- Kościół katolicki jest hierarchiczny. W dalszym ciągu władza w Kościele jest przekazywana na zasadzie sukcesji apostolskiej.
- Dzieje się to nieprzerwanie od czasów Chrystusa, który mianował pierwszego biskupa i papieża – św. Piotra.
- Novum promowane przez papieża Franciszka i potwierdzone przez ostatnią sesję synodu polega na uznaniu i uwzględnieniu zdania każdego zainteresowanego Kościołem człowieka. Pytanie, czy to ma sens i jest możliwe do realizacji – a jeśli tak, to w jaki sposób?
Wprowadzenie
W artykule opublikowanym na łamach portalu Instytutu Tertio Millennio zaraz po zakończeniu pierwszej watykańskiej sesji minionego synodu mowa była o tematach, jakie podejmowano. Wiele z nich nie dotyczyło synodalności samej w sobie. To wydarzenie w Watykanie było swego rodzaju skokiem na głęboką wodę. Nie tylko refleksją o synodalności, ale jej jednoczesnym zastosowaniem. W „rozmowie w Duchu” podejmowano aktualne sprawy, z jakimi mierzy się Kościół. Również te kontrowersyjne, obyczajowe. Dokonana już ocena październikowej sesji synodu niech pozostanie w tle. Tym razem warto przyjrzeć się samej koncepcji synodalności.
Rozmowa w Duchu
Być może niektórzy czytelnicy mieli okazję brać udział w lokalnej fazie synodu. Wtedy również starano się o to, by każdy mógł dojść do głosu, bez krytyki ze strony innych. W posynodalnym sprawozdaniu zawarto wnioski ze stosowania podobnej metody przez kilka tygodni synodu Watykanie. Stał się to sposób na poszukiwanie woli Bożej.
Ideę przedstawia cytat ze sprawozdania: „W decyzjach podejmowanych przez wspólnoty Kościoła uwzględniać zdanie wszystkich zainteresowanych w przekonaniu, że przez każdą i każdego z nich może przemawiać Duch Święty”.
Stąd metodę tę nazwano „rozmową w Duchu Świętym”. Wywodzi się ona z tradycji jezuickiej i jest stosunkowo młoda, liczy sobie kilkadziesiąt lat. Realizowano ją w grupach, z których wnioski przedstawiano całemu zgromadzeniu. Wszyscy uczestnicy mieli tyle samo czasu na podzielenie się swoją refleksją wewnątrz grupy. Nieważne, czy był to kardynał czy osoba świecka. Był też czas przeznaczony na odniesienie się do tego, co powiedzieli inni. Szczególne znaczenie miała otwartość na przeciwne poglądy. Oczywiście kluczowym i integralnym elementem tego rodzaju rozmów jest modlitwa.
Różne typy synodalnych rozmów
Powyższy sposób prowadzenia rozmów nie sprzyja poważnej, naukowej, teologicznej refleksji. Jeśli tak ma wyglądać przekształcanie teologii na bardziej synodalną (co postuluje papież Franciszek), to pomysł ten jest skazany na porażkę. Synodalny sposób rozmowy może natomiast lepiej sprawdzać się w gronie osób świeckich, które nie zajmują się teologią.
Być może jednak koncepcja papieża jest inna. Wydaje się, że konsultacje pomiędzy biskupami, prezbiterami i osobami świeckimi nie muszą koniecznie odbywać się wedle metody stosowanej na synodzie w Rzymie. Również teologowie mogą nie być do tego zobligowani. Może ogólne zasady tego rodzaju rozmów (modlitwa, słuchanie ponad krytyką, wspólne rozeznawanie i dialog ponad ostrą wymianą argumentów) mogą być zastosowane do indywidualnych potrzeb danych zgromadzeń. Tak, by merytoryczna dyskusja nie została zastąpiona miałką rozmową i poklepywaniem się po plecach.
W opartych o ten model rozmowach istnieje też ryzyko opierania się wyłącznie na doświadczeniu mistycznym w rozeznawaniu. Czasami dochodzi do tego pewien element psychologiczny. Przypływ emocji może być wzięty za poruszenie Ducha Świętego. W praktyce potrzeba zarówno sfery duchowo-psychologicznej, jak i rozumowej. Ta ostatnia uwzględnia zgodność z dotychczasową doktryną, brak sprzeczności, organiczność. Osiągnięte w ten sposób rozumienie rozeznawania może istotnie przynieść wiele dobra. Największym może być zasypanie dołu pomiędzy biskupami a osobami świeckimi. Tak, by biskupi byli bliżej realnego życia i doświadczenia wiary swoich wiernych.
Synodosceptycyzm
W polskich mediach obserwuję dość silne uprzedzenia wobec pomysłów papieża Franciszka. Dużej dozy wątpliwości nie uniknięto również w stosunku do Synodu o synodalności. Ten synodosceptycyzm jest jednak przesadzony. Wynika on z niezrozumienia jego idei oraz obyczajowych kontrowersji niepotrzebnie mieszanych na synodzie w Watykanie z mglistym, nierozumianym, synodalnym modelem Kościoła. Według Międzynarodowej Komisji Teologicznej w rzeczywistości jest on wpisany w jego naturę. Jest obecny w jego Tradycji i historii, a także w Piśmie Świętym.
Ks. dr Grzegorz Strzelczyk mówi nawet w teraźniejszej formie: „Ustrój Kościoła jest nie tyle hierarchiczny, ile synodalny”. Według niego można dojść do takich wniosków na drodze refleksji teologicznej osadzonej w kulturowych, filozoficznych czy politycznych kontekstach, w których rozwijały się kościelne instytucje.
Jeśli nawet istotnie synodalność jest właściwym rozpoznaniem naturalnych konsekwencji dotychczasowego nauczania Kościoła, to świadomość tego jest bardzo niewielka. Wśród wiernych nie zrealizowano niezwykle istotnego wysiłku katechetycznego. Być może dlatego, że byłby to proces długotrwały, a papież Franciszek dostrzega potrzebę szybkich zmian.
To nie rewolucja
Trzeba usytuować naukę o synodalności we właściwym miejscu wśród współczesnych zmian w Kościele. Jest ona mało znacząca w stosunku do zmian, jakie przyniósł ze sobą Sobór Watykański II ponad 60 lat temu. Były to między innymi: reforma liturgii, ekumenizm, dialog międzyreligijny czy rozszerzenie i zmiana rozumienia Kościoła, podkreślająca również rolę osób świeckich. Ta ostatnia kwestia, najszerzej ujęta w konstytucji „Lumen gentium” jest punktem odniesienia dla synodalności.
Odchodzenie od hierarchicznego modelu Kościoła niesie wiele dobra. Przez wieki biskupi mieli właściwie wyłączność w rozpoznawaniu i wskazywaniu na to, co jest dobre dla Kościoła i jego wiernych. Dziś chce się pozwolić dojść do głosu każdemu wiernemu, by zauważyć jego problemy i duchowe trudności. Chodzi o rzeczywiste postrzeganie sytuacji zwykłych wiernych. W szczególności tych, których głos jest najmniej słyszalny – ubogich, wykluczonych, najbardziej zaniedbywanych.
Rozmowa tylko podczas synodu?
Jest jeszcze jedna wada systemu synodalnego, który uwypukliła się w fazie lokalnej synodu. Z powodu konieczności tworzenia syntez wypowiedzi ludzi biorących udział w obradach, mniejszościowe głosy znikały. Być może więc indywidualne podejście, które wydaje się promować papież Franciszek, jest najbardziej zasadne na poziomie diecezjalnym i niższym. We wspólnotach parafialnych czy duszpasterstwach „rozmowa w Duchu” o sprawach bieżących, propozycjach zmian i doświadczeniach jest jak najbardziej zasadna i daje dobre efekty.
Czy opisany wyżej sposób na konsultacje z wiernymi ma mieć zastosowanie wyłącznie co kilka lat, przy okazji synodów? Wydaje się, że pomysł papieża Franciszka jest zakrojony szerzej. W posynodalnym dokumencie proponuje się zaadaptowanie „rozmowy w Duchu Świętym” i innych form rozeznawania w życiu Kościołów lokalnych. Ma być stosowana w sferze duszpasterskiej, tak by „mądrze powierzać zadania i posługi”.
Według ks. Strzelczyka, synodalność powinna się odnosić „do każdego szczebla kościelnej organizacji, od wspólnot wewnątrzparafialnych poczynając, aż po jej szczególne miejsce, jakim jest kolegium biskupów”.
Czy to w ogóle ma sens
Na poziomie parafialnym rozmowy te nie mają jednak prawie żadnego wpływu na nauczanie Kościoła. Poszczególne diecezje czy krajowe episkopaty mają pewną autonomię, ale władza w Kościele jest scentralizowana w Rzymie. Dlatego mimo wad syntez, ich dobre przeprowadzenie może mieć zalety. Jedną z nich jest uświadomienie sobie przez biskupów, kardynałów i papieża tego, czego oczekują od Kościoła poszczególne katolickie kraje. Szczególnie wtedy, gdy na etapie synodu w Rzymie może je przedstawić polski delegat w osobie biskupa lub osoby świeckiej. Tak się właśnie stało.
Niektóre polskie syntezy diecezjalne były przekrojowe. Wskazywano również na zdanie grup mniejszościowych, np. osób niepełnosprawnych. W syntezach znalazły się zarówno wypowiedzi środowisk tradycyjnych, jak i tych bardziej postępowych. Oznacza to, że głos jednych i drugich może być bardziej słyszalny dzięki spotkaniom synodalnym. Polska synteza krajowa zawierała nawet uproszczoną analizę statystyczną wskazując na wszystkie, mniej i bardziej aktualne tematy. Jest szansa, że w tym systemie rzeczywiście „Decyzja nie należy do większości, lecz powinna iść za tym, co mówi Duch Święty do Kościoła” (ks. Strzelczyk).
Na liście uczestników synodu dostrzec można było wielu księży prezbiterów. Ileż to razy słyszy się o arbitralnym przenoszeniu wikarych pomiędzy parafiami. Czasami to konieczność, ale czasami krzywda tak dla samego duchownego, jak i związanych z nim parafian. Uwzględnienie zdania „zwyczajnych” księży w podejmowaniu decyzji wydaje się równie istotne, co wsłuchiwanie się w głos świeckich. To oni poświęcili życie dla Kościoła, a więc dla ludzi. Mimo że od Soboru Watykańskiego II ich wpływ na kształt Kościoła wydaje się być istotniejszy, to przynajmniej w Polsce wciąż niewystarczająco bierze się ich zdanie pod uwagę.
Podsumowanie
W Kościele obserwujemy ważne zmiany: pozostaje hierarchiczny w zakresie przekazywania władzy biskupiej i decyzyjności, staje się natomiast bardziej synodalny, wspólnotowy, w zakresie refleksji nad jego działaniami, duszpasterstwem, sposobem głoszenia.
Konsultacje z wiernymi są ważne i potrzebne – to nie ulega wątpliwości. Wyobcowanie biskupów musi się skończyć. Dziś potrzeba pasterzy, nie tylko otoczonych atmosferą wyższości zarządców i kaznodziejów. Mimo iż papież Franciszek zbyt często traci balans pomiędzy inspiracją światem a magisterium Kościoła, to rzeczywiście potrafi słuchać. Nie chce, by Kościół cierpiał na syndrom oblężonej twierdzy.
Zarzutem wciąż pozostaje niski poziom debaty teologicznej. Wątpliwości budzi metoda „rozmowy w Duchu Świętym” jako wszechobecna w Kościele. Równość w zakresie słuchania wszystkich jest istotna, ale nakłada ograniczenia. Ci, którzy dysponują najszerszą wiedzą o Kościele, jego teologii i Tradycji oraz są w szczególny sposób wybrani przez Chrystusa muszą mieć najważniejszy głos. Podejmowanie ostatecznych decyzji na synodzie, po niepogłębionych, ograniczonych czasowo i metodologicznie rozmowach mogłoby zaowocować pochopnymi decyzjami. W myśl synodu rozeznawanie i decydowanie wciąż należy do biskupów. Miejmy nadzieję, że tak pozostanie.
Mimo wszystko czymś niezwykłym jest myśl, że każda osoba świecka może włączyć się w proces kształtowania rzeczywistości Kościoła. Nie potrzebuje do tego żadnych specjalnych środków. Kościół zaoferował takie narzędzie. Oby okazało się ono nie wariacją na temat demokracji, ale rzeczywiście wsłuchiwaniem się w głos Ducha Świętego i prawdy, jaką z sobą niesie:
„Kościół, idąc za Chrystusem, naucza prawdy, która nie zawsze jest zgodna z opinią większości. Słucha on głosu sumienia, a nie siły, i w ten sposób broni ubogich i pogardzanych”. (Jan Paweł II, Adhortacja Familiaris Consortio, 1981 r.)