- Już niedługo, bo 11. listopada świętować będziemy w Polsce Dzień Niepodległości, chyba najważniejsze święto państwowe w Polsce.
- Powinien być to dzień naznaczony radością i swego rodzaju mistyką – motyw niepodległości polskiej przecież rozgrzewał kolejne pokolenia Polaków od czasów zaborowych i obu Wojen Światowych.
- Warto w ramach jego obchodów poświęcić chwilkę refleksji nad tym, jak wiele narodów – w tym Palestyńczycy – wciąż niesłusznie nie może szczycić się własną suwerennością.
Naród bez kraju – za to z ambicjami
Kwestii palestyńskiej poświęca się w ostatnim czasie mnóstwo uwagi ze względu na wznowiony na nieznaną wcześniej skalę (również ze względu na barbarzyńską brutalność IDFu [Israel Defence Forces – przyp. autora] walkę Izraela z terrorystyczną organizacją Hamas mającą swoje bazy i zaplecze w Strefie Gazy będącej częścią Autonomii Palestyńskiej. Uznawać tę organizację za reprezentantów sprawy niepodległości palestyńskiej nie ma sensu. Jest za sens spróbować zrozumieć wydarzenia, które sprawiły, że prawie piętnaście milionów Palestyńczyków (w tym dziesięć milionów w diasporze!) żyje nie mając własnego państwa.
W tym celu należy cofnąć się do XIX wieku. Dla szerszego obrazu spójrzmy na aktorów tej sztuki w teatrze dziejów. W Europie zauważymy wówczas Francję rządzoną przez Napoleona i podporządkowaną jego koncepcji walki z Wielką Brytanią; obok niej mocarstwa europejskie, których rewolucyjna Francja jest naturalnym wrogiem nie tylko na poziomie strategicznym, ale – może przede wszystkim – jako zagrożenie dla obowiązującego porządku społeczno-politycznego. Na Bliskim Wschodzie mieć będziemy do czynienia z Egiptem, w którym władzę sprawowała dynastia Mameluków, a będący w strefie wpływów osmańskich, oraz właśnie Imperium Osmańskim kontrolującym Syrię i Palestynę.
W owym czasie Palestyna, będąca zarządzaną przez lokalnych watażków i możnych prowincją Imperium Osmańskiego, stanowiła raczej przedmiot polityki wspomnianych graczy. Ewentualnym przejawem podmiotowości mógł być Zahir al-Umar. Ten uzdolniony wódz plemienny z powodzeniem konsolidował władzę w północnej Palestynie, opanowywał handel bawełną i oliwą (kluczowi byli tutaj chętnie współpracujący handlarze francuscy) i rozwijał kontrolowane przez siebie terytoria (chyba największym osiągnięciem jest rozwój regionu Galilei oraz miasta Akka, które pod jego władzą przeżyła odrodzenie i rozkwit). Jego potęga zgaszona została ostatecznie przez Imperium Osmańskie, które widząc zagrożenie w umocnieniu swojego wasala, interweniowało “dyplomatycznie” – spiskując z krewnymi al-Umara przeciw niemu – i militarnie, najeżdżając rosnący w siłę region. Upadek wodza w latach ‘70 XVIII wieku oznaczał cofnięcie się jego małego “imperium” do poziomu przedmiotowego, ale Zahir stał się bohaterem ludu palestyńskiego, kładąc podwaliny pod jego narodowowyzwoleńcze nastroje.
Gdy Napoleon skierował na Bliski Wschód kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy planował przemienić go w bazę wypadową dla swoich operacji w rejonie, zwłaszcza wobec Indii. Po udanym ustanowieniu kontroli w Egipcie Francuzi mieli w zamiarach zajęcie Palestyny i Syrii w 1799 roku; początkowe sukcesy w Gazie i Jaffie (zniszczył nawet armię turecką pod górą Tabor) zostały przełamane w Syrii, w Akce, której 2-miesięczne oblężenie zakończyło się wycofaniem żołnierzy Napoleona. Na domiar złego brytyjska flota pod wodzą Nelsona, która pojawiła się by wesprzeć Osmanów w obronie, rozgromiła na morzu admirała d’Aigaillersa; Francuzi zostali jednocześnie wyparci z Palestyny i pozbawieni łączności i logistyki z Europy. Dziesiątkujące oddziały choroby tropikalne również nie pomogły Napoleonowi.
Pomimo porażki wyprawy Francuzi w znacznym stopniu spustoszyli Palestynę i zachwiali Egiptem. Wioski i mniejsze miejscowości zostały wyludnione a miasta zalane były potężnymi falami uchodźców. W wyniku wyniszczającego przełomu wieków część plemion i możnych rodzin urosła w siłę kosztem słabszych graczy w regionie. Stan ten utrzymywał się aż do 1831 roku, kiedy to do Palestyny wkroczyły siły egipskiego władcy, Albańczyka Muhammada Aliego. Był jednym z owych uczestników wydarzeń z okresu inwazji francuskiej, którzy skorzystali ponad miarę z chaosu: wykazując zdolności przywódcze podporządkowywał sobie kolejne części Egiptu, wypychając z niego Anglików i wiernych Osmanom Mameluków. Podobnie jak trzy dekady wcześniej, po Egipcie kolejnym celem miała być Palestyna – w tym wypadku jednak z sukcesem.
Muhammad Ali z synem, Ibrahimem Paszą, pobili wojska tureckie i w wyniku rozejmu zdobyli ziemie syryjskie i palestyńskie. Niecałe dziewięć lat ich rządów uznaje się generalnie za czas rozwoju regionu; starali się centralizować rozproszoną władzę i usprawnić administrację do nowoczesnego poziomu. Związane z tym kwestie podatków i prawnego krępowania dotychczasowej “złotej wolności” nie przypadły do gustu elitom czerpiącym benefity z ogólnej anarchii. Ośmielona odzyskanym potencjałem militarnym oraz nastrojami zarówno w regionie, jak i globalnymi (należy pamiętać, że w tym czasie Europejczycy alergicznie reagowali na wszelkie dynastie i ruchy wywrotowe, a taką przecież w Egipcie ustanowił Muhammad), zdecydowała się na zbrojne wkroczenie do okupowanego terytorium.
Międzynarodowa koalicja składająca się z Osmanów, Anglików, Austriaków i Rosjan pobiła Ibrahima Paszę zmuszając go do powrotu do Egiptu; Palestyna i Syria wróciły pod kontrolę Imperium Osmańskiego. Sam region nie został skarcony, wręcz przeciwnie; reformy prawno-społeczne mające swój finał w ustanowionym w 1858 roku prawie “reorganizacji” (tur. Tanzimat). Decentralizacja plemienna uległa systemowi quasi-feudalnemu bogatych posiadaczy i arystokratów, prawa rozszerzyły występowanie własności prywatnej a agrokultura nabrała podstawowego znaczenia dla gospodarki.
Boom demograficzny, ekonomiczny i społeczny postęp doprowadziły do rozwoju systemu administracyjnego i edukacyjnego systemu. Zwieńczeniem tego było wystawienie przez Palestyńczyków delegacji reprezentującej region w osmańskim parlamencie w Stambule w roku 1877.
Znamiennym, że niemal dokładnie sto lat wcześniej upadła władza al-Umara, która również centralizowała i rozwijała region. A jednak w jego czasach jedna jaskółka rozwoju nie uczyniła wiosny podmiotowości, tak samo w 1877 roku jedna delegacja do Stambułu nie miała sprawić, że Palestyna mogła patrzeć w przyszłość w jasnych barwach.
Syjonizm. Goście czy gospodarze?
W tym samym czasie, w którym palestyńskie ludy i plemiona doświadczały międzynarodowych zawieruch na swoich ziemiach (a z których, jak się okazało, miały wyjść jako społeczeństwo dość rozwinięte i prosperujące, a przede wszystkim stosunkowo zjednoczone jako naród) w Europie i USA zaczęła kwitnąć idea syjonistyczna.
Przodownicy jej, Natan Birnbaum i Teodor Herzl, byli austriackimi Żydami którzy swoje koncepcje sformalizowali w końcówce XIX wieku: ten pierwszy wykuwając określenie “syjonizm” w 1890 roku i działając organicznie na rzecz powołania wspólnej organizacji żydowskiej, ten drugi publikując “Państwo Żydowskie” (oryg. “Der Judenstaat”) w 1896. Istniał między nimi okres kilkuletniej współpracy, który zakończył się jednak sporem o charakter i praktykę syjonizmu; Birnbaum po 1900 zwrócił się w stronę judaizmu ortodoksyjnego a Herzl pozostał przy koncepcjach pragmatyczno-politycznych.
“Świat rozbrzmiewa krzykiem nienawiści” pisał Herzl w przedmowie swojego dzieła. “Czy możemy, w nadziei na lepsze czasy, uzbroić się w cierpliwość i z ufnością w łaskę Bożą, wyczekiwać, dopóki rządy i narody tego świata okażą się łaskawsze dla nas? Twierdzę, iż nie możemy liczyć na zmianę prądu. Dlaczego? Dlatego, że rządy nie mogą nas obronić, gdybyśmy nawet tak bliscy byli ich sercu, jak inni obywatele. A w końcu, swoim „zbyt“ łaskawym stosunkiem do żydów, zwiększyły by tylko nienawiść do nas”.
Warto pamiętać, że sama mniejszość żydowska w Palestynie istniała od czasów starożytnych, a zaczęła tam w znacznym stopniu napływać jeszcze przed działalnością wspomnianych syjonistów. Europejscy, niereligijni migranci żydowscy, na ogół związani z sektorem gospodarczym, pojawiali się w regionie bliskowschodnim w ciągu całego XIX wieku, zwłaszcza w okresach zwiększonej tolerancji religijnej. To jednak właśnie fala syjonistycznego pobudzenia sprowadziła w krótkim czasie nawet 25 000 migrantów, którzy w 1903 stanowili niemal 20% populacji palestyńskiej. W 1909 powstała pierwsza tak rozległa osada, w zasadzie miasto, które stało się centrum żydowskiej myśli do dzisiaj: Tel Awiw w pobliżu Jafy. Palestyna sama w sobie dla Herzla była celem ostatecznej destynacji Żydów, ale niekoniecznie osiąganym jako pierwszy; w swoich rozważaniach nt. logistyki i koncepcji przesiedlenia populacji żydowskiej rozważał jako “stacje” pośrednie Argentynę a nawet Ugandę.
Syjonizm spopularyzował się w praktyce głównie w Europie. Żydzi mogli spotykać się z represjami w wielu krajach (czego emanacją w dzisiejszej pamięci historycznej Izraela są przede wszystkim rosyjskie “pogromy”), również na poziomie administracyjnym. Bogactwo wynikające z zaawansowanego udziału w obrocie bankowym, towarowym i giełdowym gwarantowało środki do życia, ale zdaniem Herzla nie zapewniało szacunku. Asymilujący się Żydzi nawet jeśli zyskali sympatię lub akceptację, to tracili swoje miejsce wśród społeczności żydowskich (co było nota bene jednym z powodów odejścia Birnbauma od ruchu syjonistycznego). Zgoła inna była sytuacja Żydów amerykańskich, którzy pełnili funkcje urzędnicze i wojskowe; na Południu posiadali potężne latyfundia, a na Północy prężnie rozwijali fabryki – w całej zaś Unii parali się usługami bankowymi. Niekoniecznie posiadali sympatię farmerów i robotników; głos ulicy jednak nie liczył się na salonach, na których bogactwo i wpływy stanowiły o osobie. Ci również byli mimo wszystko zachęcani do migracji.
Herzl z mniejszym i większym powodzeniem kontaktował się z możnymi i wpływowymi Europy – dworem m.in. rosyjskim, austriackim, niemieckim i tureckim, ale również z przedsiębiorcami i finansistami, spośród których bodaj największy był bankierski ród Rotschildów, od lat ‘80 XIX wieku zresztą wspomagający finansowo ruch migracyjny do Palestyny.
Do historii przeszły słowa papieża, św. Piusa X, który w trakcie spotkanie z Herzlem miał mu powiedzieć, że w przypadku dalszego osiedlania się Żydów w Palestynie – za wyłączeniem Jerozolimy – Kościół będzie miał na miejscu “kościoły i księży gotowych do ochrzczenia wszystkich Żydów”. W całej audiencji wyraził sceptycyzm wobec syjonizmu, ale nie potępił też takiego ruchu; z właściwą watykańskiej dyplomacji rozważną neutralnością przyglądał się sprawie.
W latach 1900-1902 zwołał pięć Kongresów Syjonistycznych (na ich kanwie powstał m.in. do dzisiaj funkcjonujący Światowy Kongres Żydów, World Jewish Congress), których był niekwestionowanym liderem. W jego “Państwie Żydowskim” pada niezwykle ważna deklaracja:
“Gdyby Jego Wysokość, sułtan turecki, dał nam Palestynę, w zamian za to moglibyśmy wziąć na siebie pełne uregulowanie finansów tureckich.” Herzl był świadomy przedsiębiorczości i nabytego przez wieki know-how finansowego jego ludu, który pozostając na marginesie chętnie przekazywał wiedzę i umiejętności wewnątrz swoich wspólnot.
Pisząc o tym, że “dla Europy bylibyśmy [Żydzi – przyp. auto] przedmurzem przeciwko Azji i stanowilibyśmy forpocztę kultury wśród barbarzyńców wschodnich. Jako państwo neutralne, pozostawalibyśmy w związku z całą Earopą i okoliczność ta zabezpieczyłaby nasze istnienie.” podkreśla nie tylko fakt, że Żydzi pozostawieni sami sobie w swoim kraju byliby skłonni utrzymywać bliskie relacje gospodarcze i cywilizacyjnie z narodami ciemieżącymi ich diasporę, ale wskazuje na niemal dziejowe zadanie Izraela – krzewienie kaganka kultury wśród arabskich “barbarzyńców”. Zapewne z perspektywy wiedeńskich salonów plemiona Palestyny w 1900 roku wciąż jawiły się jako dzicy nomadzi przypadkiem tylko mieszkający w domach a nie namiotach. Z tak śmiałymi tezami korespondowało powszechne wśród syjonistów przekonanie o Żydach jako “narodzie bez ziemi” a o Palestynie jako “ziemi bez narodu”.
“Co się tyczy świętych miejsc dla chrześcijan, można by było, zgodnie z prawem międzynarodowym, ogłosić je za eksterytorialne. Utworzyliśmy dla tych miejsc straż honorową i połączylibyśmy swym istnieniem za dokładne wypełnienie tego obowiązku.”. Obietnice te nie były szczególnie nowe, ponieważ samo Imperium Osmańskie ręczyło za bezpieczeństwo tras pielgrzymkowych. Rolę tę próbowała przejąć nieskutecznie Rosja w latach ‘50 XIX wieku. Ruch pielgrzymów i turystów w każdym razie istniał i był w interesie lokalnej populacji, tak pod względem gospodarki, jak i cywilizacyjnym; w każdym razie Herzl uważał zachowanie tego stanu rzeczy za element pokazania, że Żydzi nie chcą Palestyny zdobyć, ale wejść do niej jako gospodarze.
Wzrost napięcia. Żydzi migrują. Arabowie się jednoczą.
Uznać należy żydowskiego ideologa i pisarza za wytrwałego w głoszonych przez siebie ideach, a o rozważnym ich tonie świadczyć może, że syjonizm nie umarł razem z nim w 1904, ale wręcz rozkwitał. W przededniu I Wojny Światowej na terenie Palestyny żyło już przeszło 100 000 Żydów (w tym około 30 000 samych z Rosji), organizujących się w charakterystyczną formę komuny – kibuce. Aliya, migracja żydowska z Europy do Palestyny, przybierała charakter religijny, świecki i łączony.
Wbrew przekonaniu Żydów o skrajnym zdecentralizowaniu plemion, miast i osiedli Palestyny ludność zamieszkująca te terytoria jednoczyła się przez cały XIX wiek. Imigracja żydowska miała ten proces przyspieszyć, bowiem najważniejsza oś podziału (wyznające “złotą wolność” plemiona wobec mieszczan i rolników ufających w profity wynikające z bycia częścią składową Imperium) zatarła się na rzecz kwestii nowych mieszkańców, licznie i zorganizowanie napływających do regionu. Nieufność, wzbudzana dodatkowo niechęcią religijną – co dziwne, bowiem chrześcijanie i muzułmanie Palestyny żyli we względnej zgodzie – sprawiała, że herzlowska wizja Palestyny jako ziemi na której jest miejsce dla każdego nie wydawała się bardzo realną. Arabowie i Żydzi zakładali lokalne stowarzyszenia i bojówki mające stanowić siły samoobrony przed tymi drugimi.
W przyszłości symbolem oporu żydowskiego stanie się kibuc Tel Chaj, który po serii walk z arabskimi agresorami w latach 1918-1920 uległ ostatecznie zniszczeniu, ale stanowił ważny element niepodległościowego mitu.
W takiej atmosferze Palestynę zastał wybuch Wielkiej Wojny. Imperium Osmańskie, które stanęło w niej po stronie państw centralnych, musiało uporać się z siłami brytyjsko-angielskimi, w których z kolei Palestyńczycy widzieli gwarantów niepodległości po upadku Osmanów. Być może były to nadzieje podstawne, ale w 1916 zostały przekreślone. Arabowie w regionie, dotychczas dodatkowo zwasalizowani przez “chorego człowieka Europy” nie byli, jak się okazało, dla Europejskich mocarstw kolonialnych wartymi rozmów partnerami. Zawiązany w tym roku tajny pakt między Londynem i Paryżem stanowił o wprowadzeniu w powojennej Palestynie (ale też m.in. Iraku) mandatu, który określał jej podział na strefy wpływów.
Lojalność arabska wobec nowych władców w regionie nie owocowała odwzajemnieniem. W 1917 roku syjoniści osiągnęli wielki sukces międzynarodowy. MSZ Wielkiej Brytanii przekazał liderowi Federacji Syjonistów, Walterowi Rotschildowi, tak zwaną “Deklarację Balfoura” (od nazwiska ministra tego resortu) która stanowiła, że Londyn “przychylnie zapatruje się na ustanowienie w Palestynie narodowego domu dla narodu żydowskiego” jednocześnie zapewniając, że jeszcze niejasna forma państwowości żydowskiej “nie zaszkodzi obywatelskim czy religijnym prawom istniejących w Palestynie społeczności nieżydowskich”. Równocześnie rozwijała się myśl o utworzeniu na Bliskim Wschodzie niepodległego państwa arabskiego, na którego czele miałby stanąć Fajsal I. Celem umocnienia tej koncepcji próbował lawirować pomiędzy poparciem Zachodu (wobec czego zobowiązał się współpracować z syjonistami w kwestii sprawiedliwego i nieagresywnego osadnictwa) a Arabów z regionu (Palestyński Kongres Arabski na przykłąd, mimo jego paktu z syjonistami, uznali jego władzę i w 1919 zadeklarował przyłączenie ziem palestyńskich do Syrii). W 1920 ostatecznie Francuzi, sprawujący mandat nad Syrią, siłą zmusili Fajsala do rezygnacji, który emigrował do Iraku na czele którego stanął w rok później, nie odegrał jednak już większej roli w kwestii palestyńskiej.
Białe Księgi i Czarna Ręka
Widząc ogólne sprzyjanie Brytyjczyków wobec syjonistów oraz niemoc Ligi Narodów w kontroli nad sprawiedliwością i rzetelnością zarządzania terytoriami mandatowymi Palestyńczycy zjednoczyli się raz jeszcze i ustanowili Arabski Komitet Egzekucyjny. W zamyśle miał on reprezentować ich interesy w regionie; w praktyce Londyn ignorował jego głos a wreszcie nakazał go zlikwidować w 1934 roku.
W międzyczasie Wielka Brytania opublikowała trzy tzw. Białe Księgi, dokumenty sporządzone przez sekretarzy mandatu; w 1922 był to Winston Churchill a w 1930 Lorda Passfield Sidneya Webb. Ostatnia powstała w 1939 roku.
Biała Księga 1922 była katastrofalna w skutkach, mimo, że jej wydźwięk powinien zadowolić obie strony: Churchill przedstawiał w niej realia społeczne w regionie, wskazując, że z jednej strony konieczna jest dalsza migracja żydowska, ale z drugiej powinna zacząć być kontrolowana tak, aby nie dopuszczać do Palestyny politycznych aktywistów dążących do destabilizacji oraz siły roboczej zbyt dużej na raz, mogącej zachwiać rynek pracy. Potwierdzał poprzez nią Londyn poparcie dla sprawy syjonistycznej, ale zapowiadał, że nie odbędzie się ona kosztem Palestyńczyków.
Żydzi uznawali ją za wycofanie – a przynajmniej zdystansowanie – się Brytyjczyków ze wsparcia syjonizmu a Palestyńczycy widzieli w niej ogłoszenie dalszej migracji żydowskiej. Między Arabami a Żydami zaczęło wrzeć; dochodziło do starć bojówek i milicji samoobrony. Jednocześnie Palestyńczycy zaczęli dotkliwie odczuwać przewagę materiałową swoich nowych sąsiadów w postaci potężnych środków z zagranicy, które pozwalały syjonistom na skupywanie coraz większych połaci ziemi pod nowe osiedla i kibuce. Reakcją na to była Białą Księga z 1930.
Uznawał w niej Sidney Webb, że administracja mandatu nie zdołała od 1922 załagodzić napięć w Palestynie, a wręcz przeciwnie; wskazywał na nierówne możliwości finansowe, które Żydzi wykorzystywali do wykupywania działek arabskich oraz narzucania wygórowanych kosztów najmu w miastach, co było potęgowane przez fale uchodźców z innych państwa arabskich do Palestyny. Wzywał do dalszych wysiłków na rzecz ustanowienia pokoju oraz ściślejszego przestrzegania postanowień z 1922. Znowu jednak dokument został odebrany wrogo tak przez Żydów, jak i Arabów.
W Palestynie wzmogły się starcia między uzbrojonymi cywilami, bohaterem ruchu oporu stał się Izz ad-Din al-Kassam, lider grupy Czarna Ręka, który poprzez terror i dywersję dążył do osłabienia syjonistycznych osiedleńców i brytyjskiej administracji. Zabity w obławie w 1935 roku stał się symbolem ruchu niepodległościowego, do którego dzisiaj nawiązują Brygady Al-Kassam, zbrojne skrzydło terrorystycznej organizacji Hamas. Trzeba przyznać, że Żydzi nie pozostawali bierni i chociażby poprzez organizacje Hagana i Irgun terroryzowali ludność arabską, słusznie lub niesłusznie oskarżoną o sympatie lub współpracę z palestyńskim ruchem oporu.
Szczytem niepokojów arabskich były lata 1936-1939, w ciągu których palestyńscy działacze niepodległościowi, zarówno polityczni i społeczni, jak i paramilitarni, zostali wyjątkowo silnie i brutalnie spacyfikowani przez współpracujące grupy samoobrony żydowskiej z brytyjskimi władzami. Ważnym kontekstem jest tutaj trwająca w Niemczech gorączka antysemityzmu, rozpoczętego od Ustaw Norymberskich w 1935, a która zakończyć się miała koszmarem Holokaustu. Rok 1939 kończący okres buntu arabskiego przyniósł ostatnią Białą Księgę, która stwierdziła – znów nie zadowalając żadnej strony – że z jednej strony w przeciągu kolejnej dekady w Palestynie powstanie państwowość żydowska w nieokreślonym jeszcze formacie, z drugiej nakazywała administracji brytyjskiej ściślejszą kontrolę kupna gruntów przez Żydów oraz wprowadzała nowe kwoty imigracyjne (daleko niższe niż chociażby 500 000 pozbawionych po 1935 roku obywatelstwa niemieckiego Żydów). Zarazem organizacje niepodległościowe zostały rozbite, w ich szeregach policzono ponad cztery tysiące zabitych (wobec pięciuset zabitych w tym samym czasie Żydów) i piętnaście tysięcy rannych.
Wielka trauma. Syjonizm amerykański dominuje.
W obliczu terroru w mandacie brytyjskim Wielki Mufti Jerozolimy, Amin al-Husseini, dotychczas chętnie współpracujący z Anglikami (zapewne mając nadzieję na wynagrodzenie jego lojalności przychylnością Londynu wobec Arabów), zwrócił się przeciwko okupacyjnym siłom. Skoro lojalizm nie popłacił znalazł nowego, chociaż ryzykownego sojusznika: Adolfa Hitlera. Aminowi jednak nie udało się odegrać większej roli w dziejach II Wojny Światowej oprócz agitacji wśród muzułmanów na rzecz poparcia sprawy hitlerowskiej i nieskutecznych audiencji u wodza III Rzeszy, których celem było rozciągnięcie wojny na jego rodzinne strony. Również sama Palestyna nie była teatrem międzynarodowych działań, pomijając stanowienie bazy i zaplecza dla wojsk brytyjskich do operacji w regionie. Dopiero jej skutki miały uderzyć w ten region Bliskiego Wschodu; warto nadmienić, że liczba reprezentantów obu grup go zamieszkujących a służących w armii brytyjskiej była podobna (około 27 tysięcy Żydów wobec 23 tysięcy Palestyńczyków) chociaż wskazuje to na nadreprezentację Żydów, którzy stanowili niecałe 10% populacji.
Widząc dążenia syjonistów w USA i Wielkiej Brytanii w trakcie spotkania liderów państw arabskich (ale nie Palestyny) w 1944 w Aleksandrii zapewniano Zachód o pokojowym nastawieniu świata arabskiego i otwartości na współpracę i otwartość pomiędzy Ligą Państw Arabskich a światem Euroatlantyckim; wzywano też do poszanowania Palestyńczyków i odrzucenia pokusy ukarania ich za antysemickie zbrodnie Europy w czasie II Wojny Światowej. W 1945 Liga została formalnie zawiązana i ustanowiła Arabskiego Wyższego Urzędnika ds. Palestyny (Arab Higher Executive for Palestine) w ramach Wyższej Komisji Arabskiej (the Arab Higher Comittee) która oprócz urzędników państw członkowskich zawierała także liderów palestyńskich, mających pomagać formułować i określać stanowisko swojego narodu.
Kwestia niepodległości palestyńskiej była stałym motywem obrad Ligi, która zobowiązał się w deklaracji założycielskiej traktować ją jako sprawę znacznej wagi nie tylko dla regionu, ale całego świata arabskiego. Nie wystarczyły jednak jej wysiłki wobec dwóch czynników, które pchały gigantyczną falę migracji Żydów europejskich: po pierwsze, trauma holokaustu, który stał się swego rodzaju mitem założycielskim dla państwa Izrael; oto bowiem oczywistym stało się dla syjonistów, że albo będą posiadać własny kraj gwarantujący im bezpieczeństwo, albo zostaną ofiarami kolejnego gigantycznego pogromu w dalszej lub bliższej przyszłości.
Po drugie wpływ amerykańskiego lobby’ingu, który, sprzężony personalnie z giełdowym i wielkomiejskim kapitalizmem, urósł do skali globalnej razem z wyłonieniem USA jako globalnego lidera i „arsenału demokracji„. Skutecznie oddziaływał szczególnie na anglosaskie sumienia, które odmawiały schronienia żydowskim uciekinierom do USA i kolonii brytyjskich w ramach kwot imigranckich, a które teraz musiały „odkupić” swoją winę.
Świetną okazją do tego było wspieranie osadnictwa, ba, dążenia niepodległościowego Żydów, które było „najwłaściwszą odpowiedzią na nazizm” (słowa izraelskiego historyka holokaustu, Omera Bartova). Zwłaszcza przychylność prezydenta Trumana, przywódcy najpotężniejszego w owym czasie państwa na świecie pod katem politycznym, militarnym i ekonomicznym, oraz reżimu komunistycznego strojącego się w szaty lidera świata wschodniego były dla sprawy syjonistów kluczową sprawą.
Rezolucja 181. Żydzi zadowoleni. Arabowie zawiedzeni. Palestyńczycy zdruzgotani.
Mimo, iż czasy powojenne i działalność Ligi oznaczały generalnie rzecz biorąc stabilizację gospodarczą w Palestynie, nawet pomimo potężnej fali imigracji, to nie okazała się ona decydująca w utworzonej w 1945 roku Organizacji Narodów Zjednoczonych, która powołała własny Specjalny Komitet ds. Palestyny. Należy oczywiście oddać Anglikom, że znacznie rozwinęli chociażby infrastrukturę, poziom edukacji i usług medycznych, co było ich modus operandi w podległych sobie terenach. Przypomina to jednak casus Polski pod zaborami, która przecież – zwłaszcza w zaborze pruskim – przeżyła rozwój technologiczno-cywilizacyjny, ale i tak pragnęła przede wszystkim suwerenności.
ONZ zatem miał własne plany. Zgodnie z nimi najlepszym planem nie była niepodległość Palestyny, w której Żydzi stanowiliby po prostu grupę etniczną (w 1947 wynoszącą blisko 1/3 populacji!), ale rozwiązanie dwupaństwowe, które dzieliłoby region ogólnie rzecz biorąc na żydowską północ (55% terenu) i arabskie południe (45% terenu) z kontrolowaną przez międzynarodowy komitet Jerozolimą. Wyniki głosowania nad Rezolucją 181 w 1947 nie pozostawiały złudzeń: powstanie państwa Izrael u boku państwa Palestyny stało się faktem, choć jeszcze niedokonanym.
Pozornie rok 1947 można uznać za sukces niemal dwustuletniej świadomości wspólnotowego interesu mieszkańców Palestyny, oto bowiem otrzymali gwarancje powstania własnego państwa. Było to jednak silnie iluzoryczne wobec proklamacji utworzenia obok (oraz ich kosztem) państwa nie tyle konkurencyjnego, co otwarcie wrogiego tym mieszkańcom regionu, którzy nie byli gotowi uznać praw narodu wybranego do rządzenia w jego pradawnej ojczyźnie.
Palestyńczycy wspierani przez sąsiadujących Arabów czuli się okradzeni z ziemi, którą przecież od setek lat zamieszkiwali, a zauważalna przewaga dyplomatyczna i ekonomiczna Izraela dawały do zrozumienia, że granice z 1947 są tylko ustaleniem bazy wypadowej do dalszej ekspansji syjonistów, którzy do dzisiaj gotowi są mówić o sztuczności narodowości palestyńskiej (co przywodzić na myśl może, a nawet musi, tezy Władimira Putina stanowiące ideologiczne zaplecze niesprowokowanej inwazji na Ukrainę w 2022 roku). Tak więc rok 1947 oznaczał nie tyle spełnienie snu o suwerenności co otworzył nowy rozdział w dziejach palestyńskiego zmagania o samostanowienie. Rozdział ten opiszemy w części drugiej artykułu.