Kamieniołom 2.0. Jan Paweł II i tyrania algorytmu

W dniu inauguracji swojego pontyfikatu, 22 października 1978 roku, Jan Paweł II apelował o otwarcie „granic państw, systemów ekonomicznych i politycznych”. Dziś natomiast stoimy przed hermetycznie zamkniętym systemem ekonomicznym – cyfrową „fabryką sieci”, a więc systemem, w którym całe społeczeństwo, podłączone do sieci, staje się jedną wielką fabryką, a nasza komunikacja, relacje i dane – surowcem do produkcji zysku – pisze Jarosław Herman.

Jan Paweł II, papież-robotnik, który doświadczył trudu pracy fizycznej w kamieniołomie na krakowskim Zakrzówku w latach 1940–41 (o czym, swoją drogą, opowiada wiersz Kamieniołom, którego świetną ilustracją jest również wystawa w Domu Słowa u krakowskich salwatorianów, zaraz obok tego miejsca), 22 października 1978 roku apelował o otwarcie „granic państw, systemów ekonomicznych i politycznych”. Dziś natomiast stoimy przed hermetycznie zamkniętym systemem ekonomicznym – cyfrową „fabryką sieci” (Zygmuntowski, rozdział 4), a więc systemem, w którym całe społeczeństwo, podłączone do sieci, staje się jedną wielką fabryką, a nasza komunikacja, relacje i dane – surowcem do produkcji zysku. Kurier przewożący jedzenie, kierowca świadczący usługi transportowe, freelancer szukający zleceń – wszyscy oni formalnie są „przedsiębiorcami”, panami swojego losu. W rzeczywistości jednak ich praca, zarobki i sama godność poddane są władzy anonimowego, niewidzialnego pana: algorytmu. Zastanówmy się więc, czy można otworzyć „czarne skrzynki” (Pasquale, The Black Box Society) cyfrowych miejsc pracy dla Ewangelii, która jak zwykle upomina się o człowieka.

Widmo cyfrowego Lewiatana

Obietnica technooptymistów z Doliny Krzemowej brzmiała uwodzicielsko: świat elastycznej pracy, wolności wyboru, wyzwolenia z okowów biurokratycznej kontroli. Rzeczywistość okazała się jednak karykaturą tej wizji. Zamiast swobody technofeudalny styl pracy przypomina jedynie cyfrową wersję taśmy produkcyjnej (choć ta pionierska w wykonaniu Forda, jak przypomina w miesięczniku „Znak” Olga Gitkiewicz, dla ówczesnych robotników oznaczała stabilizację, przewidywalność i awans do klasy średniej, czyli dokładnie to, czego dziś brakuje). Dla milionów pracowników gospodarki platformowej (gig economy) „elastyczność i autonomia” to eufemizmy skrywające „codzienne zmaganie z niestabilnością dzisiaj i niepewnością jutra” (Zygmuntowski, rozdział 1).

W tym nowym porządku tradycyjna relacja pracownik-pracodawca uległa zatarciu, by nie powiedzieć – anihilacji. Jej miejsce zajął algorytm – bezosobowy zarządca, którego logika, zamknięta w „czarnej skrzynce”, pozostaje nieprzejrzysta i niepodważalna. To on, niczym dziewiętnastowieczny brygadzista z zegarkiem w dłoni, dyktuje ceny, przydziela zadania, ocenia wydajność i karze za niesubordynację. Tyle że jego władza jest absolutna, a odwołanie od jego wyroków – niemożliwe.

Poprzez fragmentaryzację pracy do poziomu pojedynczych „tasków” i ciągły, zautomatyzowany nadzór, prowadzi on do głębokiej alienacji i atomizacji. Pozbawieni wspólnego miejsca pracy, pozbawieni stabilnych umów, stają się oni samotnymi „partnerami” platformy, konkurującymi ze sobą w wyścigu na dno. To coodzienne doświadczenie milionów. Przykładem może być historia Armina Samiego, kuriera Uber Eats, którego algorytm wysłał z dostawą do restauracji McDonald’s, która… nie istniała od pół roku. Po kontakcie z obsługą platformy, bezsilny pracownik infolinii, ograniczony przez system, mógł jedynie zaoferować 2,5 dolara rekompensaty i wysłać do nieistniejącego miejsca kolejnego kuriera. Ta absurdalna pętla, w której człowiek jest traktowany jak wadliwy komponent w nielogicznym systemie. Alienacja w cyfrowej fabryce.

Cyfrowy pracodawca pośredni

Krytyka tego systemu w nauczaniu społecznym Kościoła nie jest niczym nowym. Myśl katolicka od Rerum novarum Leona XIII z nieufnością spoglądała na systemy, które absolutyzują logikę rynku, zapominając o człowieku. Jednak to Jan Paweł II, w encyklice Laborem exercens, dostarczył narzędzi pojęciowych, które opisują również dzisiejsze patologie.

W Laborem exercens Jan Paweł II pisze, że obok „pracodawcy bezpośredniego” – osoby lub instytucji, z którą pracownik zawiera umowę – istnieje także „pracodawca pośredni”: państwo, międzynarodowe korporacje, zbiorowe umowy czy całe systemy ekonomiczne, które „określają w sposób zasadniczy taki lub inny aspekt stosunku pracy i warunkują w ten sposób postępowanie pracodawcy bezpośredniego” (LE, 17).

Dziś tę rolę wszechmocnego, a zarazem anonimowego „pracodawcy pośredniego” przejął algorytm. Zaprojektowany wyłącznie dla maksymalizacji zysku, narzuca ramy działania, w których poruszają się zarówno pracownik, jak i formalny zleceniodawca, często zacierając nawet to rozróżnienie. Jest siłą systemową, która kształtuje całą logikę rynku, pozostając poza jakąkolwiek społeczną kontrolą.

Kapitalizm sieci w świetle Ewangelii pracy

Centralnym punktem Laborem exercens jest analiza wielkiego konfliktu między „pracą” a „kapitałem”, który wyrósł z „błędu ekonomizmu” – postrzegania człowieka wyłącznie w kategoriach celowości ekonomicznej (LE, 13). Dziś ten konflikt przybiera zdigitalizowaną postać: antynomii między pracą ludzką a kodem. „Kapitał” to już nie tylko maszyny i fabryki, ale przede wszystkim „kapitał niematerialny”: infrastruktura cyfrowa, zbiory danych, patenty i algorytmy (por. Zygmuntowski, rozdział 1).

Wobec tego konfliktu Jan Paweł II stanowczo głosił „zasadę pierwszeństwa «pracy» przed «kapitałem»” (LE, 12) oraz prymat osoby przed rzeczą. W gospodarce platformowej ten porządek zostaje radykalnie odwrócony. Człowiek, podmiot pracy, zostaje potraktowany jak rzecz, jako „zmienny zasób, który można optymalizować” – co trafnie oddaje koncepcja Humans-as-a-Service (Zygmuntowski, rozdział 2). Jego praca zostaje zredukowana do strumienia danych zasilających i doskonalących algorytm. Człowiek staje się środkiem do budowy maszyny, która w przyszłości ma go całkowicie zastąpić. To już codzienność wielu zawodów – od pracowników wykonujących zadania biurowe, poprzez tłumaczy, aż po programistów-juniorów. Ich praca staje się paliwem dla sztucznej inteligencji, mającej ich w dużej mierze zastąpić.

Tłumacze, chociażby korzystając z narzędzi wspomagających tłumaczenie (CAT), tworzą olbrzymie bazy danych, w których każdemu zdaniu w języku źródłowym przyporządkowane jest jego ludzkie, profesjonalne tłumaczenie. To między innymi na tych „tekstach równoległych” trenują się modele takie jak DeepL czy Google Translate, ucząc się niuansów języka od ludzkich ekspertów.

Z kolei pracownicy obsługi klienta, odpowiadając na zapytania w czatach czy mailach, generują zbiory danych typu „problem-rozwiązanie”. Te zapisane konwersacje służą potem do trenowania chatbotów, które uczą się, jak naśladować skuteczne interakcje człowieka.

Natomiast programiści, umieszczając swój kod w publicznych repozytoriach, takich jak GitHub, świadomie dzielili się nim ze światem, często na zasadach licencji open source, które wymagają uznania autorstwa. Nieświadomie jednak dostarczyli darmowego paliwa dla narzędzi AI, takich jak Copilot. Jego twórcy, mając dostęp do tej globalnej biblioteki ludzkiej kreatywności, wytrenowali na niej model, który dziś generuje kod, często ignorując pierwotne licencje i prawa autorów. W ten sposób praca milionów, ofiarowana jako dobro wspólne, została sprywatyzowana i przekształcona w komercyjny produkt, z którego zyski czerpie wyłącznie korporacja.

Tak więc obok klasycznego wyzysku w sferze zarobków, pojawia się nowa, subtelniejsza jego forma. Pracownik platformy nie tylko świadczy konkretną usługę (np. transportową), ale jednocześnie – za darmo – produkuje najcenniejszy surowiec cyfrowej gospodarki: dane. Każdy kurs, każda dostawa to praca, której rezultatem są cenne dane trenujące następnie algorytm, co pomnaża wartość platformy, w której pracownik nie ma żadnego udziału. Jak w praktyce można by to zmienić? Odzyskanie tej wartości mogłoby przybrać co najmniej trzy, bardziej sprawiedliwe formy.

Primo – wprowadzenie „dywidendy od danych”, wypłacanej regularnie wszystkim pracownikom-współtwórcom, zamiast bezpłatnego wywłaszczania wartości, którą generują.

Secundo – powierzenie zarządzania tymi danymi spółdzielni (ang. data cooperative) (por. Zygmuntowski, rozdział 6), która w imieniu pracowników negocjowałaby warunki ich wykorzystania lub inwestowała zyski we wspólne cele, jak ubezpieczenia czy fundusze emerytalne.

Tertio – skierowanie części tych danych do domeny publicznej (por. Zygmuntowski, rozdział 6), by służyły optymalizacji usług wspólnych, np. transportu miejskiego.

Tymczasem obecny model jest jawnym pogwałceniem zasady, że owoce pracy powinny służyć temu, kto ją wykonuje, a także zasady powszechnego przeznaczenia dóbr, która dotyczy nie tylko ziemi, ale i „własności wiedzy, techniki i umiejętności” (Centesimus annus, 31-32).

Odzyskać podmiotowość

Wobec degradacji i wyzysku, Laborem exercens wzywa do tworzenia „nowych frontów solidarności ludzi pracy” (LE, 8). Jan Paweł II podkreślał, że zrzeszanie się jest nie tylko metodą walki, ale naturalnym prawem człowieka i siłą budującą wspólnotę, ponieważ praca ze swej istoty „przede wszystkim łączy ludzi” (LE, 20). Tymczasem gospodarka platformowa, atomizując pracowników, uderza we wspólnotowy wymiar ludzkiej aktywności.

Jak zatem budować solidarność w rozproszonej „fabryce sieci”? Odpowiedzią, która rezonuje z duchem katolickiej nauki społecznej, może być idea „platformowego kooperatyzmu” (Zygmuntowski, rozdział 5). Polega ona na tworzeniu i wspieraniu platform, które są demokratycznie zarządzane i stanowią własność samych pracowników oraz użytkowników. Wyobraźmy sobie aplikację do przewozu osób, która działa jak Uber, ale nie jest własnością funduszy z Doliny Krzemowej, lecz spółdzielnią należącą do samych kierowców. To oni wspólnie ustalają stawki, decydują o podziale zysków i zasadach funkcjonowania, realizując w praktyce papieski postulat, by pracownik mógł zachować poczucie, że „pracując nawet na wspólnym, pracuje zarazem «na swoim»” (LE, 15).

Zadanie to nie spoczywa jednak wyłącznie na barkach samych pracowników. Państwo, zgodnie z nauczaniem zawartym w Centesimus annus, nie może abdykować ze swojej roli. Jego obowiązkiem jest „określanie ram prawnych, wewnątrz których rozwijają się relacje gospodarcze” i obrona słabszej strony (CA, 15). W kontekście gospodarki cyfrowej oznacza to konieczność odważnych regulacji, które zapewnią pracownikom platform podstawowe prawa, ograniczą monopolistyczną władzę cyfrowych gigantów i wesprą alternatywne, spółdzielcze modele, które w centrum stawiają nie zysk, lecz dobro wspólne.

Bibliografia

Bąk, Adrian. „Raport o sztucznej inteligencji – skąd się wzięła AI i czym jest?”. Wywiad z Arminem Samim. YouTube, opublikowane przez Raport o stanie świata  (dostęp: 22.10.2025).

Gitkiewicz, Olga. „Co się stało z naszą pracą”. Miesięcznik ZNAK wrzesień 2025 – „Uwolnić się od kultu produktywności”

Jan Paweł II. Encyklika Centesimus annus. 1 maja 1991.

Jan Paweł II. Homilia na rozpoczęcie pontyfikatu. 22 października 1978.

Jan Paweł II. Encyklika Laborem exercens. 14 września 1981.

Pasquale, Frank. The Black Box Society: The Secret Algorithms That Control Money and Information. Cambridge, MA: Harvard University Press, 2015.

Wons, Krzysztof, i Marta Makarczuk. „Kamieniołom i Dom Słowa”. Centrum Formacji Duchowej Salwatorianie.

Zygmuntowski, Jan J. Kapitalizm sieci. Warszawa: Wydawnictwo Rozruch, 2020 (ebook).

Jarosław Herman
Jarosław HermanRedaktor naczelny portalu. Absolwent elektroniki i telekomunikacji na AGH i student filozofii na UJ. Interesuje się filozofią człowieka, nowymi technologiami oraz życiem Kościoła w kontekście społecznym i etycznym. Prywatnie barista i miłośnik gór.