To równość i solidarność są dwoma głównymi ideami, które kształtują ustawę o świadczeniach opieki zdrowotnej, a zatem cały działający w Polsce system ochrony zdrowia. Ilu ludzi z naszego otoczenia nie może sobie pozwolić na badania profilaktyczne? Ilu z nich skarżyło się na ból, nie mając opieki lekarskiej i pocieszając się słowami „jeszcze nie umieram”? – pisze Anna Micał-Čujová.
Polskiej opieki zdrowotnej pozazdrościłby niejeden Amerykanin czy osoba pomieszkująca w innym kraju, gdzie wizyta lekarska to przywilej zamożnej części społeczeństwa. Jednak w rozmowach prywatnych, ale i tych nieformalnych – na przystankach autobusowych czy we wciąż długich kolejkach– słychać niezadowolenie z tego, jak sytuacja z „NFZ-etem” w Polsce wygląda.
Każdy mieszkaniec Polski zdaje sobie sprawę, że głównym problemem NFZ-u są pieniądze. Ale gdzie właściwe tkwi jego źródło? Jakie postawy społeczne i mechanizmy zapisane w ustawie hamują szlachetną ideę opieki zdrowotnej dla wszystkich?
W serii artykułów omówimy temat bezpłatnej opieki zdrowotnej i jej aktualnego stanu w Polsce. Skupimy się na jej ideowych fundamentach, sposobach finansowania oraz kształtujących ją społecznych postawach, a także przyszłych wyzwaniach i możliwościach.
Rozpoczynamy od tematu solidarności – właściwego znaczenia tego słowa, postawy obywateli Polski wobec swoich obowiązków społecznych, jak i dyskusji publicznej, która zwraca się w kierunku korzyści prywatnych, a nie społecznych.
Równość i solidarność, ale w stosunku do mnie
System NFZ-u oparty jest na zasadach równego traktowania oraz solidarności społecznej. To właśnie równość i solidarność są dwoma głównymi ideami, które kształtują ustawę o świadczeniach opieki zdrowotnej, a zatem cały działający w Polsce system ochrony zdrowia.
Słowa takie jak równość i solidarność nie powinny być obce zwłaszcza Polakom. Ale czy w rzeczywistości obywatele Polski chcą być solidarni i równi również w obszarze opieki zdrowotnej?
Wystarczy przytoczyć przykład z niedawnej przeszłości, gdy rząd zdecydował się zmienić zasady, na podstawie których będzie obliczana składka zdrowotna dla przedsiębiorców. Nie będę oceniać przytoczonej nowelizacji ustawy – chcę tylko zasygnalizować jeden ważny fakt. Gdy rozpoczęła się dyskusja na ten temat, uwaga większości uczestników wcale nie skupiła się na tym, czy zmiany mogą poprawić poziom opieki zdrowotnej, umożliwić remonty szpitali czy zapewnić szybszy dostęp do lepszego leczenia. Zamiast tego, głównym punktem zainteresowania stały się pytania: kto straci, ile straci oraz komu na koncie przybędzie pieniędzy.
Jeśli dobrze zarabiający przedsiębiorcy, których te zmiany dotyczyły, nie zrozumieją, że wraz z rosnącymi zarobkami powinni również więcej dokładać do wspólnego systemu, jakim jest ochrona zdrowia, to trudno będzie mówić o solidarności.
Pojęcia solidarności i równości zostały jednak przez społeczeństwo nieco przeinaczone.
Równość oznacza równe składki, ale nie chodzi tutaj bynajmniej o stałą kwotę od każdego Polaka, lecz równy dla każdego procent. Wnoszenie przez każdego jedynie minimalnej składki byłoby niewystarczające, zagrażając całemu systemowi.
Solidarność to odpowiedzialność
I tu właśnie wkracza solidarność, która w przypadku opieki zdrowotnej oznacza, że osoby, które mają większe szanse i zdolności do osiągnięcia wyższych dochodów, dzielą się z gorzej usytuowanymi. To wcale nie oznacza, osoby gorzej zarabiające żyją na czyjąś korzyść – wykonują przecież ważne dla społeczeństwa role. Żaden chirurg nie mógłby operować bez osoby, pracującej przy produkcji narzędzi medycznych, a osoby zajmującej się sprzątaniem nie miałyby pracy, gdyby ktoś nie prowadził działalności w pomieszczeniach firmowych. Całe społeczeństwo funkcjonuje w ekosystemie, gdzie każdy odgrywa swą rolę.
Jeśli ktoś ma większe możliwości, ma jednocześnie i większą odpowiedzialność społeczną. To na barkach tych osób, które mają wielkie zasoby nie tylko pieniężne, ale również społeczne (takie jak prestiż, rozpoznawalność, autorytet społeczny) leży obowiązek troszczenia się o osoby z niższymi dochodami.
Nie na darmo się mówi, że łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo. Pragnę przypomnieć, że jeśli osoby bogate pozwolą na to, by osoby biedne chorowały lub wręcz umierały tylko z powodu, że nie ma pieniędzy na ich leczenie, to w skrajnym przypadku za chwilę nie będą mieli gdzie kupić chleba lub zabraknie osób montujących luksusowe samochody czy podających drinka do ręki na wakacjach.
Może się wydawać, że jest to zbędne dramatyzowanie. Ale zastanówmy się, ile ostatnio czekaliśmy na wizytę u specjalisty, gdy dokuczał nam jakiś problem? Albo z czego musieliśmy zrezygnować, żeby móc szybciej interweniować, korzystając z prywatnej opieki zdrowotnej?
Jeśli nie czekaliście na wizytę u lekarza ani z niczego nie rezygnowaliście, by móc skorzystać z prywatnej opieki medycznej, to jesteście w gronie szczęśliwców – z odpowiedzialnością za tych mniej zamożnych, mających mniej szczęścia. Ilu ludzi z naszego otoczenia nie może sobie pozwolić na badania profilaktyczne? Ilu z nich skarżyło się na ból, nie mając opieki lekarskiej i pocieszając się słowami „jeszcze nie umieram”?
Za tymi pytaniami kryje się często powolna, lecz sukcesywna degeneracja organizmu – nie tylko ludzkiego, ale całej tkanki społecznej.
Skoro wspominaliśmy o solidarności przedsiębiorców, to wspomnijmy też o solidarności każdego pacjenta. Czy jestem solidarny wobec innych ludzi, jeśli nie dbam o swoje zdrowie i nie chodzę do lekarza z odpowiednim wyprzedzeniem, na przykład na badania profilaktyczne? Czy przypadkiem nie stwarzam w ten sposób kosztów, które musimy ponieść jako społeczeństwo przy ratowaniu mi życia, gdy leczenie jest już kosztowniejsze?
Solidarność to holistyczne myślenie o tym, jak pomóc innym, kiedy tego potrzebują lub przynajmniej nie narobić kłopotów, kiedy można ich uniknąć.
Czy można obliczyć koszt zdrowia?
Ktoś mógłby się nie zgodzić i twierdzić, że taka postawa jest bardzo kosztowna dla gospodarki, że wstrzymuje inwestycje i nie napędza wzrostu gospodarczego, że ściąga pieniądze z osób, które tworzą miejsca pracy w tym kraju.
Można argumentować, że opieka zdrowotna finansowana z budżetu państwa i z portfeli samotnych obywateli zazwyczaj więcej wyciąga, niż oddaje. Ale to się zgadza tylko pod względem finansowym – jakości życia obywateli nie przelicza się tylko na PKB.
Zdrowie ludzi jest bowiem jednym z kluczowych założeń zdrowej gospodarki. To właśnie ludzie zdrowi mogą chodzić do pracy, wnosić wartość do społeczeństwa, osiągać swoje cele, dokładać się do wspólnego sukcesu całego kraju. Ludzi chorzy natomiast wymagają opieki, pomocy, nie są zdolni do wysiłku służącego im samym oraz innym – czy to w przypadku bólu zęba, czy zachorowaniu na raka.
Ponadto bezpłatna opieka zdrowotna jest formą ubezpieczenia, pozwalającego żyć bez nadmiernych obaw związanych z nieprzewidzianymi okolicznościami.
Jeśli wiem, że zapewniona zostanie mi opieka, kiedy zachoruję, to nie zaprzątam sobie tym głowy przy każdym działaniu i decyzji. Nie muszę się bać starości i chorób z nią związanych. Nie muszę bać się posiadania dzieci, bo nie stać mnie na poród w godnych warunkach. Nie muszę się bać pójścia w góry czy na rower, bo jeśli złamię nogę, to nie będę musiał sprzedawać nerki, by zarobić na jej opatrzenie.
Dzięki bezpłatnemu systemu opieki zdrowotnej znajdujemy się w strefie komfortu psychicznego. Badania i raporty w Stanach Zjednoczonych, gdzie nie ma bezpłatnej opieki zdrowotnej pokazują, że brak dostępności opieki zdrowotnej głównie z powodów finansowych powoduje nie tylko gorsze samopoczucie, ale również większą śmiertelność.
Kiedy następnym razem rozpocznie się dyskusja na temat opieki zdrowotnej w Polsce, nie zapominajmy o tym, że zdrowie to kluczowa sprawa w funkcjonowaniu społeczeństwa.
Bez zdrowych ludzi nie ma zdrowego państwa. Solidarność, na której opiera się idea opieki zdrowotnej w Polsce, nie kończy się na mnie samym, ale na odpowiedzialności współtworzenia tego systemu.
Jeśli chcemy równego dostępu do opieki zdrowotnej, kiedy zachorujemy i nie będziemy mieć milionów, by leczenie opłacić, włączajmy się również w jej funkcjonowanie nie tylko przez profilaktykę, ale również przez współfinansowanie systemu zdrowia. Nawet jeśli nam się wydaje, że teraz nam dużo zabrano, to w przyszłości może nas to uchronić od rozczarowania w postaci niewystarczającego, opóźnionego czy odpłatnego leczenia.
Witraż republikański jest cyklem metapolitycznym, opartym o republikańskie i chadeckie ideały.
Instytut Tertio Millennio, stawiając sobie za cel popularyzację nauczania społecznego Kościoła, ceni pluralizm opinii służący prawdzie, przy zachowaniu kultury dyskusji i wzajemnego szacunku. Publikowane teksty przedstawiają opinię autorów, które nie zawsze odzwierciedlą poglądy redakcji. Zapraszamy do polemiki z naszymi autorami, również na łamach tertio.pl.