielki projekt przebudowania struktury finansów publicznych tak, żeby Saudyjczycy mogli uniezależnić się od złóż czarnego złota. Plan zakładał zwiększenie udziału sektora prywatnego w dochodzie narodowym poprzez odpowiednie reformy gospodarcze oraz zmniejszenie bezrobocia poprzez utworzenie blisko 6 milionów nowych miejsc pracy. Dochodziło do tego zwiększenie wpływów z turystyki poprzez budowę sieci supernowoczesnych kurortów, ale – co chyba najważniejsze – wielkie inwestycje w największe korporacje światowe, mające pomóc dywersyfikować wpływy do saudyjskiego budżetu. Jednym z kluczowych posunięć miał być debiut na giełdzie Saudi Aramco czyli największego koncernu naftowego na globie, a uzyskane pieniądze ze sprzedaży akcji miały zostać wykorzystane do inwestycji w setkach firm na całym świecie, zmiany modelu energetycznego państwa oraz do uznania Muhammada za prawdziwego rekina w świecie międzynarodowej finansjery. Saudi Aramco zadebiutowało na giełdzie w Rijadzie w 2019, a ranking Largest Companies by Market Cap, plasuje saudyjską spółkę na trzecim miejscu na świecie, wyceniając aktywa na, bagatela, 2.142 biliona dolarów. Pozyskiwane pieniądze mają posłużyć jako dźwignia restrukturyzacyjna gospodarki państwa Saudów oraz stać się źródłem inwestycji na potężną skalę.

NEOM to wyjątkowo megalomańska wizja Mohhamada bin Salmana, w którego umyśle powstał projekt futurystycznego megamiasta. Rodem przypominające pomysły z książek Stanisława Lema ma spełniać normy zarówno zrównoważonego rozwoju jak i wykorzystywać najnowocześniejsze technologie, ze szczególnym uwzględnieniem sztucznej inteligencji. Inwestycja ma być warta 500 miliardów dolarów i składać się z 10 podprojektów, z których dzisiaj znamy cztery: The Line, Oxagon, Trojena i Sindalah.
Miasto ma leżeć tuż nad Morzem Czerwonym i być obsługiwane przez sieć szybkich kolei oraz dronów, a wszystko to zasilane odnawialnymi źródłami energii tzw. zeroemisyjny ekosystem. W ramach koncepcji The Line, NEOM ma być pierwszym pionowym miastem, ciągnącym się na przeszło 170 km. Wszystkie usługi mają znajdować się w odległości do 15 minut na pieszo, a w samej aglomeracji nie będzie ruchu samochodowego – jedynie pieszy, rowerowy oraz wykorzystujący osobiste urządzenia elektryczne takie jak hulajnogi. Projekt Trojena zakłada budowę olbrzymiego ośrodka narciarskiego w górach Arabii Saudyjskiej, który posłuży jako Wioska Olimpijska podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2029 roku, w kraju gdzie nomen omen w styczniu średnia wysokość temperatury wynosi 22 stopnie Celsjusza, a w całej swej historii Saudyjczycy wystawili na mistrzostwach olimpijskich zimą… jednego zawodnika. Oxagon ma być największą na świecie pływającą konstrukcją, portem który odpowiadającym za 13% światowego handlu i być wybudowany w sposób modułowy umożliwiający w przyszłości rozbudowę. W ramach Sindalah zobaczymy największy i najnowocześniejszy na świecie kurort turystyczny, położony na wyspie u wybrzeży Morza Czerwonego. Znajdziemy tutaj ośrodek żeglarski, trzy megalusksuowe hotele, pola golfowe oraz setki różnych usług i udogodnień dla nawet najbardziej wymagających gości. Ten ostatni wymieniony projekt ma też być pierwszym otwartym dla odwiedzających już w 2024 roku.

Ciemna strona mocy

Zachwycające wizje megamiast przyszłości, innowacje technologiczne oraz liberalne zmiany w życiu Saudyjczyków przyciągały jak magnez ludzi do gabinetu Muhammada bin Salmana. Jednym z apologetów w początkowej fazie sprawowania władzy przez młodego księcia był arabski dziennikarz Dżamal Chaszukdżi, który miał nadzieje na to, że nowy rezydent ministerstwa obrony narodowej (a de facto osoba decydująca o funkcjonowaniu monarchii obok króla Salmana) będzie faktycznym reformatorem i wprowadzi bardziej liberalne zasady nie tylko w sferze społecznej, ale także politycznej.

Wojna w Jemenie

Chaszukdżi pomylił się co do MBS-a. Książe swoją chęć reformy kraju, w duchu absolutyzmu oświeconego, poprowadził poprzez z jednej strony narzucenie liberalnego prawa na poddanych oraz wielkie gospodarcze otwarcie na współczesny globalny rynek, a z drugiej strony wzmocnienie aparatu państwowego i wymuszone  – nawet siłą – posłuszeństwo. Dodatkowo, już na początku sprawowania swojej ministerialnej władzy, Muhammad chciał pokazać światu, że będzie innym przywódcą niż potulni potomkowie Abd al-Aziza Al Su’uda.
Wzmocnienie jego pozycji międzynarodowej miało przynieść włączenie się Arabii Saudyjskiej do konfliktu w Jemenie przeciw rebeliantom Huti, którzy opanowywali coraz większe połacie kraju po wybuchu wojny domowej w 2015 roku. Postanowił wspomóc najemnikami oraz lotnictwem ówczesnego prezydenta Jemenu, Abd Rabbuha Mansura Hadiego. Oficerowie armii saudyjskiej byli sceptyczni co do szans powodzenia operacji, która z przyczyn geograficznych musiała być prowadzona w trudnodostępnym górskim terenie, a oprócz rebeliantów Huti, ponadto do do walki z rządem stanęła lokalna Al-Kaida i Państwo Islamskie. Dzisiaj, 8 lat później, wygląda na to, że powoli konflikt dobiega końca, ale trudno powiedzieć, że Arabia Saudyjska wsparła stronę zwycięską. Jemen obecnie podzielony jest między trzy frakcje, stanowiące trzy osobne rządy. Chociaż Sadowie popierają i wspomagają siły legalnego, uznawanego na arenie międzynarodowej gabinetu, to jednak de facto sprawującego władzę nad najmniej zaludnioną wschodnią, pustynną częścią kraju.

Wizyta Donalda Trumpa

2017 rok miał być przełomowy dla funkcjonowania Muhammada bin Salmana w strukturach władzy saudyjskiej. Jego pozycja nie była jeszcze tak solidnie ugruntowana, aby mógł oficjalnie sprzeciwić się i pozbyć swojego głównego rywala do tronu królestwa, czyli Mohammada bin Nayefa, syna poprzedniego króla. MBS potrzebował sukcesu dyplomatycznego, który ugruntowałby jego pozycję i pokazał, że to on jest mężem stanu na jakiego Arabowie zasługują.
Na początku 2017 roku młody książę odwiedził zatem Waszyngton, gdzie spotkał się z Donaldem Trumpem, który w styczniu owego roku został zaprzysiężony na 45-ego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Dla MBS-a ważnym było złapać odpowiedni kontakt z amerykańską administracją, a nowy i średnio zorientowany w meandrach polityki bliskowschodniej Trump wydawał się być idealnym kandydatem na odnowienie przymierza między USA, a Arabią Saudyjską. Relacje między państwami od czasów Baracka Obamy stale się pogarszały w wyniku podpisania porozumienia nuklearnego pomiędzy Teheranem a Waszyngtonem przy nieuwzględnieniu negatywnego stanowiska Rijadu i Dubaju w tej sprawie. Podczas wizyty Obamy w 2015 roku, młody książę żalił się do członków amerykańskiej administracji: „Obama przestał nas wspierać”, co było tylko częściowo prawdą, jednak pokazywało jak trudne są relacje z partią Demokratyczną. Wizyta w Trump Tower dała Muhammadowi przeświadczenie, że nowy prezydent USA będzie rewelacyjnym wsparciem dla jego planów względem Zatoki Perskiej. W książce „Ropa i krew” autorzy Bradley Hope i Justin Scheck świetnie opisują proces myślowy jaki zachodził w głowie MBS w tamtym czasie:

Dorastał pośród tłumu podstarzałych stryjów, którzy panicznie się bali upokorzenia, desperacko pragnęli szacunku (…) książę umiał się przypodobać wszystkim tym podstarzałym starcom. Dopóki jego ojciec nie został królem, stanowiło to jedyny sposób na pozyskanie wpływów na dworze. Teraz należało tylko powtórzyć sprawdzone sztuczki w wydaniu amerykańskim

Dzięki zabiegom księcia, pierwsza wizyta Donalda Trumpa jako prezydenta odbyła się do Arabii Saudyjskiej i, tak jak przypuszczał młody władca, okazała się wspaniałym sukcesem dla Rijadu. Para prezydencka była oczarowani spektaklem jaki przygotowali dla niej Arabowie, wygłaszano wielkie podziękowania dla króla Salmana, a amerykańska administracja podpisała z gospodarzami szereg umów opiewającymi na kwotę blisko 50 miliardów dolarów. Wydarzenie stało się preludium do jeszcze asertywniejszej postawy MBS w stosunkach międzynarodowych w następnych miesiącach.

Sprawa Kataru

Podbudowany sukcesem, jakim była wizyta Donalda Trumpa, MBS postanowił skorzystać z dobrej koniunktury i razem z państwami regionalnymi rozliczyć się z emirem Kataru – szejkiem Tamim ibn Hamad Al Sani, znanym z tego, że wspierał organizacje terrorystyczne takie jak AlKaida, Hezbollah, Hamas czy Bractwo Muzułmańskie. Ponadto w Katarze działała największa stacja telewizyjna w regionie, zatrudniająca setki świetnych dziennikarzy wykształconych na zachodzie, czyli AlJaazera. Problem z nią wynikał z tego, że chociaż była wyjątkowo obiektywna względem państw regionu, to ukazywała Katar w swej propagandzie bardzo delikatnie, czyniąc z niego „arabską Szwajcarię”, państwo-gołąbka pokoju i mediatora konfliktów. Dla monarchii Zatoki Perskiej organizacje terrorystyczne, które w rzeczywistości katarski reżim wspierał, były śmiertelnym zagrożeniem. Postanowiły zmusić emira Tamima do zaprzestania wspierania terroryzmu i likwidację niebezpiecznej stacji telewizyjnej.
5 czerwca 2017 Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Jemen, Egipt i Malediwy ogłosiły publicznie zerwanie stosunków dyplomatycznych z Katarem, a ponad to Arabia Saudyjska zamknęła granicę lądową i zawiesiła połączenia lotnicze z sąsiadem. Mediatorem w sporze zostali Amerykanie, którzy utrzymywali również bliskie stosunki z Katarem, mając na miejscu między innymi własne bazy lotnicze. Problemem Saudów były między innymi nieskonkretyzowane zarzuty wobec Tamima, gdyż trudno było mu udowodnić bezpośrednie wsparcie dla terrorystów, a likwidacja Al-Jaazery w oczach świata wyglądała na próbę zamknięcia ust niezależnym dziennikarzom.

Dalsze represje

Kilka miesięcy później MBS zorganizował wspaniałe przedstawienie, od którego zacząłem swój artykuł, czyli „Davos na pustyni”, wielkie spotkanie światowego biznesu, które okazało się kolejnym wizerunkowym sukcesem młodego księcia. Jak to bywało w przypadku Muhammada, bezprecedensowy sukces dyplomatyczny poprzedzał jakąś formę czystki wewnętrznej. Jednak tym razem skala represji zaskoczyła zarówno opinię światową, jak i rodzinę królewską.
W listopadową noc do hotelu Ritz-Carlton w Rijadzie zaczęły zjeżdżać tabuny samochodów, z których wyprowadzano i umieszczano w pokojach-celach ekskluzywnego hotelu kolejnych zatrzymanych; niektórych kierowano na wielogodzinne przesłuchania, które miały czasami kończyć się pobiciami. Służby bezpieczeństwa „aresztowały” łącznie około 400 prominentnych działaczy, książąt oraz urzędników, którym stawiano zarzuty dotyczące (najczęściej zresztą słusznie) korupcji i niegospodarności. Do zatrzymanych należeli między innymi książę Alwaleed bin Talal, inwestor w takich spółkach jak Apple, Twitter, Citigroup czy News Corp oraz Mohamed al-Amoudi o majątku szacowanym na 10 mld dolarów. Dla rodziny Saudów zaskoczeniem był nie tylko rozmach ofensywy MBS, ale także skuteczność i precyzyjność uderzenia jakiego dokonał. Był to wielki sukces ambitnego księcia, który udowodnił obywatelom, że czasy obrzydliwie bogatych oraz wszechpotężnych członków dynastii oraz ich popleczników, dorabiających się na okradaniu państwa, zostały zakończone.
Kilka miesięcy wcześniej, Muhammad przeprowadził kluczową dla swojej przyszłości operację względem głównego rywala saudyjskiej „Gry o Tron”, czyli Muhammada bin Najifa. Ówczesny książę, z którym rywalizację podjął MBS, był synem Najifa ibn Abd al-Aziz Al Su’uda, niegdysiejszym księciem koronnym, a także ministrem spraw wewnętrznych Arabii Saudyjskiej i brata Króla Salmana. Po śmierci króla Abd Allaha i wejściu na tron Salmana, został mianowany księciem koronnym w królestwie, natomiast bohater naszej historii jego zastępcą. Przez dwa lata MBS zbierał siły i dowody, aby „spacyfikować” rywala i zająć jego miejsce. Tak opisywał ten proces Washington Post:
Miesiąc później [tj. w czerwu – przyp. autora] MBN (Mohhamada bimn Najif) został wezwany przez swojego nominalnego zastępcę, MBS, i nakazano mu podać się do dymisji. Poprosił o możliwość zatelefonowania do dwóch prominentnych książąt, Mohammeda bin Fahda i Khaleda bin Sultana, jak powiedział współpracownik MBN. Powiedzieli mu, że gra się skończyła, dogadali się z jego rywalem i MBN nie miał innego wyjścia, jak tylko zrezygnować z funkcji księcia koronnego.
Według świadków MBN, był przetrzymywany w pałacu wiele godzin, gdzie perswadowano mu, że tylko rezygnacja może mu uratować resztki pozycji na saudyjskim dworze. MBS zebrał sporo materiału dowodowego odnośnie korupcji księcia, który zamierzał użyć do zadania ostatecznej klęski swojemu rywalowi. Ostatni akt dramatu względem Mohammada bin Najifa nastąpił w 2020 roku, gdy oczy świata zwrócone były na walkę z koronawirusem Covid19. Wtedy to też MBS ostatecznie aresztował MBN-a pod zarzutem zdrady stanu, a wraz z nim do aresztu trafił także brat króla Salmana Ahmad ibn Abd, który znany był z krytykowania obecnego króla i jego syna.

Morderstwo w konsulacie

Kluczowym momentem represji, które pomogły Mohhamadowi bin Salmanowi skonsolidować władzę w jednych rękach, była tragiczna śmierć Dżamala Chaszukdżiego w konsulacie Arabii Saudyjskiej w Stambule. Chociaż książę koronny twierdzi, że ani, on ani żaden z jego bliskich współpracowników nie zlecił morderstwa, to jest on powszechnie obwiniany za krwawą zbrodnię.
Chaszukdżi, który jak już wspominałem, był w pierwszych miesiącach po dojściu do władzy MBS-a jego apologetą, z czasem stał się jednak jego potężnym krytykiem. Zaczął tworzyć coś na kształt arabskiej opozycji względem Rijadzkich władców. Dla Saudów nie ma nic groźniejszego niż wywołanie gniewu ulicy, który mógłby znieść władzę monarsze i przynieść władzę ludu. Hasła demokratyczne to w oczach tronu saudyjskiego nawoływanie do rewolucji, dlatego też krytyk Al-Saudów szybko urósł do roli niebezpiecznego dysydenta. Wdał się również w kontakty z pracowniczką amerykańskiego wywiadu oraz wymieniał korespondencje z Omarem Abd Al-Azizem, innym opozycjonistą, który mieszkał w Kanadzie i często krytykował postępowanie monarchii saudyjskiej.
2 października 2018 roku Chaszukdżi udał się do konsulatu Arabii Saudyjskiej w Stambule, gdyż chciał otrzymać dokumenty potwierdzające jego brak małżeńskich zobowiązań wobec innych kobiet, na co nalegała rodzina jego obecnej narzeczonej Hatici. Dziennikarz wszedł do konsulatu o godzinie 13:15 i, chociaż mordercy próbowali w późniejszym czasie mylić trop (m.in. wysyłając agenta z doklejoną brodą i ucharakteryzowanego na podobieństwo dysydenta, który niby miał opuścić ambasadę jakiś czas później i udać się w inne miejsce), to nigdy z biura konsularnego już nie wyszedł. Jak się okazało „specjaliści” od brudnej roboty z Rijadu, mimo że przeszukali cały konsulat pod kątem możliwego podsłuchu, dali się nagrać tureckiemu wywiadowi podczas dokonywania morderstwa. Chaszukdżiemu został wstrzyknięty środek, który spowodował jego prawie natychmiastową śmierć, po czym arabski lekarz dokonał… dezintegracji ciała poszkodowanego przy użyciu piły i kwasu. Nagranie z aktem wyjątkowo ohydnej zbrodni, w tym dźwięków kawałkowania zwłok, „wyciekło” do prasy, chociaż tak naprawdę był to element szantażu ze Erdogana wobec Rijadu. Późniejsze śledztwa CIA pozwoliły ustalić, że powiązany z morderstwem był bliski współpracownik MBS-a, Saud Al-Kahtani, który zasłynął jeszcze z szpiegowania telefonu Jeffa Bezosa.
Bezpośrednich dowodów na zlecenie morderstwa przez Mohhamada bin Salmana nie ma, są natomiast liczne poszlaki, jak choćby jego częsta wymiana wiadomości w dniach poprzedzających zdarzenie z wspominanym Saudem Al-Kahtanim. Nie próbując rozstrzygnąć winy MBS-a, warto jednak zauważyć, że w oczach świata jest on winnym tej zbrodni, co zresztą spowodowało liczne konsekwencje polityczne w następnych latach. Chociaż wielki biznes nie odwrócił się bezpośrednio od Rijadu, to jednak wsparcie udzielane przez polityków zachodnich zmalało. Prezydent Joe Biden jeszcze podczas kampanii wyborczej, bardzo ostro obszedł się z rodziną królewską Saudów; jak podaje New York Times:

„Jego plan, powiedział, polegał na tym, aby Saudyjczycy „zapłacili cenę i w rzeczywistości stali się pariasami, którymi są”. Równie bez ogródek Biden wypowiadał się na temat saudyjskiej rodziny królewskiej. „Obecny rząd Arabii Saudyjskiej ma bardzo małą wartość społeczną– stwierdził.”

Przyszłość pokazała, że polityczna anatema jaką został objęty Muhammad nie potrwała długo, a wnioski jakie wyciągnął książę koronny z tej przykrej sytuacji, miały mu pomóc odbudować swoją pozycję na globalnej szachownicy.

Wielka ofensywa polityczna

Ostatnie lata rządów MBS zupełnie nie przypominają początkowego etapu, gdy reagował mocno impulsywnie na każdy przejaw niesubordynacji czy nawet krytyki ze strony oponentów. Zapewne młodzieńcza niecierpliwość połączona z obawą o własną przyszłość mogła być źródłem różnych błędnych, a czasem wręcz skandalicznych i krwawych decyzji w pierwszej fazie rządów Muhammada. Wraz z ostatecznym zapewnieniem sobie prymatu na saudyjskim dworze, MBS wydaje się że spokorniał i stał się bardziej zainteresowany dyplomatyczną metodą przysłowiowej „marchewki”, ograniczając swoje dotychczasowe praktyki używania „kija” w stosunkach międzynarodowych. We wspominaj przeze mnie książce „Ropa i Krew”, możemy przeczytać opinię o MBS jednego z otaczających go miliarderów, którą wygłosił w 2020:

(…) książę przechodził wewnętrzną przemianę jako przywódca. W prywatnych rozmowach młodzieniec przyznawał, że w pierwszych latach rządów mógł być nieco przeczulony i za bardzo martwił się dysydentami. Niczego jednak nie żałował. Czuł się pewny swego.

Ta pewność siebie spowodowała, że książę koronny rozpoczął proces przeorganizowania dyplomacji Saudów, która w ostatnich kilkudziesięciu latach polegała głównie na wspieraniu USA i liczeniu na pomoc potężnego sojusznika w ich działaniach w regionie.
W ramach OPEC +, Arabia Saudyjska wykonywała mocno asertywne ruchy; w pierwszej kolejności złamała opór Rosji, która traktowała organizację niczym własną strefę wpływów, a następnie, już po wybuchu wojny na Ukrainie, Rijad nie dał się zmusić Amerykanom do obniżenia cen ropy tak, żeby Moskwa przestała na niej zarabiać. Wcześniej, w styczniu 2021 roku, Saudowie wynegocjowali zakończenie konfliktu z Katarem, a także doprowadzili do obniżenia dynamiki wojny w Jemenie, która obecnie przypomina zamrożony konflikt, z pewnymi nadziejami na ostateczne zakończenie go traktatami pokojowymi. Ponadto w lipcu 2023 MBS spotkał się z prezydentem Erdoganem, i wynegocjował umowę na zakup dronów Baykar Bayraktar Akıncı i doprowadził do odprężenia w stosunkach między Rijadem i Stambułem. Jednak najbardziej zskakująca inijatywa dyplomatyczna księcia objawiła się kilka miesięcy wcześniej.
Stosunki między Stanami Zjednoczonymi, a Arabią Saudyjską ulegały już od wielu lat pewnemu pogorszeniu. Przyczyn było wiele: Waszyngton nie chciał doprowadzić do wejścia w bliski sojusz militarny pomiędzy oboma państwami na co nalegali Saudowie, obawiający się kolejnych ataków inspirowanych przez Iran na ich instalacje związane z przemysłem naftowym. Widać jak na dłoni było również, że wymiana handlowa między oboma państwami również uległa drastycznemu zmniejszeniu z poziomu 76 miliardów dolarów w 2012 do zaledwie około 29 miliardów dolarów w 2021. Czując, że obecne władze USA nie są w stanie zagwarantować militarnego wsparcia na oczekiwanym w Rijadzie poziomie, a także ogólna tendencja do wypychania waszyngtońskich wpływów z regiony Zatoki perskiej i Lewantu, skłoniła MBS-a do poszukiwania alternatywnych rozwiązań dyplomatycznych. 10 marca 2023 świat obiegła sensacyjna informacja, o wznowieniu stosunków dyplomatycznych między Iranem a Arabią Saudyjską, które zostały zerwane w 2016. Pojednanie zwaśnionych stron nastąpiło pod egidą Chin, co dało kolejny asumpt do przypuszczeń o malejącym wpływie Stanów Zjednoczonych na region. Wydaje się, że te sprytne i rozsądne działania dyplomatyczne Arabii miały na celu skłonić USA do większych ustępstw w negocjacjach, które były prowadzone odnośnie kwestii militarnych (zwłaszcza ochrony lotniczej instalacji roponośnych), gospodarczych. Z punktu widzenia Waszyngtonu jednak ich głównym celem było doprowadzenie do nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Saudami a Izraelem. Jeszcze za czasów Donalda Trumpa dyplomacja amerykańska doprowadziła do podpisania serii umów tzw. „Abraham accords” pomiędzy krajami arabskimi a Izraelem i wydawało się, że ostatecznie uda się doprowadzić także do pojednania Rijadu z Tel-Awiwem. Plany te obecnie przekreślił atak Hamasu na Izrael 7 października, a dokładniej bezpardonowa reakcja odwetowa rządu Netanjahu na Palestyńczyków w Gazie oraz Zachodnim Brzegu. W połowie listopada MSZ Arabii Saudyjskiej oceniało działalność Izraela w Palestynie:

Królestwo podkreśla potrzebę uruchomienia międzynarodowych mechanizmów odpowiedzialności w związku z trwającymi naruszeniami prawa oraz brutalnymi i nieludzkimi praktykami izraelskich sił okupacyjnych wobec dzieci, kobiet, ludności cywilnej, placówek opieki zdrowotnej i zespołów humanitarnych

Trudno oczekiwać, aby przy takiej retoryce oraz wrogości poddanych Muhammada bin Salmana względem Izraelczyków mógł on dopiąć aktu pojednania. Prawdopodobnie będzie to jego celem w następnych miesiącach, gdy tylko ustanie konflikt palestyńsko-izraelski, co zresztą Arabia miała deklarować.

Epilog

Polityka światowa nie kreuje się jedynie w dusznych gabinetach ministerstw spraw zagranicznych, gdzie smutni dyplomaci prowadzą wielogodzinne, wyczerpujące rozmowy, przygotowując w bólach później ogłaszane z wielką pompą nowe umowy gospodarcze i polityczne. Arabia Saudyjska w najbliższych latach stanie się miejscem wielu wielkich wydarzeń sportowych, co może również pozytywnie wpłynąć na postrzeganie monarchii na świecie. O Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w 2029 roku już wspominałem, ale to jednak piłka nożna wydaje się być główną trampoliną popularności dla Rijadu. Już za tydzień ruszają Klubowe Mistrzostwa Świata, które odbędą się w Dżudzie; kibice mogli podziwiać najlepsze drużyny ze wszystkich kontynentów w tym Fluminense z Ameryki Południowej i Manchester City z Europy. Sami poddani króla Salmana nie mogą narzekać na brak piłkarskich gwiazd w swojej lidze. Uczestnicząca we wspominanych Mistrzostwach drużyna AlIttihad Club Jeddah ma w swoim składzie takie gwiazdy światowej piłki jak Karim Benzema oraz N’Golo Kanté, a w samej lidze arabskiej występują znani piłkarskim kibicom: Neymar, Aleksandar Mitrovic, Sadio Mané czy legendarny Cristiano Ronaldo. Ten ostatni zresztą jest wielkim fanem Muhammada bin Salmana, u którego boku reklamował inne znaczące wydarzenie jakie organizuje królestwo:

To zaszczyt ponownie spotkać się z Jego Królewską Wysokością księciem Mohammedem bin Salmanem i wspaniale być częścią dzisiejszego panelu omawiającego przyszłość e-sportu i inaugurację pierwszego w historii #esportsworldcup, który odbędzie się w Arabii Saudyjskiej w przyszłym roku!

E-sports World Cup w 2024 roku potrwa osiem tygodni i będzie to wielka impreza gamingowa opierająca się na największych i najbardziej konkurencyjnych grach komputerowych i konsolowych. Największym jednak wydarzeniem jakie zorganizuje Arabia Saudyjska będą Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w 2034 roku, co zostało już potwierdzone przez szefa FIFA – Gianniego Infantino. W ostatnich dniach ogłoszono również, że w Rijadzie odbędzie się Światowa Wystawa Expo 2030, co również można odnotować jako prestiżowe zwycięstwo Saudów.
Jak tzw. „polityka piłkarska” wiąże się z oceną de facto rządzącego Arabią Saudyjską księcia koronnego, a od 2022 roku oficjalnie już premiera państwa, Muhammada bin Salmana? Z jednej strony imprezy sportowe pokazują za czym tęskni arabski lud i w jaką stronę idą reformy, ale z drugiej widowiska rangi światowej stanowią sprytny kamuflaż dla ciemnej strony saudyjskich władz. W oczach świata polityki i biznesu obie te kwestie nie mają większego znaczenia, a w ocenie danego władcy decydującą rolę odgrywa jego skuteczność i to jakim człowiekiem zapamięta go historia. To, czy będzie on krwawym tyranem w oczach potomnych, czy też może wielkim reformatorem, jest prawdopodobnie jeszcze sprawą nierozstrzygniętą. Ocenę postaci księcia Muhammada w kwestii moralnej, a także jego skuteczności politycznej, ostatecznie pozostawiam czytelnikom.

Marcin Lupa
Marcin LupaNa portalu prowadzi autorski cykl "Globalne Południe pod Lupą". Absolwent Wydziału Prawa i Administracji UWr poświęcający swój czas wolny na rekonstrukcję historyczną przedwojennego Wojska Polskiego oraz studiowanie historii XX wieku. Z zamiłowania biegacz i miłośnik górskich wędrówek, interesujący się geopolityką, astronomią, muzyką, książkami (od biografistyki i literatury faktu po klasyki fantastyki) i filmami wojennymi.