„Waszą udrękę widzi cały świat”. Watykan a sprawa palestyńska

W zeszłym tygodniu na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych wróciła kwestia palestyńskiej niepodległości. Przybrała postać rezolucji, która miałaby wzywać społeczność ONZ do zaakceptowania pełnego członkostwa Palestyny zaproponowanej w Radzie Bezpieczeństwa przez Algierię i zawetowanej – chyba już tradycyjnie – przez USA. To dobry moment by przypomnieć, że również Watykan ma swoją opinię na ten temat.

Stały obserwator i stały problem

Od 2012 roku Palestyna uczestniczy w obradach ONZ jako stały obserwator. Oznacza to, że może brać udział we wszystkich jej pracach, ale nie ma prawa głosu w jej głównych organach – w tym w Radzie Bezpieczeństwa, w której prawo głosu przysługuje piętnastu krajom: pięciu na stałe (to Rosja, Chiny, USA, Wielka Brytania i Francja, chociaż pojawiają się głosy mające poszerzyć to grono o Indie i “jakieś” przedstawicielstwo Afryki) oraz dziesięciu rotacyjnie. W momencie głosowania nad omawianą rezolucją państwowość Palestyny uznawało 140 państw na świecie (samo ONZ tworzy 193 państw), w tym również Stolica Apostolska. Co ciekawe, w Polsce znajdziemy funkcjonującą ambasadę Palestyny, a w Ramallah (stolicy palestyńskiej) polską misję dyplomatyczną, a formalnie Polska uznaje nie tylko państwowość, ale również dążenia niepodległościowe tego bliskowschodniego kraju.

Kwestia palestyńska jest obecnie, pół roku od krwawego ataku Hamasu i innych frakcji ze Strefy Gazy oraz (trwającej nadal) izraelskiej odpowiedzi militarnej, chyba najgorętszym tematem na świecie. Pod kątem zaangażowania globalnego i wzbudzonych kryzysów dyplomatycznych przyćmiewa przecież kosztowniejszą i krwawszą wojnę na Ukrainie. Temat statusu Palestyny może jednoczyć muzułmanów, o co zabiega zwłaszcza Iran, który niekoniecznie kocha Palestyńczyków, ale z pewnością nienawidzi Izraela. Może jednoczyć też zwolenników obalenia trwającej ponad 30 lat hegemonii amerykańskiej na rzecz bądź to powrotu do niedawno minionego dwubiegunowego świata (USA–Rosja lub USA–Chiny), bądź to ustanowienia nowego, wielobiegunowego porządku. Z pewnością również jednoczy ludzi, którzy w prostym odruchu (być może tym szlachetniejszym, ale również niebezpiecznie naiwnym) reagują oporem przeciwko akcjom Izraela, który de iure prawdopodobnie dopuszcza się w Gazie zbrodni wojennych, a de facto… cóż: ponad 30 000 ludzi nie ginie w pół roku przypadkiem.

Motyw kwestii palestyńskiej przewija się zatem na arabskich, bliskowschodnich i wreszcie globalnych salonach. Nie jest tak od dzisiaj, ale zasadniczo od początku funkcjonowania państwa Izrael, powstałego kosztem aspiracji państwowych Palestyńczyków.

To, że Izrael powstał kosztem Palestyny, podkreślały liczne delegacje głosujące nad wspomnianą rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ (w tym także amerykańska), sygnalizując, że nie ma możliwości pokoju na Bliskim Wschodzie bez ustanowienia niepodległej i międzynarodowo uznanej Palestyny.

„Aby zakończyć obecną tragedię i osiągnąć trwały pokój i stabilność na Bliskim Wschodzie, nie ma innego rozwiązania niż pokojowe współistnienie między Izraelem i Palestyną.”

Uemura Tsukasa, specjalny wysłannik Japonii ds. bliskowschodnich, 18 kwietnia 2024 roku

Religia, dyplomacja i geografia

Watykan w sprawie palestyńskiej ma swój głos historycznie. Gdy ruch syjonistyczny Theodore’a Herzla stawiał pierwsze kroki, ówczesny papież – Pius X – wyrażał sceptycyzm wobec ustanowienia państwa żydowskiego na ziemi, w której w ogólnym pokoju żyli chrześcijanie i muzułmanie (w większości wszyscy zaś Arabowie). Widział w nim zagrożenie dla osiągniętego po wiekach walk statusu quo, który opłacał się zasadniczo wszystkim w regionie. Pół wieku później, już po powołaniu do istnienia państwa Izrael, Pius XII podnosił kwestię neutralności Jerozolimy jako miasta wielu religii i kultur. Przekonany był o “możliwości nadania Jerozolimie i jej okolicom, gdzie znajduje się tak wiele cennych pamiątek życia i śmierci Zbawiciela, charakteru międzynarodowego”. Korespondowało to paradoksalnie z zapewnieniami Herzla, który zaznaczał w swojej propozycji syjonizmu, że “można by było, zgodnie z prawem międzynarodowym, ogłosić [miejsca kultu w Ziemi Świętej] za eksterytorialne. Utworzylibyśmy dla tych miejsc straż honorową i poręczylibyśmy swym istnieniem za dokładne wypełnienie obowiązku [ich obrony].”

Przekaż darowiznę Fundacja Instytut Tertio Millennio jest organizacją non-profit. Każdego roku wspieramy rozwój intelektualny setek młodych z całej Polski, w duchu nauczania św. Jana Pawła II. Dzięki Twojemu wsparciu możemy się rozwijać i realizować kolejne projekty, służące młodemu pokoleniu. Dziękujemy za każdą wpłatę i zachęcamy do regularnej pomocy!

„Konieczne będzie zapewnienie za pomocą gwarancji międzynarodowych zarówno swobodnego dostępu do miejsc świętych rozproszonych po całej Palestynie, jak i wolności wyznania oraz poszanowania zwyczajów i tradycji religijnych.”

Pius XII, encyklika In Multiplicibus Curis, 24 października 1948 roku

Taka potrzeba specjalnej troski o Jerozolimę, święte miejsce dla wszystkich trzech tzw. religii abrahamowych, utrzymywała się w katolickiej perspektywie na sprawę izraelsko–palestyńską poprzez kolejne pontyfikaty. Św. Jan Paweł II wagę sprawy palestyńskiej podkreślał wielokrotnie: w 1980 roku mówił, że chociaż państwo Izrael było ożywione przez naród który wycierpiał wiele prześladowań, to “Stworzono smutne warunki dla narodu palestyńskiego, który w dużej mierze został wykluczony ze swojej ojczyzny”; w 1987 roku zwracał uwagę liderom żydowskiej społeczności w USA, że “To, co powiedziano o prawie do ojczyzny, odnosi się również do narodu palestyńskiego, z którego wielu pozostaje bezdomnych i uchodźców”; w 1999 roku wreszcie, w liście skierowanym do młodzieży Izraela i Palestyny wzywał: “Moralnym nakazem jest, abyście pomogli w budowaniu nowego społeczeństwa, nowej cywilizacji, coraz mocniej opartej na wzajemnym szacunku, braterstwie i duchu współpracy”. W ciągu swojego pontyfikatu św. Jan Paweł II aż dziesięć razy spotykał się z Jaserem Arafatem, przywódcą Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP).

Efektem było m.in. zawarte w 2000 roku porozumienie między Stolicą Apostolską a Organizacją Wyzwolenia Palestyny o uznawaniu jej przez Kościół za oficjalne przedstawicielstwo sprawy palestyńskiej oraz o poszanowaniu organów (i ogólnie sprawy katolickiej) na ziemiach palestyńskich. Stanowiło ono równocześnie uznanie państwowości palestyńskiej.

Po 2000 roku jakby wszystko już potoczyło się “z górki”. Benedykt XVI kontynuował poparcie poprzednika dla OWP i w 2009 roku, podczas swojej wizyty w Strefie Gazy, podkreślił i potwierdził, że Kościół popiera dążenia niepodległościowe Palestyny na drodze rozwiązania dwupaństwowego, tzn. takiego, w którym obok Izraela powstałaby niepodległa Palestyna (w domyśle ze stolicą w Jerozolimie). W 2012, gdy Autonomii Palestyńskiej przyznano rolę stałego obserwatora na forum ONZ, papież odwiedził z tej okazji prezydenta palestyńskiego oraz lidera OWP, Mahmouda Abbasa.

Na jeszcze radykalniejszy krok zdecydował się papież Franciszek. W 2014 roku odwiedził Autonomię Palestyńską, w której spotkał się z Abbasem. W 2015 palestyński prezydent złożył rewizytę w Watykanie, która poskutkowała podpisaniem niecałe dwa tygodnie później dokumentu regulującego stosunki palestyńsko-watykańskie.

W 2017 roku Abbas pojawił się w Watykanie po raz drugi, by wziąć udział w ceremonii otwarcia ambasady palestyńskiej w Stolicy Apostolskiej. Kościół od 2017 roku (de facto i de iure) uznaje państwo Palestyny.

Wojna zawsze jest porażką

Trzeba przyznać, że papież Franciszek trafił swoim pontyfikatem na wyjątkowo trudne dla Watykanu lata w zakresie dyplomacji. Ustosunkować musiał się do Rosji dokonującej pełnoskalowej, trwającej teraz już ponad dwa lata inwazji na Ukrainę. Zająć stanowisko musiał także w sprawie ataku Hamasu na państwo Izrael, którego skutki obserwujemy do dzisiaj. O ile w tym pierwszym konflikcie postawił na właściwą Stolicy Apostolskiej neutralność (która w domyśle miałaby pozwolić na proces dyplomatyczny między Ukrainą i Rosją), o tyle w tym drugim papież Franciszek utrzymuje bardziej stanowczą retorykę, chociaż nie pozycjonuje się przeciwko żadnej ze stron.

W październiku 2023 roku Franciszek przyznał słuszność Izraelowi w tym sensie, że faktycznie ma on prawo do obrony przed agresją (ze strony Hamasu). Zastrzegł jednak w rozmowie z prezydentem Izraela, Izaakiem Herzogiem, że “Nie można odpowiedzieć na terror terrorem”. Po modlitwie Anioł Pański 29 października zawołał do zgromadzonych wiernych: “Przestańcie, bracia i siostry: wojna jest zawsze porażką – zawsze, zawsze!”. Narrację tę przedstawia konsekwentnie do dzisiaj, wzywając obie strony do zawieszenia broni i konstruktywnej pracy na rzecz powołania państwa Palestyny w taki sposób, jaki nie zagrozi Izraelowi i poskutkuje wzajemną miłością obu zwaśnionych narodów.

W marcu 2024 roku papież Franciszek podkreślił podczas spotkania z wiernymi:

„Czy naprawdę myślimy, że w ten sposób budujemy lepszy świat?… Wystarczy, proszę. Powiedzmy wszyscy: dość!… Zatrzymajcie wojnę”

Jego apele jednak chyba na niewiele się zdały: rezolucje wzywające Izrael do zawieszenia broni w Gazie nie zostały uchwalone (wetowały głównie USA, ale zdarzyło się również, że weto zgłosiła Rosja i Chiny). Jedyna rezolucja, jaka została w tej materii przyjęta (mniej więcej w połowie miesiąca ramadan, wzywająca do zawieszenia broni do jego końca) została przez Izrael kompletnie zignorowana. Podobnie było z bezpośrednimi apelami USA i państw europejskich do rządu premiera Netanjahu zwracającymi uwagę na to, że inwazja na miasto Rafah (ostatnie nieobjęte inwazją miasto w Gazie) jest niedopuszczalna.

Po co Palestyna?

Kończąc chciałbym zwrócić uwagę na zasygnalizowany na początku tekstu motyw konieczności utworzenia niepodległej Palestyny. Jest to zasadniczo konsensus, któremu sprzeciwił się w Radzie Bezpieczeństwa ONZ jedynie… Izrael, który ustami swojego przedstawiciela Gilada Erdana oskarżył radę o popieranie terrorystów i “nagradzanie” Hamasu państwem w zamian za akt ludobójstwa z 7 października.

Ahmed Attaf z Algierii argumentował w trakcie głosowania z 18 kwietnia, że “Główną przyczyną kryzysu jest niezastosowanie historycznego i uzasadnionego prawa narodu palestyńskiego do utworzenia niepodległego państwa”. Renata Cvelbar–Bek ze Słowenii podkreślała, że “Rakiety i drony nie rozwiążą pierwotnych przyczyn kryzysu, to nie są rozwiązania, tak jak odwet nie jest dialogiem”, a Chiny zaproponowały zwołanie międzynarodowej konferencji pokojowej w celu opracowania harmonogramu i mapy drogowej realizacji palestyńskiej niepodległości. Przedstawicielstwo Francji również podkreślało, że “Rozwiązanie dwupaństwowe to jedyny sposób na osiągnięcie sprawiedliwego, trwałego pokoju w regionie”. Tych samych słów użyła delegacja Korei Południowej. Nawet USA, które zawetowały rezolucję, podkreślają poprzez Roberta Wooda że “Głosowanie nie oznacza, że​ USA są przeciwko państwu palestyńskiemu, ale że powinno ono być wynikiem bezpośrednich negocjacji między Izraelem a Palestyńczykami”.

Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem amerykańskim, że narzucenie przez rezolucję przyjęcia Palestyny do grona pełnoprawnych państw członkowskich ONZ (a co za tym idzie – niejako “zmuszenie” Izraela do utworzenia niepodległego państwa na swoim terytorium), byłoby kontrproduktywne. Byłoby to przecież państwo, którego obywatele w znacznej mierze będzie otwarcie wrodzy wobec Żydów. Obecna ekipa rządząca w USA zdaje się uważać, że taka forma nadania Palestynie podmiotowości doprowadziłaby do dalszej antagonizacji, może nawet spełniałaby oczekiwania Iranu i jedynie “załatwiała sprawę”, a nie gwarantowała pokój. Watykan zdaje się łączyć oba te stanowiska – jednocześnie spełniać aspiracje Palestyńczyków i łagodzić strach Izraela. We wspomnianej umowie Watykan – OWP z 2000 roku przeczytamy:

“[Wzywamy] do pokojowego rozwiązania konfliktu palestyńsko–izraelskiego, które urzeczywistniłoby niezbywalne i uzasadnione prawa i aspiracje narodu palestyńskiego oraz zostałoby osiągnięte w drodze negocjacji i porozumienia, aby zapewnić pokój i bezpieczeństwo wszystkim narodom regionu na podstawie prawa międzynarodowego, odpowiednich rezolucji ONZ i jej Rady Bezpieczeństwa…”

Palestyna jest więc niestety tak zwanym „gorącym kartoflem” Bliskiego Wschodu. Jasne jest, że niepodległość Palestyny wypełniłaby nie tylko sprawiedliwość cywilizacyjną na arenie międzynarodowej, ale również dekady upokorzeń i cierpienia. Warto jednak podkreślić, że nie ma tak naprawdę jasnych koncepcji jak ta niepodległość miałaby wyglądać.

W momencie głosowania nad rezolucją, władzę w Zachodnim Brzegu (części Palestyny), sprawowała administracyjnie partia Fatah dominująca w OWP i mająca na czele Mahmouda Abbasa. Nie ma ona jednak żadnej kontroli nad Strefą Gazy zarządzaną przez Hamas, który notabene dzisiaj ogłosił po raz drugi (co najmniej), że jest gotowy porzucić całkowicie swoje militarne zaplecze i wymiar. Komplikuje to sprawę o tyle, że gdyby Gaza miałaby po wojnie pozostać częścią Palestyny, to żywy byłby spór polityczny o to kto ma w niej rządzić. Łatwo przy tym, by stało się państwem od początku pół-upadłym, zarządzanym przez milicje powstałe na bazie Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu, Brygad Al–Kassam (zbrojne ramię Hamasu) i tak dalej.

Wygląda na to, że choć Palestyna zasługuje na własne państwo, to nie jest na to jeszcze gotowa – finansowo, mentalnie i praktycznie. Niemniej warto przywołać na zakończenie słowa wypowiedziane przez papieża Franciszka w wywiadzie dla CBS News:

„Proszę. Kraje będące w stanie wojny, wszystkie, zaprzestańcie wojny. Rozpocznijcie negocjacje. Szukajcie pokoju!”

Zdjęcie wyróżniające publikacji – scottgunn, flickr.com

Krzysztof Konieczny
Krzysztof Konieczny"Emerytowany" redaktor naczelny portalu. Absolwent historii na Uniwersytecie Wrocławskim ze specjalizacją w zakresie historii USA. Obecnie kontynuuje studia na drugim kierunku historycznym oraz aktywny członek Studenckiego Koła Naukowego Historyków oraz Franciszkańskiego Duszpasterstwa Akademickiego. Zaangażowany w rekonstrukcję historyczną Wojska Polskiego, zafascynowanymi pieszymi wędrówkami długimi i krótkimi oraz amerykańską kinematografią.