Oprócz prawie 1200 ofiar ataku Hamasu z 7.10, około 230 osób zostało uwięzionych w legendarnych tunelach pod Gazą. Ile dokładnie osób porwano – nikt, łącznie z członkami Muzułmańskiego Ruchu Oporu (Hamasu), nie jest w stanie powiedzieć na pewno. Trzeba pamiętać, że w oblężonej obecnie enklawie działają także inne organizacje (jak chociażby Palestyński Islamski Dżihad czy Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny), które prawdopodobnie mają we władaniu również pewną część porwanych. Część osób porwano z „prywatnej” inicjatywy również tych niezrzeszonych mieszkańców Gazy, a czy zostali sprzedani Hamasowi lub czy w ogóle jeszcze żyją, wydaje się być niemożliwe do ustalenia. Według obecnych doniesień szacuje się liczbę wciąż żywych zakładników na 132 osoby i to właśnie ich życie stanowi obecnie przedmiot politycznych targów pomiędzy Izraelem i Hamasem.
Problemy wewnętrzne Netanjahu
„Naszym celem jest całkowite zwycięstwo nad Hamasem. Zabijemy przywódców Hamasu, dlatego musimy kontynuować działania we wszystkich obszarach Strefy Gazy.”
Benjamin Netanjahu
Premier Izraela ma twardy orzech do zgryzienia – niemalże w każdym wywiadzie powtarza, że jego celem jest całkowita anihilacja Hamasu, a działania wojenne muszą potrwać, aż zostanie to zrealizowane; jednocześnie izraelska opinia publiczna zaczyna zauważać, że całkowita likwidacja Muzułmańskiego Ruchu Oporu (MRO) jest mrzonką, a z każdym dniem trwania konfliktu szansa na powrót zakładników do domów wydaje się coraz mniejsza. Jeszcze w październiku poprzedniego roku podczas spotkania w swojej siedzibie, prezydent Izraela Izaak Herzog zapewnił rodziny porwanych, że:
„Musimy polegać na armii, która bezpiecznie sprowadzi ich wszystkich do domu”
Patetyczne opowiastki prezydenta Izraela, okazały się jedynie ckliwym myśleniem życzeniowym. IDF nie jest w stanie odbić zakładników, armia regularna nie jest w większości przeszkolona do akcji ratunkowych dla zakładników i obecnie takich szkoleń też nie prowadzi. Do takich zadań przeznaczone są siły specjalne, jednak przy skali rozbudowy tunelów i miejsc odosobnienia przez Hamas, możliwości wyrwania z niewoli porwanych były od samego początku niskie. Po drodze izraelska armia, zamieniając Gazę w morze ruin, doprowadziła do śmierci co najmniej kilku z zakładników w wyniku własnych bombardowań. Do tego doszła kompromitująca akcja w grudniu, w której żołnierze sił izraelskich z zimną krwią zastrzelili własnych rodaków, mimo że Ci dawali wyraźne znaki, że są zakładnikami.
Po czterech miesiącach Hamas nadal jest w posiadaniu większości porwanych i w Izraelu już nie ma złudzeń, że jeżeli nie zostanie dokonany jakiś polityczny deal to ich los będzie przesądzony.
„Operacja naziemna jest powiązana z próbą zwrotu zakładników (…) Zwrot zakładników jest częścią zwycięstwa”
Yoaw Gallant, MON Izraela, w październiku 2023
Będąc w tak trudnej sytuacji, a w dodatku pod presją zarówno rodzin zakładników, jak i ogólnie opinii publicznej, rząd w Tel-Awiwie teoretycznie powinien robić wszystko, aby zawrzeć ugodę z Hamasem i odzyskać uwięzionych. Istnieją jednak poważne przeszkody, które powodują, że Netanjahu ciągle odkłada czas na rozejm w Gazie.
Po pierwsze premier Netanjahu ma poważny problem z własną popularnością wśród ludności Izraela, według styczniowych sondaży tylko 15% Izraelczyków chce, aby utrzymał stanowisko po wojnie w Gazie. Z drugiej strony aż 56% ankietowanych stwierdziło, że dalsza walka to najlepszy sposób na odzyskanie zakładników. Premier Izraela wie doskonale, że gdy ucichnie ostatnia Merkava w Gazie, to cała scena polityczna wykorzysta przerwę w walkach do „grillowania” obecnego gabinetu rządowego za błędy i wypaczenia, które zostały popełnione przed 7. października, prowadząc do krwawej masakry.
Hebrajski dziennik „Haaretz” zacytował treść petycji złożonej do Wysokiego Trybunału Sprawiedliwości w Izraelu przez byłego ministra obrony Moshe Ya’alona, byłego szefa sztabu IDF Dana Halutza i ośmiu innych urzędników:
„Seria działań i zaniechań, które miały miejsce przed i po masakrze z 7 października pokazuje, że interesy i względy, które motywują Netanjahu, są „osobiste, wąskie, nieistotne i obce interesom państwa, społeczeństwa, zakładników i ich rodzin”
Skala zaniedbań, które zostały popełnione jest do ustalenia, natomiast oprócz spraw dotyczących wojny z Hamasem, na Netanjahu ciążą inne zarzuty, które po ewentualnym opuszczenia stanowiska premiera, mogłyby szybko zamienić się w wyrok skazujący.
Trwanie operacji wojskowej w Gazie zapewnia zatem tymczasowy parasol ochronny nad premierem i ekstremistycznymi ministrami z jego gabinetu, takimi jak Itamar Ben-Gwir (Ministerstwo Bezpieczeństwa Wewnętrznego) czy też Becalel Smotricz (Ministerstwo Finansów).
Presja międzynarodowa
Sytuacja się komplikuje – oprócz presji wewnętrznej, o rozejm w osaczonej enklawie dobija się również Waszyngton. Administracja Demokratów, która poświęciła swój autorytet dla izraelskiego rządu wspierając go jednoznacznie od samego początku, obecnie chciałaby się wyplątać z kłopotliwej sytuacji. Coraz częściej jest postrzegana jako wspierająca prawdopodobnie odbywające się ludobójstwo w Gazie. W zeszłym tygodniu pojawiły się informacje, że w przypływie gniewu Joe Biden miał nazwać premiera Izraela „cholernie złym facetem” – chociaż Biały Dom szybko zdementował te informacje to sam fakt, że tego typu przecieki się pojawiają w renomowanych serwisach mówi wiele o stosunkach między Waszyngtonem a Tel-Awiwem. W opublikowanym w niedzielę wywiadzie dla Wall Street Journal minister Ben-Gwir powiedział, że
„Zamiast udzielić nam pełnego wsparcia, Biden jest zajęty udzielaniem pomocy humanitarnej i paliwa, które trafiają do Hamasu (…)
Gdyby Trump był u władzy, zachowanie USA byłoby zupełnie inne”.
Został on w dość delikatny sposób skrytykowany przez premiera Izraela, który natomiast w stanowczych słowach skomentował działania administracji amerykańskiej, która nałożyła sankcje na izraelskich osadników oskarżonych o popełnienie aktów przemocy wobec Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu:
„Przeważająca większość mieszkańców Judei i Samarii to obywatele przestrzegający prawa,
z których wielu obecnie walczy – jako poborowi i rezerwiści – w obronie Izraela (…)
Izrael wszędzie działa przeciwko wszystkim Izraelczykom, którzy łamią prawo; dlatego też wyjątkowe środki są niepotrzebne”
Problem presji Stanów Zjednoczonych na rząd Netanjahu to jedna strona medalu. Okazuje się jednak, że bezkompromisowa postawa premiera Izraela powoduje, że kraje arabskie zaczęły poszukiwać innej drogi do negocjacji z Tel-Awiwem w celu zakończenia wojny w Gazie. Ankieta dla izraelskiej gazety Maariv wykazała, że gdyby wybory odbyły się teraz, partia Likud Benjamina Netanjahu oraz jego skrajnie prawicowi sojusznicy nie uzyskaliby większości w 120-osobowym parlamencie Izraela, wygrywając zaledwie 43 mandaty. Według źródeł powiązanych z dyplomacją jednego z krajów arabskich, miały miejsce próby nawiązania porozumienia z ministrem izraelskiego gabinetu wojennego, Bennym Gantzem, uznając go za najlepszego kandydata na miejsce obecnego premiera. Gantz jednocześnie uznawany jest w Izraelu za murowanego kandydata na premiera, jeśli Netanjahu zostanie strącony ze stołka. Fakt, że Arabowie sondują lidera opozycji w kwestii możliwego zakończenia konfliktu i tego co wydarzy się „dzień po wojnie” jasno pokazuje, że obecny rząd Izraela nie jest partnerem dla sąsiadów w regionie.
Prezydent Joe Biden natomiast wywiera presję na izraelski rząd, aby zgodził się na zawieszenie broni w Gazie na co najmniej cztery miesiące w ramach wieloetapowego porozumienia, które obejmowałoby ponadto normalizację stosunków z Arabią Saudyjską i odzyskanie wszystkich zakładników. Perspektywa odzyskania wszystkich uwięzionych jest kusząca, zwłaszcza dla potrzebującego jak tlenu sukcesu dyplomatycznego prezydenta Demokratów.
Dla samego gabinetu Netanjahu jednak mogłoby się to okazać gwoździem do trumny, zwłaszcza ze względu na możliwe rozliczenia związane z wydarzeniami z 7 października. Warto też zwrócić uwagę na kwestię militarną, o której wspominał MON Izraela, Yoav Gallant, że ewentualna zgoda na zawieszenie broni i wycofanie wojsk ze Strefy Gazy właściwie zaprzepaści te kilka miesięcy intensywnych działań i w efekcie Hamas będzie mógł odbudować swoje zdolności i przegrupować siły:
„Jeśli ogień ustanie, los zakładników zostanie przypieczętowany na wiele lat w niewoli Hamasu.
Bez nacisków militarnych nikt z nami nie będzie rozmawiał.
Tylko z pozycji siły można uwolnić zakładników”
Perspektywa Hamasu
Paradoksalnie w lepszej sytuacji, przynajmniej jeżeli chodzi o negocjacje w sprawie zakładników, znajduje się organizacja terrorystyczna. Chociaż zdziesiątkowana i rozproszona, nadal posiada zdolności rażenia wojsk Izraela, a jej główni polityczni przywódcy pozostają daleko poza Strefą Gazy. Przywódca Hamasu w Gazie, Yahya Sinwar, zażądał od strony izraelskiej gwarancji zakończenia wojny i wycofania wojsk izraelskich, zanim wypuści kolejnych zakładników wziętych do niewoli, czego Izrael zapowiedział, że nie zrobi. Z punktu widzenia Sinwara pozbycie się wszystkich zakładników za kilkumiesięczny rozejm bez wycofania IDF-u z enklawy jest marnotrawieniem cennego materiału negocjacyjnego, a ewentualny zysk jest niewielki.
Aby odbudować Hamas w Gazie potrzebna jest większa swoboda działania, a tylko dzięki ewakuacji żołnierzy izraelskich będzie to możliwe. Fakt, że taka przerwa mogłaby oznaczać ratunek dla żyjących w okropnych warunkach wypędzonych z domu Palestyńczyków, nie jest atrakcyjny dla MRO, dla której każdy kolejny martwy cywil staje się męczennikiem w słusznej sprawie walki z syjonistycznym reżimem.
Mimo wszystko występowały pewne zgrzyty pomiędzy kierownictwem Hamasu w Gazie jak i resztą przywódców przebywających w Katarze, Turcji oraz Libanie. Urzędnik Hamasu, Osama Hamdan, dość enigmatycznie przedstawił stanowisko jego organizacji na temat propozycji wynegocjowanych przez strony w Paryżu:
„Jak dotąd nie ma porozumienia, a to, co zostało przedstawione, stanowi ramy porozumienia, które Hamas rozważa”.
Celem Hamasu jest wyzwolenie Gazy spod okupacji Izraela, a ostatecznie najbardziej optymalną opcją byłoby znalezienie politycznego rozwiązania, dzięki któremu organizacja ta mogłaby nadal aktywnie uczestniczyć w sprawowaniu władzy nad Palestyną, np. wchodząc w skład rządu jedności narodowej w ramach nowego OWP w Autonomii Palestyńskiej. Izraelski Kanał 12 donosił, że ostateczna decyzja odnośnie losów zakładników należy do osoby, która efektywnie sprawuje nad nimi nadzór i jest jedyną, która fizycznie może ich oswobodzić, czyli do Sinwara.
Zdanie Izraela na temat wszelkich rozwiązań politycznych i takich, które obejmowałyby uczestniczenie Hamasu w sprawowaniu władzy w Gazie po zakończeniu wojny przedstawił MON Izraela:
„Przyszła władza rządząca w Gazie musi wywodzić się ze Strefy Gazy i opierać się na działaczach, którzy nie są wrogo nastawieni do Państwa Izrael.
Będą one służyć jako cywilna alternatywa [dla Hamasu],
która będzie dbać o dobro mieszkańców Gazy, zamiast skupiać się na wyrządzaniu krzywdy narodowi Izraela”
Propozycja na stole
Warto jeszcze wspomnieć jakie dokładnie propozycje ugodowe padły w Paryżu. De facto negocjacje te dotyczyły pauzy humanitarnej podzielonej na trzy fazy. Pierwszy etap obejmowałaby 45-dniową przerwę we wszelkich działaniach wojennych, wraz z uwolnieniem wszystkich izraelskich zakładników w Gazie poniżej 19 roku życia oraz rannych, w zamian za pewną liczbę więźniów palestyńskich. Drugi etap przewidywał uwolnienie izraelskich więźniów wojskowych w zamian za uzgodnioną liczbę uwięzionych Palestyńczyków i zwiększenie ilości pomocy humanitarnej do Gazy. Trzeci etap skupiałby się natomiast na wymianie ciał zmarłych i uwolnienia większej liczby więźniów palestyńskich i miałaby być przyczynkiem do rozpoczęcia dialogu, który doprowadziłby do trwałego zawieszenia broni.
Nie była to propozycja akceptowalna dla organizacji terrorystycznej, głównie ze względu na brak trwałego zawieszenia broni w perspektywie, a jedynie mgliste wspomnienia o późniejszych negocjacjach. Dla rządu Izraela mogłaby być to częściowo dobra informacja, gdyby Hamas poszedł na taką umowę. Presja międzynarodowa na Tel-Awiw by zmalała, przynajmniej na jakiś czas, a brak twardych ustaleń odnośnie trwałego zawieszenia broni czy wycofania wojsk izraelskich z Gazy dawał nadzieję na wznowienie działań wojennych po uwolnieniu większości zakładników i to bez utraty przewagi taktycznej wynikającej z trwającej już okupacji większości strefy. Perspektywa zbliżającej się reelekcji Donalda Trumpa również wydaje się być korzystna dla Netanjahu, więc odłożenie w czasie ostatecznej rozprawy z Hamasem mogłoby być kuszące. Dla premiera Izraela problemem może być pogarszająca się perspektywa wewnętrzna, jednak przez całą swoją karierę, ten – co by nie mówić sprytny i inteligentny – polityk nauczył się lawirować izraelską opinią publiczną do tego stopnia, że mógłby się pokusić o złoty medal w kategorii: Gracz Polityczny.
Dosłownie w trakcie redagowania tego artykułu Hamas postanowił odrzucić paryskie rozmowy i przedstawił – poprzez mediatorów, Egipt i Katar – własną kontrofertę rozejmu w Gazie. Tak jak można było przewidywać, obejmuje ona zarówno trwałe zawieszenie broni, uwolnienie wszystkich zakładników oraz wycofanie wszystkich wojsk Izraela ze Strefy Gazy i osiągnięcie porozumienia w sprawie zakończenia wojny.
Reuters podaje, że oferta grupy terrorystycznej przewiduje trzy fazy rozejmu, trwające 45 dni każdy. Hamasowcy wymienią pozostałych zakładników, których schwytali 7. października na palestyńskich więźniów. Rozpocznie się odbudowa Gazy, IDF zostanie całkowicie z niej wycofany, a ciała i szczątki ofiar zostaną wymienione. W trakcie pierwszego etapu wszystkie izraelskie zakładniczki, mężczyźni poniżej 19 roku życia oraz osoby starsze i chore zostaną zwolnione w zamian za uwolnienie palestyńskich kobiet i dzieci z izraelskich więzień. Izrael wycofałby także żołnierzy z obszarów zaludnionych. Druga faza obejmowałaby uwolnienie pozostałych zakładników i „wycofanie sił izraelskich poza granice wszystkich obszarów Strefy Gazy”. Ciała i szczątki zostaną wymienione w trzeciej fazie.
Czy Izrael się zgodzi? Mocno wątpliwe, aby warunek wycofania sił ze Strefy Gazy był do zaakceptowania, chociaż perspektywa wymiany części jeńców w trakcie 45-dniowej przerwy może być pożądana, zwłaszcza wobec narastających napięć wewnętrznych. Być może faza pierwsza rozejmu jest możliwa do przyjęcia po pewnych korektach, ale kolejne etapy są raczej nieakceptowalne w Tel-Awiwie. Spodziewać się zatem należy dalszej spirali nienawiści.